Sesja kami
Kurrrwaaaaaa! Co zaś za diabelstwo! Sześć... Ile mamy amunicji, maleńka? Skradanie się to zawsze był dobry pomysł. Wtedy najczęściej udawało się coś osiągnąć... Pip! ..ip! ..ip! ..p! ..p! ..ip! Przewraca oczami i mentalnie wyrywa sobie karabin z rąk i wali pięścią po twarzy krzycząc i przeklinając po hebrajsku. Ma nadzieję, że banda kropek nie słyszała pipnięć i szybko wycisza dźwięki wykrywacza. Spokojnie, to mogło być wszystko...
Cholera. Nagle w gardle urosła gulka czegoś ciężkiego do przełknięcia. Czy to ja, czy zrobiło się troszkę ciepło... Odchrząknęła wystarczająco głośno, by kropka mogła usłyszeć i przy okazji opuściła nieco lufę karabinu, by znajdowała się mniej więcej na wysokości jej czoła, w kierunku oczywiście z której przyjdzie... intruz. Jeśli będzie trzeba do tego strzelać, to wylezie szybciej i oszczędzi mi nerwów.
Kropki znów namnożyły się i poruszyły, a w chwilę później ujrzałaś żołnierza... żołnierzy... idących korytarzem od drugiej jego strony. Widzisz, że też cię zauważyli i - podobnie jak ty -, są lekko niezdecydowani co zrobić z takim spotkaniem.
- Stój, rzuć broń! Zidentyfikuj się! - usłyszałaś głos jednego z żołnierzy.
- Stój, rzuć broń! Zidentyfikuj się! - usłyszałaś głos jednego z żołnierzy.
Uśmiechnęła się lekko i początkowo odetchnęła z ulgą. Prawie zasalutowała również, prawie! Ale stopy zsunęły się razem. Co robisz, kretynko! At ease! I na swój rozkaz lekko rozsunęła stopy, ale też jakoś tak nienaturalnie.
- Wybaczycie panowie, ale bezpieczniej chyba będzie, jak zrobię tak... - Po czym oparła karabin o bark. I uśmiechnęła się nieco odważniej. Przeniosła również ciężar ciała na lewą nogę, prawą lekko zginając w kolanie. - Alyson Wreen. Witam w tych jakże niesympatycznych okolicznościach. - Skinęła im głową. Brzmiała, jakby cieszyło ją spotkanie wojaków.
- Wybaczycie panowie, ale bezpieczniej chyba będzie, jak zrobię tak... - Po czym oparła karabin o bark. I uśmiechnęła się nieco odważniej. Przeniosła również ciężar ciała na lewą nogę, prawą lekko zginając w kolanie. - Alyson Wreen. Witam w tych jakże niesympatycznych okolicznościach. - Skinęła im głową. Brzmiała, jakby cieszyło ją spotkanie wojaków.
Tylu ile kropek, całe szczęście... Ruszyła powoli w ich stronę, zabezpieczyła ruchem palca broń i opuściła ją, jak prosił. Przekręciła dłoń trzymającą wykrywacz w każdą ze stron - przezorny zawsze cośtam.
- Dowodzi? Obawiam się, że raczej nikt. - Podrapała się wykrywaczem za uchem. - A całą resztę pewnie spotkaliście w kawałkach na całym statku... Ciekawe, nieprawdaż? - Średni moment na bezczelność, ale cóż, taka już była... bywała. - Przedstawicie się, czy mam poczytać wasze nieśmiertelniki? - Troszkę głupio tak bezpośrednio od razu, źle również zabrzmiało, troszkę jak groźba, ale nie miała tego w zamiarze, słowo harcerza. Uśmiechnęła się jednak znów. Zatrzymała się w odległości około 3 kroków od grupy żołnierzy. - I panowie, na litość, przestańcie we mnie celować. Jakbyście mi przeszkadzali, to pewnie zdążyłabym wszystko załatwić w momencie waszego wejścia do korytarza.
- Dowodzi? Obawiam się, że raczej nikt. - Podrapała się wykrywaczem za uchem. - A całą resztę pewnie spotkaliście w kawałkach na całym statku... Ciekawe, nieprawdaż? - Średni moment na bezczelność, ale cóż, taka już była... bywała. - Przedstawicie się, czy mam poczytać wasze nieśmiertelniki? - Troszkę głupio tak bezpośrednio od razu, źle również zabrzmiało, troszkę jak groźba, ale nie miała tego w zamiarze, słowo harcerza. Uśmiechnęła się jednak znów. Zatrzymała się w odległości około 3 kroków od grupy żołnierzy. - I panowie, na litość, przestańcie we mnie celować. Jakbyście mi przeszkadzali, to pewnie zdążyłabym wszystko załatwić w momencie waszego wejścia do korytarza.
