Sesja Salema
Gdy rano otworzyłeś oczy pierwsze co ujrzałeś to promienie słoneczne, które wdzierały się do Twojego pokoju. Już wiedziałeś, że czeka Cię kolejny miły i przyjemny dzień, a przynajmniej w kwestiach pogody. Po przespanej nocy w swoim domku znajdującym się w lesie Ardeep z którego zachodnich granic można było zobaczyć mury Waterdeep, kolejny dzień musiał być czymś cudownym. Standardowo zrobiłeś rachunek obowiązków w swojej głowie i wyszło, że dziś oprócz obchodu swoich "włości" musisz w końcu zapolować by uzupełnić swoje zapasy żywności. Oczywiście las zawsze dawał sporo owoców natury ale w Twoim jadłospisie figurowało mięso. Było też kilka prac, które należało wykonać przy domu ale... W tym momencie rozmyślania przerwał ćwierkot dwóch ptaszków, które właśnie wylądowały na parapecie Twojego okna. Oba miały barwne niebiesko-czerwone upierzenie i właśnie zanosiły się na amory do których najwidoczniej Twój parapet był najbardziej odpowiednim miejscem. Po chwili wróciłeś do swoich rozmyślań by zdecydować od czego zaczniesz dzień...
Przeciągnąłem się. To takie przyjemne uczucie, z samego rana wyprostować się, zrobić głęboki wdech i wypuścić powietrze powoli nosem! O, ptaszki, moje cudowne... Lubię je obserwować, myślę też, że czasami działa to i w drugą stronę. Chwila na obserwację tego piękna natury, czyż nie są niesamowite? Po tym przychodzi czas na przeglądnięcie zapasów. Zawsze zostaje coś na ranek, ale fakt - trzeba się wybrać na łowy. Ale najpierw owoce. I woda, strumień, tak! W końcu po co stawiać domek daleko od wody? Woda jest tak przyjemna, m-hm... No to pojem trochę owocków, łuk z sobą wezmę, strzały w kołczanie zaczepię na paskach (brr, nie lubię niczego na sobie nosić!), fletnię - bez niej się nie ruszam, wezmę sobie jeszcze jabłuszko na drodze. Przyczaję się sprytnie przy strumieniu, ale już po tym, jak napiję się tej cudnej, świeżej wody. Oto plan!
Tak w końcu udało Ci się ułożyć zgrabmy plan na cały dzień lecz aby go wykonać z łóżka należy wstać. Co zaś się tyczy strumyczka to rzeczywiście znajdował się nie całe sto susów od twojej chatki. Płynął sobie z wolna aż wpadał do rzeki Ardeep, która właśnie swoje źródła miała w tym lesie. Twoje wrażliwe uszy nagle usłyszały kolejny znajomy dźwięk. Czyżby część tutejsze fauny zbliżała się do twojej chatki? Nic w sumie dziwnego skoro dokarmia się ją dość regularnie. A ptaszki dalej ćwierkały. Choć jeszcze tego nie byłeś świadom właśnie ta siła zwana grawitacją, którą odkryją za kilka wieków właśnie największe wpływy ma podczas leżenia w łóżku toteż niekiedy wstać ciężko.
O, tak... choć jeszcze nienazwana, ta siła, którą pozwoliłem nazwać sobie połóżkowiem, działała. Właściwie to ją lubiłem, nie ma to bowiem, jak codzienny trening silnej woli! Poza tym, dzięki niej, czułem się bardziej bezkarny, wylegując się w miękkim, wygodnym i trochę zapadającym się łóżeczku - w końcu byłem nieco większy i cięższy, niż przeciętny - cytując ludzi, zabawni są - rogaty stwór z piekieł, albo kozoczłowiek. No, proszę! Ale, ale. Zwierzęta moje czekają na dokarmienie! Zobaczmy, zobaczmy, co tu mamy dla nich... jakieś żarełko, choć najpierw zobaczę, kto mnie tu odwiedza. No to hop! Susem wstaję i pędzę w drzwi stronę, byleby moich ptaszków nie przepłoszyć, nie powinny zresztą uciec, ale dla pewności. Drzwi (które muszę poprawić, bo wypadną niedługo) otwarłem i rozejrzałem się, gości szukając.
