Cóż tu rzec. Książka błyszczy i jest fantastyczna
Zdecydowanie lepsza od poprzedniczki. Humor stoi na wyższym poziomie i brak jest przestojów akcji, jakie miały miejsce w Kolorze Magii. Co prawda już na samym początku książki można poskarżyć się na dwie rzeczy. Gdzie się podział wodny troll, który wsiadł razem z Dwukwiatem do pojazdu kosmicznego? Przecież pojazd wrócił na Dysk znad Krawędzi, a troll się rozpłynął. Po drugie, postać Dwukwiata jest inna. W pierwszym tomie turysta przedstawiony był jako wysoka i chuda osoba. W drugiej części jest już niski i gruby (pod koniec wręcz jest opis, jak wysuwa kilka podbródków). Mógł przytyć, ale skurczyć się? Dysk rządzi się swoimi dziwnymi prawami, ale zabieg nie był zamierzony, bo nigdzie nie było to opisane. Co prawda do mojego wyobrażenia Dwukwiata pasuje bardziej jego opis z drugiego tomu, ale niesmak pewnej niekonsekwencji pozostaje. No i w Kolorze Magii Hrun był najwspanialszym bohaterem Świata Dysku, a w Blasku Fantastycznym jest już nim Cohen (który pomimo bycia bohaterem jest zadziwiająco inteligentny, co gryzie się z opisami bohaterów z poprzedniej części).
Mimo tak rażących błędów, książka nadal jest świetna. Terry opracował ironię i sarkazm do perfekcji. Tłumaczenie Rincewinda, że nie zwariował, bo nie rozmawiał z drzewami, mimo że one mówiły do niego, było boskie
Moją ulubioną postacią z dylogii jest, zaskakująco, Bagaż (syn walizki, jak to mag się do niego zwrócił
). Co tu dużo mówić. Polecam, ale zacznijcie od pierwszego tomu, żeby wyłapać wszystkie smaczki.
8/10