Sesjorium

CO MOŻE PÓJŚĆ ŹLE?
kosmiczna opera na jeden akt, pióra Hassana i jego ofiar

[center]UWERTURA

[center]Podkład muzyczny:

Minęły setki lat, a ludzkość wciąż istnieje. Nie zniszczyła nas ani globalna wojna, ani naturalne katastrofy, choć Ziemia to teraz pusta skorupa, o której mówi się, że można by ją zterraformować. Mimo kłopotów i przeciwności losu zawsze patrzyliśmy w przyszłość, wyżej, dalej – zawsze był ktoś z wizją, zawsze był ktoś z pomysłem i zawsze był ktoś ze środkami na realizację tych wizji i pomysłów. I tak, mimo, że wyruszyliśmy w gwiazdy, wciąż nie udało nam się pokonać najważniejszych barier – nie przekroczyliśmy prędkości światła i nie przekroczyliśmy granicy czasu. Wciąż nikt nie potrafi odblokować potencjału ludzkiego mózgu i mimo, że po kosmosie podróżują statki handlowe i pasażerskie na regularnych trasach, nie odkryliśmy w nim nikogo, z kim moglibyśmy się porozumieć. Ta przerażająca pustka jaka ogarnęła nas po odkryciu i umieszczeniu na mapach niemal dwóch setek układów gwiezdnych doprowadziła do krwawych wojen i podziału społeczeństwa – z jednej strony stali religijni fanatycy, z drugiej entuzjaści postępu w technologii, nawet kosztem człowieczeństwa.

W tych niespokojnych czasach podróż po przestrzeni odbywała się za pomocą szlaków, wytyczonych po kosmosie. Statki były programowane tak, by poruszać się po jednej trasie, gigantycznej autostradzie dla miliardów, rozpędzając się niemalże do prędkości światła, ale nie przekraczając jej. Rejs od planety do planety trwał dni, tygodnie, może miesiące i lata, ale technologia kriostazy pozwalała załogom na odbywanie takich podróży nawet za jednego żywota. Czas życia się wydłużył, ale nietrudno stwierdzić, że było to wydłużenie sztuczne.



Fig. 1a – „kwiatek” Viktoloffa, projektanta komór kriostazy

To nie był najlepszy ze sposobów, ale najbardziej bezpieczny. Wypadki zdarzały się rzadko, a nawet jeśli, to jesteś przecież na ustalonej trasie i możesz odpalić awaryjny transponder, a zautomatyzowane boty cię podratują. Gdzie więc był haczyk?

[center]


Monopol na cały międzygwiezdny transport był w łapach jednej firmy – STarCo, która kontrolowała wydobycie Viktolum – minerału zawierającego najgęstsze stężenie pierwiastka o wspaniałym numerze 112 na tablicy okresowej. Ten niezwykle trudny do obróbki minerał posiadał niezwykłe właściwości chemiczne, nie wdawajmy się w szczegóły, które czynią go najwydajniejszym paliwem w znanym nam wszechświecie. No i robi się z niego świetne stopy, więc twórcy karabinów, kadłubów i lodówek wszędzie oddadzą za niego zęby i matkę – cholerstwo jest ciężkie, drogie i niebezpieczne jak diabli, a łapę trzyma na tym jedna korporacja, której przewodzi jeden człowiek. Można mówić, że doktor Viktoloff to osoba, której nikt nie zna, nikt nie widział, ale to nie prawda. Prominentny naukowiec, teraz miliarder zdobył sławę za pomocą swoich odkryć, a potem umiejętnie przekuł ją w największą fortunę kiedykolwiek i gdziekolwiek. A potem wsiadł do jednego ze swoich statków dalekiego zasięgu, zostawił wiadomość, że wyrusza szukać obcych i w sumie zniknął. Nikt go od tamtej pory nie widział. Teraz rządzi za niego rada nadzorcza, ale łatwo dostępny transport w przestrzeni i łapa nad wszelkimi źródłami Viktolium pozostała.

