Być może niepotrzebnie nawiązuję do niektórych wydarzeń w Polsce i na świecie. Na ten przykład tekst o białym i czarnym to tekst Jaroasława Kaczyńskiego podczas jednej z jego wypowiedzi, a o tych kiełbasach to część nieudolnej parodii w reklamie banku ING. Przecież nie każdy musiał widzieć tę reklamę i słyszeć o tych wydarzeniach. Forum to tylko kilka tysięcy użytkowników, z czego większość to widma. Po za tym mało kto czyta cokolwiek w fan works, więc tak naprawdę czasem trudno o jasne zrozumienie opowiadań, zwłaszcza parodii...
Gothic Parodia
Spokojnie, I am back !!! I od razu z nową częścią
Rozdział I: ( 2 ) Zagrożenie
- Ano ja, nie wiem, jakim cudem, ale przeżyłem – powiedział ze śmiechem Lester.
- Mnie to nie dziwi, w jedynce byłeś nieśmiertelny, zresztą dalej jesteś – powiedział Bezio, kiedy sztyletem zabranym z wieży Xardasa próbował przebić Lestera, co poskutkowało tylko zgięciem ostrza i tak zardzewiałego jak przybory szkolne z Biedronki.
- Ale że ty żyjesz… Jakim cudem? – zapytał Lester.
- Xardas mi pomógł, wyciągnął mnie ze świątyni i jakoś teraz leci – odpowiedział Bezi.
- Co zamierzasz robić?
- Ja? Jeszcze nie wiem, ale ty powinieneś odwiedzić Xardasa…
- Dlaczego? Skąd wiesz, że widziałem smoka? – zapytał ze zdziwieniem Lester.
- Bo czytałem pierwszą stronę scenariusza, ruszaj w drogę – powiedział Bezimienny i zaczął przemieszczać się zgodnie z ruchem wschodzącego słońca (no dobra, drogą po prostu).
Po paru krokach zobaczył znajomą twarz: to Cavalorn walczył z kilkoma goblinami. Po skończonej walce pierwsze co zrobił (oprócz klnięcia pod nosem na bugi przeszkadzające w walce ) to zagadał do naszego bohatera:
- Witaj, to ty? Ja myślałem, że nie żyjesz!!!
- Wiem, też tak myślałem, ale Piranie nie dały mi odpocząć …. – zaczął Bezi, ale widząc minę Cavalorna domyślił się, że nie należy kontynuować. Myśliwy stał jak pierwszy człowiek, który dopiero co zobaczył Fiata 126p wjeżdżającego na parking Reala. – A co u ciebie słychać stary druchu? – powiedział po chwili.
- A nic wielkiego, oprócz tego, że świnie z pobliskiej jaskini obrobiły mnie z dobytku. A przecież Wodny Krąg…
- Wodny krąg? – przerwał mu Bezi.
- Dlaczego zawsze mam za długi język? – zapytałam siebie Cavalorn niczym Pitagoras rozmyślający nad tajemnicą swego trójkąta ( której to tajemnicy, jak jestem w liceum jeszcze nie rozumiem).
- A więc magowie wydostali się z wyspy?
- A dlaczego nie? Przecież to potężni ludzie są , ale o szczegóły pytaj maga wody Vatrasa, jest w mieście.
- Dobra, ale najpierw pomogę ci odzyskać te dokumenty, tylko daj mi jakąś wykałaczkę.
Kavalorn dał beziemu nóż na wilki i po chwili razem w szale bojowym cieli bandytów ( Bezi się przyglądał, bo exp i tak szedł na jego konto, nie ważne kto zabija).
Kiedy odzyskali dokumenty Cavalorn postanowił powierzyć je Beziemu, mówiąc , że sam spieszy na spotkanie.
