Sesja Wiktula

Ścieżki ludzi bywają różne tak, jak ich przeznaczenie. Twoje zaprowadziło Cię do Miasta Wspaniałości, Waterdeep. Największa metropolia w znanym Ci świecie. Miejsce gdzie można spotkać wszystko i wszystkich. Los... Tak, to chyba za jego sprawką tu się znalazłeś, a może... może jest całkiem inaczej.

Siedzisz sobie wygodnie na jednym z krzeseł w karczmie w której się zatrzymałeś. "Róg obfitości", ta nazwa nie bardzo pasuje do tego miejsca. Jesteś jednym z trzech tutejszych gości, którzy wynajęli tu pokój. Pozostała dwójka to jakiś biedny ludzki kupiec i skąpy krasnolud, którzy właśnie jedzą śniadanie trzy stoliki obok. Innych gości w przybytku nie widać i to już od dwóch dni. Może dlatego to miejsce wydawało się tak idealne by w nim się zatrzymać. Oczekujesz spotkania. Dziwnym zbiegiem okoliczności w niektórych kręgach Twoja reputacja wyprzedza Twoje przybycie... Zawsze znajdzie się ktoś kto jest w stanie docenić Twój fach i to w co wierzysz. Zawsze jest ktoś kto zapłaci za to co możesz wykonać. Przeznaczenie? Możliwe.

Słyszysz dźwięk otwieranych drzwi. I już wiesz, nim jeszcze spojrzysz w tamtym kierunku, iż jest to możliwy przyszły zleceniodawca. Tak, to miejsce wydaje się idealne do spotkania. Karczmarz po obsłużeniu całej trójki smacznie chrapie na ladzie, a dwójka idiotów rozmawia dość głośno o handlu linami. Gdy zerkasz w stronę wejścia widzisz mężczyznę idącego w kierunku Twojego stolika. Ubrany jest w czarny płaszcz zapięty na srebrną broszkę w postaci harfy. Krok ma spokojny, podobnie jak oddech... można wnioskować, że nie wie na jakie spotkanie się udaje albo wie to bardzo dobrze, aż za dobrze. Widzisz jak zdejmuje kaptur. Na jego twarzy pojawia się lekki uśmiech zaś niebieskie oczy wpatrują się w Ciebie. Dostrzegasz od razu, iż odziedziczył kilka cech po swoim elfim rodzicu. Choć jego uszy nie są tak spiczaste jak elfie to jednak urodom przewyższa Twój gatunek. Staje przed Tobą, a jego długie blond włosy nieco przykrywają mu twarz.

Można się przysiąść?

Głos ma melodyjny i spokojny. Teraz dostrzegasz ostrze, które ma pod płaszczem. Najpewniej krótki miecz. Co jeszcze skrywa ów mężczyzna? Zapewne wiele.
Odpowiedz
Swymi kasztanowymi oczyma obserwował błękitny wzrok pięknego półelfa. Był ciekaw reakcji, jaką w jego duszy wywoła wymiana spojrzeń z duszą sługi Władcy. Varenbeg nie był w żadnej mierze tak urodziwy, jak jego potencjalny rozmówca. Prawdę mówiąc nie był urodziwy w żadnej mierze, niezależnie od skali porównania, choć szczególnie szpetnym również nie można było go nazwać. Jednak tym, co odrzucało od niego większość osób już w pierwszej chwili, była nie wątpliwa aparycja, lecz właśnie spojrzenie. Co takiego widzieli w nim ci, którzy odsuwali się od mnicha z drżeniem lub obrzydzeniem? Van chyba wiedział, co...

- Oczywiście. - odparł krótko, łącząc palce dłoni okrytych w zakonne rękawice i wspierając na nich podbródek. Głos Varenberga był również spokojny, jednak znacznie chłodniejszy, chrapliwy i niższy, zdecydowanie mniej melodyjny.

