Sesja Vena

Leżysz spokojnie na łóżku w swojej kabinie z rękami pod głową, wsłuchując się w ciche, acz irytujące pikanie budzika. Godzina 5 rano Ziemskiego Czasu Greenwich. Najwyższa pora wstawać, za godzinę zaczynasz wartę, a głupio by było zaspać przy nowym dowódcy. A poza tym przyda się jakieś śniadanie, poranne golenie, może lekki trening? Zastanawiasz się od czego zacząć, spokojnie znosząc piszczenie budzika, rozglądając się po swej niewielkiej kabinie o wymiarach 4 na 2 metry. Standard, jeśli chodzi o kabiny żołnierzy na Conestogach. Tak, fajnie by było wstać. I fajnie by było dowiedzieć się wreszcie dokąd lecimy. Choć oddział jest nowy, zasady są takie same dla wszystkich: rozkazy i niezbędne informacje podawać na krótko przed rozpoczęciem akcji, by żołnierze nie musieli zbyt długo trawić ich w swych łbach przed początkiem zabawy.

Łóżko, blat małego stolika widoczny w świetle budzikowego wyświetlacza, ciemność i upierdliwe pikanie...


[Opis tego, co dodatkowo znajduje się w pokoju, co leży na stole i co masz przy sobie należy do Ciebie]
Powoli siadam na kraju łóżka, przecierając dłońmi twarz.
- Jak ja nienawidzę wczesnego wstawania. mówię do siebie, drastycznie wyłączając wkurzający budzik.
Przemywając twarz wodą patrzę w lustro myśląc; "golenie sobie dzisiaj daruje, nie wyglądam jeszcze tak fatalnie".
Po całej rannej toalecie, zabieram się do kilku podstawowych ćwiczeń, kilkadziesiąt pompek, przysiadów.
Po chwili odpoczynku zaczynam się ubierać w mundur. Sięgam po pasek, broń znajdującą się na stoliku.
Szybkie sprawdzenie czasu: 5:45, czas się zbierać. Tak przygotowany wychodzę z pokoju.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Twój pokój znajduje się na samym początku korytarza, który prowadzi do stołówki i dalej do strzelnicy (patrząc w lewo od drzwi) i sąsiaduje z głównym hangarem (po prawej stronie). Mając jeszcze kwadrans postanawiasz skierować kroki do stołówki, by szybko chwycić coś do jedzenia przed zmianą warty. Wchodząc do stołówki mrużysz lekko zaspane oczy przed gryzącym światłem jarzeniówek. W pomieszczeniu nie ma nikogo, poza Markiem, który ze swą niezmiennie kamienną twarzą wita cię z drugiej strony blatu.
- Dzień dobry Johan - powiedział pogodnym tonem, który absolutnie nie współgra z totalnym brakiem mimiki jego twarzy. Androidy typu Mark IV, jakkolwiek bezawaryjne, inteligentne i niezwykle przydatne w kwestiach elektroniki, są dość starym modelem syntetyków, w których nikt nie zawracał sobie głowy takimi detalami jak mięśnie twarzy. Wysoka inteligencja pozwala im uczyć się werbalnego naśladownictwa emocji, ale w kontraście z gestami wygląda to zawsze komicznie.
- Jak tam się spało? Zjesz coś?
- Witaj Mark,tak zjem coś, ale szybko bo zaraz mam warte, a spóźnić się nie chce.
Mówiąc to podchodzę do okienka wydawania posiłków i czekam na Marka.
- Daj mi cokolwiek, co mogę szybko wcisnąć sobie do paszcze - Zagaduje trochę żartobliwie, po czym dodaje - Może ty wiesz coś o naszej misji?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- Oficjalnie wiem tyle, co ty - Odpowiada przez ramię odwracając się na chwilę do któregoś z okienek, by zaraz potem podać ci dwa, ciepłe jeszcze, tosty. - Nieoficjalnie wiem, że dziś przed południem generał Kondon zrobi odprawę, a to znaczy, że do południa będziemy w akcji - Tak, nawet android nie lubił nowego dowódcy, kapitana Patona, który zdawał się zarówno tobie, jak i reszcie oddziału odkopaną przypadkowo przez "Weylanda" skamieliną prehistorycznego kowboja. - Jeszcze mniej oficjalnie wiem, że ze stacji naukowej korporacji "Weyland - Yutani" na Victorze 7 odebrano sygnał alarmowy. Coś do picia?
