Gothic Parodia
oj chyba nie zgłębiłeś dobrze profesji strażnika z SO. Na początku czwartego rozdziału gra automatycznie wywala cię ze starego obozu, jeszcze przed rozmową z Miltenem, czy Diego. Od razu po gadce z Saturasem, po tym jak pojawi się rysuneczek wieży Xardasa. Jak nie wierzysz to zawsze możesz sprawdzić. Właśnie tego przestraszył się Beziu, że nie ma gildii= coś jest nie tak.
A proszę bardzo, kolejna część
Rozdział IV ( 1 ) Xardas
- Hej ty ! – rzucił ostentacyjnie Milten przed wejściem do Obozu.
- Czego młocie znowu chcesz, mało ci amuletu? – powitałem serdecznie mojego przyjaciela.
- Wszyscy zginęli, ja nie mogłem im pomóc, to nie moja wina... – rzekł sztucznie Milten.
- o co chodzi? – zapytałem, jakby mnie to w ogóle obchodziło.
- Idź pogadaj z Diego, po drugiej stronie obozu.
- Dzięki, aaa – rzuciłem od niechcenia - schowaj się czy coś, szkoda trawy, którą tak ostentacyjnie depczesz.
Diego opowiedział mi o zawaleniu się Starej Kopalni, o śmierci magów ognia, oraz o najeździe strażników na najemników . Powiedział również, żebym nie podchodził do bram SO, bo śmiertelnie groźni strażnicy mnie zatłuką. Podchodzę więc do jednej z bram, a tam Bloodwyn, ten idiota. Po wymianie uprzejmości i upewnieniu się, że rzeczywiście wypieprzono mnie ze Starego Obozu (najbardziej mi szkoda, że nie usłyszę tej niepowtarzalnej muzyczki więcej ) sklepałem ich na kwaśne jabłko z palcem w dupie. Dosłownie. Wróciłem do Saturasa. Gorn już tam był.
- Posłuchaj, Gorn opowiedział mi o strasznym wydarzeniu... – zaczął Saturas.
- Wiem, wiem ,dostaliście w pierdol od strażników. Posłuchaj, wyrzucono mnie ze Starego Obozu, macie dla mnie pancerz najemnika? – zapytałem.
- Pogadaj z Lee, coś się dla ciebie znajdzie. Może nawet zostaniesz najemnikiem...
- O to mi chodziło... A dobra mniejsza.
Najpierw zagadałem z Gornem.
- Elo Gorn żółtodziobie, jak widzisz wpada się...
- Przestań klepać, posłuchaj. Wolna kopalnia nie jest już wolna!
- Wiem, powiedz, jak to się stało?
- Pamiętasz Krzykacza, tego ćwoka, co go wypędziłeś z obozu?
- No...
- On, jak już mówiłem, był pasterzem . Sukinsyn poprowadził strażników przez góry, kozią ścieżką. Najemnicy nie mieli szans. Okyl przed śmiercią kazał mi zanieść wieść do Obozu, a jak już umarł to topór wypadł mu z ręki i nastąpiła seria niefortunnych zdarzeń, która doprowadziła do śmierci Krzykacza. Dobre i tyle.
Po wzruszającej opowieści Gorna , i kolejnej Lee ( „kiedyś byłem wielkim generałem tego królestwa, ale wielmoże, wiedząc, że mam wpływ na króla jak Gadzi język na Theodena posłużyli się gwałtem jego żony, aby się mnie pozbyć. Ten tłusty fiut nie domyślił się, że nikt, tym bardziej ja, nie tknął by jej nawet kijem , nawet jak jakiś ma tylko jeden koniec. Za me przykładne wyrzynanie innowierców zesłano mnie tutaj. Ale nie martwię się, kiedyś Bariera runie, a wtedy zeszczę się, czy zemszczę, co za różnica ...” ) zostałem najemnikiem.
Wróciłem do Saturka, który opowiedział mi kolejną wzruszającą opowieść o trzynastym magu, który wypiął się na innych i postanowił badać naturę wszystkiego, od własnego kału począwszy. Kazał mi Saturek udać się do niego, ale najpierw miałem przeczytać stos książek z biblioteki (takiego wała jak Bariera cała ). Po wyjściu z Biblioteki i zrobieniu tego,o co prosił mnie Saturnas ( Shit Right ) udałem się na orkowe pustkowia, aby znaleść nekromantę ( nie, nie tego z Diablo ) Xardasa.
***
Po pokonaniu trzech golemów dostałem się do tajemniczej wieży.
- Witaj! - w mej głowie odezwał się głos.
- To ty Boże?
- Bóg nie ma czasu na takich debili!
- A więc to moje sumienie? Przyrzekam, że nie wiedziałem nic o tym, że towary się kupuje, a nie po prostu bierze...
- Tak to ja, twoje sumienie. Musisz naprawić swoje krzywdy. Idź do Biedronki i dzwignij 150 kg. Potem idź do Tesco i zacznij ciąć ceny, o połowę a co!
- Serio?
- Nie idioto. To ja Demon, rozwiązałeś arcytrudną zagadkę golemów?
- Noo, zarżnąłem ich jak świnie...
- Geniusz!!! Nikt nie rozwiązał jej od lat, masz tu runę do Xardasa.
Dzięki runie dostałem się do samego nekromanty, a ten wywala do mnie z takim tekstem:
- O jesteś, masz Oko Innosa?
- Co kurwa chcesz?
- A to będzie później. Dobra, to pokaż te artefakty Adanosa...
- Kurwa, chybaś dawno w papę nie dostał, przyszedłem cię prosić o pomoc w rozwaleniu Bariery.
- A no to wszystko jasne - i opowiedział mi historię Śniącego, którą, jak mniemam, wszyscy już znacie.