Czy to naprawdę jego reputacja wyprzedzała go nawet tu, tak daleko od domu, w prawdziwym klejnocie cywilizacji, wiedzy i magii? Van nie pozwalał sobie myśleć w ten sposób. Nigdy nie był pyszny, choć nauczono go znać swoją wartość. Jednak przyczyną tego stanu rzeczy nie był on sam, a Śmierć. Wszędzie i dla wszystkich Śmierć zawsze była w cenie.
Odpowiedz
Półelf nie wytrzymał Twojego spojrzenia i gdy siadał jego wzrok utkwiony był w innych gościach lub zaczął błądzić przez chwilę po sali. Wiedziałeś, że to nie naturalny odruch sprawdzenia miejsca, jak to mężczyzna próbował zamaskować ale wymuszona reakcja na Twoje spojrzenie. Trwało to kilka sekund ale to zauważyłeś. Jego wzrok skierował się ponownie na Ciebie, gdy już zasiadł wygodnie na miejscu lecz dalej nie patrzył w Ci oczy. Sięgnął lewą ręką pod płaszcz i wyciągnął z niego dziwną sześcioramienną kostkę którą przekręcił dłońmi i położył na stole.

To abyśmy nie byli podsłuchiwanie przez nieproszonych gości. Małe zabezpieczenie.

Uśmiechnął się do Ciebie raz jeszcze po czym kontynuował.

Wiemy kim jesteś i chcielibyśmy skorzystać z twoich usług skoro zawędrowałeś do tego miasta. Sądzę, że moja propozycja może być na tyle ciekawa, iż zainteresuje Cię, a i zapłata nie będzie mała. Zechcesz jej wysłuchać?
Odpowiedz
Mnich ani na moment nie spuszczał wzroku z półelfa. Przyjrzał się też położonemu przed nim magicznemu ustrojstwu. Równie dobrze mogło mieć inne przeznaczenie, niż twierdził posiadacz. Okaże się.
- Robię to od chwili, gdy zająłeś to miejsce. - odparł obojętnie. - Przedstaw mi swój problem. A także swe imię, skoro znasz już moje.
Varenberg zawsze wolał znać imiona napotykanych osób. Pamięć o nich nie zacierała się tak łatwo, w sytuacjach, gdy musiał ich zabić.
Odpowiedz
Półelf ewidentnie unikał Twojego spojrzenia ale robił to dość zręcznie, a przynajmniej starał się.

Saemal. A teraz do rzeczy. Chcielibyśmy abyś pomógł opuścić pewnemu mężczyźnie ten świat. Zwie się Areris z rodu Fedris i jest dość zamożnym szlachcicem w tym mieście. No, a raczej jego rodzina ma spore pieniądze. To jednak nie ma znaczenia, gdyż chcemy usunąć go z innego powodu. Jest czcicielem Velsharoona i nekromantą, który odpowiedzialny jest za kilka ataków nieumarłych. Bardzo nam się to nie podoba, a inne środki perswazji z naszej strony zawiodły.

W tym momencie przerwał i spojrzał Ci w końcu w oczy. Nie dostrzegłeś w jego oczach strachu, gdyż pewnie zdążył ochłonąć. Sam głos miał spokojny i opanowany.

Jeśli to zlecenie Cię interesuję to pozostaje mi tylko zapytać jaka będzie cena za jego wykonanie? Później możemy przejść do konkretów.

