Sesja Morttona

- Pan Niklo Ourulos, mistrzu Saram, Nautolanin. - wyjaśniał mechanicznym głosem droid, drepcząc z tobą w kierunku wyjścia na lądowisko. - Kilka lat temu, jako Rycerz Jedi, zakwestionował przed Radą pewne dogmaty i założenia Zakonu i z własnej woli wystąpił z jego szeregu, by szukać, jak to określił "szarości i równowagi w Mocy oraz zdolności do walki i życia bez niej". Uważał, że Jedi są zbyt uzależnieni od korzystania z Mocy, w dodatku w ograniczonym przez filozofię zakresie. Od tamtego czasu nie było wieści o nim ani od niego. Jako padawan podlegał opiece między innymi mistrza Harlana i mistrzyni Shan.
-A więc, że tak powiem dość kontrowersyjna osobowość. A jego charakter?
- Charakter? - powtórzył za tobą i zamilkł przez chwilę, szukając usilnie odpowiedniego pojęcia w swojej bazie danych. - Pozwolę sobie na przypuszczenie, że większość określiłaby go mianem "ciekawy" lub "nietypowy". "Nonkonformista" również koreluje z osobą pana Niklo. Na pewno jego poglądy i sposób bycia odbiegają od zakonnej reguły, niemniej można przypuszczać, że pozostał bardzo wartościowym partnerem konwersacji.
Wyszliście przez boczne wrota na płytę lądowiska dla gości, ulokowanego w centrum świątynnych zabudowań. Wciąż wysoko nad tobą do lądowania podchodziła pokaźnych rozmiarów jednostka o nietypowej konstrukcji, która zdradzała doświadczenia tysięcy przewiezionych ton towaru i zapewne tyluż lat świetlnych w pamięci silników.
-Ciekaw jestem jakie wywrze na mnie pierwsze wrażenie. A wiesz chociaż w jakim celu tu przyjechał?
- Niestety, nie mam danych na ten temat. - odpowiedział droid i również spojrzał w niebo. Wielka jednostka osiadła powoli, ostrożnie, zupełnie jakby była małym prywatnym ścigaczem. Wyjście otworzyło się, a na trapie dostrzegłeś sylwetkę Nautolanina, trzymającego w dłoniach dwa blastery.
Patrzę się na blastery i sprawdzam czy nie mam miecza świetlnego i mówię:
-Witamy w naszej akademii panie Niklo Ourulos co pana tu sprowadza i po co panu ta broń?
- Coś się stało. Czułem to! Jeszcze na Tatooine, ale wtedy to... - Nautolanin podszedł do ciebie chowając broń. Tuz za nim stał brzuchaty człowiek w średnim wieku, zapewne kapitan tej jednostki. Były jedi mówił dalej: - Tu się coś stało. Czemu nie było komunikacji? Czemu nie wysłaliście obstawy myśliwskiej? Mogliśmy być zagorzeniem! Co tu się dzieje?
-Mieliśmy mały incydent, ale... porozmawiamy o tym później, a na razie zapraszam na herbatę.
Robię szyderczy uśmiech.
Odniosłeś wrażenie, że Nautolanin jakby zmarkotniał czy też dał upust zmęczeniu, jednak nie odpowiedział na twe słowa. Zamiast tego bez słowa podążył za tobą we wskazanym przez ciebie kierunku.
Idę z nim na spotkane na które wezwała mnie rada.
Weszliście do Świątyni i przechodząc przez Salę Pamięci podążyliście prosto do Sali Obrad. Przed jej wysokimi drzwiami znajdował się, jak zwykle, droid - odźwierny, który podszedł prosto do ciebie.
- Najmocniej przepraszam, mistrzu Saram, ale Rada już zaczęła posiedzenie. Nie jestem upoważniony do udzielenia wstępu nikomu, poza tobą, dopóki Rada nie postanowi inaczej... - wyjaśniał z zaprogramowanym zakłopotaniem. - Jeśli szacowny gość zechciałby chwilę zaczekać... - wskazał ustawione przy ścianach pufy i kanapę.
-Czy mógłbyś zaczekać? Spróbuję nie przedłużać.
Nautolanin milcząco zgodził się pozostać przed drzwiami. Wszedłeś do Sali Obrad, widząc resztę Rady. Mistrz Teuran, strażnik pamięci i biblioteki Zakonu, mistrz Kar i Ni'mlon, dwaj twi'lekańscy instruktorzy technik defensywnych, mistrz Jodiv, instruktor fechtunku, mistrz Heske. Wszyscy patrzyli na stojącego po środku sali Solusara niepewnie i nieprzychylnie, sam Kyle zaś wyglądał blado i jakby markotnie, stojąc sztywno i bez broni. W fotelach zasiadali także Twi'lekanka Kaileen Sa'as, Miraluka Riahl oraz mistrz Harlan, który chyba przewodził posiedzeniu.
- Ach, Ar-Saram, dobrze cię wreszcie widzieć. - powitał cię od wejścia. - Zastanawiamy się właśnie co począć z Kylem i jego poczynaniami, może wspomożesz nas swoją wersją wydarzeń, które doprowadziły do wszystkich tych nieszczęść? Bardzo ciekawi mnie twoje zdanie na temat roli i winy Kyle'a w tej tragicznej rozgrywce.
