[WIEDŹMIN] Sesja Danego

Z Novigradu wyjechałeś przed świtem. Odkreśliwszy w notatniku ostatniego podopiecznego uznałeś, że nic więcej cię w tym mieście nie trzyma. Pewnie, mógłbyś zostać, zarobić, możę nawet się osiedlić. Tylko po co? Dużo milej było wyjechać nad ranem północną bramą, nie ostrzegając strażników o spróchniałej na pierwszy rzut oka kalenicy nadbramia. Ciekawie było zatrzymać się na popas kilkanaście mil dalej, odjeżdżając na pół mili od traktu. Czterokołowy, niewielki powóz o szerokich, przystosowanych do jazdy po zaoranym polu kołach, świetnie dawał sobie radę w chaszczach z pokrzyku i czworolistu, pozwalał nawet przejechać przez sporą wilczą jagodę. Miałeś wtedy czas, by pozwolił chabecie na przeszczypanie łąki dogodnie znajdującej się za wzniesieniem. Wapienne skały odkrywały nie tylko miły widok na morze, ale dawały nieco cienia, przez co mogłeś, relaksując się, jeszcze raz przejrzeć zdobycze wczorajszego wieczoru. Przypomnieć sobie te mięsiste wargi, delikatne palce. Przestudiować je przy dobrym, dziennym świetle i wyrzucić, gdy bedą już niepotrzebne. Mogłeś też bez strachu wyjechać spowrotem na trakt, gdy już przemknęli konni, przekonani, że ruszyłeś dalej, do Gors Velen. Po cóż miałbyś tam wracać? Przecież stamtąd przybyłeś. Zanim się zorientują w swojej pomyłce, ty będziesz już z drugiej strony Novigradu, spokojnie pokonując drogę do Oxenfurtu. Zawsze chciałeś rozejrzeć się w tamtejszych zbiorach. W twojej profesji stałe powiększanie wiedzy to priorytet.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Wyjmuję odcięte części ciała i popatruje na nie chwilę.
*Cóż za ciekawy układ linii papilarnych*
Błądząc chwilę myślami nad swoją wczorajszą kochanką, jadę dalej. Tak chciała mi ofiarować rozkosz, nie mogłem jej zawieść. Poza tym uwolniłem jej grzeszną duszę z tego bagna, którym jest świat.
Podjeżdżam do pobocza, zeskakuję z konia, biorę łopatkę i podchodzę do trawy. Zakopuję części ciała w ziemi, po czym odprawiam krótką modlitwę za spokój jej duszy. Zadowolony, że pomogłem kolejnej istocie, wsiadam na Zbawiciela i jadę dalej w stronę Oxenfurtu.
*Trzeba będzie uzupełnić jeszcze zapas ziół.*
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Nie ujechałeś ani pół stajania, gdy okazja do pomocy nastręczyła się sama. Idący w tym samym kierunku proszalny dziad, zakutany w swoją burą togę, podpierający się, a jakże, kosturem, zapiał z zachwytu, gdy cię zobaczył.

- Cny panocku, zabierzcie mnie ze sobą! Trzy dni nic w ustach nie miałem! Dużo zdrowia, szczęścia bogowie dadzą! - zawył, raźno podbiegając do ciebie i omal nie wpadając pod kopyta twojego konia.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- A dokąd to waszmościa nogi niosą? Spojrzyjcie no w około, las wszędzie. Jagód i innych leśnych dóbr co nie miara, głodować niepodobnym.
Patrzę na niego uśmiechnięty, lecz oczy badawczo sprawdzają. Czy nie chory przypadkiem? Konia narazie puszczam stępa. Nie uśmiecha mi się zabierać dziada, śmierdzieć będzie. Zamiast ryb, lepiej dać mu wędkę.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
- Cny panie, taki to las, jako ja młodzik. Co ćwierć stajania zagajnik, ale jagód w nim mniej by źwierzynę dziką wykarmić, zapomnijcie o obiedzie dla strudzonego wędrowca. Rannym jeszcze, zbóje tu, panie, grasują, ani co złapać ani iśc też nie, zdechnąć mi tu przyjdzie na szlaku samotnie, jak psu opuszczonemu przez wszystkich, olaboga, takiż to żywot biedaka, co go z chałupy własna siostra i jej mąż, kurwi pomiot, wykinąwszy, na zmarnowanie zesłali... - dalej już nie miałeś ochoty słuchać.