Owy magiczny przedmiot który miał zapewnić waszej rozmowie spokój nie wpływał w żaden sposób na Twoją wolę. Nie odczuwałeś też jakiś negatywnych skutków po tym jak znalazł się na stole. Ciężko jednak było stwierdzić czy, rzeczywiście dział. Karczma była prawie pusta.
Odpowiedz
Varenberg uśmiechnął się, ale jedynie w myślach. Jakież to piękne, chwalebne idee przyświecały anonimowym obrońcom równowagi i czystości cyklu Życia i Śmierci niemal za każdym razem, gdy korzystano z jego usług.
- Zanim przejdziemy do rozmów o cenie, muszę poznać parę konkretów. Po pierwsze chciałbym wiedzieć, kim jesteście "wy", Saemalu, gdyż jak widzę nie w swoim imieniu do mnie przyszedłeś. Chciałbym wiedzieć też, dlaczego "wam" tak bardzo wadzi fakt działania jakiegoś nekromanty, których zapewne wielu praktykuje swe plugawe rytuały w mieście tak wielkim i niezgłębionym, jak Waterdeep. Na koniec chciałbym, byś przekonał mnie, że ów Areris Fedris, jak twierdzisz - zamożny szlachcic, jest istotnie czcicielem Velsharoona. - przechylił się przez stół, by nadać odpowiedni ton swym słowom.
- Gdybym był półelfem chcącym nakłonić mnicha Długiej Śmierci do zabicia kogoś dla mnie niewygodnego, zapewne powiedziałbym, że czci Velsharoona. Ja wówczas, jako mnich Długiej Śmierci, ostrzegłbym go, że za każde życie, które odbieram, odpowiadam przed obliczem Milczącego Władcy. Przede mną zaś za każdą śmierć odpowiadają ci, w imieniu których ją przynoszę.
Odpowiedz
Półelf uśmiechnął się lekko po czym odpowiedział dość spokojnie.

Odpowiem na te pytania, a przynajmniej ich część innym pytanie. Jak bardzo wzrośnie cena byś nie pytał mnie kim "my" jesteśmy i dlaczego zdecydowaliśmy się na śmierć tego człowieka? Co zaś się tyczy owego szlachcica to odpowiednie dowody znajdziesz w piwnicy jego rezydencji. Nasz szpieg miał przyjemność ją zwiedzić i ujrzeć co tam się znajduje. Wysoce nas to zaniepokoiło dlatego zwracamy się o pomoc do Ciebie.

Teraz nieco spoważniał, a na jego twarzy pojawił się dziwny grymas którego nie mogłeś rozgryźć.

Nie jestem tak szalony by kłamać kogoś z Twojego Zakonu.

W tym czasie drzwi do karczmy otworzyły się i weszła kolejna osoba. Chód miała lekki i spokojny. Skierowała się w stronę szynkwasu co nie umknęło Twoim zdolnością percepcji mimo spoglądania na rozmówce. Drzwi zaskrzypiały podczas zamykania, a w uderzenie serca później zatrzasnęły się.
Odpowiedz
Kolejny zwykły bywalec zwyczajnej karczmy. Który nie rozglądał się przy wejściu. I który nie zwrócił uwagi na dość niecodzienny widok, jakim był człowiek w brunatnym stroju z czaszkowym amuletem na szyi, wyraźnie wyglądający na mnicha.
Jego skłonność do zauważania mimowolnych posłańców Milczącego Władcy, którzy mogą za swym nieświadomym pośrednictwem poddać go Jego próbie, niekiedy denerwowała Vana. Częściej jednak pozwalała uniknąć mu przedwczesnej utraty życia i zwolnienia z posługi.
- Drogi Saemalu, pytam wszak nie bez powodu. Nie chodzi tu przecież o zwykłe pozbawienie kogoś życia. Zabić może każdy silnoręki lub łotrzyk, którego najmiecie za nieporównanie niższą cenę w co drugiej ciemniejszej bramie, których nie brak nawet w Waterdeep. - mówił spokojnie, obserwując nowego gościa, który był w tej chwili nieco ciekawszym obiektem, niż rozmówca. - Ja pobieram wynagrodzenie nie za zabijanie, ale za usługę, którą zabijaniem wyświadczam. Nie wiedząc nic o tym co i dla kogo wykonuję poprzez akt, jakim jest wysłanie kogoś przed oblicze Cichego Władcy, nie mogę wycenić tejże usługi, ani jej zbieżności z regułą mojego Zakonu. Co oznacza także, że wówczas nie mogę jej przyjąć. - spojrzał na moment ponownie na półelfa. - Nie pytam wszak o wszystko, ani nawet o zbyt wiele. Jeśli wykonując tę posługę stanę przed obliczem Władcy, ten wybaczy mi błędy. Ale nie głupotę. Śmierć nie ma litości dla głupców. - "Ani dla nikogo innego", pomyślał mnich, choć nie dodał tego na głos.
Odpowiedz
Nowym goście przybytku była bez wątpienia kobieta co spostrzegłeś od razu gdy tylko na nią spojrzałeś. Choć miała na głowę naciągnięty kaptur budowa jej ciała zdradzała wystarczająco dużo. Szersze biodra, węższa talia no i biust, który musiał być dość okazały gdyż wierzchnie ubranie ładnie się na nim układało. Ów niewiasta podeszła do szynkwasu i rozpoczęła rozmowę z karczmarzem, którego tym samym obudziła z porannej drzemki. Po chwili otrzymała kufel z jakimś trunkiem. Twarzy jej jednak ujrzeć nie zdołałeś, gdy wchodziła, a teraz stała plecami do Ciebie szepcząc coś do karczmarza.