Do tego dochodzili jeszcze religijni fanatycy, szukający swojego boga-imperatora, przemytnicy Vikopłynu, silnie niestabilnej pochodnej minerału, służącej jako elektrolit, zwolennicy bioimplantów, którym po zbyt długim obcowaniu z technologią nie zostawał nawet mózg, no i zwykli, szukający grosza ludzie. Gdzie w tym wszystkim byliście wy?




Na statku, dumnie ochrzczonym SSP-221. Kapitan, który opchnął wam miejsca w komorach stazy nazywał go jednak „Pustkowym Pływakiem”, z jakiegokolwiek powodu. To był zwykły transporter klasy B, średniego zasięgu, który na swoich zapasach mógł przelecieć z czterdzieści, może pięćdziesiąt układów, jeśli miał dobrego mechanika i nowe zawory do paliwa. Uzbrojony w wyrzutnię rakiet i dwa działa magnetyczne mógł się w teorii bronić przed napaścią piratów, a od rozwalenia go jednym strzałem miał chronić reaktywny pancerz starszego typu. Ot, zwykła tania krypa, na którą w teorii wstęp powinna mieć tylko ekipa magazynowa i załoga. Tak nie było jednak w tym przypadku. To dość częste, tak naprawdę – kapitan chce sobie dorobić, mają pięć zapasowych komór, więc za kilkadziesiąt kredytów ekstra wynajmie je dostatecznie biednym, albo zdesperowanym, których nie stać na normalny prom, czy liniowiec. Zawsze przy takiej transakcji ktoś pytał – co może pójść źle?



CZĘŚĆ PIERWSZA - POBUDKA

Podkład muzyczny (odtwarzać jednocześnie!):

http://youtu.be/n1vjTJTRn48 i http://youtu.be/AfuQd_xZlKw

Pierwsze kilkanaście minut po wybudzeniu z kriostazy to rozmyte spoglądanie się w tył szyby zamykającej kapsułę, gdy w uszach słychać tylko tępe dźwięki, zdominowane ujmującym piskiem. W waszym przypadku jednak przez ten pisk przebijało się wycie syreny, niechybnie sugerujące że coś się stało. W końcu, po zakończeniu diagnostyki i upewnieniu się przez wbudowały w kapsułę komputer, że jest z wami w porządku, pokrywy otwierają się z pneumatycznym sykiem, otwierając drogę do wolności. Kajuta wygląda jak w ruinie, a za portem widokowym, zamiast znanych oku granic kosmostrady i reklam napojów gazowanych rozciąga się nieprzenikniona pustka kosmosu. Coś się stało. Coś poszło źle. Kajuta, w której was umieszczono jest mała, ciasna i zamknięta zaporowymi drzwiami – za nimi musiało dojść do rozhermetyzowania atmosfery, albo ktoś was zamknął w ten sposób specjalnie. Waszych rzeczy, po jednej sztuce podręcznego bagażu, którą pozwolono wam zabrać ze sobą tutaj nie ma – nakazano wam umieścić je w luku bagażowym przy korytarzu odbijającym od głównej śluzy. Końcówka komputera, która jest na ścianie jarzy się jasnym światłem, rzucając choć trochę blasku na to ciemne, pogrążone w chaosie pomieszczenie. Po metalowych panelach podłogi walają się tacki z zeschniętymi dawno mieszankami proteinowymi, które powinniście przyjąć po końcu cyklu, jakiś okrągły przedmiot leniwie toczy się właśnie do kąta. Oprócz terminala i dwóch drobnych świateł awaryjnych na suficie, panuje ciemność. Bez zbędnych oględzin widać, że komputer próbuje wyświetlić na przemian dwie wiadomości – jedna to diagnostyka systemów statku, a druga to jego plan, choć bardzo niewyraźny. Czerwone punkty sugerują wasze położenie i od razu widać, że jest ich jednocześnie za mało i za dużo – ktoś oprócz was jest na statku, w czymś co zapamiętaliście jako bryg, lecz kapitana i jego załogi nie ma ani śladu…





Wtedy, pośród tej kompletnej ciszy, uzupełnianej jakby kapaniem płynu odżywczego z dozownika, szumu filtrów powietrza pod sufitem i przerywanej odgłosem waszych kroków, za drzwiami waszego hermetycznie zamkniętego pomieszczenia daje się słyszeć dźwięk – głośny jęk rozdzieranego gdzieś na dziobie metalu, który nie jest obietnicą ani dobrej zabawy, ani dobrego końca tej historii. Obok drzwi do kajuty mruga panel z wyświetlaczem dotykowym. Na czerwono.

