Mortton.
Wilkołak [Runda 1]
Koniec dnia czwartego.
[Dodano po 17 minutach]
Linczowanie:
Mortton - 5
Wiktul - 1
Zabójstwo wilkołaków:
Nieudana próba, jednak o tym niżej.
Śmierć z rąk Czuwającego:
Brak
Nie głosowali:
Althenor Altharis (3) - śmierć.
==================================
Wszyscy czuli to w powietrzu. Coś się zbliżało, coś, mówiąc górnolotnie, wielkiego. I nie chodziło tu wcale o cielsko ostatniego z Wilkołaków grasujących na pokładzie, a o fakt, że dzisiejsza noc miała okazać się decydująca. Czuli to. Podświadomie wiedzieli.
Najbardziej podświadomy ze wszystkich okazał się Wiktul, który postanowił ostatecznie wziąć sprawy w swoje ręce i nie tylko przekonać całą resztę co do tożsamości ostatniego z Wilkołaków, ale na dodatek upolować go samemu, nic nie mówiąc reszcie. W końcu, myślał sobie, bezbłędnie odgadł, kim były dwa poprzednie futrzaki. Oczywiście wrodzony spryt nie pozwolił mu publicznie chwalić się swoimi niezwykłymi zdolności przewidywania pewnych zdarzeń i wgłębiania się w prawdziwą naturę pewnych jednostek. Musiał działać... ostrożnie. Tak też robił przez ostatnie dni. W końcu jednak, myślał sobie dalej, trzeba zadziałać zdecydowanie. Bez strachu. Ostatecznie uchronić resztę przed tym koszmarem.
Wszystko skończyło by się kolejną rzezią i śmiercią człowieka, gdyby nie to, że pozostali rejsowicze, wprawdzie wspólnie, ale również przejrzeli plany swego towarzysza. Postanowili potajemnie śledzić go, na wypadek, gdyby ich przypuszczenia się sprawdziły. I tak też właśnie się stało. Wiktul stał sobie samotnie na rufie statku, pozornie beztrosko wpatrując się w niemal nieruchomą, ciemną niczym otchłań głębię, gdy za jego plecami rozległo się potężne sapanie, a potem krótkie warknięcie, które nie miało w sobie nic z ostrzeżenia, po prostu poprzedzało nagły i brutalny atak zdesperowanej i samotnej bestii. Mortton nie zdążył jednak dopiąć swego. Najpierw na jego grzbiet osunęła się nie wiedzieć skąd sieć rybacka, która wytrąciła go z równowagi. Potem na jego barku runęło kilka osób, starając się go obezwładnić. Dzieła zniszczenia dopełniła stalowa patelnia, która solidnie odkształciła się na włochatym łbie. Nie starczyło już entuzjazmu i woli na jakąś szczególnie okrutną kaźń, na którą, zdawałoby się, bestia zasługiwała. Szybki strzał w łeb i było po sprawie - cielsko runęło za burtę i zatonęło w zapomnieniu.
Wszyscy odetchnęli z ulgą, świadomi, że to koniec makabry, na którą zostali narażeni. Nawet za bardzo nie przejęli się, gdy kilka godzin później znaleźli jeszcze jednego trupa, starego wagabundę i pijaka Althenora Altharisa. Kilka dni wcześniej, nie zwracając niczyjej uwagi, zamknął się w swojej kajucie z kilkunastoma butelkami podłych sikaczy. Zdrowia wystarczyło mu zaledwie na trzy z nich. Resztę zabrali rejsowicze, mając zamiar spożytkować je o niebo lepiej niż poprzedni właściciel.
==================================
Gratuluję ludziom zwycięstwa. Jak na pierwszą rundę poszło całkiem sprawnie. Odnoszę wrażenie, że Wilkołaki mogły się zgrać lepiej, ale nie ma co ich winić - również mieli ciężką rolę.
Szczególne gratulacje dla Wiltula - za niemal bezbłędne typowanie Wilkołaków (3 trafi w futrzaki, 1 traf w człowieka), dla Hubrisa, który okazał się być mądrym i powściągliwym Czuwającym oraz dla Strateksa, pokładowego Doktora.
Komentarze do gry w odpowiednim temacie ( http://forum.gexe.pl/...k/page__st__40 ) - ten zamykam.