Kilka zręcznych susów wystarczyło byś stanął przed drzwi mi i je uchylił. Rzeczywiście trzeba by je naprawić bo skrzypią niemiłosiernie, a do tego te stare zawiasy. Gdy jednak je otworzyłeś pierwsza rzecz, która uderzyła cię w nozdrza to przyjemny zapach świeżego powietrza. Najmilsza rzecz na świecie jaka spotyka każdą istotę. Gdy oczy przyzwyczaiły się do jasności to ujrzałeś swoją polankę na której wybudowałeś domek. A potem... potem dwie sarny, które jadły z przeznaczonego dla nich korytka. No i zlatujące się ptaki na sąsiednie drzewa by umilić Tobie pobudkę. Na polanie rozbrzmiewała przyjemna symfonia ptasich dźwięków. W oddali słyszałeś też strumyk, który niewinnie szeptał swoją melodie. Zaś kilkaset metrów od strumyku był szlak którym ludzie i inne istoty wędrowały by ominąć las. Nie był on do końca dla nich bezpieczny, a niektóre jego miejsca były dzikie i nieokiełznane. Twoja polanka i twoja leśna chatka jednak były inne... całkiem inne.
Moja chatka nie była dzika, jak najbardziej, choć miała też nie przyciągać ewentualnych zagubionych - tu jakieś gałęzie przykrywające daszek, tu rośliny naturalnie pnące się po drewnianych ściankach, właściwie rozlatujące się drzwi też ukazywały tutaj swoją zaletę. No, ale. Zaciągnąłem się świeżutkim, przyjemnym powietrzem... od razu nachodzi jeszcze większa ochota na ten dzień! Tak więc - jak już wcześniej sobie ustaliłem - trzeba zdobyć nieco pożywienia, owoców też poszukam, rzecz jasna, zresztą wiem, gdzie rosną. Ale najpierw do strumienia, upić trochę czystej, cudnie zimnej wody. Z łukiem, kołczanem, fletnią i jabłkiem.
I tak ruszyłeś spokojnie w stronę strumyka. Droga nie była długa, a znałeś ja doskonale, gdyż co dzień nią wędrowałeś. Kawałek prosto, potem zakręt przy niewielkim głazie w prawo i znowu prosto. Pieśń jaką wydawał strumyk była coraz głośniejsza i wspaniale komponowała się z ptasim dźwiękiem. Kilka chwil później stałeś przed nim. Nie był on duży ale nurt miał rwący i niósł sporo ryb ze sobą. Głównie pstrągów ale i nie tylko. W najgłębszym miejscu sięgał Ci do kolan, a przynajmniej w tym miejscu najbliżej Twojej chatki. Miałeś już zabrać za to co zaplanowałeś ale naglę leśną symfonie zakłócił inny dźwięk, który nie często gościł w tym lesie. Był to głos mężczyzny, a słowa wypowiedziane przez niego pochodziły ze wspólnej mowy, a przynajmniej tak Ci się wydawało gdyż już kiedyś słyszałeś te słowa lecz nie wiedziałeś co one oznaczają.
Kurwa mać!
Zabrzmiał gruby głos, a potem coś co już zrozumiałeś.
Psia krew wzięła to koło.
Głos dochodził z pobliskiego szlaku, a do Ciebie przyniósł go las za pomocą echa.
Kurwa mać!
Zabrzmiał gruby głos, a potem coś co już zrozumiałeś.
Psia krew wzięła to koło.
Głos dochodził z pobliskiego szlaku, a do Ciebie przyniósł go las za pomocą echa.
