Sesja Dany'ego

- Mógłbym się przydać z powodu doświadczenia Mistrzu, ale widzę także wady tego. - wtrącił się Niklo - Jako Nautolianin miałem utrudniony tryb życia na powierzchni. Brak wody źle na mnie wpływał. Do tego opuszczając planetę zostawiłem za sobą rozgniewanych najemników i niezadowolonego Hutta. Sama znajomość z kapitanem sithów wiele nie pomoże. Nie jestem ni dyplomatą by dogadać się z imperium, ni specjalistą w dziedzinie mocy. Nadawałbym się raczej jako element ochrony dla grupy i ewentualnie stanął do walki, jeśli Sion by powrócił. Ale reszta musiałaby się przystosować do niekonwencjonalnych metod działania. Ostatecznie wysadziliśmy cały okręt by osiągnąć cel.- Niklo jakby lekko się uśmiechnął. - To mi uświadomiło, że Tatooine jest dobrym miejscem do zajęcia się tą sprawą. Planeta jest mało zasiedlona. Tak czy inaczej zdam się na osąd Mistrzów w tej kwestii.
- Sprawę Kuna pozostawmy Harlanowi. - proponował Heske - O ile mi wiadomo posiada na jego temat największą wiedzę i ma pewne doświadczenie w tej sprawie. Co zaś się tyczy Siona i Tatooine, proponuję byście wyruszyli we trójkę i podzielili się kompetencjami wedle własnego przeczucia - Kaileen, Niklo oraz Kyle. Mistrzyni Sa'as, jako najstarsza rangą, przewodziłaby tej misji.
- Zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście branie Niklo to dobry pomysł. - zwracam się do niego - Wiem, że posiadasz wiedzę na ten temat, ale Tatooine jest wybitnie nie dla ciebie. Męczyłbyś się tam i, tak jak powiedziałeś, robił za ochronę. A co do Kyle'a, to mam nadzieję, że historia się nie powtórzy.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Wiem, że będę się tam męczył tak jak ostatnio. Ta piaskownica to wybitnie nie mój teren działania. Dostrzegam jednak to, że mogę się tam przydać. Więc zastosuje się do woli mistrzów. Czy coś jeszcze? - zapytał w kierunku pozostałych członków Rady.
- Nie, w tej chwili to wszystko. - odpowiedział Heske - Przygotuj się do swojej misji, ewentualne nowe dyspozycje otrzymasz za pośrednictwem Rady lub mistrzyni Sa'as. Dobrze by było, gdybyś rozmówił się w tej kwestii także z Solusarem, który nie miał okazji poznać wszystkich szczegółów, tak jak my.
Nautolanin skłonił się, wyszedł. Heske zwrócił się do ciebie.
- Kaileen, czy jesteś już gotowa, czy masz jeszcze jakieś pytania, wątpliwości, przemyślenia, którymi nie chciałaś dzielić się z nikim, kto nie jest teraz obecny w tej sali.
Łączę palce dłoni.
- Tak, mam kilka. Jeśli chodzi o Niklo, to jeżeli da sobie radę, to w porządku. Mam nadzieję, że nie nabrał jakichś dziwnych nawyków podczas tak długiej nieobecności. Co do Kyle', to będę musiała mieć na niego oko, ale wydaje mi się, że zagrożenie ze strony Kuna już minęło. Ale to się wiąże z inną kwestią, o której już mówiłam. Miecz Kuna ma aktualnie mistrz Harlan. W porządku, wiem, że ma z nas wszystkich największe doświadczenie w tych sprawach, ale nadal mam wątpliwości. Prosiłabym, aby Szanowni Mistrzowie mieli na niego oko. Sama postaram się zbadać sprawę Siona i tych ożywionych ciał. To chyba wszystko z mojej strony. - wzdycham. Już się chcę podnieść z miejsca, ale jeszcze zamieram, z rękoma na oparciach.