- Nie jestem wojskowa. - Warknęła. - I nie pytaj mnie jakbym coś wiedziała. Sama się zdziwiłam zaistniałą tu sytuacją. Nie mam pojęcia co dokładnie miało tu miejsce, ale też średnio mi się to podoba. Czym jest coś, co zaczęło parować i przeżerać się przez podłogę kiedy to zastrzeliłam chciałabym wiedzieć sama również.
Trzymając nadal karabin zaplotła ręce pod biustem.
- To co, jaki plan, chłopcy? - Zapytała lekko zalotnie i zatrzepotała rzęsami.
Trzymając nadal karabin zaplotła ręce pod biustem.
- To co, jaki plan, chłopcy? - Zapytała lekko zalotnie i zatrzepotała rzęsami.
- Parować i przeżerać podłogę? Jak to zastrzeliłaś? - zapytał unosząc brew. - A jak wyglądało zanim to zastrzeliłaś? Duże? Małe? Szybkie? Wolne? Bądźże użyteczna kobieto...
Obrócił się w stronę swojej ekipy i wskazał róg za twoimi plecami.
- Co robisz na tym okręcie, skoro nie jesteś wojskową? - Zapytał, taksując cię wzrokiem - Idziemy do centrum operacyjnego, znasz drogę?
Obrócił się w stronę swojej ekipy i wskazał róg za twoimi plecami.
- Co robisz na tym okręcie, skoro nie jesteś wojskową? - Zapytał, taksując cię wzrokiem - Idziemy do centrum operacyjnego, znasz drogę?
- Serią z karabinu? - Zapytała, jakby do dziecka mówiła. Prychnęła. - Małe. Szybkie. Łaziło po ścianach i suficie. Wyglądało jak pająk z ogonem jaszczurki. Dużej jaszczurki.
Spojrzenie odwzajemniła jak najbardziej, najwredniej i najkrytyczniej jak tylko umiała.
- Wpadłam na siku i jakoś tak się zasiedziałam. - Zachichotała cicho. - A może znam... - Mruknęła. - A może nie. - Uśmiechnęła się dziko. - Zapraszam chłopcy, dziś wycieczka po Jankeskim statku za totalnego fryczasa. - Dodała wesoło i głową wskazała w lewo... Cokolwiek to mogło znaczyć.
Spojrzenie odwzajemniła jak najbardziej, najwredniej i najkrytyczniej jak tylko umiała.
- Wpadłam na siku i jakoś tak się zasiedziałam. - Zachichotała cicho. - A może znam... - Mruknęła. - A może nie. - Uśmiechnęła się dziko. - Zapraszam chłopcy, dziś wycieczka po Jankeskim statku za totalnego fryczasa. - Dodała wesoło i głową wskazała w lewo... Cokolwiek to mogło znaczyć.
- Sierżancie, ta kobieta twierdzi, że spotkała się z wrogiem, to małe, szybkie istoty, według niej wyglądają jak pająk z ogonem jaszczurki, potrafią poruszać się po ścianach i suficie i trafione zaczynają, hmm, parować i przeżerać się przez podłogę. - Powiedział żołnierz przez komunikator, rozglądając się wokół. - Nieodporne na ogień M41, jeśli chodzi o dobre wiadomości. Ona twierdzi, ze nie jest wojskową, ale nie chce więcej mówić. Zachowuje się... niestabilnie, ale chyba nie zagraża nam bezpośrednio, przynajmniej w tej chwili. Rozkazy? - zapytał, wzruszając ramionami i uśmiechając się do ciebie krzywo.
- Phillips, zabezpieczcie tamten róg, pamiętajcie, ze cele mogą być nieduże. - powiedział do swoich kumpli. Chwilę potem przyłożył znów dłoń do ucha, słuchając najwyraźniej dowódcy, a następnie usłyszałaś odległe echo wystrzału, które zaraz potem zostało zwielokrotnione przez kolejne serie, gdzieś ponad wami.
- Phillips, zabezpieczcie tamten róg, pamiętajcie, ze cele mogą być nieduże. - powiedział do swoich kumpli. Chwilę potem przyłożył znów dłoń do ucha, słuchając najwyraźniej dowódcy, a następnie usłyszałaś odległe echo wystrzału, które zaraz potem zostało zwielokrotnione przez kolejne serie, gdzieś ponad wami.
