Po paru minutach znalazłeś puszkę fasoli, którą kupiłeś kiedyś przez pomyłkę. Fasolka meksykańska w sosie jakimśtam - nie byłeś biegły w nazwach potraw dla lewych. Dało się odgrzać i nawet nie było przeterminowane. Po chwili twoja obserwatorka jadła z miną męczenniczki, co jakiś czas rzucając ci kawałki informacji.
- Na Omedze działają trzy grupy. Dwie z nich, Słońca i Zaćmienie mają na tyle jaj, żeby wysyłać swoich emisariuszy na Cytadelę. Wyobraź sobie, że Słońcom udało się położyć łapę na starej broni C-Secu, z chłodnicami. My tego nie przerabiamy, bardziej się opłaca wymienić całość, ale dla nich to gratka. Najwyraźniej ktoś z C-Secu sympatyzuje ze Słońcami, bo jakbyśmy nie próbowali utylizować tych broni, one po paru dniach pojawiają się w łapskach Słońc. Jedynym ratunkiem dla nas jest to, że Słońca mają za małą flotę - nie są w stanie przewieźć tego wszystkiego naraz. To spotkanie, które sabotowaliśmy, okazało się, że chcą się dogadać z Zaćmieniem, a oni mają mnóstwo małych frachtowców - byliby w stanie przewieźć cały arsenał jednocześnie. Do tej pory udawało nam się sabotować ich transporty, ale jeśli połączą siły nie wystarczy nam ludzi żeby przejąć choćby 10% frachtu. - przeżuwała kolejny kęs, dając ci czas, żebyś mógł to przemyśleć i jakoś się z tym oswoić.
- Myślałam, że to Jag'Kol, ten batarianin, którego zastrzeliłeś kierował operacją, ale on był tylko negocjatorem. Za pierwszym razem nie mieli praktycznie ochrony, więc wpadliśmy i ich wystrzelaliśmy, a statek przechwyciliśmy z ładunkiem. Za drugim razem korzystając z naszej wtyczki wysadziliśmy cały transport w momencie wyładunku. Teraz, niestety, pewnie będziemy musieli ich związać walką. A nie mam na tylu ludzi, żebyś mógł się położyć gdzieś daleko i strzelać do nich z tego twojego działa - a na pewno to nie wystarczy. Transport ma być po południu dzisiaj, więc nie mamy wiele czasu. Masz jakieś genialne pomysły?
-Może będe was osłaniał z wysoko położonej pozycji, a wy ruszycie do walki na bliższą odległość. Wyeliminuje ewentualnych snajperów lub groźniejszych typów z wyrzutniami. Ja i Wdowa jesteśmy zwarci i gotowi.
- Prócz ciebie mam jeszcze tylko dwóch ludzi. Ich może być sześciu albo siedmiu. Możemy tak zrobić, ale w razie kłopotów będziesz musiał zejść na dół i nam pomóc, więc nie ustawiaj się zbyt daleko. Dużo musisz jeszcze zrobić, zanim będziesz gotowy?
- Bądź w doku 18-A/2 o jedenastej. Koło dwunastej powinien się pojawić transport. Lepiej bądź gotowy... nie wiem jakie niespodzianki przygotowali. - wyglądało na to, że posiłek i rozmowa dobiegły końca, ale kobieta nie miała ochoty opuszczać twojej kwatery.
- Najlepiej byłoby mi tutaj. Połączyłabym się zdalnie z agentami... Ale żeby stąd wyjść muszę mieć jakieś lepsze ubranie zamiast tego cholernego munduru. Zdjęliby mnie w pięć minut w tym świecącym się wdzianku. - spojrzała z przekąsem. - Pomożesz?
Kobieta zaczęła wysyłać wiadomości, a ty z rozczarowaniem stwierdziłeś, że masz u siebie tylko ciuchy turiańskie i tylko męskie. Bądź co bądź, przebieranie się za salariańskie dziewoje nie leżało w kręgach twoich zainteresowań.
Spojrzała na ciebie pełnym rezygnacji wzrokiem. Tobie natomiast zaświtało w głowie, że na Omedze również są sklepy... Podała ci karteczkę, na której napisała jakich rozmiarów ubranie jest jej potrzebne.
Na koncie masz prawie tysiąc, dodatko dwa czipy na okaziciela po 300 kredytów na każdym, które stanowiły twoje zabezpieczenie na wypadek poważnych kłopotów.
Udało ci się wrócić z miarę normalnym ubraniem dla ludzkiej kobiety, o dziwo, nawet całkiem niebrzydkim. Obserwatorka schowała się w łazience, jednocześnie tłumacząc ci zasady akcji.
- Idziemy ja, ty i czterech moich ludzi. Na miejscu, które wybrali, jest spory budynek, zobacz sobie plan. - zauważyłeś ściągnięty na czip pamięci plan, który wyświetlił się na twoim omnikluczu.
Przestrzeń dokowa był po prostu dużą halą, z przepierzeniami pomiędzy poszczególnymi, indywidualnymi dokami. Statek mógł zaparkować tyłem, będąc osłonięty po bokach, ale z naprzeciwka był spory odsłonięty obszar, służący podnośnikom do poruszania się i rozładunku.Szeroka aleja, do ktorej dokowały statki niczym zęby na grzebieniu nie była nijak osłonięta. Przed dokiem wyrastał niski budynek niewiadomego przeznaczenia - pewnie jakieś zapuszczone slumsy, ale zawsze to miejsce dla snajpera.
- Widzisz ten budynek? Schowasz się tam i będziesz nas osłaniał. Dwaj moi ludzie nadejdą z obu stron alei, tak cicho jak się da. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zajmą miejsca przy dokach obok i wtedy zaczniesz strzelać, a pozostali dwaj ruszą do ataku od przodu. Jeśli ma się nam udać, będziesz musiał zająć Słońca na tyle skutecznie, żeby tamci dwaj byli w stanie zajść ich od flanki - wtedy akcja się powiedzie. Ale uważaj - jeżeli żaden z tamtych dwóch nie da rady, będziesz musiał zejść na dół i pomóc drużynie frontowej.