- Myślę, że możesz być wybrańcem Innosa, kóry zbawi świat.. nie, najpierw wykonaj dla mnie jeszcze jedno zadanie. Idź do Ur-Shaka, szamana, nie bój się, nic ci nie zrobi. Jest w starej cytadeli, on ci opowie resztę historii.
***
I rzeczywiście, po tym, jak pomogłem zabić mu jego współplemieńców, po tym , jak obaliliśmy ćwiartkę, a nawet i całe wiadro bimbru, koleś opowiedział mi historię o pięciu szamanach i ich pięciu sercach. W porządku gość, jeszcze dał miętówkę na szczęście. A no i powiedział, że świątynia Śniącego jest głęboko pod powierznią ziemi, a wejście jest w mieście orków. Aby się tam dostać, muszę mieć Ulu-Mulu, które zrobi dla mnie niewolnik z Wolnej kopalnii ( jakby skurwiel sam nie mógł). Po powrocie do Xardasa i opowiedzeniu mu tej historii dowiedziałem się, że kopiec to też Bullshit, tylko Killnięcie Śniącego rozwalić Barierę w drobny maczek. Nie pozostało mi nic innego, jak teleportować się do Saturka. Tylko co ja mu powiem...
Rozdział IV ( 1 ) Xardas
- Hej ty ! – rzucił ostentacyjnie Milten przed wejściem do Obozu.
- Czego młocie znowu chcesz, mało ci amuletu? – powitałem serdecznie mojego przyjaciela.
- Wszyscy zginęli, ja nie mogłem im pomóc, to nie moja wina... – rzekł sztucznie Milten.
- o co chodzi? – zapytałem, jakby mnie to w ogóle obchodziło.
- Idź pogadaj z Diego, po drugiej stronie obozu.
- Dzięki, aaa – rzuciłem od niechcenia - schowaj się czy coś, szkoda trawy, którą tak ostentacyjnie depczesz.
Diego opowiedział mi o zawaleniu się Starej Kopalni, o śmierci magów ognia, oraz o najeździe strażników na najemników . Powiedział również, żebym nie podchodził do bram SO, bo śmiertelnie groźni strażnicy mnie zatłuką. Podchodzę więc do jednej z bram, a tam Bloodwyn, ten idiota. Po wymianie uprzejmości i upewnieniu się, że rzeczywiście wypieprzono mnie ze Starego Obozu (najbardziej mi szkoda, że nie usłyszę tej niepowtarzalnej muzyczki więcej ) sklepałem ich na kwaśne jabłko z palcem w dupie. Dosłownie. Wróciłem do Saturasa. Gorn już tam był.
- Posłuchaj, Gorn opowiedział mi o strasznym wydarzeniu... – zaczął Saturas.
- Wiem, wiem ,dostaliście w pierdol od strażników. Posłuchaj, wyrzucono mnie ze Starego Obozu, macie dla mnie pancerz najemnika? – zapytałem.
- Pogadaj z Lee, coś się dla ciebie znajdzie. Może nawet zostaniesz najemnikiem...
- O to mi chodziło... A dobra mniejsza.
Najpierw zagadałem z Gornem.
- Elo Gorn żółtodziobie, jak widzisz wpada się...
- Przestań klepać, posłuchaj. Wolna kopalnia nie jest już wolna!
- Wiem, powiedz, jak to się stało?
- Pamiętasz Krzykacza, tego ćwoka, co go wypędziłeś z obozu?
- No...
- On, jak już mówiłem, był pasterzem . Sukinsyn poprowadził strażników przez góry, kozią ścieżką. Najemnicy nie mieli szans. Okyl przed śmiercią kazał mi zanieść wieść do Obozu, a jak już umarł to topór wypadł mu z ręki i nastąpiła seria niefortunnych zdarzeń, która doprowadziła do śmierci Krzykacza. Dobre i tyle.
Po wzruszającej opowieści Gorna , i kolejnej Lee ( „kiedyś byłem wielkim generałem tego królestwa, ale wielmoże, wiedząc, że mam wpływ na króla jak Gadzi język na Theodena posłużyli się gwałtem jego żony, aby się mnie pozbyć. Ten tłusty fiut nie domyślił się, że nikt, tym bardziej ja, nie tknął by jej nawet kijem , nawet jak jakiś ma tylko jeden koniec. Za me przykładne wyrzynanie innowierców zesłano mnie tutaj. Ale nie martwię się, kiedyś Bariera runie, a wtedy zeszczę się, czy zemszczę, co za różnica ...” ) zostałem najemnikiem.
Wróciłem do Saturka, który opowiedział mi kolejną wzruszającą opowieść o trzynastym magu, który wypiął się na innych i postanowił badać naturę wszystkiego, od własnego kału począwszy. Kazał mi Saturek udać się do niego, ale najpierw miałem przeczytać stos książek z biblioteki (takiego wała jak Bariera cała ). Po wyjściu z Biblioteki i zrobieniu tego,o co prosił mnie Saturnas ( Shit Right ) udałem się na orkowe pustkowia, aby znaleść nekromantę ( nie, nie tego z Diablo ) Xardasa.
***
Po pokonaniu trzech golemów dostałem się do tajemniczej wieży.
- Witaj! - w mej głowie odezwał się głos.
- To ty Boże?
- Bóg nie ma czasu na takich debili!
- A więc to moje sumienie? Przyrzekam, że nie wiedziałem nic o tym, że towary się kupuje, a nie po prostu bierze...
- Tak to ja, twoje sumienie. Musisz naprawić swoje krzywdy. Idź do Biedronki i dzwignij 150 kg. Potem idź do Tesco i zacznij ciąć ceny, o połowę a co!
- Serio?
- Nie idioto. To ja Demon, rozwiązałeś arcytrudną zagadkę golemów?
