Po prawie dwunastu latach sielanki i arkadii, Pan Grozy ponownie nawiedzi Sanktuarium, aby odebrać należny mu hołd. Miesiące terroru i ciemności nadchodzą. Sesje oblane, prace dyplomowe spisane na straty, a świat nawiedzi potop lewych zwolnień lekarskich. 15 maja będzie się liczyć tylko jeden świat.
[Aktualizacja] Po tej krótkiej euforii wywołanej tą długo wyczekiwaną informacją, powróćmy na bardziej przyziemne ścieżki. Niestety, okazuje się, że zazdrosna polska rzeczywistość, która specjalizuje się w zaskakujących ciosach w punkty witalne, szybko sprowadza nas do parteru i nie pozwala bujać w obłokach. W czym rzecz? Wygląda na to, iż za standardową edycję „Diablo III” będziemy musieli zapłacić aż 199,99 zł. Czuję się, jakbym dostał z „soczystego liścia” w twarz.
Najwyraźniej zamiana dystrybutora była jedynie kwestią kosmetyczną, a szkoda, bo obietnice wydawców i apetyty graczy był większe. LEM proponował dosłownie identyczne warunki, a wylano na niego szczodre wiadro pomyj. Oczywiście ze wszech miar należne, ale przynajmniej przedstawiciel tej firmy nigdy nie powiedział, że „nie podpisałby się pod taką ceną gry na PC nawet przy tak świetnej pozycji” i nie obiecywał, iż „przy kolejnych tytułach premierowych oraz re-edycjach będzie starał się dostosować ceny w lepszym stopniu do oczekiwań graczy w Polsce” – w przeciwieństwie do włodarzy CD Projektu. Ładnie to tak krytykować innego i zwalać na niego winę za całe zło, a potem radośnie czynić podobnie? Takie trochę to fałszywe, zaściankowe oraz niepodobne do polityki CD Projektu, którą zawsze szanowałem i delikatnie nawet podziwiałem. No, ale wciąż zapominam, że polski rynek gier to specyficzny twór, który nigdy nie przestaje negatywnie zaskakiwać.
Przydałoby się teraz jakieś posypanie głowy popiołem i pielgrzymka na klęczkach do Częstochowy.