O-ho!
Wydobyło się odruchowo z moich ust. Niespodziewane spotkania bywają ciekawe, jednak nie mogliby z tym zepsutym kołem poczekać? Trudno. Pójdę zobaczyć, tak czy siak. A nuż im podrzucę jakiś sprytny pomysł, ludzie to miewają ich zdumiewająco niewiele! Chyba, że to nie ludzie, to się pomyśli. Poza tym, zapytam się w końcu o te słowa, pewnie są dość ważne, skoro powtarzają je tak często.
No to wygramoliłem się z wody i ruszyłem w tamtym kierunku, chyżo. W odległości, z której jeszcze nie mieli prawa mnie zauważyć i usłyszeć, zwolniłem. Lepiej się przyjrzeć, zanim się wyjdzie. Przyczaić się między drzewami i obserwować. Chwilę tylko. Hm... Kto wie, może lepiej było jednak ubrać tę przepaskę?
Wydobyło się odruchowo z moich ust. Niespodziewane spotkania bywają ciekawe, jednak nie mogliby z tym zepsutym kołem poczekać? Trudno. Pójdę zobaczyć, tak czy siak. A nuż im podrzucę jakiś sprytny pomysł, ludzie to miewają ich zdumiewająco niewiele! Chyba, że to nie ludzie, to się pomyśli. Poza tym, zapytam się w końcu o te słowa, pewnie są dość ważne, skoro powtarzają je tak często.
No to wygramoliłem się z wody i ruszyłem w tamtym kierunku, chyżo. W odległości, z której jeszcze nie mieli prawa mnie zauważyć i usłyszeć, zwolniłem. Lepiej się przyjrzeć, zanim się wyjdzie. Przyczaić się między drzewami i obserwować. Chwilę tylko. Hm... Kto wie, może lepiej było jednak ubrać tę przepaskę?
Zajęło Ci trochę zebranie swoich rzeczy ale po chwili skradałeś się już miedzy krzakami w stronę szlaku. Jako, że las twym domem był to nie miałeś problemu z poruszaniem się przez leśne poszycie. Chwilę później ujrzałeś kontury wozu i jakieś trzy sylwetki. Dwie mniejsze stojące przed wozem i jedną wielkości człowieka siedzącą na nim. Ciężko z tej odległości było rozpoznać kto to jest ale na pewno ten ktoś nie mógł Cię zauważyć przez krzaki w jakich się skryłeś.
Drugi raz w tym miesiącu. Selin Zrobił byś coś z tym wozem!
Krzyknął mężczyzna grubym i donośnym głosem.
Drugi raz w tym miesiącu. Selin Zrobił byś coś z tym wozem!
Krzyknął mężczyzna grubym i donośnym głosem.
Trzeba więc bliżej się przyjrzeć postaciom. Podejść troszkę bliżej jeszcze, to będzie dobry pomysł. Zobaczyć, kim są, czy wyglądają na zwyczajnych podróżnych. I obejrzeć wóz. W jakim jest stanie, czy coś transportują, czy cokolwiek widać na nim, poza siedzącym jegomościem. I co mają zamiar zrobić, a raczej - czy są tak nieporadni jak większość tu podróżujących?
Podszedłeś bliżej tak by ujrzeć całą sytuację. Ponownie niemal bezszelestnie zaszedłeś za krzaki znajdujące się przy samym szlaku i ujrzałeś dziwną kompaniję. Elfkę, która właśnie zeskoczyła z wozu, krasnala który stał przed urwanym kołem i niziołka trzymającego się za głowę. Kobieta miała na sobie spodnie i koszulę w kolorze niebieskim i jego odcieniach. Biust słusznych rozmiarów jak na elfkę przystało, reszta też była niczego sobie, w końcu kobiety tej rasy są dość piękne. Krasnal miał na sobie kolczugę, a przy boku topór zakończony ostrym obuchem. Niziołek zaś jedynie skórznie i jakieś dwa noże przy pasie, a może to były krótkie miecze dla niego. Ciężko stwierdzić.