- Jeszcze jedno. Pamiętajcie, że ktoś z własnej woli przyjął Kuna do siebie. Nie wiadomo, gdzie może się znajdować, ale musiał wiedzieć, co się dzieje z Kyle'em. Tym także trzeba się zająć. A tymczasem pozwolą panowie, że przygotuję się do podróży.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Heske pokiwał głową z namysłem.
- Dziękuję, Kaileen. Zbadamy tę sprawę możliwie najdokładniej. Rozmówię się jeszcze z Harlanem, zanim wyruszy za swoimi sprawami. W razie potrzeby jestem do twojej dyspozycji. Tymczasem... - uśmiechnął się ciepło - Niech Moc będzie z Tobą.
Wstałaś, wyszłaś. Za drzwiami Sali Obrad powitała cię niezmącona cisza Akademii. Oraz pustka, na korytarzu byłaś sama, ze swoimi własnymi myślami.
Uciskam skronie jedną ręką i idę przed siebie, muszę jeszcze pokrótce porozmawiać z Solusarem. Na razie powstrzymuję gmatwaninę myśli, nic dobrego nie przyniesie bez nowych informacji.
Kieruję swoje kroki do pokoju Kyle'a. Jednocześnie sprawdzam delikatnym impulsem Mocy, czy jest obecny.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Mniej więcej w połowie drogi zdałaś sobie sprawę, że nie jest obecny. Najprostszy wniosek z jego nieobecności mówił, że Solusar miał spotkać się z Niklo w sprawie waszej misji, więc zapewne tak właśnie się stało. Skierowałaś więc swe kroki w stronę lądowiska, gdzie Nautolanin miał spotkać się ze swą załogą. Z oddali zobaczyłaś dużą jednostkę handlowo-towarową, o konstrukcji i wykonaniu tak przedziwnym, że jeszcze nie miałaś okazji oglądać czegoś podobnego. Poszczególne segmenty statku różniły się od siebie, zarówno kształtem, rozmiarem jak i komponentem z których je zrobiono. Na pierwszy rzut oka widać było, że ta jednostka przeszła niejedno i jeszcze niejedno przejdzie. Przy trapie statku dostrzegłaś jednego człowieka, rozmawiającego z jednorękim Trandoshaninem. W pewnej odległości od nich rozmawiali ze sobą Kyle oraz Niklo.
Podchodzę najpierw do mężczyzny i trandoshianina.
- Dzień dobry panom. Czy mam przyjemność rozmawiać z kapitanem tego interesującego statku? - pytam, robiąc szeroki gest ręką w stronę statku i patrząc z uśmiechem po rozmawiających.
Jak odpowie, pytam:
- Przepraszam, że przerwałam panów rozmowę. Kiedy będziemy gotowi do podróży?
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Kiedy tylko szanowni Jedi zechcą zapłacić nam za nasze trudy. - powiedział mężczyzna z brzuszkiem, nie wyjmując z ust cygara. Miał lekki zarost, krytyczne spojrzenie, w którym pobrzmiewała nieskrywana buta i nuta arogancji, na równi z inteligencją. - Mackowaty - wskazał głową w stronę Nautolanina - mówił, że mistrz... em... Heske, ma zapewnić nam umówioną kwotę, części i zapas paliwa.
Stojący obok Trandoshanin nie odzywał się. Patrzył jedynie w sposób tak nieprzyjemny, że mógłby stanowić synonim tego słowa.
Nadal podtrzymując miły ton, mówię:
- W takim razie proszę się spodziewać tych zapasów w ciągu kilku godzin. - *Co za gbur.*
Na odchodnym pytam:
- o jakie części chodzi? - z ciekawości unoszę powiekę.
Potem idę do Kyle'a staję przy nich, czekając na zadanie pytania:
- W jakim stopniu potrafiłbyś się teraz oprzeć Mocy Kuna?
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Przede wszystkim kilka dobrych metrów poszycia kadłuba. Przydałyby się też nowe stateczniki pionu, bo mała coś narowista przy obniżaniu pułapu, poza tym jeszcze parę innych drobiazgów, którymi nie będę zanudzał kobiety. - uśmiechnął się niemal uprzejmie kapitan. Solusar odpowiedział zaś:
- Nie jestem w stanie powiedzieć, ale myślę że w dość dużym. Wyrwałem się już z jego Mocy, myślę, że skoro to uczyniłem, jestem w stanie długo się opierać.
