Rano, po lekkim śniadaniu i szybkim zabraniu wszystkich potrzebnych rzeczy, trafiłaś do portu kosmicznego. Za resztę pieniędzy, które zostały ci z poprzedniego zlecenia udało ci się wynająć dyskretnego przewoźnika, który w przeciągu czterech godzin przetransportował cię na stację orbitalną przy której dokował statek, na którym pracował Seneca. Przewoźnik nie zadawał pytań, ale wysadził cię w doku stacji i zniknął.
Statek MSV Prismatic Rush, który widziałaś podczas podejścia był wielki - potężny transportowiec klasy Athabasca przewoził coś nadzwyczajnego - jego moduł ładowny był sporo większy od standardowych. Niestety, obok stacji niezadokowany orbitował turiański krążownik.
-Hmmmm po jaką cholerę znajduje się tutaj ten turiański statek-klnę cicho pod nosem.Cóż czas rozprostować nogi i pozwiedzać trochę MSV Prismatic Rush oraz muszę się dowiedzieć gdzie znajduję się w chwili obecnej pan Seneca.Czas się kogoś tutaj zapytać.
Postanowiłaś się kogoś zapytać. Czemu nie? W holu, do którego trafiłaś, mogłaś zauważyć, że ogromna większość zamieszkujących stację to volusowie. Prawie wszyscy nosili na rękawie symbol tej samej kompanii górniczej, jednak inaczej ornamentowany. Domyśliłaś się, że to zależy od ich stanowiska w firmie. Po holu kręcił się również paru turian z Floty w standardowych mundurach. Zauważyłaś, że rozmowy są dość podniecone, a na stacji panuje poruszenie. Mapka dla nowoprzybyłych zaoferował ci ściągnięcie turystycznego rozkładu stacji na omni-klucz. Z niej dowiedziałaś się, że ponad połowa stacji należy do voluskiej korporacji, a tylko niewielka część jest przeznaczona dla odwiedzających. Omni-klucz podświetlił najbliższy i chyba jedyny tu hotel, bar i sklepik z pamiątkami. Po wprowadzeniu zapytania, zauważyłaś, że Prismatic Rush nie dokuje w korporacyjnej części stacji, ale za to jego dok został oznaczony jako "tymczasowo wyłączony z użytkowania" i jest to dok naprawczo-kontrolny.
Wypadałoby wynająć jakiś pokój w hotelu a następnie udać się do baru który jakimkolwiek by nie był miejscem można w nim dowiedzieć plotek.Może trafię na dodatkowe informacje dotyczące Clive'a Seneci.
W hotelu poszło ci bardzo sprawnie. Pokoje na stacji były dość drogie, chociaż i tak tańsze niż na analogicznych stacjach na Arvunie. Jeśli chciałaś wrócić na księżyc inaczej niż na kredyt miałaś dwa, może trzy dni, zanim skończą się kredyty.
Bar był całkiem eleganckim miejscem, nie speluną z pijakami, ani też lokalem, gdzie bezustannie na scenie wiją się piękne kobiety. Wyglądało to raczej na przybytek dla turystów, przejezdnych i tych, którzy chcieli się zabawić, ale bez ryzyka pobicia. Zapewne mniej eleganckie usługi serwowane były spod lady, bo nie wierzyłaś, że na stacji kosmicznej nie ma burdelu, koksowni i hazardu.
Lokal składał się z przejścia, obok którego stał bar, parkietu otoczonego kolumnami, za którymi kryły się dwu-, czetro- i sześcioosobowe stoliki. Od strony wejścia było również małe pomieszczenie dla palących oraz toalety. Nie zauważyłaś, żeby było wielu gości, zajęte było tylko kilka stolików, a przy barze obsługiwanym przez stoickiego turianina siedział tylko jeden salarianin w stroju mechanika i jakiś człowiek, z wyglądu gryzipiórek. Zauważyłaś, że w barze było podejrzanie mało volusów. Widocznie mają jakiś własny przybytek w części korporacyjnej.
Podchodzę do baru starając się przy tym nie zwracać na siebie uwagi.Kto jak kto ale barman powinien znać jakieś plotki o Cilvie Senece albo przynajmniej sposoby na dotarcie na statek.Siadam przy barze i gestem pokazuje barmanowi, że chcę coś do picia.