Przez cały czas zdawania relcji z jej słów potakiwała głową i wyglądała całkiem normalnie. Spokojnie i w ogóle. Nawet uśmiechała się lekko. Dopiero w momencie wspomnienia o nieodporności na ogień M41 brwi zsunęły się do środka czoła. Przemyślała to, co powiedział i zgodziła się po raz kolejny. Przytaknęła i uśmiechnęła się znów.
Postanowiła rozejrzeć się co jest wokół. Nie, nie odchodziła, ale obróciła się po prostu za siebie i ruchem nadgarstka ksierowała w tamtąż stronę wykrywacz ruchu. Zerknęła na ekranik. I usiadła na tyłku, tak się przestraszyła strzałów na górze.
- Szlaag... - Mruknęła. - Zabierajmy się stąd... - Dodała błagalnym tonem.
Postanowiła rozejrzeć się co jest wokół. Nie, nie odchodziła, ale obróciła się po prostu za siebie i ruchem nadgarstka ksierowała w tamtąż stronę wykrywacz ruchu. Zerknęła na ekranik. I usiadła na tyłku, tak się przestraszyła strzałów na górze.
- Szlaag... - Mruknęła. - Zabierajmy się stąd... - Dodała błagalnym tonem.
- Davies, Szrama za mną, Phillips, druga linia, dziesięć metrów za nami, weźcie cywila w środek i meldujcie kontakty. - wykrzyknął Solskjaerd do sowich ludzi, puszczając się biegiem w stronę, z której dochodziły odgłosy walki. Zgodnie z jego poleceniem żołnierze wzięli cię między siebie i również poganiali w tamtą stronę. Oprócz przytłumionego echa wystrzału z różnych części statku dobiegło cię echo czegoś, na kształt wściekłego, wężowego syku.
Biegła. Biegła, choć najchętniej by się zatrzymała i schowała w szafce pod pryczą w jakiejś kajucie, albo wtopiła najlepiej w otoczenie i modliła, by jej nie znaleźli. Resztka wojskowego szkolenia chwyciła karabin w obie łapy i nawet się troszkę cieszyła na możliwość otwarcia ognia. Ale niestaty cieszyła się mniej niż bała.
Rozglądała się w biegu, choć miała nadzieję, że nic nie zobaczy w półmroku.
Rozglądała się w biegu, choć miała nadzieję, że nic nie zobaczy w półmroku.
- Stop!- wykrzyknął Soslkjaerd, zatrzymując się zanim dotarliście do rozwidlenia. - Moi celować naprzód, Szrama przygotuj granatnik, Phillips pilnuj tyłu. Jeśli to te małe jaszczurki, to przerzedzimy je trochę, trudno o lepsze stanowisko obrony niż tutaj. Wreen, choć tu do mnie. - zawołał cię klękając na jedno kolano i mierząc w wylot korytarza. Poza echem wystrzałów i nieokreślonym sykiem, usłyszałaś także zwielokrotnione pikanie wykrywacza...
... Które jak zwykle nie oznaczało niczego dobrego.
... Które jak zwykle nie oznaczało niczego dobrego.
Uśmiechnęła się słysząc rozkazy wydawane przez Soslkjaerda, a zwłaszcza zdawszy sobie sprawę jak sumiennie jego ludzie je wykonują. Zerknęła na oznaczenia jego stopnia. I zaraz podniosła wzrok z przyklękającego mężczyzny - poczuła się jak dziecko karcone za zaglądanie do szuflad z bielizną swoich rodziców kiedy ją zawołał. Ale na szczęście nie zauważył, że go sprawdza, w pewnym sensie. Podeszła.
- Hmm? - Cóż, ona nie widziała potrzeby zwracania się do niego w dawny sposób.
- Hmm? - Cóż, ona nie widziała potrzeby zwracania się do niego w dawny sposób.
- Sierżancie, idziemy do was, przemieszczajcie się w stronę lewej burty, spotkamy się wpół drogi. - krzyknął do komunikatora Skandynaw majstrując przy wykrywaczu ruchu, który pokazywał niewłaściwe odczyty. Zaskakujące, jak sprawnie wydawał rozkazy zwykły szeregowy. Nie zdążyłaś jednak nadziwić się temu zjawisku, gdy z końca korytarza wybiegli dwaj żołnierze. Jednocześnie tuż obok ciebie coś kapnęło. Patrząc w górę zobaczyłaś dużą plamę na suficie, która lekko dymiła, plując leniwymi kroplami czegoś żółtego, co najwyraźniej przeciekało z wyższego pokładu.