Tymczasem na twarzy półelfa pojawiło się zatroskanie co również nie umknęło Twojej uwadze. Po chwili milczenia zaczął odpowiadać tym samym spokojnym głosem.

Moja brosza powinna powiedzieć Ci kim jestem, jeśli jeszcze tego nie zrobiła to znaczy, że nawet gdy to wyjawię nic o mnie i tym którym służę wiedzieć nie będziesz. Organizacje w których jesteśmy rzadko kiedy mają wspólny cel i rzadko zdarza się nam korzystać z usług członków Twojego zakonu. Czasem jednak nie mamy innego wyboru. W tym zadaniu zwykły obijmorda czy bandzior nie pomoże. To musi być ktoś kto będzie w stanie wejść do rezydencji szlachcica i zabić go nim ten skorzysta z pomocy swoich nieumarłych sług. Inną ważną kwestią jest to, iż nie chcemy by wiązano nas z tą sprawą. Na śmierci tego mężczyzny oboje skorzystamy jak i nasi Panowie będą z nas zadowoleni.

W tym momencie krasnal siedzący kilka stolików dalej nagle wybuch śmiechem i opluł się piwem co wywołało niemałe zażenowanie na twarzy jego rozmówcy.
Odpowiedz
Odczekał moment, aż śmiech karsnoluda przebrzmiał, częściowo nie chcąc przekrzykiwać się przezeń, częściowo by móc obserwować jego reakcje.
- Brosza może znaczyć wszystko i nic. - ciągnął równie wolno, jak dotychczas. - Każdy może ubrać się w co chce i przybrać dowolną maskę. Musi być więc coś więcej w tym zadaniu i tym człowieku, skoro wasza organizacja musi korzystać z usług mego bractwa. - ciągnął, wciąż leniwie przenosząc wzrok po obecnych. - Coś, o czym mi nie mówicie. Ale niech tak zostanie. Cena? - spojrzał znów w błękitne źrenice. - Sam musisz ją podyktować. Ten, kto wydaje wyrok, kto swym słowem odbiera życia, jest co najmniej równie odpowiedzialny za jego przerwanie co ten, który niesie śmierć swymi czynami. Ty, Saemalu, jesteś odpowiedzialny podwójnie, gdyż odbierasz teraz życia w imieniu nie tylko swoim, lecz także tych, którzy polecili ci zrobić to wobec mnie w ich imieniu.
Przerwał na moment, by jego rozmówca mógł poukładać sobie wszystko w głowie.
- Jak wiele istnień zależy od tej jednej śmierci? Jak wiele złota pomnoży mieszek, którym chcecie mnie opłacić? Ile jest dla was wart Aeris Fedris, wszystkie sprawy z nim związane, cały czas i wysiłek, który związał was z nim, a także wasze życie po jego śmierci? - zadawał te same pytania, które zwykł stawiać przed wszystkimi zleceniodawcami. - Musisz zrozumieć, Saemalu, że oto w twych dłoniach leży czyjeś życie. Choćby i marne, choćby i plugawe. Jednak nie ty je stworzyłeś, a mimo to osądzasz je i wydajesz na nie wyrok. Od tego wyroku nie będzie odwołania innego, niż przed obliczem Milczącego Władcy, a gdy się z nim spotkacie, ty i ofiara twoich sądów, będzie za późno na wyjaśnienia. Wyceń więc to wszystko. I wyceń to dobrze.
Odpowiedz
Kobieta stojąca przy ladzie gdy tylko otrzymała szklanice z alkoholem i wymieniwszy jakieś uwagi z karczmarze odwróciła się w stronę sali. Omiotła spojrzeniem wszystkich zebranych zaczynając od Ciebie. Nie umknęło to Twojej uwadze, a na dodatek mogłeś dostrzegać rysy jej twarzy. Cerę miała dość ciemną jakby przybywała z kraju gdzie słońce świeci mocno i długo. Nie można było jednak zaprzeczyć, iż była ładna. i te jej zielone oczy które przez chwilę się wpatrywały w Ciebie. Po chwili jednak odwróciła się znowu w stronę karczmarza i podjęła z nim jakiś temat. Cały czas szeptała toteż nie usłyszałeś ani słowa. Do tego głośny krasnal robił zamęt jakby w przybytku było z dziesięciu chłopa. Półelf zaś przez chwilę ważył Twoje słowa nim odpowiedział.

