Sesja Tyriona

Masz spadł tak, jak "powinien", czyli obok ciebie, w miejscu w którym byłeś przed chwilą.
Ktoś z którejś drużyny wreszcie pomyślał i w kierunku napastnika poleciały dwa granaty z M-41. Gdy wychyliłeś by rzucić swojego smoke'a zobaczyłeś, że kimkolwiek to jest, nie jest człowiekiem. Ludzie nie wstają po eksplozji dwóch granatów odłamkowych w odległości 2 metrów od siebie i nie krwawią fosforyzującą zielenią. Zdążyłeś zobaczyć, jak solidnie krwawiący wróg sięga po jakiś dziwny pistolet i strzela w kierunku kryjącego się za winklem stołówki, jakieś pięćdziesiąt metrów dalej, żołnierza. Praktycznie jednocześnie o ścianę rozbił się wybuch czegoś, co zdawało się być ogromnym elektrycznym granatem, a twój granat wybuchł u stóp celu. Kolejny zwierzęcy ryk wydarł się z jego gardła, świadcząc niezawodnie, że cokolwiek oferował jego wizjer, zostało nieprzyjemnie poczęstowane oślepiającym blaskiem.
Zamrugam szybko oczami próbując przegnać sprzed nich obraz zielnkawej krwi.
Może to jakiś cholerny system hydrauliczny?
Szlag to nie może być jakiś cholerny obcy, to nie film...

Pora się przemieścić... Oby ten bydlak nie blefował.
Sprintem zmienię pozycję na bliższą przeciwnika. Jeśli ma takie cudeńka na dystans, może jest słabszy z mniejszych odległości, te jego eksplodujące cuda nic mu nie dadzą, jeśli nie będzie chciał być w zasięgu wybuchu.. m41 z drugiej strony...
Ale to pieśń przyszłości.
Rzucam się naprzód za kolejna osłonę, tym razem bliżej przeciwnika, w biegu odpalając granat mniej więcej w kłąb dymu, ale tak, żeby nie wybuchł zbyt blisko mnie.
Bieg - rzut - osłona. Granat eksploduje, powodując kolejną eksplozję ryku i wystrzelenie kilku pocisków z kłębu dymu, które trafiły w losowe miejsca, powodując dużo hałasu i wyrywając trawę w wielkich lejach.
Nie strzelać nie strzelac nie strzelać dopóki nie będę pewien, bo mnie namierzy... Wyjrzę szybko zza nowej osłony, starając się dostrzec coś przez zasłonę dymną.
W najgorszym razie kupiłem trochę czasu chłopakom, przynajmniej od tego. Przeładuję granatnik i ostrożnie, przy ziemi postaram się wymierzyć w miejsce gdzie ostatnio widziałem cel.
Przestawię granat na eksplozje po przelecenie dystansu na oko oddzielającego mnie od celu.

Jeśli z dym,u padnie strzał, który pozwoli mi zmienić namiar, albo zobaczę sylwetkę wroga - strzelam.
Oddałeś strzał, gdy tylko mogłeś dostrzec w co strzelasz. Eksplozja granatu ponownie wypełniła przestrzeń wokół, a zaraz po niej nastąpiła niepokojąca cisza, przerywana jedynie dobiegającymi z różnych stron krzykami żołnierzy.
Szybkimi krokami, z bronią przy ramieniu podejdę do celu. Kiedy będe zbyt blisko na granaty, przełączę się na ogień normalny. Staram się nie iść w jednej linii, choć zdaję sobie sprawę, że jeśli przeciwnik naprawdę będzie chciał mnie trafić, zrobi to raczej bez specjalnego trudu.
Ale liczę na to, że w końcu udało się go zranić.

Krok za krokiem, odliczam sekundy, podświadomie oczekując strzału.
Nic podobnego nie następuje. W rozwiewającym się dymie dostrzegasz za to zarys leżącej na ziemi dużej sylwetki.
Podejdę ostrożnie.
Jestem ciekawe pancerza, nie słyszałem w życiu o takich. Uważając, czy nie ma tu całej drużyny takich jak on podchodzę do ciała.
- Solskjaerd, podchodzę do przeciwnika, wygląda na unieruchomionego. Będziemy potrzebowali sanitariuszy na placu apelowym.
Widzisz krwawiącego na zielono, na oko dwu i pół - trzymetrowego... humanoida. Potężna muskulatura, zbroja osłaniająca klatkę piersiową wykonana z zaiste dziwnego materiału, cała masa elektronicznego osprzętu rozlokowanego na pasie i nadgarstkach, dwa małe działka przytwierdzone do pancerza na każdym z ramion i maska pokrywająca całą twarz i oczy, ozdobiona rozmaitymi ornamentami. Długie włosy z koralikami rozrzucone bezwładnie po ziemi. Natomiast skóra... i pazury... Zdecydowanie nie należały do człowieka.
← Alien 2
Wczytywanie...