- Czego?
Sesja Morttona
Kolejna chwila ciszy - szczęk zamka - szczęk zasuwy - kolejnego zamka.
Zawiasy zapiszczały, odsłaniając nieoświetlone wnętrze zionącego stęchlizną mieszkania. Zza nich wychyliła się szczerbata, paskudna gęba menela, który prawdopodobnie od tygodnia nie widział płynu innego, niż spirytus, o wodzie z mydłem nie wspominając.
- Czego chcesz? - zacharczał ochryple, jak poprzednio.
Zawiasy zapiszczały, odsłaniając nieoświetlone wnętrze zionącego stęchlizną mieszkania. Zza nich wychyliła się szczerbata, paskudna gęba menela, który prawdopodobnie od tygodnia nie widział płynu innego, niż spirytus, o wodzie z mydłem nie wspominając.
- Czego chcesz? - zacharczał ochryple, jak poprzednio.
Twój rozmówca parsknął chrapliwym, przepitym rechotem.
- Nigdzie, to on znajdzie ciebie. Pokręć się po obrzeżach, slumsach, menelniach pokroju Górnej czy Radogoszcza, przy ważniejszych dla magów, wilkołaków lub Rodziny miejscach. Pewnie trafisz na niego. A jeśli dodatkowo byłeś wrogiem Sehona, hooo.... - machnął ręką, dając bez słów wyraz temu, co oznacza taka opcja.
- Nigdzie, to on znajdzie ciebie. Pokręć się po obrzeżach, slumsach, menelniach pokroju Górnej czy Radogoszcza, przy ważniejszych dla magów, wilkołaków lub Rodziny miejscach. Pewnie trafisz na niego. A jeśli dodatkowo byłeś wrogiem Sehona, hooo.... - machnął ręką, dając bez słów wyraz temu, co oznacza taka opcja.
Schodziłeś szybko (acz w miarę ostrożnie) po spróchniałych schodach strychu, chcąc jak najszybciej opuścić śmierdzący szczyną slums. Wyminąwszy oberwane drzwi wyszedłeś z bramy na podwórze, wprost na grupę pięciu dresów, którzy stali tuż obok przy trzepaku, urywając rozmowę na twój widok.
Dresiarze spojrzeli po sobie i roześmiali się gardłowo, po żulersku.
- A co? Wybierasz się na browar? - zapytał łysol stojący najbliżej ciebie. - To zajebiście, napijesz się z nami, bo my, kurwa, też idziemy, a z kasą marnie... - zakończył przy kolejnej salwie debilnego śmiechu. Ściema była tak oczywista, że aż łupała w zęby.
- A co? Wybierasz się na browar? - zapytał łysol stojący najbliżej ciebie. - To zajebiście, napijesz się z nami, bo my, kurwa, też idziemy, a z kasą marnie... - zakończył przy kolejnej salwie debilnego śmiechu. Ściema była tak oczywista, że aż łupała w zęby.
- Hehahehehahahahahahahha!!! - rozległ się przygłupi śmiech z pięciu gardeł, który świadczył o tym, że wyszło ci nie za super.
- Jaka, kurwa, agresja, jaka, kurwa, agresja? - zapytał tonem groźby twój rozmówca, uśmiechając się po żulersku. - Agresja to dopiero może być. My się tu tylko napić chcemy jak kulturalni ludzi, nie? No. To chodź, kurwa, a nie tu coś, kurwa, pierdolisz... - zaprosił ochoczo, dla odrobiny perswazji chwytając cię za ramię.
- Jaka, kurwa, agresja, jaka, kurwa, agresja? - zapytał tonem groźby twój rozmówca, uśmiechając się po żulersku. - Agresja to dopiero może być. My się tu tylko napić chcemy jak kulturalni ludzi, nie? No. To chodź, kurwa, a nie tu coś, kurwa, pierdolisz... - zaprosił ochoczo, dla odrobiny perswazji chwytając cię za ramię.