Pewnie to z powodu mojej wagi. Fakt, mógłby coś z tym zrobić.
Powiedziała kobieta ukazując tym samym duży dystans do siebie. Na co niziołek odpowiedział.
Ronar ale ja sprawdziłem, nie moja wina, że się urwało. Co teraz zrobimy?
Krasnal który zaczął oglądać urwane koło po chwili milczenia odrzekł.
Na brodę Moradina, ośka się pękła... trzeba by ją czymś zastąpić. Koła oba sprawne ale ta ośka jest za krótka na nasz wóz.
Pewnie to z powodu mojej wagi. Fakt, mógłby coś z tym zrobić.
Powiedziała kobieta ukazując tym samym duży dystans do siebie. Na co niziołek odpowiedział.
Ronar ale ja sprawdziłem, nie moja wina, że się urwało. Co teraz zrobimy?
Krasnal który zaczął oglądać urwane koło po chwili milczenia odrzekł.
Na brodę Moradina, ośka się pękła... trzeba by ją czymś zastąpić. Koła oba sprawne ale ta ośka jest za krótka na nasz wóz.
Zabawna sytuacja. Zaśmiałbym się, ale przecież by mnie zobaczyli. I jak elfine cycuchy, a nawet krasnoludzkie mięśnie mogły do się przyciągać, broń raczej odstraszała. Choć na chwilę obecną miałbym przewagę, a, nieważne zresztą. Zobaczmy tę oś koła, wielkość, kształt. Pewnie i bym coś podobnego znalazł w domku lub niedaleko, sam sobie przecież chatkę postawiłem, sam sobie strzały wykonuję, ba, żeby tylko! Odejdę więc stamtąd, żeby... zaraz, zaraz, dlaczego by się nie zabawić? W końcu nieczęsto mi ktoś utyka z wozem pod samym nosem! Jak już mówiłem, odejdę szybko, acz głośno, na tyle, by nie mogli szelestu krzaków, czy liści przegapić. Będę biec do domku - jestem pewien, że przynajmniej da im to do myślenia, może nawet się sprężą bardziej z naprawą? Jeśli będą chcieli biec, to i tak ich zgubię. No więc do domku, zobaczyć za czymś, co mogłoby im ośkę zastąpić.
Wóz sam z siebie nie jedzie, mam rację? Zawsze można na konia wsiąść i pojechać poszukać kogoś... kompetentnego, który zechce się tym wozem zająć. Lub spróbować poszukać czegoś, co ośkę zastąpi.
Powiedziała kobieta po czym usłyszałeś głos krasnoluda w odpowiedzi.
Tak, trzeba będzie czegoś poszukać co nam ośkę zastąpi. Rozejrzyjcie się za jakimś cienkim drzewa, albo długim kijem takim jak to. Nie odchodźcie jednak za daleko od szlaku.
W tym czasie zdążyłeś się dokładnie przyjrzeć ośce i już wiedziałeś, że podobny kij masz nieopodal swojego domu. Oczywiście nie identyczny ale z pewnością da się go dopasować. Już miałeś odbiec gdy dostrzegłeś jak niziołek z elfką odchodzą od wozu. Odbiegłeś lecz miałeś wrażenie, że niewiasta Cię zobaczyła, a na pewno usłyszał. Oczywiście nie mogła widzieć całej Twojej sylwetki, a jedynie mniej więcej kształty. Ty jednak biegiem puściłeś się w kierunku swojego domu.
Powiedziała kobieta po czym usłyszałeś głos krasnoluda w odpowiedzi.
Tak, trzeba będzie czegoś poszukać co nam ośkę zastąpi. Rozejrzyjcie się za jakimś cienkim drzewa, albo długim kijem takim jak to. Nie odchodźcie jednak za daleko od szlaku.