Bezi, zyskawszy nowy nóż i list, ruszył w dalszą drogę. Po chwili jednak ruszyła go też ciekawość i postanowił przeczytać list:
Drogi Vatrasie,
Piszę do ciebie ze słonecznego miejsca, a przynajmniej chciałbym, żeby tak było, bo razem z pozostałymi magami grzebiemy się 6 metrów pod ziemią, jak robaki chcący wykopać coś niezwykłego. Do tej pory znaleźliśmy logo „Biedronki”, suche ciastka, zardzewiały pistolecik i plakaty „Bomba atomowa dla każdego”, jednak wątpię, aby miało to jakiś związek z tą prastarą kulturą, której szukamy. Prześlij nam kawałek tego Jedynego Pierścienia , zwanego przez tajnych współpracowników ornamentem, ale, jeśli możesz, nie wysyłaj Cavalorna, bo świnia za dużą se prowizję liczy.
May the Force be with you
Saturas
Bezi przeczytał list, ale za wiele to z niego nie zrozumiał, więc postanowił ruszać dalej. Widział już wejście do miasta, ale zanim ruszył dalej zagadał do niego jakiś pastuch:
- Hej wędrowcze! Widziałem, jak wyszedłeś z gór… Czego tu szukasz?
- Chcę wejść do miasta…
- Ot tak nie zdołasz… Musisz jakoś ugadać się ze strażnikami. Być może Akyl by ci pomógł, ale w tej chwili jest niedysponowany…
Bezi usłyszał wrzask wspomnianego farmera:
- Nie kłam, wiem, że w Tibii jest dźwięk, zaraz dostaniesz z krzesła, albo z półobrotu…
- Więc, radzę ci zagadać z kimś innym – dodał na zakończenie pomocnik farmera.
Bezi ruszył więc w dalszą drogę. Tym razem, na skrzyżowaniu, ujrzał Canthara. Kupiec, gdy tylko go zobaczył, powiedział:
- Wyglądasz jak nędzarz. Pewnie chcesz wejść do miasta? Dam ci strój farmera, powiesz, że idziesz z farmy.
- A co chcesz w zamian?
- Pewnego dnia, a ten dzień może nigdy nie nadejść, poproszę cię o przysługę - zaczął Canthar.
- Co to, jakiś Ojciec Chrzestny czy co?
- To chcesz czy nie? – Canthar był stanowczy.
- Dobra, dawaj.
„Z tym strojem sobie poradzę, ale po drodze spotkałem jakiegoś idiotę, który twierdził, że nie chce, by wiatr wiał mu w oczy, choć widać było, że się ukrywa. Chciał kupić strój farmera, a że zaproponował mi kupę złota ( 50 sztuk ) to się zgodziłem. Wtedy jakoś nie przyszło mi do głowy, że nie wejdę do miasta” – zeznanie złożone u strażników, uznane za kompletną bajeczkę idioty. Po złożeniu tego zeznania Bezi musiał spróbować przy innej bramie. Gdy podszedł do strażników przy drugiej bramie zobaczył, że rozwiązują oni krzyżówkę .
- Zwierzę na „u” – powiedział jeden, ten który trzymał krzyżówkę.
- To proste, ulicznica – powiedział drugi.
- Ale się nie mieści - zaczął z wyrzutem pierwszy.
- To pisz ciaśniej – powiedział drugi.
- Cześć panowie – wtrącił się Bezi. – Mogę wejść do miasta?
- Normalnie nie mógłbyś, ale potrzebujemy pomocy, więc jak okażesz się pomocny, to wejdziesz.
- spoko, dawaj o co chodzi?
- Jedno pytanie nam się zamazało podczas deszczu – strażnik pokazał Beziemiu zamazane pytanie od krzyżówki. – jeśli podasz nam odpowiedź tylko z liter, to wejdziesz.
Bezi zobaczył litery: _O_Y__E
- No i co to jest?
Bezimienny zaczął dumać i dumać, ale nic nie przychodziło mu do głowy, więc postanowił przechytrzyć strażników:
- Myślę, że chodzi o KORYTOE…
- O co? – zapytał jeden strażnik.