Co może pójść źle?

[/center][/center][/center]



Sygnaturowy elementarz gifów awaryjnych - używać tylko w ekstremalnych przypadkach:

SPOILER







Jak masz w poście kaczeńcowyˆ dopisek, istnieje duża szansa, że jest on mojego autorstwa.

Odpowiedz
Czy ostatnio coś mi w ogóle poszło po myśli?
Najpierw ta laska, Angelica, czy jak tej suce było. Spakowała manele i poszła we pizdu. Że niby ją źle traktuje, rzeczowo. Że niby seksista ze mnie, szowinista. Zawszona suka. Choć dupcie miała niebrzydką, no i bufory odpowiednie. Ale co z tego, jak w główce echo...
Potem ta sprawa z Miguelem. Dałem zasrańcowi całe moje oszczędności, a ten przepija je w pierwszym lepszym barze. W sumie, czego się spodziewałem, to ja tutaj wyszedłem na głupca. I pomyśleć że dałem się nabrać na tą jego gadkę. "Venguel" powiedział "Venguel, masz to jak kurwa w banku". Łajza jedna, chodzące ścierwo. Dobrze że mu obiłem tą jego zapijaczoną facjatę. Śmiem twierdzić że teraz wygląda atrakcyjniej.
Ostatnimi czasy nie za bardzo mi się powodziło, ale myślałem że wyjdę na prostą. Zdobyłem trochę grosza, opłaciłem sobie rejsik w pierwszej klasie heheh... a teraz to!

Co to ma być w ogóle? W jakie głębokie gówno wdepnąłem tym razem. Ja wiedziałem ze tym typkom nie wolo ufać, ja wiedziałem że im z ryja źle patrzy.
- Co to kurwa ma być za szopka - Mówię do siebie podchodząc do monitora - Ktoś z was compañeros coś z tego kapuje? I co to kurwa za dźwięki? - Wskazuję na ekran monitora, uderzając szorstko dłoniom.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Nienawidzę podroży w komorze kriogenicznej, o twoim życiu decyduje jakaś maszyna, wszystko może się wydarzyć,
a ja nie wiem w jakim burdelu się obudzę, no i stało się. Wiedziałem że jedno nieszczęście zapoczątkuje serie innych,
ale to nawet nie jest moja wina, chciałem dorobić w wojsku, odkryć trochę kosmosu, a oni postanowili na nas testować
swoje specyfiki i implanty, gdybym się nie spodobał pielęgniarce pewnie skończyłbym jako bezmyślny inwalida.
Dobra pora się pozbierać.
- Później się tym zajmiemy,trzeba sprawdzić czy za drzwiami jest bezpiecznie -
Cholerny kapitan...
Niech ja go tylko znajdę.
Odpowiedz

Nerel vel Vast


- Sądząc po dzwiękach, to nie, macie ognia? - powiedział z papierosem w ustach, grzebiąc po kieszeniach. Gdzieś tu powinna być, przynajmniej przed tak mu się wydaje. Cholerna zapalniczka.

Pierwszy lot od dawna, z punktu A do punktu B. Proste. Tylko że teraz utknął w jakiejś nieokreślonej przestrzeni, na cholernym statku, w cholernej kajucie. Ciekawe czy chociaż jego bagaż na niego czeka w luku bagażowym, czy już radośnie dryfuje w przestrzeni. Zachciało mu się zmian, nowości i wycieczek po kosztach.

