Sesja Vena

Odskoczyłeś w ostatnim momencie, choć nie do końca skutecznie. Rozpędzony i lecący na ciebie nordycki motherfucker trącił cię w powietrzu i siłą swego rozpędu wywrócił na regał, przez co jeszcze bardziej rozharatałeś sobie bark. Nóż wypadł sam przy tej okazji, podobnie jak technowiking, który rozjebał drzwi od balkonu, na który wypadł nie trafiając w ciebie.
Widząc iż mój przeciwnik jest na chwilę wyłączony z gry, podnoszę upuszczony wcześniej gnat.
W asyście pulsującego bólu chwytam broń w lewą rękę po czym namierzam norda. Nie będzie strzałów ostrzegawczych. Czysta kulka w środek czoła. Jak na wojnie. Liczy się to że przeciwnik został wyeliminowany, a nie to w jaki sposób to zrobiliśmy.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Pomimo krwawienia i oślepiającego rwania w barku schyliłeś się po broń, słysząc jak szkło z rozbitych drzwi grzechocze na balkonie pod ciężarem berserka. Podniosłeś spluwę i wycelowałeś we framugę, czekając aż pojawi się w niej sylwetka skurwiela. Ten pojawił się w niej niemal od razu, lecz pod wpływem ran zachwiał się tak gwałtownie, że pierwszy twój strzał poleciał w noc, zamiast rozjebać mu czaszkę. Technowiking rzucił w ciebie większym kawałkiem szkła, zapewne planując zabić cię nim jak nożem, lecz zamiast w korpus czy szyję trafił cię w lewe udo. Było to ostatnie z jego epickich, cieszących Odyna osiągnięć, gdyż mniej więcej 1/6 sekundy po pierwszym, chybionym strzale i równolegle z wbiciem się odłamka w twoją nogę...

[ Ilustracja ]

Strzał w sam środek czoła momentalnie wyprostował wampira. Z nieco zaskoczoną miną popatrzył jeszcze na ciebie nieprzytomnie, cofnął się bezwładnie dwa chwiejne kroki i przechylił plecami przez balustradę. Jednak tym, co wypadło przez balkon, nie był wielki łysy skurwiel z brodą, a chmura popiołu, która pozostała po nim wraz z ćwiekowaną ramoneską, bojówkami i glanami.
Odrzucając wbity obiekt w moje ciało, zmierzam wolnym, lekko kołyszącym się krokiem w stronę Arka. Sprawy i tak już wyglądają niezbyt dobrze.
Gotowy do strzału zbliżam się do walczących. Jeśli będzie okazja do strzału, z pewnością jej nie zmarnuję.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Okazja nadarzyła się, ale na pewno nie klarowna. Zobaczyłeś, jak Arek i jego przeciwnik znów ścierają się w zwarciu, okładając ile wlezie, ale przez to nie miałeś czystej pozycji, a nie chciałeś przypadkowo zabić kumpla. Na domiar złego w trakcie walki Arek obrócił się plecami do twojego pokoju, przesłaniając ci cel. Za moment dostał z kolana w bebech i upadł na plecy, co natychmiast wykorzystałeś, ale widocznie tamten też na to czekał, bo rzucił się w stronę klatki schodowej gdy tylko w niego strzeliłeś, rozbijając okno w kuchni.
O pościgu nie było co myśleć. Fizycznie nadwyrężony, do tego krwawienie z dwóch ran. To mogło by się skończyć tragicznie.
Rozglądam się wokoło. Jeśli się nie mylę, powinien tu gdzieś leżeć trzeci napastnik, albo to co z niego zostało.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Przekuśtykałeś w stronę przedpokoju, szukając truchła trzeciego z wampirów. Gdy wychodziłeś z pokoju mijając zbierającego się z trudem Arka, usłyszałeś tylko, jak krzyczy "Nie!", zaraz potem dobiegający z korytarza huk wystrzału, poczułeś mocne pchnięcie w plecy, za sprawą którego przeleciałeś przez przedpokoju na odcinku między pokojem a kuchnią i wylądowałeś w strzępach kuchennego stołu, który sam rozwaliłeś strzałem parę chwil wcześniej. Lekko oszołomiony sprawdziłeś, czy masz wszystko na miejscu i zobaczyłeś Arka, leżącego bez ruchu w przedpokoju, twarzą do ziemi.
Jeśli do tej pory jako tako trzymałem się na nogach, to teraz miałem je jak z waty.
Sprawdzam szybko czy podchodząc do Arka będę w zasięgu strzału. Jeśli tak, mówię do niego.
- Arek! Kurwa Arek! Ja pierdole, żyjesz?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Arek nie odpowiedział. Nie poruszył się, nie wydał żadnego dźwięku. Mieszkanie wypełniło się chłodną ciszą, przerywaną jedynie echem twego serca, dudniącym ci w uszach.
- Kurwa, kurwa, kurwa - Mówię do siebie szeptem.
Jest źle, bardzo źle. Jeśli czegoś nie wymyślę, to może być fatalnie.
Poprawiając pistolet w dłoni, myślę z prędkością światłą. Podejmowanie szybkich decyzji, to coś z czym musiałem się borykać non stop na froncie. Wybór celu, wybór kryjówki, zmiana kryjówki etc.
Jeśli ten skurwiel jeszcze nie dał nogi, to pewno czeka tam w nadziei na dokończenie nalotu.

[...]

Szybkie dwa oddechy.
Broń leży idealnie w dłoni.
Palce falują zsynchronizowane.
Dłoń lekko unosi się w górę.
Przystawiona lekko do oka.
Trzeci oddech.

Postawiono wszystko na jedną kartę.

Nagły zwrot.
Głowa lekko wystawiona za ochronę.
Namierzenie celu.
Niemal w ułamku sekundy zwolniony spust.

Słychać w oddali szumiący pustynny wiatr.
Piasek lekko smaga po twarzy.
Pot spływa lekko po skroni.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time


Słysząc spowolnione bicie serca we własnych uszach wychyliłeś się do przedpokoju. Spodziewałeś się, że spływającą po twarzy kroplę zdmuchnie gorący podmuch pustyni, lecz zamiast niego uderzył cię widok mężczyzny, który skradał się korytarzem z bronią wycelowaną w twoją stronę. Ignorując czas, który zgubił się gdzieś pośród ogłuszającej ciszy, oceniłeś dokładnie jego pozycję. Lufę trzymał skierowaną o parę centymetrów za wysoko. O parę ruchów za daleko od śmierci.
Poczułeś, jak mięśnie uda w prawej nodze ściągają się, a idące za nimi ścięgna nakazują łydce odbić się od podłogi. Za ich sprawą całe ciało wykonuje gwałtowny obrót przez ramię, by stanąć na wprost celu i oddać strzał.

nigdy jeszcze nie byłeś tak szybki...

On opuścił broń, gdy ty uniosłeś swoją. Pociągnąłeś za spust, jakby umawiając się z nim na to samo.

... i już nigdy nie miałeś być.


KONIEC





http://forum.gexe.pl/...-podsumowanie/
← Sesja WoD
Wczytywanie...