W tym czasie zdążyłeś się dokładnie przyjrzeć ośce i już wiedziałeś, że podobny kij masz nieopodal swojego domu. Oczywiście nie identyczny ale z pewnością da się go dopasować. Już miałeś odbiec gdy dostrzegłeś jak niziołek z elfką odchodzą od wozu. Odbiegłeś lecz miałeś wrażenie, że niewiasta Cię zobaczyła, a na pewno usłyszał. Oczywiście nie mogła widzieć całej Twojej sylwetki, a jedynie mniej więcej kształty. Ty jednak biegiem puściłeś się w kierunku swojego domu.
Dobrze, dobrze, niech się zastanawia! Ja w tym czasie popędzę do chatki, po ów kijaszek, co to się im nadać może. Nie będę się odwracać i sprawdzać, czy widzieli, słyszeli, choć usłyszeć powinni. Później będę miał czas, by ich poobserwować. Ich głupie miny w szczególności! Chyba, że przyzwyczaili się do tego, że im osie wyrastają na drodze tak nagle, jak pękają. Ale śmiem w to wątpić.
No to pędem, przez strumień, do domku, po kijek, wezmę też jabłko na drogę. Przyda się, jeśli nie jako pożywienie, to jako broń, dokładnie! Kijek już sobie sami odpowiednio przygotują, nie można im wszystkiego na tacy podawać. Właściwie... zastanawia mnie, dlaczego elfka podróżuje z krasnoludem? Jeszcze niziołek, to zrozumiem, niziołkowie to bardzo przyjemne istoty, pod wieloma względami. Ale elfy i krasnoludy chyba nie za bardo się tolerują, choć może się to zmieniło, żebym to pamiętał, kiedy po raz ostatni widziałem krasnoluda. Elfy chyba chętniej lasy odwiedzają, mimo wszystko.
No to pędem, przez strumień, do domku, po kijek, wezmę też jabłko na drogę. Przyda się, jeśli nie jako pożywienie, to jako broń, dokładnie! Kijek już sobie sami odpowiednio przygotują, nie można im wszystkiego na tacy podawać. Właściwie... zastanawia mnie, dlaczego elfka podróżuje z krasnoludem? Jeszcze niziołek, to zrozumiem, niziołkowie to bardzo przyjemne istoty, pod wieloma względami. Ale elfy i krasnoludy chyba nie za bardo się tolerują, choć może się to zmieniło, żebym to pamiętał, kiedy po raz ostatni widziałem krasnoluda. Elfy chyba chętniej lasy odwiedzają, mimo wszystko.
Puściłeś się biegiem w kierunku domku. O ile wcześniej mogły pozostać jakieś ślady po twoich kopytkach to strumyk i jego obszary wykluczyły odnalezienie Cię dalej. No chyba, że przez wprawnego tropiciela. Nie słyszałeś by ktoś za tobą puścił się biegiem toteż nic nie przeszkodziło Ci w powrocie do domku. Kij leżał tak, jak pamiętałeś przy jednym z korytek. W zasadzie było ich tam kilka. Przygotowałeś je by zrobić zadaszenie nad korytkami coby zwierzęta nie mokły, a przynajmniej taki miałeś zamiar choć ktoś z cywilizowanego świata mógłby uznać to za spore dziwactwo. Stanąłeś przed kijkami i w zasadzie wszystkie cztery (tyle ich było) mogły się nadać na ośkę do wozu tej dziwnej kompani. Co zaś się tyczy krasnoludów i elfów to faktycznie te dwie rasy nie przepadają za sobą i nie słyszałeś by się coś miało zmienić w tym względzie. Było się zatem nad czym zastanawiać.