Turianin spojrzał na ciebie bez zainteresowania, wskazał bez słowa na stojące za nim butelki i menu drinków, wyświetlane w interaktywnej formie na barze. Nalał ci ten, który wskazałaś, po czym przeszedł się na drugi koniec baru, aby nalać człowiekowi kufel ciemnego piwa. Wymruczał do niego cenę, którą ten uiścił bez sprzeciwu, i wrócił do wycierania szklanek, stojąc jakiś metr na lewo od ciebie.
Wypijam drink i spadam stąd.Czas najwyższy pokręcić się koło doku Primastic Rush. Być może tam znajdę sposób aby się do niego lub dostać albo dzięki szczęściu asari wejdzie mi w drogę Clive Seneca.Wychodzę z baru i sprawdzam w omnikluczu mapę tej stacji i udaję się w kierunku doku Primastic Rush.
Dok naprawczy, do którego zjechałaś windą, nie był typowym, wielkostacyjnym dokiem, do którego okręty mogły swobodnie wlatywać. Był to raczej zwyczajny rękaw do śluzy ładunkowej, wokół którego na zewnątrz stacji znajdowały się manipulatory i mobilne droidy naprawcze, które mogły pracować w otwartej przestrzeni. Do samego statku prowadził korytarz zakończony dwoma niewielkimi pomieszczeniami. Jedno z nich było składem rozmaitych urządzeń i narzędzi, których dokładne przeznaczenie było dla ciebie tajemnicą, ale wiedziałaś, że służą do różnego rodzaju napraw. Drugie z nich było pomieszczeniem komputerowo - kontrolnym. Z niego biegł wchodzący przez śluzę gruby kabel. Domyśliłaś się, że to pomieszczenie diagnostyczne, do którego można podłączyć komputer pokładowy - zapewne tym właśnie kablem. W doku nie było wielu robotników, kręcił się tylko jeden człowiek, natomiast w sali komputerowej było ich zdecydowanie więcej - pracowali nad rozświetlonymi ekranami.
Wejście do doku było zabezpieczone holotaśmą, pilnowali do też dwaj strażnicy uzbrojeni w pistolety maszynowe. Byli to przedstawiciele jednej z bardziej legalnych firm ochroniarskich, obaj byli ludźmi, a na lewej piersi nosili prócz swojego nazwiska plakietki korporacji Eldfell-Ashland. Clive'a Seneci nie było w zasięgu wzroku.
Zaatakowanie ich nie jest najmądrzejszym pomysłem i skoro ci ludzie są ochroniarzami to niczego się tutaj nie dowiem.Misję właśnie trafił szlag.Podochodzę do samotnego człowieka, który kręcił się przy doku.
-Przepraszam bardzo.Nie widział pan przypadkiem pana Clive'a Seneci?Mam dla niego ważną wiadomość do przekazania.-pytam się uprzejmie tego człowieka.
- Clive Seneca? Nie znam typa, a co, to on mnie polecił? Wiem, czego ci trzeba, ślicznotko. - uśmiechnął się pod nosem - I jak dla ciebie, pięćset kredytów.
Człowiek przysunął się i dyskretnie nadstawił dłoń, wyraźnie oczekując, że mu zapłacisz.
-Naprawdę wiesz czego potrzebuję? Aż taka jestem przewidywalna według Ciebie?! 250 tyle daję nie więcej ni mniej.A co do Cilive'a Seneci to jest tylko i wyłącznie moja sprawa.- ostatnie słowa mówię do niego złowrogim szeptem.-Jeżeli spróbujesz mnie wykiwać to wierz mi nie dożyjesz następnego dnia.
- Tu wszyscy przychodzą po to samo. A ciebie jeszcze nie widziałem, więc płacisz tyle samo co wszyscy. Nie ma kasy - nie ma rozmowy. - parsknął człowiek, opierając się o ścianę - Nic mi nie zrobisz. Jestem tu nietykalny.
Wiesz z nietykalnością różnie bywa raz na statku raz w kosmosie- Uśmiecham się drwiąco-W porządku. Oto twoje 500 kredytów-podsuwam mu delikatnie równo odliczone kredyty.
Zastanawiam się czego od niego mogę się dowiedzieć.