- Zwykły sok, dzięki - Odpowiedziałem krusząc wchłoniętym tostem - Nie żebym był jakiś super ciekawski, ale lubię wiedzieć z czym przyjdzie mi się zmierzyć. Kończąc pierwszego tosta, zabieram się za drugi. - Sygnał alarmowy powiadasz, czym się tam na tym Victorze zajmowali? Jakoś nie moge sobie przypomnieć. Tylko nie mów że babrają się w genach i tym podobnych sprawach.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- Chodziło chyba o prace przy procesorach atmosfery, choć planeta posiada własną, ale tlen występuje tylko w kilku sektorach - Odpowiedział pełnym zadumy tonem nalewając sok owocowy do szklanki z bezmyślnym wyrazem twarzy. - Ale naprawdę zastanawiające jest to, że ta amerykańska stacja znajduje się na planecie należącej do Kanady, a wysłała sygnał na naszych częstotliwościach. Sam nie wiem co o tym myśleć. Przerwał na chwilę, jakby zawieszając się w pół słowa. - Więcej dowiesz się pewnie od generała Pontona, albo od chłopaków. Zapytaj "Żółtego", powinien niedługo kończyć wartę.
- Nie ma co się zastanawiać, skoro i tak dowiem się lada moment. Dzięki za szame, lecę się zameldować - Mówiąc to kończę ostatniego tosta, popijając sokiem, następnie udaję się na stanowisko - Trzymaj się Mark, następnym razem posmaruj tosty jakimś masłem czy co- Dodaje żartobliwie wychodząc ze stołówki.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Ze stołówki podążyłeś wprost do hangaru. Wielki, przestrzenny, z jedną ogromną śluzą wlotową i mniejszą, zrzutową w podłożu, na której stało wasze UD-4, spod którego dochodzi straszliwie fałszujący śpiew "Tech - Nicka", pokładowego mechanika i pierwszego pilota oddziału.
- American Womaaa-an, stay away form me-heee! American Womaaa-an! Mama let me bee-heee!... - słyszysz zawodzącego przeraźliwie Nicka. Na schodach prowadzących do wyższego piętra okrętu stoi "Żółty", który z wyraźnym niesmakiem słucha tego kociego śpiewu i błagalnym wzrokiem patrzy na ciebie z góry. Brian "Żółty" Sommers, to jeden z najdziwniejszych ludzi, jakich poznałeś. Przez te trzy tygodnie, które minęły od dołączenia cię do tej jednostki dowiedziałeś się, że jako dzieciak został uratowany z kolonii na LV-334. Prawdę mówiąc nadal jest dzieciakiem, bo jak inaczej nazwać siedemnastolatka? Prawdziwy żółtodziób, ale zupełnie niezwykły. Dowiedziałeś się także, że "Żółty" jako jeden z nielicznych przeżył operację usunięcia Obcego, którym został zainfekowany na krótko przed uratowaniem przez komandosów. Dowództwo nie bardzo wiedziało co zrobić z chłopakiem, któremu pomimo udanej operacji pozostały pewne "zwierzęce" odruchy. Przeszedł szkolenie bez żadnych problemów, a jego zdolności zwiadowcze i tropicielskie były niezwykłe nawet jak na RECON. Ponad to, jak twierdzili inni żołnierze z jednostki, "Żółty" potrafi w niewytłumaczalny sposób wyczuwać "Robale", jeśli tylko znajdują się w pobliżu...
- I don't wanna see your shadow no more, now womaaa-aan! Stay away from me-heee! - Dobiegła cię spod maszyny kolejna straszliwa zwrotka. "Żółty" z obłędem w oczach odbezpieczył broń, wpatrując się morderczym wzrokiem gdzieś pod stojące na środku UD-4
- Colored lights can hypnotize, sparkle someone else’s eyes Podśpiewałem, po czym dodałem - Starszy szeregowy Johan Friden melduje się do rozpoczęcia warty Zameldowałem trochę od niechcenia.
