Sesja Morttona

- Jeśli to coś poważnego, to idź do skrzydła szpitalnego. Pewnie macie jakichś rannych, więc przydasz im się tam. Jeśli nie, to pomóż mi tutaj i powiedz wszystko, co może się nam okazać pomocne w tej sytuacji. - zaproponował, wpatrując się dalej w nieruchomego Kyle'a.
-Jak już pewnie wież Kyle opentał duch Exara Kuna poprzez dotknięcie jego miecza świetlnego. Po tym jak mnie "zabił" umarłem na chwile ciałem, ale nie duchem. Mój duch powrócił do ciała i tak oto znalazłem się tutaj.
Przerywam połykam trochę śliny i mówię dalej:
-Duch Exara Kuna jest silny. Jeśli czegoś szybko nie zrobimy to znów opanuje Kyle'a i będziemy mieli kolejny problem.
Ponownie pokiwał głową, oglądając Solusara jak lekarz.
- Odpocznij. Wyglądasz tak, jakbyś faktycznie zginął i zapomniał. - uśmiechnął się lekko, a jego blizny rozciągnęły się jak poruszona pajęczyna. - Potem wyjaśnisz mi dokładnie co się z tobą działo w tym grobowcu. Ja mam tu jeszcze mnóstwo roboty.
Idę do swojej komnaty siadam i zaczynam medytacje, a potem idę spać.
Byłeś tak zmęczony, że nie miałeś nawet siły medytować. Ległeś na łóżku jak głaz i natychmiast zasnąłeś. Z bezwładna rozkoszą pogrążyłeś się w ciemności, w której zniknęło twe ciało i pożerające je zmęczenie wszystkimi trudami ostatnich godzin.
Nie wiedziałeś ile czasu spałeś bezsennie, jak to zawsze się zdarza podczas normalnego snu.
Jednak twe sny, gdy już nadeszły, na pewno nie były normalne.
Ciemność rozdarła światłość, w której ponownie poczułeś się jak wtedy, na skraju śmierci. Bezgranicznie wolny, nieskrępowany fizycznymi ograniczeniami, doskonale zespolony z Mocą. Cudowne uczucie perfekcyjnego transu i koncentracji, niewymagającej żadnego wysiłku, umożliwiającej docierać do niemal każdego miejsca, każdego czasu...
Rozmyślam:
-Skoro to mój sen to mogę sobie tu wyśnić co chcę. Hmmm..... O mam chciałbym zobaczyć co się dzieje z Solusarem.
Z niespotykaną gwałtownością coś "pociągnęło" w przód twą świadomość i znalazłeś się pośród niezmąconej ciemności. Nie czułeś siebie, przynajmniej nie fizycznie, zamiast tego czułaś wyraźnie wilgoć, stęchliznę i morowy posmak powietrza, wypełniającego to... miejsce, do którego przerzucono twój umysł. Grobowiec. Znowu.
Poczułeś inną obecność. Groźną i spokojną zarazem, cierpliwą, szarą... Harlan. Nie widziałeś go, czułeś, że tu był.
Kolejna anomalia - odgłosy. Skupiłeś się na ich źródle i poczułeś, że wizja przesuwa się wraz z twą wolą, by ukazać ci dwie walczące postacie: Solusara oraz coś, co poza humanoidalnym kształtem nie przypominało niczego, poza kłębkiem ciemności, nienawiści i esencji wszystkiego, czym był ten grobowiec. Postać, która wyraźnie górowała nad zmagającym się z nią Solusarem. Kun. Kyle robił co mógł by dostać mu pola, ale widziałeś i wiedziałeś, że z jakiegoś powodu nie ma w nim ani krztyny Mocy.
Próbuje mówić:
-Kyle wierze ci dasz rade. Zwalcz tego idiotę. A potem zjemy kiełbaski.
Nie byłeś pewny, czy cię usłyszał, ale poczułeś - niemal zobaczyłeś - że pozostali uczestnicy tej sceny wlewają w Solusara swą siłę, czy dokładniej - pomagają odzyskać mu łączność z Mocą, która wyciekła zeń do tego dziwnego limbo. Kyle zaatakował bardziej zdecydowanie, lecz nagle coś wyrzuciło cię z wizji, jakby nagłe uderzenie czy odepchnięcie, powodując że wróciłeś do innej, nieokreślonej przestrzeni, w której krąży spokojnie zrównoważona Moc.
Próbuje tam wrócić.
Próbowałeś, lecz bez powodzenia. Nie tyle nie mogłeś uzyskać dostępu do tamtego miejsca, lecz ono samo jakby przestał istnieć w przestrzeni i czasie.
Budzę się i wychodzę.
Wyszedłeś na pustym korytarzu, prowadzącym z pokojów rycerzy do sal ćwiczebnych i dalej do schodów na wyższe piętra, a z drugiej strony do korytarza głównego. Wszędzie panowało spokojne milczenie, kryształy ścienne świeciły usypiającym, błękitnym światłem. Nie byłeś w stanie ocenić, czy spałeś minutę czy godzinę, niemniej chwilowo nie dostrzegłeś nikogo.
Szukam rady (lub jej pozostałości).
Członkowie Rady nie spadli z sufitu, lecz zamiast nich w korytarzu pojawiła się Sa'as. Twi'lekana zbliżyła się do ciebie i poinformowała, że mistrz Harlan zarządził zebranie w Sali Obrad za godzinę, na której wymaga się twojej obecności i prawdopodobnie wyjaśnień w sprawie ostatnich wydarzeń.
Pytam się jej gdzie jest Kyle.
- Był przy Harlanie. Udało nam się, przynajmniej na razie, powstrzymać Kuna. Wyglądał nieźle. Harlan poszedł z nim, by odpoczął.
Idę do komnaty przespać się jeszcze godzinę i idę wtedy na zebranie.
Padłeś na łózko jak zabity i natychmiast zasnąłeś. Godzina okazała się znacznie za mało do pełnego wypoczynku, ale zawsze lepsze to, niż nic. Ubrałeś się, docuciłeś i wyszedłeś. Na korytarzu kilkanaście metrów dalej z sali służącej za pomieszczenie kontroli lotów i komunikacji, wybiegł trzęsący się komicznie droid protokolarny, który rozejrzał się nerwowo to w prawo, to w lewo i dostrzegłszy ciebie podbiegł, mówiąc zaaferowanym tonem:
- Ach, mistrzu Saram, bardzo proszę o pomoc! Odebraliśmy sygnał z nadlatującej jednostki handlowej proszącej o zgodę na lądowanie. Podobno na pokładzie znajduje się pan Niklo Ourulos, który niegdyś odszedł z Zakonu. Nie wiem co się dzieje, ale nie mogę znaleźć żadnego z mistrzów, który wyszedłby im na powitanie.
-Dobrze droidzie. Prowadź. A kim dokładnie jest rzeczony... jak mu tam było?
← Sesja SW
Wczytywanie...