To życie dla nas nic warte nie jest tak, jak dlatego świata. Oczyścisz go z plugastwa co najwyżej. Jednego z wielu na tym świecie. Niemniej jednak zadanie to do łatwych nie należy więc oferuję Ci sto srebrników i nieco magii z naszych zasobów. Magii, która wspomoże twoje umiejętności w przyszłości. A magią dysponujemy potężną. Czy takie wynagrodzenie jest odpowiednie by zniszczyć to czym obaj gardzimy?

To powiedziawszy przyjrzał się Tobie uważnie oczekując na odpowiedź. Mogłeś dostrzec, iż na jego twarzy pojawił się napięcie lecz ponownie starł się to ukryć. Tymczasem mężczyzna i krasnolud siedzący kilka stolików obok właśnie zjedli śniadanie i zaczęli zbierać się do wyjścia. Po chwili szli przez gospodę kierując się do drzwi.
Odpowiedz
Poczuł, jak w jego duszy zaiskrzył się chłodny płomień zimnego gniewu i pozwolił mu zatańczyć w jego oczach.
- Widzę, że moje umiejętności cenisz wyżej, niźli bystrość umysłu. Oto cała tajemna organizacja, dysponująca "potężną magią" zadaje sobie trud, by odnaleźć i skontaktować się z mnichem Długiej Śmierci. Tylko po to, aby nakłonić go do odebrania życia bezwartościowemu nekromancie, nie wyróżniającemu się niczym szczególnym. - podsumowywał lodowatym tonem dotychczasowy dialog. - Płacąc mu sto srebrników i dowolną magiczną błyskotkę za postawienie przed Cichym Władcą kogoś, kogo żywot jest pozbawiony wartości tak dla nich, jak i całego świata, wobec czego tak im, jak i całemu światu winno być zgoła obojętnym, czy ów pośledni adept wypaczonej magii, "jeden z wielu jemu podobnych", będzie żył, czy też nie.
Odchylił się na krześle, bacznie śledząc oblicze półelfa, który najwyraźniej miał go za skończonego durnia.
- Ktoś inny odebrałby tak bezecnie prymitywną nieszczerość za potwarz, Saemalu. Traktując mnie jak głupca nie obrażasz jednak mnie, a tego, komu służę. Mam uwierzyć, że Harfiarze tak desperacko pragną śmierci nic nieznaczącego nekromanty, że nie dysponując środkami potrzebnymi do jego zgładzenia zwracają się o pomoc do mnie? - pytał retorycznie, jeszcze bardziej ściszając głos. - Reguła mego zakonu nakazuje mi tępić wszelkie przejawy mrocznej sztuki, jakie napotkam w trakcie swej służby Władcy. Wiedz zatem, że niezależnie od finału tej rozmowy sprawdzę to, co rzekłeś mi o Fedrisie. Wiedz też, że okłamując mnie, narażasz się na na gniew nie mój, lecz mojego Pana. - ponownie przechylił krzesło na wszystkie cztery nogi, przysuwając twarz jak najbliżej twarzy półelfa. - I jako proste narzędzie Jego woli radzę ci, Saemalu, byś dobrze przemyślał słowa, które zamierzasz teraz wypowiedzieć.
Odpowiedz
Twoja reakcja zdecydowanie zmieszała półelfa, który na chwilę zamarł potem próbował otworzyć usta lecz zamknął je po chwili nie wiedząc co powiedzieć. Spróbował jeszcze raz i dopiero wtedy słowa wydobyły się z jego gardła.