Zaczynam mówić:
-Przecież wiecie panowie i panie, że pokusa ciemnej strony jest silna. A on niestety jej uległ. Ale należy się mu druga szansa. Co do wersji wydarzeń...
Wzdycham i zaczynam opowiadać szczegółowo o wszystkim.
[Żeby nie przedłużać nie będę pisał tutaj opowiadania tylko przedstawię to w taki sposób.]
- Zatem wszystkie popełnione zbrodnie zamierzasz usprawiedliwiać opętaniem? - zapytał mistrz Teuran, wychylając się z fotela. - I niby co według ciebie powinniśmy postanowić, idąc za taką argumentacją?
- Tak, to najważniejsze pytanie tego spotkania. - włączył się Harlan. - Jakie kroki powinniśmy podjąć oraz jakie wnioski i konsekwencje wyciągnąć wobec Kyle'a, a także jak on sam się na to zapatruje.
- Poddam się decyzji Rady, jaka by ona nie była. - odpowiedział pokornie Solusar, słysząc twoją, pierwszą opinię.
Drzwi otworzyły się i wszedł przez nie Rodianin.
- Ach, Ar-Saram, dobrze cię wreszcie widzieć. - powitał go od wejścia Harlan. - Zastanawiamy się właśnie co począć z Kylem i jego poczynaniami, może wspomożesz nas swoją wersją wydarzeń, które doprowadziły do wszystkich tych nieszczęść? Bardzo ciekawi mnie twoje zdanie na temat roli i winy Kyle'a w tej tragicznej rozgrywce.
- Przecież wiecie, panowie i panie, że pokusa ciemnej strony jest silna. - westchnął zapytany rycerz. - A on niestety jej uległ. Ale należy się mu druga szansa. Co do wersji wydarzeń... - tu przedstawił sprawozdanie, dość podobne w treści do wyjaśnień "oskarżonego", potwierdzające wiarygodność jego słów.
- Zabranie miecza było niepotrzebne i głupie. - oceniła Kaileen - Uważam także, że działania Rady były zbyt pochopne, co nie zmienia faktu, że Kyle powinien ponieść karę za spowodowanie tych nieszczęść. Nie zostałby opętany, gdyby opanował swoją ciekawość. Takie jest moje zdanie.
- I ja uważam, że większa część winy za poczynania tego jedi leży po stronie siły, z którą mało który z nas byłby w stanie sobie poradzić. - przychylił się do tej oceny Kar. - Konsekwencje dyscyplinarne, uważna obserwacja, trening - owszem, ale nie przesądzałbym o winie umysłu zwiedzionego przez tak wielkiego mistrza Ciemnej Strony.
- Nie zgodzę się. - zaoponował drugi z Twi'leków, mistrz Ni'mlon. - Każdy z nas ma dostateczne środki, by świadomie opierać się pokusom, niezależnie od tego jak wielkie by one nie były. Solusar znał zagrożenie, zetknął się z nim kilkukrotnie i postanowił poddać mu się, by następnie korzystać z jego niszczycielskich "dobrodziejstw". Jego wina jest dla mnie niepodważalna.
- Hmmm... mistrzu Teuran? - pytał dalej Harlan.
- Winny.
- Mistrzu Jodiv?
- Winny.
- Przychylam się do zdania mistrza Kara.
- opowiedział się Heske.
- Riahl...? - zapytał Miralukę, który milczał przez chwilę.
- Błędy zdarzają się każdemu. Trzeba je wybaczać, choć nie zapominać. Wyciągać z nich wnioski i konsekwencje.
- Rozumiem...
- odpowiedział Harlan i wpatrzył się w podłogę, mocno nad czymś myśląc.
-Ja jeśli mogę się zgodzić zgadzam się z mistrzynią Riahl.
[To jest mistrz Riahl - facet ]

- Uznaję - odpowiedział wreszcie mistrz Harlan - ,że nie możemy obarczyć Kyle'a całą odpowiedzialnością za te zajścia. Jak powiedział mistrz Kar, musiał stawić czoła potędze, z którą niemal nikt z żyjących nie dałby sobie rady. Wiem coś o tym z własnego doświadczenia. - spauzował minimalnie, patrząc po obecnych. - Mimo to wcześniej dwukrotnie zachował trzeźwość umysłu i siłę, razem z Ar-Saramem postępując zgodnie z wszelkimi zasadami. Nie pozostaje mi nic innego jak stwierdzić, że sam mistrz Kendar jest w dużej mierze współodpowiedzialny za błąd, którym było zabranie miecza z grobowca. Niniejszym w imieniu Rady ogłaszam Kyle'a niewinnym... choć do pewnego stopnia. Kyle, udaj się proszę do swojej komnaty, odpocznij tam i zaczekaj na kogoś, kogo przyśle Ci Rada, gdy już ustalmy jakie dokładnie kroki podjąć względem ciebie. Saram, jesteś wolny, dziękuję ci za relację.
-Chciałbym dodać jeszcze, że tam czeka na państwa pan Niklo jakiś tam.
- Niklo Ourulos? - zapytał Harlan, a kilku mistrzów poruszyło się w zaskoczenie na dźwięk tego nazwiska. - Dobrze, niechaj wejdzie. - polecił krótko. Otworzyłeś drzwi, wpuściłeś Nautolanina, a sam, wespół z Solusarem, opuściłeś Salę Obrad.
-I co czujesz się lepiej?
Pytam zatroskany.
← Sesja SW
Wczytywanie...