- Ej, kolego! Ostrożnie z tą konsolą! To nie babeczka, że ją tak po dupie klepiesz!
Odpowiedz
Człowiek tak wyglądający

zamrugał szybko oczami, jak po nagłym przebudzeniu mokrą szmatą w twarz. Rozejrzał się po pomieszczeniu i po obecnych, wskazał palcem gościa z irokezem.
- To z tobą piłem? Nie, to nie ta impreza... Ej, a mnie nie pozwolili zabrać okularów. Ech...
Pokręcił głową z dezaprobatą i odbił się sprężyście od podłogi, ni to skacząc, ni to szybując w osłabionej o połowę grawitacji. Podleciał do komputera i spróbował ponownie wyświetlić raport z konsoli, zwracając szczególną uwagę na stan tlenu.
- Jeżeli ten wstrząs oznaczał rozdarcie kadłuba, to mamy ekspresową wysiadkę. Ktoś ma pojęcie co tu się dzieje?
Odpowiedz

Nerel vel Vast

- To nie można było zabierać okularów? Ups. Ale widzę, że za to kolega dobrze sobie z konsolami radzi!

Wypadałoby się ruszyć. Do konsoli? Nie, tam już jest tłoczno. Port widokowy, to miejsce gdzie się udał, starając się jakoś ogarnąć poruszanie w panującej grawitacji.

- Napisali tam coś konkretnego? Może jakieś czułe słówka?
Odpowiedz
-Nazywam się August Cedo Maiori-

Powiedział człowiek w mundurze, który odszedł od drzwi i spojrzał na panel.

-Ktoś jeszcze jest na statku, myślicie że wiedzą co tu się dzieje?-
Odpowiedz
STOP

[Dodano po 39 minutach]

Podkład Muzyczny:


Gdy Venguel pacnął panel, ten zamiast jarzyć się jednostajną czerwienią mrugnął jeszcze kilka razy i zgasł. Nie wydawał się być jednak zepsuty, tylko zwyczajnie zareagował na dotyk. Po chwili zajarzył się na biało i w zasadzie zamiast czerwonego, oślepiającego kwadratu, wyświetliła się na nim dotykowa klawiatura numeryczna, dziewięć cyfr, zero, okej i anuluj.
Jęk metalu dał się słyszeć ponownie, znów gdzieś w kierunku dziobu statku. Nerel i August, w zasadzie nie skupieni na oględzinach panelu poczuli lekkie wibracje kadłuba, idące od podłogi. Co mogły oznaczać, ciężko powiedzieć. Albo odpadło wam skrzydło, albo huknął w was delikatny wiatr solarny, albo ktoś ciężki łaził właśnie za hermetycznymi drzwiami i jedyny oznaka jego bytności dała się odczuć w tych wibracjach.
Vel Vast, nawet gdyby zdjął ciemne okulary, jak okiem sięgnąć mógł dostrzec tylko upstrzony gwiazdami kosmos. Jeśli byli w jakimś układzie planetarnym, to słońce musiało być po jego drugiej stronie - tu było spokojnie i pusto.

Końcówka komputera dalej wyświetlała te same dwa obrazy, w nie zmienionej formie.



Sygnaturowy elementarz gifów awaryjnych - używać tylko w ekstremalnych przypadkach:

SPOILER







Jak masz w poście kaczeńcowyˆ dopisek, istnieje duża szansa, że jest on mojego autorstwa.

Odpowiedz

Nerel vel Vast

Co w takiej pustce mogło się stać? Raczej to nie byli źli piraci. Nie ma chyba innego wyjścia jak otworzenie drzwi i sprawdzenie, co się właściwie stanie. Póki co, nici z papierosa, będzie na niedaleką przyszłość. Oby.