Od razu dziwactwo. Tak zwany cywilizowany świat nie ma pojęcia o prawdziwym życiu. Po co więc się nimi przejmować, hm? Przecież niosę im te kijki, żeby się stąd jak najszybciej wynieśli, ha! Nie, tak naprawdę po prostu im może więcej tutaj grozić, niż mnie. A kto będzie ich truchła wtedy sprzątał? Nie no, tak też nie jest, żartuję przecież. To z czystej troski, tak. Wezmę dwa kijki, najwyżej sobie połamią, czy porąbią, jak im się coś znowu zepsuje, oby jednak się tak nie stało. A moim cudownym zwierzakom daszki porobię przy okazji, zawsze się będą mogły w chatce schować do tego czasu. Fiu, fiu. Ciekawe, czy usłyszeli? Nawet jeśli, to i tak się schowam.
W drugą stronę też popędzę! Poczuć wietrzyk we włosach, mmm... A, założę jeszcze w domku przepaskę na biodra. A fletnię na sznurku na szyję, po prostu nie mogę się bez niej ruszyć! I pobiegnę do dziwnej gromadki. Skoro razem podróżują i jeszcze się nie pozabijali, może łączy ich więcej, niż sama podróż, hm?
W drugą stronę też popędzę! Poczuć wietrzyk we włosach, mmm... A, założę jeszcze w domku przepaskę na biodra. A fletnię na sznurku na szyję, po prostu nie mogę się bez niej ruszyć! I pobiegnę do dziwnej gromadki. Skoro razem podróżują i jeszcze się nie pozabijali, może łączy ich więcej, niż sama podróż, hm?
Trochę Ci zajęło zebranie wszystkich rzeczy i wzięcie dwóch kijków ale gdy już się z tym uporałeś ruszyłeś pędem w stronę szlaku. No oczywiście na tyle szybko na ile mogłeś biec z długimi kijkami. Ponownie minąłeś strumyk i obmyłeś swoje kopytka. Zacząłeś zbliżać się do szlaku gdy Twoim oczom ukazała się dwójka wędrowców. Elfka z kosturem w ręku i niziołek ze sztyletami w dłoni, który to bacznie przyglądał się miejscu w którym wcześniej stałeś. Nie zauważyli Cię jeszcze ale to kwestia czasu, aż zaczną się rozglądać. Wszak za cicho w tym pędzie nie byłeś, a i krzaczki poroztrącałeś. Wiatr jednak potarmosił Ci grzywę tak jak chciałeś.
No to będę ich obserwować z ukrycia. Przykucnę sobie w jakimś gąszczu, coby mnie widać nie było, a jeśli w jakikolwiek sposób będą w moją stronę człapać, to się trochę oddalę. Albo nie. Ominę ich, kierując się łukiem w stronę szlaku, a oni niech się do woli rozglądają! I jak już będę blisko dróżki, po prostu podrzucę jeden kijaszek w stronę wozu. Chcę zobaczyć ich miny! A, tak, od razu po tym się schowam ponownie.
Przykucnąłeś i obserwowałeś jak na szlak wychodzi elfka, a za jakiś czas niziołek. Słyszałeś ich głosy i to co mówią.
Zdążyłes już kogoś tym toporem pociachać? Bo siebie pewnie jeszcze nie uszkodziłeś, na zbyt zdrowego wyglądasz.
Zapytała elfka swoim przyjemnym dla ucha głosem na co odpowiedział jej krasnal.
Nikogo nie widziałem ale ten las ma oczy.
Po chwili ponownie usłyszałeś kobiecy głos i odpowiedź krasnala.
-Gdzie bym nie spojrzała, to nie widać odpowiednich drzewek. Tyle drzew, i ani jednego przydatnego!
-Psia mać! Na pewno coś znajdziemy ale jeszcze trzeba być uważnym. Nie chce, żeby nas zaskoczyli. A ośkę naprawimy, jak trzeba będzie to się drzewo zetnie i obrobi.
Zaś niziołek, który ostatni powrócił na szlak i ruszył w stronę lasu po drugiej stronie rzekł.
