Na ten film wielu fanów czekało od dawna. "Resident Evil" to seria już niemal kultowa, choć sympatycy podzieleni są na dwa obozy – tych, dla których "Resident Evil" zaczął i skończył się na pierwszej części i na tych, którzy ubóstwiają wszystkie filmy z tej serii. Ja zaliczam się do tej drugiej grupy i mam nadzieję, że najnowsza odsłona Residenta mnie nie zawiedzie!
Jakie danie na ten temat ma nasz redaktor, Courun? Możecie się o tym przekonać czytając jego recenzję:
Pierwsze spotkanie z kinem 3D i od razu nowy „Residen Evil”. Takie wyjścia nazywa się spontanicznym i ceni najbardziej, gdyż zwykle kończy się mile spędzonym czasem. Podbudowany tak dobrą perspektywą, wybrałem wieczór w kinie. Oto recenzja „Resident Evil: Afterlife 3D”.
Wszystkie poprzednie kinowe odsłony widziałem, więc spodziewałem się kolejnego widowiskowego kina akcji, gdzie nie zabraknie momentów, które przyprawią mnie o szybsze bicie serca. Nie zawiodłem się, gdy już na sam początek widzowi serwowane są spektakularne sceny walki, w których bierze udział główna bohaterka – grana przez Milę Jovovich Alice. „Mała” wizyta w centrali organizacji Umbrella kończy się dla tych drugich dość fatalnie. Alice, a właściwie kilka z nich, stawia sobie za cel zabicie szefa korporacji, która stworzyła groźny wirus T zmieniający ludzi w krwiożercze zombie. Główny wróg wydaje się być pokonany już na początku, ale doskonale wiedziałem, że to bynajmniej nie koniec filmu.