- No co ty, nie wiesz, co to korytoe? Na pewno twój kumpel będzie wiedział…
- Oczywiście, że wiem idioto. Masz rację stary, możesz wejść – powiedział z ważną miną drugi strażnik.
I tak oto miasto stanęło przed Bezim otworem.
Rozdział I: ( 2 ) Zagrożenie
- Ano ja, nie wiem, jakim cudem, ale przeżyłem – powiedział ze śmiechem Lester.
- Mnie to nie dziwi, w jedynce byłeś nieśmiertelny, zresztą dalej jesteś – powiedział Bezio, kiedy sztyletem zabranym z wieży Xardasa próbował przebić Lestera, co poskutkowało tylko zgięciem ostrza i tak zardzewiałego jak przybory szkolne z Biedronki.
- Ale że ty żyjesz… Jakim cudem? – zapytał Lester.
- Xardas mi pomógł, wyciągnął mnie ze świątyni i jakoś teraz leci – odpowiedział Bezi.
- Co zamierzasz robić?
- Ja? Jeszcze nie wiem, ale ty powinieneś odwiedzić Xardasa…
- Dlaczego? Skąd wiesz, że widziałem smoka? – zapytał ze zdziwieniem Lester.
- Bo czytałem pierwszą stronę scenariusza, ruszaj w drogę – powiedział Bezimienny i zaczął przemieszczać się zgodnie z ruchem wschodzącego słońca (no dobra, drogą po prostu).
Po paru krokach zobaczył znajomą twarz: to Cavalorn walczył z kilkoma goblinami. Po skończonej walce pierwsze co zrobił (oprócz klnięcia pod nosem na bugi przeszkadzające w walce ) to zagadał do naszego bohatera:
- Witaj, to ty? Ja myślałem, że nie żyjesz!!!
- Wiem, też tak myślałem, ale Piranie nie dały mi odpocząć …. – zaczął Bezi, ale widząc minę Cavalorna domyślił się, że nie należy kontynuować. Myśliwy stał jak pierwszy człowiek, który dopiero co zobaczył Fiata 126p wjeżdżającego na parking Reala. – A co u ciebie słychać stary druchu? – powiedział po chwili.
- A nic wielkiego, oprócz tego, że świnie z pobliskiej jaskini obrobiły mnie z dobytku. A przecież Wodny Krąg…
- Wodny krąg? – przerwał mu Bezi.
- Dlaczego zawsze mam za długi język? – zapytałam siebie Cavalorn niczym Pitagoras rozmyślający nad tajemnicą swego trójkąta ( której to tajemnicy, jak jestem w liceum jeszcze nie rozumiem).
- A więc magowie wydostali się z wyspy?
- A dlaczego nie? Przecież to potężni ludzie są , ale o szczegóły pytaj maga wody Vatrasa, jest w mieście.
- Dobra, ale najpierw pomogę ci odzyskać te dokumenty, tylko daj mi jakąś wykałaczkę.
Kavalorn dał beziemu nóż na wilki i po chwili razem w szale bojowym cieli bandytów ( Bezi się przyglądał, bo exp i tak szedł na jego konto, nie ważne kto zabija).
Kiedy odzyskali dokumenty Cavalorn postanowił powierzyć je Beziemu, mówiąc , że sam spieszy na spotkanie.
Bezi, zyskawszy nowy nóż i list, ruszył w dalszą drogę. Po chwili jednak ruszyła go też ciekawość i postanowił przeczytać list:
Drogi Vatrasie,
Piszę do ciebie ze słonecznego miejsca, a przynajmniej chciałbym, żeby tak było, bo razem z pozostałymi magami grzebiemy się 6 metrów pod ziemią, jak robaki chcący wykopać coś niezwykłego. Do tej pory znaleźliśmy logo „Biedronki”, suche ciastka, zardzewiały pistolecik i plakaty „Bomba atomowa dla każdego”, jednak wątpię, aby miało to jakiś związek z tą prastarą kulturą, której szukamy. Prześlij nam kawałek tego Jedynego Pierścienia , zwanego przez tajnych współpracowników ornamentem, ale, jeśli możesz, nie wysyłaj Cavalorna, bo świnia za dużą se prowizję liczy.