- Noo, zarżnąłem ich jak świnie...
- Geniusz!!! Nikt nie rozwiązał jej od lat, masz tu runę do Xardasa.
Dzięki runie dostałem się do samego nekromanty, a ten wywala do mnie z takim tekstem:
- O jesteś, masz Oko Innosa?
- Co kurwa chcesz?
- A to będzie później. Dobra, to pokaż te artefakty Adanosa...
- Kurwa, chybaś dawno w papę nie dostał, przyszedłem cię prosić o pomoc w rozwaleniu Bariery.
- A no to wszystko jasne - i opowiedział mi historię Śniącego, którą, jak mniemam, wszyscy już znacie.
- Myślę, że możesz być wybrańcem Innosa, kóry zbawi świat.. nie, najpierw wykonaj dla mnie jeszcze jedno zadanie. Idź do Ur-Shaka, szamana, nie bój się, nic ci nie zrobi. Jest w starej cytadeli, on ci opowie resztę historii.
***
I rzeczywiście, po tym, jak pomogłem zabić mu jego współplemieńców, po tym , jak obaliliśmy ćwiartkę, a nawet i całe wiadro bimbru, koleś opowiedział mi historię o pięciu szamanach i ich pięciu sercach. W porządku gość, jeszcze dał miętówkę na szczęście. A no i powiedział, że świątynia Śniącego jest głęboko pod powierznią ziemi, a wejście jest w mieście orków. Aby się tam dostać, muszę mieć Ulu-Mulu, które zrobi dla mnie niewolnik z Wolnej kopalnii ( jakby skurwiel sam nie mógł). Po powrocie do Xardasa i opowiedzeniu mu tej historii dowiedziałem się, że kopiec to też Bullshit, tylko Killnięcie Śniącego rozwalić Barierę w drobny maczek. Nie pozostało mi nic innego, jak teleportować się do Saturka. Tylko co ja mu powiem...
To, że najpierw końcże tę parodie, to jasna sprawa, oto kolejna część
Rozdział IV ( 2 ) Xardas
- I co ci powiedział Xardas? - zapytał z nadzieją w głosie Saturas.
- No wiesz... – „skąd cwel wiedział, że gadałem z nekromantą?”
- Co wiesz?
- To nie jest tak jak myślisz?
- Co nie jest tak jak myślisz?
- Nie ja, tylko ty myślisz, że nie jest tak jak ja myślę, że myślisz, o tym co myślisz...
- Dobra, co ci powiedział Xardas?
- Że ten wasz plan to kupa gówna jest nie plan i żebyś nie bawił się w chowanego w lesie z Corristo (czy jakoś tak ) to byś wiedział, co robić...
- Udam, że tego nie słyszałem. Ruszaj, znajdź Xardasa. A i spotkaj się z Gornem, ma on dla ciebie propozycję...
***
- Siemasz żółtodziobie, jak widzisz... – Przywitałem najemnika.
- To, że ja tak do ciebie powiedziałem, to nie znaczy, że musisz w kółko powtarzać ten tekst, do jasnej cholery... – zdenerwował się Gorn.
- Dobra już dobra, czego chcesz?
- Lee rozmawiał z magami wody. Uznali oni, że Shit happens jest bujdą wymyśloną przez Orika. Zdrajca, sprzymierzył się z SO, ale bez obaw, teraz został ogrodnikiem, wącha kwiatki od spodu.
- I co w związku z tym?
- Ano, Lee wydał rozkaz uwolnienia Wolnej Kopalnii z rąk strażników. Mają marną przewagę 300 na jednego, nic, z czym nie poradziłby sobie prawdziwy spartiata... Znaczy najemnik.
- I co mi do tego?
- Ano to, że zostałeś wybrany na człowieka czynu, co oznacza, że ruszasz ze mną do kopalni!!!
- Niby dlaczego ?
- Ano ponieważ, razem damy sobie radę...
- Dziwne to wszystko. Jak pójdziesz sam to przewaga liczebna będzie tylko 1 do 600...
- Ano to już za dużo...
- A, czyli najemnik poradzi sobie z 300, ale z 600 już nie? Oj to można na dwie raty rozłożyć, takie zero procent. A jak nie chcesz, to weź ze sobą jeszcze dwóch i przewaga będzie tylko 200...
- Ano nie , bo my musimy iść razem, tak jest z góry ustalone.
- Dobra i tak tam musze iść, prowadź. I skończ z tym ano.
- Dobra, ale najpierw zajdź do Wilka, on chce ci coś powiedzieć.
Wilk kazał mi przynieść płytki z pancerza pełzaczy z kopalni, bo chce się wzbogacić moim kosztem, jak z resztą większość tych zawszonych obiboków. Po krótkiej rozmowie z Wilkiem udaliśmy się z Gornem do kopalni.
***
Tam, przed wejściem czekał już na nas Siekacz. Kiedy Gorn go zobaczył, udał że ma sensacje żołądkowo- jelitowo- odmużdże i musi się wypróżnić za rogiem. Zostałem sam na sam z Siekaczem i jego kilkunastoma straznikami.
- A więc to ty...
- No ja.
- Słyszałem, że zdradziłeś nasz obóz.
- No tak.
- A potrafisz powiedzieć coś innego niż dwa słowa?
- ...No...
- Szkoda na ciebie czasu. Giń!!! – rzucił się na mnie razem ze swymi strażnikami.