- I co z tym panelem? Czułe słówka, czy popsuliście? Powiedział wyjmując papierosa i chowając go do paczki z pozostałymi. Nie odwrócił się jednak, patrzył wciąż na otaczającą ich pustkę. Widok idealny do poddania się zadumie nad swoim bytem i takimi tam. Tylko moment jakby nie ten.
- Też macie to dziwne przeczucie, że coś rozrywa nas od środka? A załoga, towarzyszu Cedo Maiori, najpewniej miała nas w dupie i uciekła. Hm, albo po prostu nie żyje.
Odpowiedz
- Co oznacza, że i tak i tak mają nas w dupie... - mruknął z przekąsem sprzed konsolety - Christopher. Miło było was poznać, tak na wszelki wypadek. A teraz faktycznie, nie pozostaje nam nic więcej, jak sprawdzić, czy najpierw nas wyssie przez wyrwę w kadłubie, rozsadzi różnica ciśnień w miejscu po wyciekłym tlenie, czy też zeżre stado przewożonych na dziko Gis'korów. - stwierdził z przekąsem i podpłynął do drzwi. Reszta zapewne nie wiedziała czym są Gis'kory. Ich szczęście.
Ponieważ nie dowiedział się niczego nowego o stanie statku na przestrzeni minionych 60 sekund, nie było sensu siedzieć w zepsutym krio i czekać na zagładę. Co prawda zmierzać ku niej też nie było sensu, ale zawsze to jakaś aktywność.
- Jak to powiedziano w jakiejś space operze: "Oto zajebiście głupi krok małego człowieka..." - zakrzyknął i otworzył drzwi do dalszej części statku.
Odpowiedz
STOP

[Dodano po 52 minutach]

Podkład muzyczny


(Serio)

Zanim którykolwiek z was zdążył w ogóle zbliżyć się do panelu, wszyscy usłyszeliście jak ktoś uderzył w coś głucho pięścią. Dźwięk dobiegał z jednej z dwóch zamkniętych kapsuł, tej obok której przechodził właśnie Chris w drodze do drzwi. Jej monitor zapalił się nagle, zaczął piszczeć metalicznie a na ekranie szybko przesuwały się dane. W środku kapsuły, pełnej siwej i nieprzeniknionej pary powstałej w wyniku cieplnego dyferencjału, spowodowanego szybkim wzrostem temperatury ktoś się szamotał i po uderzeniach w obudowę nietrudno było dojść, że próbował wydostać na zewnątrz. Pancerne szkło, mimo że przepuszczało dźwięki, nie pozwoliło użytkownikom kapsuły opuścić jej za pomocą siły. Słychać było głośne wrzaski, po chwili zrozumieliście, że w środku zamknięta jest kobieta i coś - prawdopodobnie komputer przy kapsule nie pozwala się jej wydostać, jest jakiś błąd, coś się stało, coś poszło źle. Po chwili takie same dźwięki zaczęły dochodzić z drugiej zamkniętej kapsuły, tej bliżej portu widokowego i Nerela. W tej jednak kapsule zamknięty był mężczyzna i oprócz opętańczych wrzasków, klął na czym świat stoi, byście mu pomogli.

W środku byli ludzie i jedna z nich była członkiem załogi - wolnych kapsuł było przecież pięć, prawda? Dramat rozgrywający się na waszych oczach minął bardzo szybko - okrzyki i odgłosy szamotania ucichły, podobnie elektronika wbudowana w kapsuły. Na obu wyświetlaczach przesuwała się tylko płaska linia, oznaczająca dość jasno, że kimkolwiek byli zamknięci w środku, już raczej nie wypijecie z nimi drinka.
Dym w obu kapsułach opadał powoli, a wy mogliście dostrzec, że oba ciała w przyspieszonym tempie ulegają degradacji - cokolwiek było tego przyczyną, nie przydarzyło się wam, na szczęście.
Kilka milczących chwil później w pomieszczeniu, w którym przebywaliście zapadła kojąca cisza - ucichły też jęki metalu, dobiegające spoza niego.

Ale tylko na chwilę. Teraz, gdzieś po ścianach jęło nieść się echo metalu, uderzającego nieregularnie o metal.




Sygnaturowy elementarz gifów awaryjnych - używać tylko w ekstremalnych przypadkach:

SPOILER







Jak masz w poście kaczeńcowyˆ dopisek, istnieje duża szansa, że jest on mojego autorstwa.

