[ekhp1] Początek - Finkregh

- Bez planowania nikt nie jest dobrym złodziejem, a przynajmniej nikt...
- ... nie jest nim długo. Wspomnieć wystarczy Tomasa Hedgewooda...
- zwanego szybkim. W pewnym momencie był za szybki a w następnym...
- ... za wolny. A w jeszcze następnym już go wcale nie było.


Bracia znowu rozmawiali z tobą na dwa głosy. Raz po raz wpadali sobie w zdanie tak jakby mówiła jedna osoba.
- Telenetycy. Hmmm, ciekawie się robi. Gildia magów która ma największe wpływy. Cóż by znaczył nasz handel gdyby nie oni.
- Zawiśnie pan panie Mirro... Magowie nie lubią jak ktoś się miesza w ich sprawy. - powiedział Albrecht ale takim tonem który mógł jedynie wskazywać na to, że magowie już poznali się na ich talentach.
- A co dokładniej wiesz o tych telenetykach? Wszystko może się przydać. - zapytał Marcus

Tymczasem stanęliście pod wieżą maga. Wyglądała ona do bólu klasycznie. Wysoka na co najmniej 25-30m, sześciokątna i zwężająca. Na samej górze zobaczyłeś oszklone kolorowym szkłem obserwatorium w którym paliło się światło. Ściany wieży były wyjątkowo gładkie i czuć było od nich wyraźnie chłód.

- A teraz zagadka panie Mirro, jakby pan otworzył te drzwi? - zapytał Albrecht kiedy stanęliście przed wejściem.

Drzwi wyglądały tak jakby chciały powiedzieć: "lepiej od razu weź kilof i spróbuj zrobić dziurę w ścianie". Ba, mury wydawały sie być przy nich lekko zawstydzone swoją nieprofesjonalnością. Wykonane, o ile dobrze zauważyłeś, z idealnie połączonych elementów drewnianych i kamiennych opalizowały lekko na okuciach. Dostrzegłeś, ze mniej więcej na wysokości wyprostowanego człowieka znajduje się w nich mała otwierana klapka. Poza tym był zamek, a raczej Zamek... Fioletowy metal wydawał się lśnić w ciemnościach, za bardzo nie potrafiłeś sobie wyobrazić jaki kształt musiały mieć klucze. Zobaczyłeś dwa okrągłe otwory, jeden znacznie większy w którym wystawały chyba jakieś zapadki. Drugi, nie grubszy od palca niknął we wnętrzu drzwi. Poza tym zobaczyłeś jeszcze jakąś dziwną konstrukcję nad pięknie zdobioną klamkę wykonaną z kolorowych szkiełek i srebrnych nitek. Ostatnim elementem był gargulec trzymający metalowy pierścień w paszczy i dzwonek ze sznureczkiem wiszący przy framudze.
- O telenetykach? Niewiele lub nic. Właściwie, o tym mogę powiedzieć. Podczas... spotkania wypalili - lub coś podobnego - na moim policzku coś, co pod dotykiem układa się w ich symbol, symbol telenetyków. I to właściwie jedyny pretekst do zgłoszenia osobliwego "pomysłu"... A co do drzwi - pojęcia nie mam. Nigdy nie otwierałem niczego, do czego nie miałem klucza.
Pytają się mnie? Dziwne. O co im chodzi?...
- Trzeba będzie popytać o tych telenetyków. Coś tam ostatnio dużo marudzą.
- Oni zawsze marudzą. Stopień skomplikowania sytuacji można poznać tylko po ilości mądrych terminów które wplatają do wypowiedzi chyba sami nie rozumiejąc co one znaczą.
- Jak to magowie zazwyczaj...
- Ci mają szczególne talenty. Babrzą się w rzeczach których sami nie rozumieją.
- ...jak to magowie zazwyczaj. No dobrze. Panie Mirro, w fachu złodzieja trzeba pamiętać także o najprostszych rozwiązaniach.


Czarne ramię wyciągnęło się w stronę drzwi. Dłoń w czarnej rękawiczce nacisnęła klamkę, okucia błysnęły i drzwi delikatnie się otworzyły.

Stanęliście w wąskim holu w którym zbiegały się drzwi prowadzące do kilku pomieszczeń. We wnęce po lewej znajdowały sie schody prowadzące na górę. Nagle dostrzegłeś na nic migoczący cień i po chwili ujrzałeś kobietę trzymającą małą lampkę z kolorowymi szybkami. Przyjrzała wam się ciekawie. Może to służąca albo żona maga.
"Ciekawy sposób. Zamek dla zniechęcenia?"
Wszedłem za nowymi towarzyszami do holu, i dostrzegłem kobietę. No cóż, pewnie oni też ją zobaczyli. Lepiej nie robić nic, oni znają się na tym lepiej. Niech oni decydują - ja nie kradłem nigdy... A właściwie nie kradłem czegoś bardzo wartościowego.
Kobieta była ubrana w długą suknie która wydawała sie być wykonana z jakiegoś grubego i bardzo delikatnego materiału. Bufiaste rękawy i liczne zakładki i hafty bardziej przypominały jedną z sukni balowych które jeszcze nie tak dawno podziwiałeś na balu. To na pewno nie mogła być służąca. Jej mała owalna twarz wydawała sie być idealnie symetryczna. Fryzura przedstawiała tzw. nieład artystyczny. Grzywka ciemnych włosów opadała na czoło. Spojrzała lekko zadziornie na złodziei i wyszczerzyła perliste zęby w uśmiechu. Następnie jej pytający wzrok (brązowe oczy błyszczące jakimś dziwnym blaskiem, może to od tej lampy?) spoczął na tobie.
Odpowiedziałem jej krótko spojrzeniem, po czym pogładziłem kieszeń na piersi - tam, gdzie ukryłem swoją różę. Starałem się przypomnieć, czy widziałem ją na balu. I starałem się nie robić nic, czego nie robili bracia.
← [ekhp] Sesja 1
Wczytywanie...