Zauważyłeś, że faktycznie, dziad ma napuchniętą lewą goleń, zakutaną w coś, co wyglądało na zajęczą skórkę. By może to dlatego tak mocno podpierał się na swoim kosturze. Pomiędzy rozchełstanymi połami płaszcza zauważyłeś zniszczoną i powycieraną togę, a jakże, kapłańską, z odprutym znakiem Wiecznego Ognia. Wyglądała na znalezioną na śmietniku, ale mimo wszystko... Czyżby dziadek był klechą?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- A co ci się, dziadu, w nogę stało? Uzdrowicielem jestem, może pomogę? Nie można tak w podróż wyruszać z nogą chorą. Modlitwa z pewnością by coś pomogła.
Patrzę na jego reakcję po ostatnim zdaniu.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
- Panie, obili mnie, w podróży już, bo stary jestem i co ja mogę? - wskazał na opatrunek kijem - Miecza nie noszę, a czym ich postraszę, groźnym spojrzeniem, zbluzgać ich mam? Boga się nie boją, we trzech napadać na starca! Żebym co jeszcze miał wartego... - zająknął się, widząc twój brak zainteresowania historią. - A wyście, Panie, znachor? Olaboga, zbawienie moje! Myślałem, że skapieję tu po drodze, nim kogo w obozie jakim o pomoc ubłagam! - rozpromienił się.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- To pokażcie tę nogę.
Zsiadiam z konia, choć uważnie, nie takie numery już widziałem.
- Zejdźmy na pobocze.
Zaprowadzam go na pobocze, po czym oglądam nogę. Jeśli obita, to wystarczy sprawdzić, czy nie złamana, maścią nasmarować i owinąć materiałem.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Dość było jednego spojrzenia, by zdiagnozować stan kończyny. Podbiegnięta krwią skóra, długie rozcięcie od uderzenia czymś ciężkim i brudny opatrunek z jakimiś żałosnymi kawałkami ziół poutykanymi pod zawojem z lnu. Po 15 minutach było po wszystkim, a dziad we wdzięczności wychwalał cię pod niebiosa. Niestety, znów zaczął wspominać o przewiezieniu, tym razem jego jojczenie uzasadnione było nieładną, bolesną przy chodzeniu raną.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- W twoim stanie dziadku nie zalecam ci żadnej podóży, przynajmniej przez jeden dzień. Podróż konna także wymęcza. Dlatego dam ci trochę jedzenia, co by ci starczyło na trochę i poczekaj spokojnie, aż się noga podgoi.
Mówiąc to wyciągam z pakunków trochę kaszy w woreczku. Tak, by mu na dzień, dwa starczyło.
- Jakby kto wozem jechał, to będziesz miał wygodniej.
Wsiadam na konia.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
- Stokrotne dzięki, cny Panie! Niechaj was bogowie mają w opiece, trzykroć dziennie modlić się za was będę! - starzec, który nagle wydał ci się młodszy niż sądziłeś, przyjął kaszę z uśmiechem - Drogi szerokiej, oby was bogowie na Jarmark doprowadzili tako, jako króla naszego Vizimira świta pałacowa w podróży hołubi! - już miałeś go zignorować, gdy coś cię tknęło. Jarmark?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Wstrzymuję jeszcze konia.
- Dziękuję waszmościowi za życzenia. O jakim Jarmarku mowa?
*Porównanie dość dziwne, nigdy nie słyszałem o żadnym jarmarku o tej porze roku w Oxenfurcie.*
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
- To Wy panie nie wiecie? Ze trzy stajania stąd, na wzgórzach ku morzu zawsze odbywa się jarmark. Kupczy dzień w drugi tydzień po Lammas. Kied to hoo, tylko chłopi sprzedawali swoje dobra, ale teraz mnogość różnych inszych sie zjawia. Myślałem, że wy na jarmark, Panie. Za dwa stajania na rozstajach w prawo, nie da się przegapić. Ja sam tam zdążam, ale z tą nogą to chyba na czas nie dojdę. - dziad rozsiadł się na przydrożnym kamieniu, wyjmując z torby kawałek suchara, skrzętnie zapakowawszy kaszę. Trzy dni nic w ustach nie miał., przypomniało ci się.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Uśmiecham się do siebie na myśl, że każdy kombinuje i kręci.
- Żegnajcie dziadu. - mówię, po czym odjeżdżam dalej drogą.
*Jarmark... Właściwie to mi nie po drodze, ale zioła muszę kupić. A w Oxenfurcie moze nie być niektórych. No nic, trzeba pojechać.*
Jadę i skręcam na rozstaju w prawo.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Na rozstajach ktoś namalował nawet na sporym kawałku płótna napis, głoszący, że oto prawa droga wiedzie ku jarmarkowi po Lammas. Ciekawe kto pomyślał, że chłopi i inni zainteresowani w płodach rolnych umieliby czytać. Minąłeś rozstajny kamień, koń poczłapał w w wyznaczoną stronę - już nie po wygodnym, ubitym trakcie, tylko rozjeżdzonej w łące drodze z poważnymi koleinami. Słońce przechyliło się, wieszcząc początek parnego popołudnia, a powietrze wypełniło się słonym posmakiem, niesionym przez zawiewający od morza wiatr. Gdy przed Tobą wyrosło wzgórze, usłyszałeś z przodu turkotanie. Odgłos narastał, a po kilku minutach można było zobazcyć jego źródło. Za twoimi plecami nieco szybciej od Ciebie, jechał omnibus, zaprzężony w dwa harde koniki, z kupą bagaży na dachu, bagaży, które wyglądały na namioty i ich wyposażenie. Mimo odległości rozpoznałeś też swojego przyjaciela. Obok cycatej, hardej baby, zajmującej dobre dwie trzecie kozła siedział znajomy ci dziad. Omnibus, trzęsąc się na kamieniach i nierównościach doganiał cię powoli, dziarsko pokonując paskudną trasę. W myślach pochwaliłeś zaprzęg - to musiały być naprawdę porządne konie.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
I także w myślach dodałem:
*Znowu ten dziad*
Jadę dalej, troszeczkę szybciej, nie zwracając uwagi na wóz. Robię w głowie spis ziół, które musze kupić:
*Bieluń, rumianek, czarny bez, łopian, skrzyp...*
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Obraz targowiska przeszedł Twoje oczekiwania. Sądziłeś, że zastaniesz kilkunastu wieśniaków, trochę furmanek ze zbożem i może jeszcze jakieś baby sprzedające to, co w krzakach albo lesie znaleźć można, włączając w to ich własną cnotę.