Co prawda, walka była fascynująca, te jednociosowe kombosy, te bugi z zablokowaniem się w jakiejś starej beczce, te bełty przelatujące nad głową, ale przypuszczam, że film o rozmnażaniu się Homo Sapiens Sapiens wolelibyście bardziej. Zwłaszcza ten „szczytowy” fragment, co? Nie ? Na pewno? No dobra, to spójrzmy na pole bitwy. Wszędzie walały się ciała, oczywiście ja stałem, praktycznie nietknięty ( co to za rana, jak tylko czerwony pasek stracił swój kolor, nawet jeśli prawie całkowicie? ). Nagle coś się poruszyło za krzakiem i Gorn wychynął z papierem toaletowym wystającym z nogawki.
- Słyszałem walkę, co to było?
- A jak myślisz?
- Okres godowy chrząszczy?
- Nie, a przynajmniej nie tutaj. Co się w krzakach działo to nie wiem...
- Nie pytaj. Lepiej powiedz, jak otworzymy wejście do kopalnii?
- Bardzo prosto – podszedłem do stalowej kraty i powiedziałem – DAREK OTWÓRZ!!!
Wrota stanęły otworem...
***
Podczas gdy Gorn zajęty był exterminacją strażników ja miałem czas, aby rozejrzeć się po kopalni. W pewnym momencie znalazłem brudnego orka, który był brudny. Zagadałem do niego:
- Witaj.
- Witaj, brudny ork, który jest brudny pozdrawia cię. Widzę, że masz pewną buteleczkę ze sobą, możesz mi ją dać? – ork wskazywał na flakonik, który znalazłem parę minut wcześniej.
- Jak powiesz mi, dlaczego tak dobrze mówisz po Ludzku – odparłem.
- Czytałem Kubusia Puchatka .
„No tak, to wszystko wyjaśnia” pomyślałem i dałem mu flakonik.
Jak się później okazało, było to lekarstwo, po wypiciu którego brudny ork, który był brudny, stał się brudnym orkiem, który był czysty. I co najważniejsze, postanowił zrobić dla mnie Ulu-Mulu! Dał mi listę trofeów, których będę potrzebował i poszedł walnąć w kimę w międzyczasie.
[ RÓG BŁOTNEGO WĘŻA, KIEŁ TROLLA, RÓG CIENIOSTWORA I JĘZYK OGNISTEGO JASZCZURA PÓŻNIEJ]
- Mam czegoś chciał!!! – obudziłem brudnego.
- Świetnie, teraz zrobię dla ciebie Ulu- mulu.
Nie minęła nawet minuta, a broń była gotowa.
- Dzięki stary, teraz orkowie mogą mi naskoczyć!
- To potrzebne ci to było, żeby wleść do miasta orków!? O żesz ty... – i rzucił się na mnie tylko po to, żeby po chwili spaść ze skały z własnym toporkiem usadowionym równiutko w lewym płacie czołowym, o ile jest coś takiego ( no w głowie no ).
***
- To ta orkowa zabawka, dzięki której wleziesz do ich miasta?
- Yope, a ty skąd o tym wiesz?
- Aaaa, ma się swoje źródła informacji. Ba nawet trzy mam...
- Trzymasz? A jak długo?
- Ale co?
- No nie wiem, a co trzymasz?
- No te źródła...
- Jak można trzymać źródła?
- Co?
- A nic – wiedziałem, że się nie dogadamy – narka, muszę wreszcie skończyć ten rozdział.
- A no to ruszaj śmiało, ja muszę pilnować kopalni. Dzięki za pomoc w jej odbiciu –rzekł Gorn i rozjebał się ( znaczy usiadł ) między ciałami strażników.
Rozdział IV ( 2 ) Xardas
- I co ci powiedział Xardas? - zapytał z nadzieją w głosie Saturas.
- No wiesz... – „skąd cwel wiedział, że gadałem z nekromantą?”
- Co wiesz?
- To nie jest tak jak myślisz?
- Co nie jest tak jak myślisz?
- Nie ja, tylko ty myślisz, że nie jest tak jak ja myślę, że myślisz, o tym co myślisz...
- Dobra, co ci powiedział Xardas?
- Że ten wasz plan to kupa gówna jest nie plan i żebyś nie bawił się w chowanego w lesie z Corristo (czy jakoś tak ) to byś wiedział, co robić...
- Udam, że tego nie słyszałem. Ruszaj, znajdź Xardasa. A i spotkaj się z Gornem, ma on dla ciebie propozycję...
***
- Siemasz żółtodziobie, jak widzisz... – Przywitałem najemnika.
- To, że ja tak do ciebie powiedziałem, to nie znaczy, że musisz w kółko powtarzać ten tekst, do jasnej cholery... – zdenerwował się Gorn.
- Dobra już dobra, czego chcesz?
- Lee rozmawiał z magami wody. Uznali oni, że Shit happens jest bujdą wymyśloną przez Orika. Zdrajca, sprzymierzył się z SO, ale bez obaw, teraz został ogrodnikiem, wącha kwiatki od spodu.
- I co w związku z tym?
- Ano, Lee wydał rozkaz uwolnienia Wolnej Kopalnii z rąk strażników. Mają marną przewagę 300 na jednego, nic, z czym nie poradziłby sobie prawdziwy spartiata... Znaczy najemnik.
- I co mi do tego?
- Ano to, że zostałeś wybrany na człowieka czynu, co oznacza, że ruszasz ze mną do kopalni!!!
- Niby dlaczego ?
- Ano ponieważ, razem damy sobie radę...
- Dziwne to wszystko. Jak pójdziesz sam to przewaga liczebna będzie tylko 1 do 600...
- Ano to już za dużo...
- A, czyli najemnik poradzi sobie z 300, ale z 600 już nie? Oj to można na dwie raty rozłożyć, takie zero procent. A jak nie chcesz, to weź ze sobą jeszcze dwóch i przewaga będzie tylko 200...
- Ano nie , bo my musimy iść razem, tak jest z góry ustalone.
- Dobra i tak tam musze iść, prowadź. I skończ z tym ano.