Odpowiedz
Patrzący na całą scenę Chris dosłownie zamarł w pół kroku, w czym wydatnie pomogła mu połowiczna nieważkość. Efekt dość komiczny, ale raczej nikomu teraz nie było do śmiechu. Gdy dym opadł i można już było dostrzec, co dzieje się wewnątrz kapsuł, bardzo ostrożnie zbliżył się do jednej z nich.
- Fuckin' shit out of hell... - rzucił w przestrzeń gwiezdną łaciną. - Stawiam dolary przeciw orzechom, że nie znajdzie się wśród nas żaden komandos weteran, przeszkolony do nagłych akcji w pidżamie? - raz jeszcze spojrzał po obecnych. - ... W dużą ciemną... Ale astrobiolog znaleźć się musiał, prawda?
Retoryczne pytanie, westchnięcie, pobieżne oględziny zawartego w kabinie kisielu.
- No dobrze panie doktorze, co my tu mamy... Czyżby szczególnie ciekawy przypadek... - no właśnie, czego? Czy to, co widział przypominało mu cokolwiek z tego, z czym dotąd się stykał? Charakterystyczny organizm? Substancja? Pozostałości tego "czegoś", co właśnie zamordowało zamkniętych w kapsułach załogantów, choć nie wiadomo skąd się wzięło? A może wiadomo?
Odpowiedz

Nerel vel Vast



Nieco przeraził się tym co właśnie miało miejsce. Przecież to mogł być też on! Starał się nie zaglądać do najbliższej kapsuły, ale ta cholerna ciekawość. Ona mówiła "zajrzyj, zajrzyj... nic strasznego tam nie zobaczysz". A jednak. Gdy przedostał się na tyle blisko, zajrzał. Znajac życie, gdyby miał czym rzygać, właśnie by to wyrzygał. Wydał z siebie ten jakże charakterystyczny dzwięk i coś tam pewnie przygarbiony wypluł.
- Ehhh, ja mnie nie licz Chris, ale nie chce sugerować... - Tu wskazał palcem na Cedo Maiori'ego, niezbyt zmieniając swoją pozycję. Chyba jeszcze było mu źle. A może nie dobrze?
- Ale kolega wygląda na dobrego kandydata. - Po tych słowach wyprostował się, próbując raz jeszcze zajrzeć do środka komory, może drugie wrażenie nie będzie takie jak pierwsze?
Odpowiedz
Cedo Maiori podchodzi przerażony do komory, obserwuje w milczeniu pozostałości po kobiecie.
Po chwili nie może wytrzymać i obraca się do pozostałych.
-Co to do cholery było!?- łapie powietrze by się uspokoić - no i co możemy teraz zrobić?-
Obraca się i dokładnie obserwuje pomieszczenie, starając się dostrzec coś istotnego.
Odpowiedz


Venguel rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego wzrok błądził niedbale po każdym kącie pomieszczenia.
- Kurwa dajcie mi jakiś solidny kawał metalu. Jeśli ktoś ma zamiar wycisnąć ze mnie życie, nie oddam się bez walki - Na zaakcentowanie swoich złów, splunął siarczyście.
Po chwili zacisnął swoje ręce na na nodze jednego z mniej ważnych urządzeń.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
[media]http://youtu.be/XabWD60sGdc[/media]

Ich ciała się... Zestarzały. Trudno było inaczej określić ten proces, gdy tkanki, a potem szkielet zamieniały się w proch, wilgotny tylko przez wzgląd na substancje, która utrzymywała ciała w kriostazie. Musiało dojść do awarii kapsuł, albo przewożeni w nich ludzie mieli poważny, poważny problem. Albo, byliście w nich zdecydowanie za długo.

Venguel zaopatrzył się w broń - prowizoryczną, lekką rurkę z metalu, służącą wcześniej jako reling bezpieczeństwa przy drzwiach. Ściana kajuty wyłożona była taką, by każdy pasażer mógł się złapać, jakby statkiem trzęsło - ot, taki luksus dla biednych. Po podłodze walało się kilka aluminiowych tacek na jedzenie, trochę zawartości aluminiowych tacek na jedzenie i jakiś śmieć - trochę materiału, resztka jakiejś zepsutej elektroniki i poskręcane kawałki metalu, które odpadły z mocowania kabli, przytwierdzonych do sufitu. Jednak nie to przykuło uwagę Cedo Maioriego, gdy rozglądał się po pomieszczeniu - umieszczona naprzeciwko drzwi końcówka komputera na chwilę zgasła, by potem zaświecić się bladym blaskiem tylko jednego napisu:

[font="Courier New"]RATUNKU

[/font]

Napis wyświetlał się przez sekundę, może dwie, trzy - zaraz potem zniknął i został zastąpiony zwykłym, znanym już wam raportem.