- Przekąski! Paszteciki! Pieczone króliki! Na patyku! - z twojej prawej strony rozciągał się rząd kilkunastu drewnianych stoisk, na których widziałeś najróżniejsze przedmioty - pasy i wyroby ze skóry, ryby, tkane ozdoby, gliniane gwizdki, siekiery i ośniki, uprzęże, drobne przekąski, miód, wina i wszystko, co tylko dość bogaty chłop mógłby kupić w promieniu kilometra od swojego domu.
- Dwajścia pięć koron od głowy, za trzy jagnię darmo. Nie, nie może być dwajścia dwa, taniej w całem powiecie nie ma! - po lewej z kolej, półkolem otaczając wydeptany plac stali rolnicy, za plecami mając swoje produkty - spętane bydło i nierogaciznę, zboże w korcach, owoce, warzywa, nawet dziczyznę. Jeden, najwyraźniej rybak, próbował sprzedawać ryby z wielkiego kosza, lecz został przepędzony. Żadna ryba, pomyślałeś, nie wytrzyma na słońcu dłużej niż pół dnia.
- Kup pan kota, a? Piekny, dobry kot, a jaki łowny! Z centralnej Redanii, zaklinam się na życie nieboszczki matki, spod samego Murviel! - podetknięty ci pod nos sierściuch zasyczał i próbował wydrapać oczy najpierw tobie, a później swojemu właścicielowi. Pomiędzy tym wszystkim kręciło się mnóstwo drobnych sprzedawców, oferujących szwarc, mydło i powidło. Oczywiście roiło się od naciągaczy, kątem oka zauważyłeś dwóch rzezimieszków, działających w parze. Dzieciaki, włóczędzy, żebracy i lichwiarze. Nikogo nie brakło.