May the Force be with you
Saturas
Bezi przeczytał list, ale za wiele to z niego nie zrozumiał, więc postanowił ruszać dalej. Widział już wejście do miasta, ale zanim ruszył dalej zagadał do niego jakiś pastuch:
- Hej wędrowcze! Widziałem, jak wyszedłeś z gór… Czego tu szukasz?
- Chcę wejść do miasta…
- Ot tak nie zdołasz… Musisz jakoś ugadać się ze strażnikami. Być może Akyl by ci pomógł, ale w tej chwili jest niedysponowany…
Bezi usłyszał wrzask wspomnianego farmera:
- Nie kłam, wiem, że w Tibii jest dźwięk, zaraz dostaniesz z krzesła, albo z półobrotu…
- Więc, radzę ci zagadać z kimś innym – dodał na zakończenie pomocnik farmera.
Bezi ruszył więc w dalszą drogę. Tym razem, na skrzyżowaniu, ujrzał Canthara. Kupiec, gdy tylko go zobaczył, powiedział:
- Wyglądasz jak nędzarz. Pewnie chcesz wejść do miasta? Dam ci strój farmera, powiesz, że idziesz z farmy.
- A co chcesz w zamian?
- Pewnego dnia, a ten dzień może nigdy nie nadejść, poproszę cię o przysługę - zaczął Canthar.
- Co to, jakiś Ojciec Chrzestny czy co?
- To chcesz czy nie? – Canthar był stanowczy.
- Dobra, dawaj.
„Z tym strojem sobie poradzę, ale po drodze spotkałem jakiegoś idiotę, który twierdził, że nie chce, by wiatr wiał mu w oczy, choć widać było, że się ukrywa. Chciał kupić strój farmera, a że zaproponował mi kupę złota ( 50 sztuk ) to się zgodziłem. Wtedy jakoś nie przyszło mi do głowy, że nie wejdę do miasta” – zeznanie złożone u strażników, uznane za kompletną bajeczkę idioty. Po złożeniu tego zeznania Bezi musiał spróbować przy innej bramie. Gdy podszedł do strażników przy drugiej bramie zobaczył, że rozwiązują oni krzyżówkę .
- Zwierzę na „u” – powiedział jeden, ten który trzymał krzyżówkę.
- To proste, ulicznica – powiedział drugi.
- Ale się nie mieści - zaczął z wyrzutem pierwszy.
- To pisz ciaśniej – powiedział drugi.
- Cześć panowie – wtrącił się Bezi. – Mogę wejść do miasta?
- Normalnie nie mógłbyś, ale potrzebujemy pomocy, więc jak okażesz się pomocny, to wejdziesz.
- spoko, dawaj o co chodzi?
- Jedno pytanie nam się zamazało podczas deszczu – strażnik pokazał Beziemiu zamazane pytanie od krzyżówki. – jeśli podasz nam odpowiedź tylko z liter, to wejdziesz.
Bezi zobaczył litery: _O_Y__E
- No i co to jest?
Bezimienny zaczął dumać i dumać, ale nic nie przychodziło mu do głowy, więc postanowił przechytrzyć strażników:
- Myślę, że chodzi o KORYTOE…
- O co? – zapytał jeden strażnik.
- No co ty, nie wiesz, co to korytoe? Na pewno twój kumpel będzie wiedział…
- Oczywiście, że wiem idioto. Masz rację stary, możesz wejść – powiedział z ważną miną drugi strażnik.
I tak oto miasto stanęło przed Bezim otworem.
Ja się nie poddaję, przecież wiecie, że mówiłem, że nie mam zawsze czasu, więc części nie będą takie częste, Zorg, może i wyglądało jak byk, racja, ale chodziło mi o skrócenie tej części akcji, stąd taki zabieg. Gdybyś grał w jedynkę to już byś się do tego w pierwszej części przyzwyczaił.