Owszem dysponujemy środkami, które pozwolą nam zgładzić tego nieszczęsnego i marnego idiotę ale nie chcemy by to zabójstwo w jakikolwiek sposób było związane z nami. Ty przybyłeś niedawno do tego miasta i pewnie równie szybko z niego odejdziesz my zaś nie planujemy stąd odchodzić. Wiedzę o tym co się wydarzyło w rezydencji zachowasz dla siebie, jak to ponoć macie w zwyczaju. My zaś nie zostaniemy wykrycie i nikt nie dowie się, że staliśmy za tym zabójstwem. I nie, nie uważam Cię za głupca ale moja nieszczerość, a raczej skąpe informację jakie Ci przekazuję mają odpowiednie pokrycie w cenie. Nie chcemy byś wiedział więcej niż jest Ci to potrzebne. Informacja to potężna broń, którą zatrzymujemy dla siebie.

Gdy Saemal skończył mówić drzwi zamknęły się za krasnoludem i kupcem, którzy właśnie opuścili przybytek. Pozostałeś jedynie Ty ze swoim rozmówcą i owa niewiasta, która intensywnie o coś wypytywała karczmarza i zamówiła kolejny trunek.
Odpowiedz
Westchnął płytko, dając upust swemu rozczarowaniu. Półelf nie zdołał zrozumieć niczego ze słów, choć mnich starał się uzmysłowić mu wagę odpowiedzialności, jaką powziął przed obliczem Milczącego Władcy angażując Jego sługę do sprowadzenia na kogoś śmierci. Cóż... Niektórzy nigdy nie są w stanie dostrzec prawdziwiej postaci i sensu śmierci, nawet gdy sama po nich przychodzi.
- Sto srebrników. Sto srebrników i ani miedziaka mniej czy więcej za to życie, lub jakiekolwiek inne z nim związane. - powtórzył beznamiętnie, jednocześnie wsłuchując się w narastającą wokół nich ciszę. Niedobrze. Nie była to cisza, którą Van kochał i której służył. Do takich rozmów potrzebny jest gwar, zgiełk, towarzystwo hałaśliwych krasnoludów. Inaczej tajemnice nie mogą ukryć się w szepcie.
- Wydałeś wyrok, Saemalu. Cichy Władca oceni go wedle własnego uznania. Napisz mi zatem teraz wszystko to, co powinienem wiedzieć na temat owego człowieka. Wszystko, co będzie mi niezbędne. - polecił krótko, licząc, że choć w tym aspekcie jego rozmówca, a teraz i zleceniodawca, wykaże się nieco sprawniejszym konceptem.
Sto srebrników i artefakt za życie heretyka, plującego w twarz Milczącego Władcy. Dużo, niedużo - wszystko jedno. Van praktycznie zawsze akceptował proponowane stawki, niezależnie od tego jak bardzo zaniżone lub wygórowane by nie były. Pieniądze? Nie miały dla niego znaczenia. Jedyny przepych i bogactwo zdolne poruszyć jego serce stanowiły Mithrilowe Pałace, i to bardziej za sprawą monumentalnego, surowego piękna, niż materialnej wartości.
Magiczne przedmioty? Może i Harfiarze byli w stanie zaoferować mu coś specjalnego, ale wątpił w to. Jeśli ów nekromanta był faktycznie kimś znacznym, mnich znalazłby znacznie więcej podczas wykonywania zlecenia. Gdyby tylko chciał. A nie chciał. Śmierć nie potrzebowała wielkiej magii ani ostrych mieczy, by mogła łamać i magię i mecze.
Odpowiedz
Spokojnie, nikt nas nie jest w stanie usłyszeć ani wysondować magicznie. Wszystko opowiem Ci teraz, a Ty zadasz pytania jeśli będziesz potrzebował.