[Dodano po 17 minutach]
Linczowanie:
Mortton - 5
Wiktul - 1
Zabójstwo wilkołaków:
Nieudana próba, jednak o tym niżej.
Śmierć z rąk Czuwającego:
Brak
Nie głosowali:
Althenor Altharis (3) - śmierć.
==================================
Wszyscy czuli to w powietrzu. Coś się zbliżało, coś, mówiąc górnolotnie, wielkiego. I nie chodziło tu wcale o cielsko ostatniego z Wilkołaków grasujących na pokładzie, a o fakt, że dzisiejsza noc miała okazać się decydująca. Czuli to. Podświadomie wiedzieli.
Najbardziej podświadomy ze wszystkich okazał się Wiktul, który postanowił ostatecznie wziąć sprawy w swoje ręce i nie tylko przekonać całą resztę co do tożsamości ostatniego z Wilkołaków, ale na dodatek upolować go samemu, nic nie mówiąc reszcie. W końcu, myślał sobie, bezbłędnie odgadł, kim były dwa poprzednie futrzaki. Oczywiście wrodzony spryt nie pozwolił mu publicznie chwalić się swoimi niezwykłymi zdolności przewidywania pewnych zdarzeń i wgłębiania się w prawdziwą naturę pewnych jednostek. Musiał działać... ostrożnie. Tak też robił przez ostatnie dni. W końcu jednak, myślał sobie dalej, trzeba zadziałać zdecydowanie. Bez strachu. Ostatecznie uchronić resztę przed tym koszmarem.
Wszystko skończyło by się kolejną rzezią i śmiercią człowieka, gdyby nie to, że pozostali rejsowicze, wprawdzie wspólnie, ale również przejrzeli plany swego towarzysza. Postanowili potajemnie śledzić go, na wypadek, gdyby ich przypuszczenia się sprawdziły. I tak też właśnie się stało. Wiktul stał sobie samotnie na rufie statku, pozornie beztrosko wpatrując się w niemal nieruchomą, ciemną niczym otchłań głębię, gdy za jego plecami rozległo się potężne sapanie, a potem krótkie warknięcie, które nie miało w sobie nic z ostrzeżenia, po prostu poprzedzało nagły i brutalny atak zdesperowanej i samotnej bestii. Mortton nie zdążył jednak dopiąć swego. Najpierw na jego grzbiet osunęła się nie wiedzieć skąd sieć rybacka, która wytrąciła go z równowagi. Potem na jego barku runęło kilka osób, starając się go obezwładnić. Dzieła zniszczenia dopełniła stalowa patelnia, która solidnie odkształciła się na włochatym łbie. Nie starczyło już entuzjazmu i woli na jakąś szczególnie okrutną kaźń, na którą, zdawałoby się, bestia zasługiwała. Szybki strzał w łeb i było po sprawie - cielsko runęło za burtę i zatonęło w zapomnieniu.
Wszyscy odetchnęli z ulgą, świadomi, że to koniec makabry, na którą zostali narażeni. Nawet za bardzo nie przejęli się, gdy kilka godzin później znaleźli jeszcze jednego trupa, starego wagabundę i pijaka Althenora Altharisa. Kilka dni wcześniej, nie zwracając niczyjej uwagi, zamknął się w swojej kajucie z kilkunastoma butelkami podłych sikaczy. Zdrowia wystarczyło mu zaledwie na trzy z nich. Resztę zabrali rejsowicze, mając zamiar spożytkować je o niebo lepiej niż poprzedni właściciel.
==================================
Gratuluję ludziom zwycięstwa. Jak na pierwszą rundę poszło całkiem sprawnie. Odnoszę wrażenie, że Wilkołaki mogły się zgrać lepiej, ale nie ma co ich winić - również mieli ciężką rolę.
Szczególne gratulacje dla Wiltula - za niemal bezbłędne typowanie Wilkołaków (3 trafi w futrzaki, 1 traf w człowieka), dla Hubrisa, który okazał się być mądrym i powściągliwym Czuwającym oraz dla Strateksa, pokładowego Doktora.
Komentarze do gry w odpowiednim temacie ( http://forum.gexe.pl/...k/page__st__40 ) - ten zamykam.