- Pytam, bo możliwe, że trzeba będzie stoczył walkę z Sionem, a ta Moc ma prawdopodobnie taki sam charakter. - mówię, po czym rzucam jeszcze:
- Kiedy będziecie gotowi do odlotu?
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Osobiście, muszę się tylko spakować, zajmie mi to maksymalnie godzinę. - odparł Solusar. Nautolanin również zdawał się nie mieć większych wymagań odnośnie czasu przygotowań.
- W porządku. Mi pewnie trochę dłużej. Odlatujemy za cztery godziny. - mówię, po czym odchodzę do swojego pokoju, myśląc o Tatooine. *Przyjemnie będzie znowu usłyszeć szum piasku. Prawie jak w domu...*
Wracam do pokoju, odpoczywam jeszcze z godzinę na łóżku, po czym biorę się za pakowanie. Biorę ze sobą lekkie, przewiewne stroje oraz czarny płaszcz, w który będzie można się zawinąć. Na pustyni będzie skwar, lepiej się przygotować. Buty porządne, ciasne, by nie dostał się do nich piasek oraz eleganckie na wszelki wypadek. Oprócz tego miecz, komunikator, sondę pustynną, bukłak na wodę, kremy, przybory do mycia oraz wyniki badań Niklo. Reszta to raczej jakieś pierdoły. Patrze na otwartą torbę z rzeczami.
*No, to chyba wszystko.*
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Nie pozostało nic innego, jak zebrać klamoty i pójść na lądowisko. Służba służbą, ale ponowne opuszczanie własnego kąta po tak krótkim czasie nie było szczególnie przyjemną sprawą. Raz jeszcze sprawdziłaś wszystko i wyszłaś, by tuż za drzwiami wpaść na przechodzącego korytarzem Riahla.
- Polowanie na Sithów? - zapytał ze swym standardowym półuśmiechem. - Niebawem wejdzie ci to w krew.
- Sama nie wiem, czy się z tego cieszyć. - robię kwaśną minę.
- A ty co będziesz robił w międzyczasie?
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Rozmyślał... - głos Riahla był jakby lepki, zadumany. - ... kontemplował, zgłębiał ścieżki Mocy... Pokornie i sumiennie wypełniał swe obowiązki wobec Zakonu... - ton pozostał ten sam, ale wyraz twarzy stał się już prześmiewczy. - Nie będę jednak cię zatrzymywał, zapewne wyruszasz niezwłocznie. Życzę szczęścia.
- Dziękuję, przyda się. Jak uważasz, czy ciemna strona Mocy może mieć wpływ na zmarłych? - pytam, niby to mimochodem.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Miraluka zastanowił się nad odpowiedzią, drapiąc bezwiednie po szyi.
- Czy może mieć... Sądzę, że tak. Już sama historia z Kunem jest tego świadectwem, a wiemy przecież, że nie jest to jedyny przypadek świadomej obecności ducha w tym świecie. Zdarza się to zarówno Jedi jak i Sithom. W innym wymiarze... cóż. Historię Dartha Siona znamy również. Jak ma się ona do rzeczywistości? Trudno mi powiedzieć. Może Harlan wiedziałby więcej, jeśli chciałabyś zapytać.
Pewnie tak, już trochę z nim rozmawiałam. W każdym razie dziękuję. - mówię i dodaję, już odchodząc: - Jeśli ci mogę dać radę Riahlu, to pamiętaj, że w walce i życiu codziennym jedi potrzebuje umysłu. Za bardzo koncentrujesz się na sile. - kończę, skinęłam ręką i odchodzę. Idę w stronę lądowiska. Po jakimś czasie upewniam się, czy Riahla nie ma w pobliżu, starając się go wyczuć Mocą, następnie najsilniej jak potrafię tłumię emanację swojej Mocy, by nie można było mnie wyczuć i idę do mistrza Heske.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

← Sesja SW
Wczytywanie...