Podchodząc do "Żółtego" mówię:
- Niezły show tu mamy. Istna orgia zmysłów. - Poźniej już do samego "Żółtego" rozglądając się po hangarze. - Co tam?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- Jedno wielkie, fałszujące, nieogolone, mechaniczne gówno! I to do tego od czwartej rano! - Odpowiedział "Żółty" nie odrywając wzroku od UD-4. - Ten sukinsyn jęczy tak od godziny i twierdzi, że pomaga mu to w robocie, a jak mu będę przeszkadzał, to będzie się dłużej męczył z tym podwoziem i admirał Patos przyczepi się o to do mnie, a nie do niego. - Zabezpieczył Glocka i schował go do kabury. - Dzięki Bogu, że mnie zmieniasz. Nie wiem co z tym zrobisz, pomóż mu przy tym, albo zastrzel...
Nie frasuj sie tak hehehe, połóż się w wyrku, albo zrób coś nie mniej odprężającego. Odpowiedziałem po czym powiedziałem głośniej - Co mamy Nick?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- Zacięcie sprężarki prostownika podwozia - Powiedział Nick wyjeżdżając spod podwozia, leżąc plecami na deskorolce. - Bez tego ciężko będzie lądować - Otarł smar z czoła, rozcierając go jeszcze bardziej. - Podaj mi klucz dziewiątkę - Dodał znowu wjeżdżając pod prom.
Rozglądając się po warsztacie w poszukiwaniu klucza mówię:
- Próbowałeś rozkręcić i poskładać na nowo? Często się tak dzieje z tymi złomami. Niby wszystko działa a tu jeb dup i masz puzzle. - Podając mu upragniony klucz dodaje - Często najłatwiejsze rozwiązania są najlepsze.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- Święte słowa, Johan - odpowiada biorąc klucz i nastawiając coś w jednej z czterech podpór promu. - Chociaż jeden, który ma o tym jakieś pojęcie. Podaj mi teraz młotek, a potem przytrzymaj tutaj - Wskazuje na kleszcze, którymi chwycił jakąś uszczelkę.

[Na stole za promem, leży komplet narzędzi. Klucze, śrubokręty, palnik, młoteczek 0.3 kg, młotek 2 kg i ciężki młot 9 kg]
Biorąc do ręki młotek 2kg mówię - O ten ci chodzi? Po czym dodaje - Wiesz coś o naszej misji? Pytałem Marka ale z syntetyka nie opłaca się czegokolwiek wyciągać. Mówił coś o sygnale alarmowym czy coś.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- Nie ten, ten większy - odpowiada Nick mocniej ściskając uszczelkę kleszczami. - Faktycznie był jakiś sygnał. Ale nie wiem dokładnie co jest. Wiem natomiast, że w tych rejonach pałętają się przemytnicy i piraci. Kanadyjczycy nie potrafią upilnować własnego podwórka. - Dodał polewając sobie głowę wodą ze stojącej obok butelki. - No dawaj dawaj ten większy.
Podaje szybko większy młotek po czym zaczynam przytrzymywać kleszcze.
- Tiaaa, Kanadyjczycy... Narozrabiają a potem wołają nas, bo nie dają rady posprzątać. Tak czy owak piraci to poważny problem, i nie ma go co lekceważyć.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- Dokładnie - Przytaknął Nick i ku twemu przerażeniu zamachnął się potężnie ogromnym młociskiem. Zanim zdążyłeś zaprotestować, mechanik przywalił na odlew w podporę promu, tuż powyżej trzymanej przez ciebie uszczelki. Coś zasyczało i część prostownika zazgrzytała mechanicznie. - No, działa jak złoto. Dzięki Johan.
- Spoko, wiesz może kiedy ma być odprawa? Będą jakieś specjalne przygotowania? Nie lubię być niedoinformowany - Powiedziałem odkładając narzędzia na swoje miejsce. - Szczerze mówiąc najchętniej już bym się stąd wyrwał, ech dopełnię wartę i może się coś zmieni.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
← Alien
Wczytywanie...