Zobaczę, za drzewkiem z drugiej strony jak nie będzie nic sensownego trzeba będzie wejść głębiej w las. A tego bym nie chciał robić.
Miałeś sporo czasu by niepostrzeżenie podejść do szlaku i ukryć się w innych krzakach. Byłeś na tyle blisko, że widziałeś całą trójkę. Byli dość zdenerwowani i nie tylko dowodem tego był krasnolud trzymający pewnie topór w dłoniach ale i elfka, która bacznie czegoś szukała. Szukała Ciebie.
Zdążyłes już kogoś tym toporem pociachać? Bo siebie pewnie jeszcze nie uszkodziłeś, na zbyt zdrowego wyglądasz.
Zapytała elfka swoim przyjemnym dla ucha głosem na co odpowiedział jej krasnal.
Nikogo nie widziałem ale ten las ma oczy.
Po chwili ponownie usłyszałeś kobiecy głos i odpowiedź krasnala.
-Gdzie bym nie spojrzała, to nie widać odpowiednich drzewek. Tyle drzew, i ani jednego przydatnego!
-Psia mać! Na pewno coś znajdziemy ale jeszcze trzeba być uważnym. Nie chce, żeby nas zaskoczyli. A ośkę naprawimy, jak trzeba będzie to się drzewo zetnie i obrobi.
Zaś niziołek, który ostatni powrócił na szlak i ruszył w stronę lasu po drugiej stronie rzekł.
Zobaczę, za drzewkiem z drugiej strony jak nie będzie nic sensownego trzeba będzie wejść głębiej w las. A tego bym nie chciał robić.
Miałeś sporo czasu by niepostrzeżenie podejść do szlaku i ukryć się w innych krzakach. Byłeś na tyle blisko, że widziałeś całą trójkę. Byli dość zdenerwowani i nie tylko dowodem tego był krasnolud trzymający pewnie topór w dłoniach ale i elfka, która bacznie czegoś szukała. Szukała Ciebie.
Ups. Trzymający topór? To niedobrze. A raczej będzie niedobrze, jak na nich niespodziewanie wyskoczę! Więc po prostu tym razem tego nie zrobię. Nie spodziewałem się, że tak łatwo się wystraszą! Chyba, że to jednak nie o mnie chodzi. Tak czy inaczej, zabawy zbyt wiele z nimi nie było. Trudno, po prostu podrzucę kijaszek i umknę w swoją własną stronę. Mam przecież trochę do zrobienia, przede wszystkim trzeba poleniuchować, no i zapolować.
Podejdę więc jeszcze nieznacznie, by mieć dobrą odległość do rzutu... aż mi się uśmiech wkradł, zobaczymy, co zrobi nasz mały mięśniak z toporem, kiedy pod jego nogami wyląduje kijek. Bo tak właśnie będę celować, żeby przed nim wylądował. Gdybym trafił w niego, pewnie by cały las za mną przeszukał, krasnoludy są zajadłe, nieprawdaż? Oczywiście nie narzekałbym, gdyby za mną pogonił w trochę innym, wiadomym celu, a tym bardziej, gdyby dołączyła do niego jego towarzyszka, ah... Dobra. To rzucamy! I obserwujemy.
Podejdę więc jeszcze nieznacznie, by mieć dobrą odległość do rzutu... aż mi się uśmiech wkradł, zobaczymy, co zrobi nasz mały mięśniak z toporem, kiedy pod jego nogami wyląduje kijek. Bo tak właśnie będę celować, żeby przed nim wylądował. Gdybym trafił w niego, pewnie by cały las za mną przeszukał, krasnoludy są zajadłe, nieprawdaż? Oczywiście nie narzekałbym, gdyby za mną pogonił w trochę innym, wiadomym celu, a tym bardziej, gdyby dołączyła do niego jego towarzyszka, ah... Dobra. To rzucamy! I obserwujemy.