[ Ilustracja ]
Przeszliście przez zawalone, klockowate wejście, przechodzące w dość szeroki tunel. Był on krótki, całe szczęście zresztą, bo co krok chybotaliście się na poodrywanych kawałkach skały, zaś za nim otwierała się przestrzeń niemal równie ogromna, co poprzednia jaskinia. Całość budowli, wydrążona w samej skale niepojętą techniką, poddała się częściowo działaniu czasu, o czym świadczyły zawalone ściany, popękane kolumny i filary, oraz charakterystyczny zapach podziemnej stęchlizny. Jednak sam strop sięgał na tyle wysoko, by niczym kawałki cienkiej, długiej liny, prześlizgiwały się przezeń snopy światła z powierzchni, opadając na podłogę z popękanego bruku, na którym tańczył wzbity niedawno kurz.
Przeszliście przez zawalone, klockowate wejście, przechodzące w dość szeroki tunel. Był on krótki, całe szczęście zresztą, bo co krok chybotaliście się na poodrywanych kawałkach skały, zaś za nim otwierała się przestrzeń niemal równie ogromna, co poprzednia jaskinia. Całość budowli, wydrążona w samej skale niepojętą techniką, poddała się częściowo działaniu czasu, o czym świadczyły zawalone ściany, popękane kolumny i filary, oraz charakterystyczny zapach podziemnej stęchlizny. Jednak sam strop sięgał na tyle wysoko, by niczym kawałki cienkiej, długiej liny, prześlizgiwały się przezeń snopy światła z powierzchni, opadając na podłogę z popękanego bruku, na którym tańczył wzbity niedawno kurz.