- Dobra, ale najpierw zajdź do Wilka, on chce ci coś powiedzieć.
Wilk kazał mi przynieść płytki z pancerza pełzaczy z kopalni, bo chce się wzbogacić moim kosztem, jak z resztą większość tych zawszonych obiboków. Po krótkiej rozmowie z Wilkiem udaliśmy się z Gornem do kopalni.
***
Tam, przed wejściem czekał już na nas Siekacz. Kiedy Gorn go zobaczył, udał że ma sensacje żołądkowo- jelitowo- odmużdże i musi się wypróżnić za rogiem. Zostałem sam na sam z Siekaczem i jego kilkunastoma straznikami.
- A więc to ty...
- No ja.
- Słyszałem, że zdradziłeś nasz obóz.
- No tak.
- A potrafisz powiedzieć coś innego niż dwa słowa?
- ...No...
- Szkoda na ciebie czasu. Giń!!! – rzucił się na mnie razem ze swymi strażnikami.
Co prawda, walka była fascynująca, te jednociosowe kombosy, te bugi z zablokowaniem się w jakiejś starej beczce, te bełty przelatujące nad głową, ale przypuszczam, że film o rozmnażaniu się Homo Sapiens Sapiens wolelibyście bardziej. Zwłaszcza ten „szczytowy” fragment, co? Nie ? Na pewno? No dobra, to spójrzmy na pole bitwy. Wszędzie walały się ciała, oczywiście ja stałem, praktycznie nietknięty ( co to za rana, jak tylko czerwony pasek stracił swój kolor, nawet jeśli prawie całkowicie? ). Nagle coś się poruszyło za krzakiem i Gorn wychynął z papierem toaletowym wystającym z nogawki.
- Słyszałem walkę, co to było?
- A jak myślisz?
- Okres godowy chrząszczy?
- Nie, a przynajmniej nie tutaj. Co się w krzakach działo to nie wiem...
- Nie pytaj. Lepiej powiedz, jak otworzymy wejście do kopalnii?
- Bardzo prosto – podszedłem do stalowej kraty i powiedziałem – DAREK OTWÓRZ!!!
Wrota stanęły otworem...
***
Podczas gdy Gorn zajęty był exterminacją strażników ja miałem czas, aby rozejrzeć się po kopalni. W pewnym momencie znalazłem brudnego orka, który był brudny. Zagadałem do niego:
- Witaj.
- Witaj, brudny ork, który jest brudny pozdrawia cię. Widzę, że masz pewną buteleczkę ze sobą, możesz mi ją dać? – ork wskazywał na flakonik, który znalazłem parę minut wcześniej.
- Jak powiesz mi, dlaczego tak dobrze mówisz po Ludzku – odparłem.
- Czytałem Kubusia Puchatka .
„No tak, to wszystko wyjaśnia” pomyślałem i dałem mu flakonik.
Jak się później okazało, było to lekarstwo, po wypiciu którego brudny ork, który był brudny, stał się brudnym orkiem, który był czysty. I co najważniejsze, postanowił zrobić dla mnie Ulu-Mulu! Dał mi listę trofeów, których będę potrzebował i poszedł walnąć w kimę w międzyczasie.
[ RÓG BŁOTNEGO WĘŻA, KIEŁ TROLLA, RÓG CIENIOSTWORA I JĘZYK OGNISTEGO JASZCZURA PÓŻNIEJ]
- Mam czegoś chciał!!! – obudziłem brudnego.
- Świetnie, teraz zrobię dla ciebie Ulu- mulu.
Nie minęła nawet minuta, a broń była gotowa.
- Dzięki stary, teraz orkowie mogą mi naskoczyć!
- To potrzebne ci to było, żeby wleść do miasta orków!? O żesz ty... – i rzucił się na mnie tylko po to, żeby po chwili spaść ze skały z własnym toporkiem usadowionym równiutko w lewym płacie czołowym, o ile jest coś takiego ( no w głowie no ).
***
- To ta orkowa zabawka, dzięki której wleziesz do ich miasta?
- Yope, a ty skąd o tym wiesz?
- Aaaa, ma się swoje źródła informacji. Ba nawet trzy mam...
- Trzymasz? A jak długo?
- Ale co?
- No nie wiem, a co trzymasz?
- No te źródła...
- Jak można trzymać źródła?
- Co?
- A nic – wiedziałem, że się nie dogadamy – narka, muszę wreszcie skończyć ten rozdział.
- A no to ruszaj śmiało, ja muszę pilnować kopalni. Dzięki za pomoc w jej odbiciu –rzekł Gorn i rozjebał się ( znaczy usiadł ) między ciałami strażników.
Tamten był troszkę lepszy ale ten jest też bardzo dobry - szczególnie ten ostatni dialog .
No i coś specjalnie ode mnie dla Ciebie:
Wiesz o co chodzi?
[PS]: Szybko piszesz te fragmenty! Robisz je na żywo?
No i coś specjalnie ode mnie dla Ciebie:
Cytat
- Że ten wasz plan to kupa gówna jest nie plan,i żebyś nie bawił się w chowanego w lesie z Corristo (czy jakoś tak ) to byś wiedział, co robić...
Wiesz o co chodzi?
[PS]: Szybko piszesz te fragmenty! Robisz je na żywo?
Heh, poprawione. Fragment fragmentowi, nie zawsze musi być równy . A co do pisania, mam już pewną wprawę, więc dosyć szybko idzie, oczywiście, jakbym dłużej nad fragmentem posiedział, to nie było takich głupich błędów typu, tego, który pokazałeś, bo to z przeoczenia one są. Ale jakoś tak chcę wypuszczać fragmenty szybciej, żebyście się zawiedzeni nie czuli ich brakiem
Dzięki, no wiesz, mam nadzieję, że nie tylko parodie umiem pisać . Poza tym, wiem, że ty nie znasz fabuły Gothica I, ale i tak Ci się podobają, co tym bardziej mnie cieszy. A co do GII to myślę, że jak chcesz to możesz, ale wtedy ja zakończę pisanie na tej, która teraz robię, bo dwie parodie na raz tego samego, to za dużo .