Za całym tym ambarasem ustawione były duże namioty. W jednym, najwyraźniej, ktoś rozstawił sporą polową kuchnię, gdzie akuratnie w kotle gotowało się coś niesprecyzowanego, ale pachnącego znośnie. Pozostałe namioty oferowały usługi, od wróżenia z ręki, przez rwanie zębów, objazdowy pokaz dziwów aż po rzucanie klątw i uroków na sprecyzowanych przez klienta osobników.

Chaos. Jak zawsze.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Pilnując swojego dobytku, zagłębiam się w tłum, szukając ziół i składników do leków.
*Co za dzicz i syf.*
Rozglądam się na boki po straganach.
*O, ta ma niezły tyłek.* - zatrzymuje na chwilę wzrok na jakiejś sprzedawczyni, pakującej warzywa, po czym szukam dalej.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Znalezienie ziół w tłumie nie było prostym zadaniem. Czasem wieśniak handlujący warzywami miał trochę szczawiu, czasem u balwierza dało się dostać nieco szałwii. Jedyna zielarka, kobieta o poznaczonej zmarszczkami, opalonej twarzy, żądała za zielsko trzykrotnej ceny. Kupcy i przybysze płacili, zwłaszcza gdy usłszeli, że zwykły wilczomlecz chroni przed wszelkimi chorobami odbytu. Większej bzdury nie słyszałeś dawno i nie byłeś w tym jedyny - do straganu zielarki podchodziło bardzo niewielu przedstawicieli klasy chłopskiej.

Słońce chyliło się już ku zachodowi, chociaż do wieczora było jeszcze daleko, wiedziałeś, że w pół drogi do Oxenfurtu zastanie Cię noc, nawet gdybyś wyruszył już teraz. Ścisnąwszy pękatą torbę z ziołami i przypilnowawszy nieco mniej pękatą sakiewkę, zwróciłeś uwagę na poruszenie w środku placu. Zebrani porzucili na moment swoje zakupy, cichnąc, przez co nad szumem tłumu zaczął unosićsię jeden głos.

- Nilfgaard! Nilfgaard nadciąga!
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Znalezienie ziół w tłumie nie było prostym zadaniem. Czasem wieśniak handlujący warzywami miał trochę szczawiu, czasem u balwierza dało się dostać nieco szałwii. Jedyna zielarka, kobieta o poznaczonej zmarszczkami, opalonej twarzy, żądała za zielsko trzykrotnej ceny. Kupcy i przybysze płacili, zwłaszcza gdy usłszeli, że zwykły wilczomlecz chroni przed wszelkimi chorobami odbytu. Większej bzdury nie słyszałeś dawno i nie byłeś w tym jedyny - do straganu zielarki podchodziło bardzo niewielu przedstawicieli klasy chłopskiej.

Słońce chyliło się już ku zachodowi, chociaż do wieczora było jeszcze daleko, wiedziałeś, że w pół drogi do Oxenfurtu zastanie Cię noc, nawet gdybyś wyruszył już teraz. Ścisnąwszy pękatą torbę z ziołami i przypilnowawszy nieco mniej pękatą sakiewkę, zwróciłeś uwagę na poruszenie w środku placu. Zebrani porzucili na moment swoje zakupy, cichnąc, przez co nad szumem tłumu zaczął unosićsię jeden głos.

- Nilfgaard! Nilfgaard nadciąga!
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
← Sesja Wiedźmina

[WIEDŹMIN] Sesja Danego - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...