Odpowiedział półelf po czym nie czekając na zgodę zaczął.

Rezydencja w której mieszka Twoja przyszła ofiara mieści się w północnej części miasta. Jest to jedna z dzielnic zamieszkanych przez arystokrację. Dom jest dość sporych rozmiarów. Ma dwa piętra oraz obszerną piwnicę w której ów szlachcic odprawia swoje potworne rytuały. Zbudowany jest z białej cegły i ma dość obszerny ogród. Do rezydencji jest jedno główne wejście od ulicy i jedno prowadzące z ogrodu oraz wejście dla służby z tyłu domu. Niestety nie dysponujemy układem pomieszczeń gdyż nasi szpiedzy nie zdołali zbadać całego domu, a jedynie jego fragmenty. Areris ma sypialnie na drugim piętrze od strony ulicy po lewej stronie. Wejście do piwnicy natomiast znajduje się za schowkiem w bibliotece na parterze. Nie powinieneś mieć problemu ze znalezieniem go gdyż na dole znajduje się jedynie biblioteka i duża sala połączona z jadalnią. Kuchnia mieści się na piętrze podobnie jak pomieszczenia dla służby. Drugie piętro to pokoje mieszkańców rezydencji. Prócz samego celu mieszkają tam jego rodzice oraz dwie siostry. Areris zatrudnia czterech ochroniarzy, którzy stoją przy wejściach do budynku. Dwóch przy głównym i po jednym przy pozostałych. Zmieniają się po ośmiu godzinach odpowiednio o szóstej, czternastej i dwudziestej drugiej. Nowa zmiana przychodzi z zewnątrz. W rezydencji znajdują się trzy służące kobiety i jeden kucharz. Ponadto stajenny i ogrodnik którzy mieszkają w niewielkim domku przy stajni przy ogrodzie.

W tym momencie zamilkł i sięgnął do kieszeni po zwitek papieru po czym położył go na stole i podsunął w Twoim kierunku. To mapa miasta z zaznaczoną rezydencją cobyś nie zbłądził wszak Waterdeep jest ogromne.

Co zaś się tyczy samego Arerisa to wiedz, iż nie obca jest mu magia. Choć czci boga nieśmierci to ponoć płynie w nim krew smoków i naturalna magia nie jest mu obca. Jego wiara jednak spaczyła go na tyle, że zaczął specjalizować się w magii związanej z domeną swego boga. Nie wiemy jakimi dysponuje mocami do końca ale z pewnością nie należy do najsłabszych zaklinaczy. Przez ponad półtorej roku zwodził nas i dopiero niedawno odkryliśmy, że to on stoi za pewnymi incydentami, które są dość niepokojące. To tyle, chyba, że masz jakieś pytania?
Odpowiedz
Słuchał uważnie, wpatrzony w Saemala, zapamiętując możliwie najwięcej. Nie lubił zbytniej pewności siebie i iluzorycznego poczucia bezpieczeństwa, a obie te cechy wykazał właśnie jego zleceniodawca. Z drugiej strony wiedzieli wiele, co oznaczało, że równie wiele przed nim ukryli. Ostatecznie jednak, czy nie zbyt wielką przywiązuje do tego wagę? Śmierć to śmierć.
Ważne, by za sprawą rzeczy, których nie wie, nie okazała się jego śmiercią. Cóż, wola Władcy.
- Czy ma on jakichś znanych i dostępnych przyjaciół lub wrogów? Zdarza mu się opuszczać posiadłość? I czy w samej dzielnicy mogę napotkać trudności ze strony władz? - pytał, pomny doświadczeń z niektórych większych miast, gdzie przedstawiciele wyższych warstw dbali o to, by strażnicy miejscy uprzykrzali życie każdemu, kto w ich mniemaniu nie nadawał się do oddychania tym samym powietrzem.
Odpowiedz
Tak, dzielnicę tę patroluję więcej strażników miejskich niż resztę rejonów miasta ale samą rezydencję nie częściej niż inne domy. Można się spodziewać obchodu raz około na czterdzieści minut.