Sygnaturowy elementarz gifów awaryjnych - używać tylko w ekstremalnych przypadkach:

SPOILER







Jak masz w poście kaczeńcowyˆ dopisek, istnieje duża szansa, że jest on mojego autorstwa.

Odpowiedz

Nerel vel Vast


- Wrażeń związanych z kapsułami wystarczy. Czas się wziąć i zrobić coś konstruktywnego! - ot, tak rzucił, bardziej do siebie, niż do pozostałych obecnych.
Przemieścił się do aluminiowych tacek i zaczął zbierać ich rozsypaną zawartość. Tak, aby mu wystarczyło. Rozejrzał się za czymś, co mogło by być prowizoryczną bronią, coś, co miał pod ręką, coś w swoim niedalekim otoczeniu. Taki zwinięty kawałek metalu może być całkiem zacnym narzędziem. W końcu, może się przydać.
- I jak nasz astrobiologu, jesteś w stanie nam coś więcej powiedzieć prócz tego co tam widać?
Nie miał zamiaru wychodzić jako pierwszy przez drzwi. Zakładał, że jego "kandydat w mundurze", jednak okaże się przydatny i zrobi to za niego. W końcu musiał być jakoś szkolony.
Odpowiedz
Podrapał się po krótko ostrzyżonej głowie, przechylił ją kilka razy pod kilkoma różnymi kontami, przywołał na twarz kilka różnych grymasów i ponownie podrapał się po głowie.
- Cóż, compadres... Wszystko wskazuje na to, że z 99cioprocentową pewnością mamy tu do czynienia z bardzo nietypowym przypadkiem "chuj wie czego". Owo "chujwico" dokonało z materią organiczną, znaną nam uprzednio jako członkowie załogi, to, co wszyscy widzicie, a co nie mieści mi się w moim biologicznym łbie. I to bez względu na to, jak daleko w sferze "astra" się on znajduje.
Westchnął z rezygnacją i spojrzał smętnie po pomieszczeniu.
- Możemy dojść do wspólnego wniosku, że należy stąd wyjść? Nie ma tu ani whisky, ani dziewczyn. Pominąwszy całą sytuację, to wystarczające powody, by zmienić lokum.
Odpowiedz

Nerel vel Vast


Rozsypaną zawartość tacek nie zbierał do kieszeni, przecież mieli ją zjeść po wyjściu z kapsuł, po końcu cyklu. Chyba można powiedzieć, że cykl się zakończył? Zjadł, trochę, nie dużo, coby nie przesadzić.
- Sądzisz, że znajdziemy gdzieś whiski i dupeczki na tym statku? Ale tak, tak, idźmy już stąd, zanim to coś wpadnie na pomysł zabicia nas za pomocą "chujwiczego" wpuszczając to do wentylacji."
Wstał, spojrzał na pozostałych.
- Panowie z bronią cieżką przodem? - Nie miał tu na myśli nikogo innego jak dryblasa z rurką i umundurowanego, który może broni nie miał, ale sam w sobie mogł być dostatecznie zabójczy.
Odpowiedz
- Dobra, w droge, twardzielu przodem, ja będe otwierał drzwi i tym podobne ty bądż gotowy z ta rurą-
Cedo zrobił głęboki wdech by dodać sobie odwagi i ruszył do drzwi, chcąc w miare
ostrożnie i powoli przeszukać to co jest za nimi.
Przydałaby się jakaś broń, jedzenie... i ogólnie mamy przejebane.
Odpowiedz
← Sesja Hassana

Sesjorium - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...