To, że najpierw końcże tę parodie, to jasna sprawa, oto kolejna część
Rozdział IV ( 2 ) Xardas
- I co ci powiedział Xardas? - zapytał z nadzieją w głosie Saturas.
- No wiesz... – „skąd cwel wiedział, że gadałem z nekromantą?”
- Co wiesz?
- To nie jest tak jak myślisz?
- Co nie jest tak jak myślisz?
- Nie ja, tylko ty myślisz, że nie jest tak jak ja myślę, że myślisz, o tym co myślisz...
- Dobra, co ci powiedział Xardas?
- Że ten wasz plan to kupa gówna jest nie plan i żebyś nie bawił się w chowanego w lesie z Corristo (czy jakoś tak ) to byś wiedział, co robić...
- Udam, że tego nie słyszałem. Ruszaj, znajdź Xardasa. A i spotkaj się z Gornem, ma on dla ciebie propozycję...
***
- Siemasz żółtodziobie, jak widzisz... – Przywitałem najemnika.
- To, że ja tak do ciebie powiedziałem, to nie znaczy, że musisz w kółko powtarzać ten tekst, do jasnej cholery... – zdenerwował się Gorn.
- Dobra już dobra, czego chcesz?
- Lee rozmawiał z magami wody. Uznali oni, że Shit happens jest bujdą wymyśloną przez Orika. Zdrajca, sprzymierzył się z SO, ale bez obaw, teraz został ogrodnikiem, wącha kwiatki od spodu.
- I co w związku z tym?
- Ano, Lee wydał rozkaz uwolnienia Wolnej Kopalnii z rąk strażników. Mają marną przewagę 300 na jednego, nic, z czym nie poradziłby sobie prawdziwy spartiata... Znaczy najemnik.
- I co mi do tego?
- Ano to, że zostałeś wybrany na człowieka czynu, co oznacza, że ruszasz ze mną do kopalni!!!
- Niby dlaczego ?
- Ano ponieważ, razem damy sobie radę...
- Dziwne to wszystko. Jak pójdziesz sam to przewaga liczebna będzie tylko 1 do 600...
- Ano to już za dużo...
- A, czyli najemnik poradzi sobie z 300, ale z 600 już nie? Oj to można na dwie raty rozłożyć, takie zero procent. A jak nie chcesz, to weź ze sobą jeszcze dwóch i przewaga będzie tylko 200...
- Ano nie , bo my musimy iść razem, tak jest z góry ustalone.
- Dobra i tak tam musze iść, prowadź. I skończ z tym ano.
- Dobra, ale najpierw zajdź do Wilka, on chce ci coś powiedzieć.
Wilk kazał mi przynieść płytki z pancerza pełzaczy z kopalni, bo chce się wzbogacić moim kosztem, jak z resztą większość tych zawszonych obiboków. Po krótkiej rozmowie z Wilkiem udaliśmy się z Gornem do kopalni.
***
Tam, przed wejściem czekał już na nas Siekacz. Kiedy Gorn go zobaczył, udał że ma sensacje żołądkowo- jelitowo- odmużdże i musi się wypróżnić za rogiem. Zostałem sam na sam z Siekaczem i jego kilkunastoma straznikami.
- A więc to ty...
- No ja.
- Słyszałem, że zdradziłeś nasz obóz.
- No tak.
- A potrafisz powiedzieć coś innego niż dwa słowa?
- ...No...
- Szkoda na ciebie czasu. Giń!!! – rzucił się na mnie razem ze swymi strażnikami.
Co prawda, walka była fascynująca, te jednociosowe kombosy, te bugi z zablokowaniem się w jakiejś starej beczce, te bełty przelatujące nad głową, ale przypuszczam, że film o rozmnażaniu się Homo Sapiens Sapiens wolelibyście bardziej. Zwłaszcza ten „szczytowy” fragment, co? Nie ? Na pewno? No dobra, to spójrzmy na pole bitwy. Wszędzie walały się ciała, oczywiście ja stałem, praktycznie nietknięty ( co to za rana, jak tylko czerwony pasek stracił swój kolor, nawet jeśli prawie całkowicie? ). Nagle coś się poruszyło za krzakiem i Gorn wychynął z papierem toaletowym wystającym z nogawki.
- Słyszałem walkę, co to było?
- A jak myślisz?
- Okres godowy chrząszczy?
- Nie, a przynajmniej nie tutaj. Co się w krzakach działo to nie wiem...
- Nie pytaj. Lepiej powiedz, jak otworzymy wejście do kopalnii?
- Bardzo prosto – podszedłem do stalowej kraty i powiedziałem – DAREK OTWÓRZ!!!
Wrota stanęły otworem...
***
Podczas gdy Gorn zajęty był exterminacją strażników ja miałem czas, aby rozejrzeć się po kopalni. W pewnym momencie znalazłem brudnego orka, który był brudny. Zagadałem do niego:
- Witaj.
- Witaj, brudny ork, który jest brudny pozdrawia cię. Widzę, że masz pewną buteleczkę ze sobą, możesz mi ją dać? – ork wskazywał na flakonik, który znalazłem parę minut wcześniej.
- Jak powiesz mi, dlaczego tak dobrze mówisz po Ludzku – odparłem.
- Czytałem Kubusia Puchatka .
„No tak, to wszystko wyjaśnia” pomyślałem i dałem mu flakonik.
Jak się później okazało, było to lekarstwo, po wypiciu którego brudny ork, który był brudny, stał się brudnym orkiem, który był czysty. I co najważniejsze, postanowił zrobić dla mnie Ulu-Mulu! Dał mi listę trofeów, których będę potrzebował i poszedł walnąć w kimę w międzyczasie.
[ RÓG BŁOTNEGO WĘŻA, KIEŁ TROLLA, RÓG CIENIOSTWORA I JĘZYK OGNISTEGO JASZCZURA PÓŻNIEJ]
- Mam czegoś chciał!!! – obudziłem brudnego.
- Świetnie, teraz zrobię dla ciebie Ulu- mulu.
Nie minęła nawet minuta, a broń była gotowa.
- Dzięki stary, teraz orkowie mogą mi naskoczyć!
- To potrzebne ci to było, żeby wleść do miasta orków!? O żesz ty... – i rzucił się na mnie tylko po to, żeby po chwili spaść ze skały z własnym toporkiem usadowionym równiutko w lewym płacie czołowym, o ile jest coś takiego ( no w głowie no ).
***
- To ta orkowa zabawka, dzięki której wleziesz do ich miasta?
- Yope, a ty skąd o tym wiesz?
- Aaaa, ma się swoje źródła informacji. Ba nawet trzy mam...
- Trzymasz? A jak długo?
- Ale co?
- No nie wiem, a co trzymasz?
- No te źródła...
- Jak można trzymać źródła?
- Co?
- A nic – wiedziałem, że się nie dogadamy – narka, muszę wreszcie skończyć ten rozdział.
- A no to ruszaj śmiało, ja muszę pilnować kopalni. Dzięki za pomoc w jej odbiciu –rzekł Gorn i rozjebał się ( znaczy usiadł ) między ciałami strażników.