A proszę bardzo o to i kolejna część (przedostatnia już)
P.S. Jak pewnie wiecie ja fabułęGothic znam bardzo dobrze, każdą część. Tak samo parodie są na pewno inaczej odbierane przez ludzi, którzy tę fabułę również znają, ale jak mówiłem, cieszę się, że nawet ci , którzy nie grali, też chwalą
Rozdział V ( 1 ) Strażnicy portalu
- Ur-shak pozdrawia przyjaciel ! – powiedział ork, gdy już zbliżałem się z Ulu-Mulu wyciągniętym przed siebie.
- Witaj przyjacielu, masz pożyczyć na winiawkę?
- Co ty chcieć?
- No jak to co, a od czego myślisz są przyjaciele? Żeby taki ktoś jak ja nigdy nie czuł się samotny, biedny i opuszczony – rzekłem kładąc szczególny nacisk na słowo biedny.
- Ale, teraz nie mieć, w zamian mogę powiedzieć, jak otworzyć dzwi świątyni...
- A to „Darek otwórz” nie wystarczy?
- Nie...
- A mój super hiper wytrych kupiony za 1000 starych polskich złotych w „Karfurze” też nie ?
- Nie, musieć ty użyć telekineza, żeby ściągnąć propożec z wierzyczki, pilnowanej przez szamańską brać
- Aha, dobrze, że mam te zwoiska od lestera. Dobra dzięki, pora zacząć bal...
- Pij mleko, będziesz wielki...
- Co?
- To być standartowe pożegnanie orków...
- To jakie jest przywitanie?
- Maciuś, daj śrubokręt...
- Dobra, eee.... dzięki za wszystko – rzekłem i ruszyłem prosto do miasta orków.
***
W środku żaden z tych gburów się do mnie nie odezwał, natomiast kilku latało za mną i wrzeszczało: „ Widzę Ciebie” dopóki nie skończyli jako koci przysmak dla ścierwojadów. Podchodząc do stanowiska szamanów zdziwiłem się nieco widząc jak cała piątka pyka, każdy na swoim laptopie w jakiegoś mmosa. Pomyślałem, że to może być trudne, pokonanie ich wszystkich, więc postanowiłem zrobić to głową ( nie, nie zajebałem z baśki w wieżę z proporczykiem, obmyśliłem podstępny i chytry zarazem plan. Schowałem się za krzaka ( na szczęście Gorn nie zdołał się do niego dobrać ) i wrzasnąłem:
- Kurwa no laga mam do huja...
- Co? Jaka ciota! Mówiłem, żebyś nie brał tego złomiastego kompa z Biedronki – wrzasnął jeden z szamanów, na co inny wstał i powiedział:
- on nie był z Biedronki tylko z Tesco, świnio!!! Mam cię już dość – i rzucił się na tego pierwszego.
Ja w międzyczasie podszedłem do tego laptopa z Biedronki (czy tam Reala, już sam nie wiem ) i spojrzałem na listę przyjaciół szamana. Były tam tylko cztery pozycje ( nazwa każdego kumpla to master Maciek , tylko pododawane były liczby od jednego, przez 6 i 15 do 30 – najwyraźniej niektórzy mają z tym problemy... pomyślałem, „na pewno szamani” ). Pomyślałem, że wykorzystam to, więc napisałem komunikat w grze:
- master Maciek 6 to n00b i cziter!!!
- Hej kto to powiedział, który nazywa się master Maciek 3? – wrzasnął szaman na lewo ode mnie.
- To ten sukinsyn, co się tak garbi, że wygląda jakby chciał a nie mógł – powiedziałem szybko.
Szaman rzekł tylko pod nosem „Ta zniewaga krwi wymaga” i natychmiast rzucił się na tego, którego mu wskazałem. Ostatniego załatwiłem tak, że wyjąłem mu baterię z laptopa, przez co sprzęt się wyłączył. Ork chciał mnie uderzyć krzesłem, ale uchyiłem się. Kiedy zobaczył, że nie zdoła mnie trafić, rzucił się do innego laptopa, tam gdzie inny szaman miał z nim party i spostrzegł tylko, że „dednął”, co wprawiło jego serce w palpitację. Po kilku chwilach dobiłem ledwo żywych szamanów i używając zwojów od Lestera , ściągnąłem propożec i otworzyłem wrota.
***
Wewnątrz spotkałem kilku ożywieńców, którzy od niechcenia grali w kulki pod mostem. Kiedy udało mi się ich pokonać w tej szlachetnej dyscyplinie sportowej (cholera, dlaczego nie grają w nią na igrzyskach ? ) rzucili sięna mnie. Wiadomo, jak się to skończyło. Po rozwiązaniu kilku zagadek trafiłem na nieumarłego szamana, a raczej szamankę. Ubrana była w różowy strój, z boku leżał jej hełm. Wrzasnęła tylko coś w deseń „ go go Power Ranger” i co zrobiła? Nie, bynajmniej nie poszła zwalić gruchy, a wierzę, że pomimo, że niby była płci żeńskiej, jest to możliwe w jej przypadku. Rzuciła się na mnie. Walka była zacięta, jednak nim wezwała zorda zdołałem ją unicestwić. To samo spotkało żółtą parę metrów dalej i analogicznie stało się z niebieskim. I wtedy zaczął się problem. Przed wejściem do jakieś małej świątyni spotkałem Gor Łubufeta, który powiedział:
- Kalom nie może być niepokojony, dlatego...