Z przykrością zauważyłaś, że zostało ci jeszcze niecałe 130 kredytów, kiedy wysupłałaś te 500. Nie było to wcale dużo.
- No i po co ten teatr? Masz i spierdalaj. Nie znasz mnie i nie masz tego ode mnie. - człowiek podał ci plastikowy, hermetyczny pojemnik wielkości mydelniczki, zatkany korkiem z tworzywa od strony najmniejszej ścianki. Obejrzał się jeszcze raz dookoła i zostawił cię w doku, z wolna idąc w stronę wind.
Ja pitolę.Zostało mi tylko 130 kredytów.Podłamana postanawiam udać się do hotelu aby sprawdzić co jest tam ukryte w tym pojemniku.Trucizna? Alkohol? Środek nasenny? Kilka myśli krąży mi w głowie.Obawiam się że moja misja po raz pierwszy może zakończyć się niepowodzeniem.Wyruszam w kierunku wyjścia z tego doku.Mam ochotę położyć się w wygodnym łóżku i wiem że nie mogę zawieść Arii a Clive Seneca nie będzie wiecznie siedział na tej pieprzonej stacji.Jutro zaczynam działać.Koniec z błądzeniem po omacku.
Pięćset kredytów to było sporo. Za tyle mogłabyś kupić celny strzał prosto w głowę Seneci - i chyba na to liczyłaś. Z drugiej strony, cokolwiek było w tym pudełeczku...
Do hotelu dotarłaś prędko, kluczyk w formie bransoletki pozwolił ci otworzyć przesuwne drzwi i znaleźć się we własnym, na razie, lokum. Był to nieduży pokoik z łóżkiem i komodą obok niego z jednej strony, szafą, szafką z ekranem holo-tv, który mógł być jednocześnie terminalem extranetu i wejściem do ciasnej łazienki z prysznicem. Przy niedużym oknie wyglądającym na półkulę zmrożonej Tamgauty stało biurko z tworzywa z wygodnym krzesłem tuż obok. Jak się okazało i tam był extranet.
Otworzyłaś ostrożnie pudełeczko. Jeszcze zanim proszek wysypał się na blat biurka poczułaś jego intensywny zapach. Zapach, który dobrze znałaś, i którego nie spodziewałaś się zaznać na małej stacyjce krążącej wokół wielkiej zmrożonej kuli niczego. Czerwony Piasek wysypał się na blat, a z wielkości pojemnika oszacowałaś, że taka jego ilość wystarczyłaby ci na dwa-trzy tygodnie codziennego ćpania.
-Czerwony piasek ...Hmmmm interesujące.-mówię sama do siebie.To po nim każda istota może poczuć się super biotykiem.Czyżby ten proszek zwiększył moje zdolności biotyczne i uzależnił mnie od siebie? Cóż pożyjemy i zobaczymy.Raz kozie śmierć jak to mówią ludzie.Po tych swoich rozmyślaniach biorę szybki prysznic i kładę się do łóżka licząc na to, że kiedy będę liczyła owce wpadnie mi do głowy jakiś plan.
Nie, stanowczo nie byłaś uzależniona. Próbowałaś parę razy, faktycznie zwiększało twoje umiejętności biotyczne, ale na krótko. Miałaś wiele okazji by się uzależnić na Omedze, ale ominęła cię ta wątpliwa przyjemność. Prysznic odświeżył ci umysł i uspokoił cię nieco. Wybadałaś dziś teren, jutro możesz poszukać jakiegoś sposobu na znalezienie tego człowieka. Zasnęłaś szybko. Najwyraźniej nie mogłaś liczyć na to, że los, Bóg albo intuicja wyręczy cię w twoim zadaniu.
Wstałam wypoczęta i w dość dobrym nastroju.Sen mi się przydał. Czas na ustalenie kilku szczegółów.Po pierwsze zmarnowałam 500 kredytów na czerwony piasek.Po drugie wiem gdzie się zatrzymał statek pana Seneci.Trzy mam niewiele czasu aby go sprzątnąć.Cztery kończą mi się pieniądze.Pięć jestem trochę głodna i czas na jakiś posiłek.
Po ustaleniu tych punktów w głowie ubieram się i zaglądam do hotelowego bufetu na posiłek dla asari.