Odpowiedział pewnie półelf po czym podrapał się po głowie i ciągnął dalej.

Jest też częstym bywalcem pewnej tawerny o wdzięcznej nazwie "Ponętna Dziewica". Niewielki burdelik gdzie szlachta dyskretnie relaksuję się po ciężkim dniu przebywania w śród niżej urodzonych. Czy ma wrogów oprócz nas? Raczej nie, a przynajmniej nic nam nie wiadomo. Co zaś się tyczy przyjaciół to zapewne inni szlachcice, którzy często bywają z nim w owym przybytku. Nic szczególnego.

Wzruszył ramionami spoglądając na Ciebie po czym dodał.

To chyba tyle.
Odpowiedz
Pokiwał z wolna głową w geście zrozumienia.
- To chyba wszystko... - powtórzył beznamiętnie. - Czy macie jakieś określone wymogi co do czasu realizacji zlecenia? - dorzucił jeszcze ostatnie pytanie i rozejrzał się za karczmarzem, chcąc przywołać go do siebie.
Odpowiedz
Najlepiej aby sprawę rozwiązać w najbliższy dekadzień. A po wszystkim spotkamy się tutaj. My będziemy wiedzieć kiedy to nastąpi.

Półelf wstał i nałożył kaptur na głowę po czym sięgnął po ową kostkę, która była na stole i jeszcze raz ją przekręcił. następnie schował ją do tej samej kieszeni z której wyciągnął i odrzekł.

Do rychłego zobaczenia i niech opatrzność nad Tobą czuwa przyjacielu.


Ruszył w stronę wyjścia spokojnym i opanowanym krokiem, a po chwili opuścił całkiem przybytek, a drzwi się za nim zamknęły. Zostałeś sam wraz z tą niewiastą, która cały czas rozmawiała szeptem z karczmarzem.. Dostrzegłeś teraz na jego twarzy wyraz lekkiego poddenerwowania i zniecierpliwienia. Kobieta jednak jakby tego nie zauważała albo było to dla niej nieistotne, gdyż kontynuowała cichą rozmowę z nim, a może bardziej monolog?. Ciężko stwierdzić, gdyż nie słyszałeś żadnych słów.
Odpowiedz
Niespiesznie wstał i podszedł do szynkwasu, bezceremonialnie wpadając w słowo kobiecie.
- Karczmarzu, podaj mi dobrą, soczystą pieczeń z dużą ilością cebuli i przypraw. Możliwie ostrych. Do tego pajdę świeżego chleba, w miarę możliwości wypieczonego. - powiedział nie podnosząc głosu, ale nie zważając też na słowa stojącej obok kobiety. Wzywał karczmarza wcześniej i jeśli rozmowa z nią sprawiała mu przyjemność, powinien zrezygnować z niej na rzecz obowiązku, jakim było obsłużenie klienta, zwłaszcza, że był teraz jedynym. Jeśli wręcz przeciwnie, to wtrącając się wyświadczył mu tylko przysługę.
- Życzyłbym sobie też kufla mocnej herbaty, najlepszej jaką macie. Jeśli nie macie, może być dobry, ziołowy wywar. - dodał i to powiedziawszy odwrócił się, wracając do stolika. Zanim przystąpi do swojego zadania, musi zjeść porządny posiłek. Bez przesady, jeśli chodzi o ilość i wymyślność, ale powinien być równie smaczny, co konkretny. Mnich starał się traktować każdy posiłek tak, jakby mógł okazać się ostatnim. Podchodził tak do wielu rzeczy, co dla innych mogło wydawać się przesadą. Jednak tylko w ten sposób można było poznać sens i istotę życia - z każdym zachodem i wschodem słońca, z każdym aromatem herbaty, z każdym życiem, które odbierał. Dopiero wówczas mógł prawdziwie zrozumieć Drogę Długiej Śmierci, a także ujrzeć śmierć w jej prawdziwym znaczeniu i postaci, zanim jeszcze stanął przed obliczem Milczącego Władcy.
Odpowiedz
← Sesje FR

Sesja Wiktula - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...