- A więc teraz jest pokojony?
- Co?
- I co to wogóle znaczy, że co, że pokoje sprząta? Czy, że kible papierem zatyka, bo ja nie wiem...
Nie wiem, może po prostu – i tu jego głowa została odcięta mym mieczem i wylądowała obok – cię zabiję.
Przechodząc nad jego truchłem spostrzegłem Ukrytą Skrytkę, jaskinię, w której, jak przypuszczam, mieszkali niewolnicy. W środku znalazłem pamiętnik, oto kilka wpisów :
Bębny, bębny graja w głębinach... Nie wydostaniemy się stąd... nadchodzą... ( a nie sory, to nie ten pamiętnik )
Drogi pamiętniczku !!! ( tak, to z pewnością ten )
Jak wiesz mój ulubiony pokemon został mi odebrany, wykorzystano go by wytworzyć tyle prądu, aby przez następne 1000 lat wszyscy szamani mogli grać w mmo. Jednak nie jestem smutny, mama kupi kredki...
Drogi pamiętniczku !!!
Dziś sam Lord Śmierdzimord odwiedził naszą szkołę. Wizyta była bardzo ciekawa, przynajmniej dla tych, którym udało się przeżyć. Ja niestety jestem nie pocieszony, bo okazało się , że w durnym epilogu ożeniłem się z tą rudą prukwą. A do tego mama nie kupiła kredek.
Drogi Pamiętniczku!!!
Dziś rangersi-szamani przynieśli wyjątkowy miecz do świątyni, gdybym tylko go ukradł, już ja bym im pokazał, jak się ginie z mieczem w ręku! Spróbuję uciec, pamiętnik zostawię, może komuś się jeszcze przyda...
Z boku spostrzegłem szkielet przedziurawiony tuzinem strzał.
Gdy dostałem się do małego budyneczku niedaleko Skrytki czerwony i czarny szaman ( czy tam Rangers, a może i jedno i drugie ? ) mierzyli sobie centymetrem długość Włóczykija . Zaatakowałem ich bez zastanowienia i po chwili obaj byli martwi. Zabrałem miecz i ruszyłem dalej.
***
Znalazłem się przed wejściem do głównego budynku, ale tu spotkała mnie niemiła niespodzianka:
Zielony szaman wezwał smokozorda! Próbowałem jakoś dostać się do środka. Więc rzekłem:
- Dlaczego nie chcesz mnie wpuścić, wpuściłeś Kaloma i jego ludzi...
- No i? Oni chcieli obudzić mojego pana...
- Ja mogę Kalomowi w tym pomóc...
- Kalom? Kaloma nie ma , to nie on nadzoruje przebudzenie, robi to ktoś o wiele potężniejszy, ktoś z kim nikt w koloni nie może się równać...
- Kto?
- Nie dowiesz się tego ode mnie – odpał z nienawiścią szaman i wydał rozkaz smokozordowi do ataku. „Ostatnia nadzieja w mieczu” pomyślałem i użyłem teleportu do Xardasa zanim Smokozord mnie rozdeptał...
P.S. Jak pewnie wiecie ja fabułęGothic znam bardzo dobrze, każdą część. Tak samo parodie są na pewno inaczej odbierane przez ludzi, którzy tę fabułę również znają, ale jak mówiłem, cieszę się, że nawet ci , którzy nie grali, też chwalą
Rozdział V ( 1 ) Strażnicy portalu
- Ur-shak pozdrawia przyjaciel ! – powiedział ork, gdy już zbliżałem się z Ulu-Mulu wyciągniętym przed siebie.
- Witaj przyjacielu, masz pożyczyć na winiawkę?
- Co ty chcieć?
- No jak to co, a od czego myślisz są przyjaciele? Żeby taki ktoś jak ja nigdy nie czuł się samotny, biedny i opuszczony – rzekłem kładąc szczególny nacisk na słowo biedny.
- Ale, teraz nie mieć, w zamian mogę powiedzieć, jak otworzyć dzwi świątyni...
- A to „Darek otwórz” nie wystarczy?
- Nie...
- A mój super hiper wytrych kupiony za 1000 starych polskich złotych w „Karfurze” też nie ?
- Nie, musieć ty użyć telekineza, żeby ściągnąć propożec z wierzyczki, pilnowanej przez szamańską brać
- Aha, dobrze, że mam te zwoiska od lestera. Dobra dzięki, pora zacząć bal...
- Pij mleko, będziesz wielki...
- Co?
- To być standartowe pożegnanie orków...
- To jakie jest przywitanie?
- Maciuś, daj śrubokręt...
- Dobra, eee.... dzięki za wszystko – rzekłem i ruszyłem prosto do miasta orków.
***
W środku żaden z tych gburów się do mnie nie odezwał, natomiast kilku latało za mną i wrzeszczało: „ Widzę Ciebie” dopóki nie skończyli jako koci przysmak dla ścierwojadów. Podchodząc do stanowiska szamanów zdziwiłem się nieco widząc jak cała piątka pyka, każdy na swoim laptopie w jakiegoś mmosa. Pomyślałem, że to może być trudne, pokonanie ich wszystkich, więc postanowiłem zrobić to głową ( nie, nie zajebałem z baśki w wieżę z proporczykiem, obmyśliłem podstępny i chytry zarazem plan. Schowałem się za krzaka ( na szczęście Gorn nie zdołał się do niego dobrać ) i wrzasnąłem:
- Kurwa no laga mam do huja...
- Co? Jaka ciota! Mówiłem, żebyś nie brał tego złomiastego kompa z Biedronki – wrzasnął jeden z szamanów, na co inny wstał i powiedział:
- on nie był z Biedronki tylko z Tesco, świnio!!! Mam cię już dość – i rzucił się na tego pierwszego.
