Witam szanowne państwo w kolejnym wydaniu moich życiowych mądrości. Jak zwykle, będzie to kompletny zbiór bzdur, które kompletnie w niczym Wam życiowo nie pomogą. No, może jedynie pomogą Wam docenić swój aktualny, podejrzewam, że jeszcze zdrowy, stan psychiczny i porównać go z moim totalnie spaczonym i przesiąkniętym psychotropami. Tak mili państwo, w redakcji nie da się inaczej przetrwać, a leki bez recepty pomagają tylko w lżejszych przypadkach.
Dzisiaj porozmawiamy sobie o filmach Disneya. Tak, o filmach Disneya. Chciałabym otóż wszystkim oświadczyć, i mam nadzieję, że jakiś przedstawiciel Disneya to przeczyta, że ich produkcje filmowe zrujnowały mi życie. No, może nie zrujnowały tak do końca, ale przynajmniej poszerzyły listę moich, już i tak niezwykle rozwiniętych, fobii. Weźmy na przykład taką Calineczkę. Zawsze bałam się tego filmu. Pytacie czemu? Pomyślcie sobie tylko... Przecież ten film nie przedstawia historii miniaturowego człowieczka, ale ma w zamiarze zwrócenia waszej uwagi na to jak maleńcy i tak właściwie nic nie znaczący jesteście w tej wielkiej galaktyce (gram za dużo w Mass Effect ostatnio)!
Odkąd pierwszy raz obejrzałam ten film, tak nigdy więcej się go już nie tknęłam, ale do dziś nie opuszcza mnie przerażające przeczucie różnicy rozmiaru pomiędzy mną a całą resztą świata. Stąd właśnie mój lęk wysokości, ogólny strach przed mostami, wysokimi budynkami, żyrafami i nawet końmi. Wszystko, co znajduję się ponad moim poziomem wzroku, kiedy nie podnoszę głowy mnie przeraża. To raz, że mnie przeraża, ale dwa, że ja nie potrafię na kartce przez to narysować czegoś, co na tej kartce w rzeczywistości by się nie zmieściło. Dlatego też nigdy nie rysuję czegoś, co jest większe od świnki morskiej. Królik? No, ewentualnie by się jeszcze zmieścił, ale królików się boję także sprawa sama się rozwiązuje. Żadnych rysunków żyraf, słoni czy nawet krów. Widzicie? Disney zrujnował mi dekoracje pokoju, bo nie mogę nawet narysować krowy wiedząc, że w rzeczywistości ona się przecież na tej kartce by nie zmieściła za nic w świecie. Rozumie mnie ktoś? Ta Calineczka jest taka mała, a cała reszta taka duża i... Sensu to po prostu nie ma. Przeklęty Disney!
O innych produkcjach mi nawet nie wspominajcie. Kto to wymyślił, żeby dzieciom takie rzeczy jak Dumbo czy Bambi pokazywać? Ludzie kochani, to smutniejsze od niejednych filmów wojennych. Król Lew to pierwszy film Disneya, jaki kiedykolwiek widziałam. Kocham Króla Lwa. Ale Disney udowodnił, że potrafi ludziom spaczyć psychikę nawet tak wspaniałą produkcją, bo kiedy tylko słyszę piosenkę z tej produkcji od razu zalewam się łzami. Dlatego też odwracam się do produkcji innych studiów jak DreamWorks. Kung Fu Panda, Shrek i te sprawy. Jakoś nie przypominam sobie, żebym na Shreku kiedykolwiek podciągała nosem i tarła oczy rękawem. I tak powinno być.
Żeby nie było, że te newsy są tylko okazją, żebym ja się wygadała, z łaski swojej zaprezentuję Wam dzisiejszy obiadek... Podwieczorek? Co tam tylko chcecie, żeby to tym było. No więc, mamy coś od Medivha, coś od Strażnika... Chyba ktoś jeszcze się znajdzie. Co? Myśleliście, że chociaż raz Wam to porządnie zaprezentuję? Ha, ha. Dobre sobie. Za mało (bo nic) mi za to płacą.
- [P:T] Opowieści o Udręce
- [Recenzje] Death Spank
- [Filmy] Gothic Der Film