Ja w międzyczasie podszedłem do tego laptopa z Biedronki (czy tam Reala, już sam nie wiem ) i spojrzałem na listę przyjaciół szamana. Były tam tylko cztery pozycje ( nazwa każdego kumpla to master Maciek , tylko pododawane były liczby od jednego, przez 6 i 15 do 30 – najwyraźniej niektórzy mają z tym problemy... pomyślałem, „na pewno szamani” ). Pomyślałem, że wykorzystam to, więc napisałem komunikat w grze:
- master Maciek 6 to n00b i cziter!!!
- Hej kto to powiedział, który nazywa się master Maciek 3? – wrzasnął szaman na lewo ode mnie.
- To ten sukinsyn, co się tak garbi, że wygląda jakby chciał a nie mógł – powiedziałem szybko.
Szaman rzekł tylko pod nosem „Ta zniewaga krwi wymaga” i natychmiast rzucił się na tego, którego mu wskazałem. Ostatniego załatwiłem tak, że wyjąłem mu baterię z laptopa, przez co sprzęt się wyłączył. Ork chciał mnie uderzyć krzesłem, ale uchyiłem się. Kiedy zobaczył, że nie zdoła mnie trafić, rzucił się do innego laptopa, tam gdzie inny szaman miał z nim party i spostrzegł tylko, że „dednął”, co wprawiło jego serce w palpitację. Po kilku chwilach dobiłem ledwo żywych szamanów i używając zwojów od Lestera , ściągnąłem propożec i otworzyłem wrota.
***
Wewnątrz spotkałem kilku ożywieńców, którzy od niechcenia grali w kulki pod mostem. Kiedy udało mi się ich pokonać w tej szlachetnej dyscyplinie sportowej (cholera, dlaczego nie grają w nią na igrzyskach ? ) rzucili sięna mnie. Wiadomo, jak się to skończyło. Po rozwiązaniu kilku zagadek trafiłem na nieumarłego szamana, a raczej szamankę. Ubrana była w różowy strój, z boku leżał jej hełm. Wrzasnęła tylko coś w deseń „ go go Power Ranger” i co zrobiła? Nie, bynajmniej nie poszła zwalić gruchy, a wierzę, że pomimo, że niby była płci żeńskiej, jest to możliwe w jej przypadku. Rzuciła się na mnie. Walka była zacięta, jednak nim wezwała zorda zdołałem ją unicestwić. To samo spotkało żółtą parę metrów dalej i analogicznie stało się z niebieskim. I wtedy zaczął się problem. Przed wejściem do jakieś małej świątyni spotkałem Gor Łubufeta, który powiedział:
- Kalom nie może być niepokojony, dlatego...
- A więc teraz jest pokojony?
- Co?
- I co to wogóle znaczy, że co, że pokoje sprząta? Czy, że kible papierem zatyka, bo ja nie wiem...
Nie wiem, może po prostu – i tu jego głowa została odcięta mym mieczem i wylądowała obok – cię zabiję.
Przechodząc nad jego truchłem spostrzegłem Ukrytą Skrytkę, jaskinię, w której, jak przypuszczam, mieszkali niewolnicy. W środku znalazłem pamiętnik, oto kilka wpisów :
Bębny, bębny graja w głębinach... Nie wydostaniemy się stąd... nadchodzą... ( a nie sory, to nie ten pamiętnik )
Drogi pamiętniczku !!! ( tak, to z pewnością ten )
Jak wiesz mój ulubiony pokemon został mi odebrany, wykorzystano go by wytworzyć tyle prądu, aby przez następne 1000 lat wszyscy szamani mogli grać w mmo. Jednak nie jestem smutny, mama kupi kredki...
Drogi pamiętniczku !!!
Dziś sam Lord Śmierdzimord odwiedził naszą szkołę. Wizyta była bardzo ciekawa, przynajmniej dla tych, którym udało się przeżyć. Ja niestety jestem nie pocieszony, bo okazało się , że w durnym epilogu ożeniłem się z tą rudą prukwą. A do tego mama nie kupiła kredek.
Drogi Pamiętniczku!!!
Dziś rangersi-szamani przynieśli wyjątkowy miecz do świątyni, gdybym tylko go ukradł, już ja bym im pokazał, jak się ginie z mieczem w ręku! Spróbuję uciec, pamiętnik zostawię, może komuś się jeszcze przyda...
Z boku spostrzegłem szkielet przedziurawiony tuzinem strzał.
Gdy dostałem się do małego budyneczku niedaleko Skrytki czerwony i czarny szaman ( czy tam Rangers, a może i jedno i drugie ? ) mierzyli sobie centymetrem długość Włóczykija . Zaatakowałem ich bez zastanowienia i po chwili obaj byli martwi. Zabrałem miecz i ruszyłem dalej.
***
Znalazłem się przed wejściem do głównego budynku, ale tu spotkała mnie niemiła niespodzianka:
Zielony szaman wezwał smokozorda! Próbowałem jakoś dostać się do środka. Więc rzekłem:
- Dlaczego nie chcesz mnie wpuścić, wpuściłeś Kaloma i jego ludzi...
- No i? Oni chcieli obudzić mojego pana...
- Ja mogę Kalomowi w tym pomóc...
- Kalom? Kaloma nie ma , to nie on nadzoruje przebudzenie, robi to ktoś o wiele potężniejszy, ktoś z kim nikt w koloni nie może się równać...
- Kto?
- Nie dowiesz się tego ode mnie – odpał z nienawiścią szaman i wydał rozkaz smokozordowi do ataku. „Ostatnia nadzieja w mieczu” pomyślałem i użyłem teleportu do Xardasa zanim Smokozord mnie rozdeptał...