Empik ostatnią ostoją kultury?

Ciekawa rzecz się ostatnio dzieje - Empik się chwieje. Ten wydawałoby się gigantyczny moloch książkowy (który nota bene kojarzę bardziej już z marketem z bibelotami) odnotował gigantyczne straty, w dodatku masowo zaczęli się zwalniać pracownicy, przy okazji publikując w internecie w jak fatalnych warunkach przyszło im pracować. Może wrzucę kilka ciekawych linków:

Cała prawda o Empiku - od tego zaczęłam i przyznam, że skutecznie zniechęcił mnie do kupowania tam.
Upadek molocha? Wszystkie grzechy empiku - tego jeszcze nie czytałam, przyznaję, ale NaTemat zawsze ma jakieś dziwne dziennikarstwo, które nie do końca mi podchodzi Niemniej podejrzewam, że dobrze podsumowuje cała sytuację.
Twórcy najpopularniejszych książek w Polsce ostrzegają, czym skończyłaby się upadłość Empiku - ostatnie, mam wrażenie, że to jakaś marna próba ratowania wizerunku, bo inaczej leniwi pisarze będą musieli sami starać się wypromować

Szczerze mówiąc nie sądzę, aby bankructwo Empiku miało zachwiać rynkiem książki, z prostego powodu - zamknięcie jeden, a nawet sieci księgarni nie sprawi, że ludzie przestaną czytać książki. Wręcz mam wrażenie, że ostatnio coraz popularniejsze staje się kupowanie knig przez internet, nawet jeżeli: "My, klienci, jesteśmy leniwi, chcemy mieć wszystko pod nosem. Koło salonów można zaparkować, są w centrach handlowych. Niewielkie księgarnie nie są położone tak korzystnie." - bez Empiku kupowanie przez internet zrobi się nawet bardziej popularne, bo przecież wszystkie książki wyglądają tak samo (w przeciwieństwie do ubrań, które mogą mieć różne rozmiary, fasony itp), a te zamawiane przychodzą niemal pod same drzwi. Ba, nawet z opłatą za dostawę książki zamawiane mogę się okazać tańsze niż te z Empiku.
Poza tym większość księgarni Empiku to franczyzy, więc najpewniej po prostu zmieniłyby logo i - może - poprawiły warunki pracy
I powód trzeci - e-booki, chociaż sama się do nich jeszcze nie przekonałam, widzę ich potencjał, a do przeglądania e-booka nie potrzeba salonu.

A wy co sądzicie?

[Dodano po 4 minutach]

A i po czwarte - wiedząc o stratach jakie Empik poniósł w ostatnim roku, zaczynam mieć wrażenie, że cały okołoświąteczny szum z Nergalem i Czubaszek był tylko nadmuchanym balonem, który miał ściągnąć klientów "oburzonych chrześcijańskimi dyrdymałami".

[Dodano po 11 minutach]

A słyszeliście już historię Litza z Luxtropedy?
Odpowiedz
Szczerze jestem zaskoczy, gdyż Empik mi przynajmniej, zawsze kojarzył się z dobrze prosperującą siecią sklepów. Myślę też, że wahań na rynku po ewentualnym upadku Empiku nie będzie, bo jak wiem nie jest to jedyna "sieciówka" książki sprzedająca (jako konkurencję można tu wymienić Matrasa na przykład). Warto też nadmienić, że wielu ludzi (w tym ja ) książek najzwyczajniej w świecie nie kupuje i korzysta z największego wroga każdej księgarni.

A co do sprawy pana Litza: Coś się z tą rock/metalową muzyką ostatnio złe rzeczy dzieją pod względem uczciwości. Wystarczy tutaj przytoczyć historię pana Lombardo ze Slayer'a, który za każdy koncert dostawał UWAGA! 100$. Zarobki jak na osobę grającą w pionierze napier****ia nie powiem godziwe.
Odpowiedz
Cieszę się że to napisałaś Ati. Mam gównianą pracę którą chcę zmienić na jakąkolwiek inną i w planach miałem również zgłoszenie się do empiku. Wygląda na to, że mógłbym wpaść z deszczu pod rynnę
Odpowiedz
Do usług. Też kiedyś zaniosłam tam cv, na szczęście znalazło się coś bardziej opłacalnego. Btw: w tym pierwszym linku, gdzieś w treści jest link do tematu na kafeterii, gdzie pracownicy na bieżąco opisują co się tam dzieje.
Odpowiedz

Przejdź do cytowanego postu Użytkownik Ati dnia środa, 4 lutego 2015, 19:11 napisał

A i po czwarte - wiedząc o stratach jakie Empik poniósł w ostatnim roku, zaczynam mieć wrażenie, że cały okołoświąteczny szum z Nergalem i Czubaszek był tylko nadmuchanym balonem, który miał ściągnąć klientów "oburzonych chrześcijańskimi dyrdymałami".

No to coś im nie wyszło, zapomnieli, że może polacy dobrymi chrześcijanami nie są, ale hipokryzji nikt nie lubi .
Kurde jak patrzyłem to nawet sie zbierali w jakieś grupy i spamowali na lewo i prawo po internatach, żeby empik zniszczyć i takie tam.
Urwę ci leb i zrobie sobie z niego pacynkę! - Powiedzial błagającym głosem Jacek Mistrz Broni.
Dalej do ich gardel wyrznac ich! - Pokojowo oznajmiła Dalejdoich Mniszka.

Dzie syngatrura daleja? No wziol i znik (...tradycyjnie wziął i znikł...), muwie wam to zprawka szatanskih mocuw.
Odpowiedz
Empik skończył się na Kill'em All!

A poważnie, zmiany (na minus) były widoczne od kilku miesięcy (nawet wcześniej). Sam pamiętam jak w olsztyńskim Empiku można było kupić oryginalnego 'Times'a', 'Washington Post', niemieckie Zeitungi i 'Le Figaro'. Stoiska z grami były bardzo duże i można było wybierać. Niestety ale zmiany zaszły chyba właśnie w wyniku 'internetyzacji' wszystkiego. Jak Ati podała, po co kupować książki skoro są e-booki? Po co kupować gry skoro wejdzie się na Origina, Steama czy cdp.pl i kupi się grę? Obecnie w Olsztynie stosiko z grami to dwie półki, jedna na konsole a druga na PC-ty (jedna strona półki poświęcona wyłącznie The Sims).

Więcej zajmują już piórniki, kalendarze, plecaki, plakaty i kubki. Empik szuka targetu i go znalazł, książki jeszcze są ale to chyba tylko to się utrzyma chociaż i w to wątpię (patrz wyżej, e-booki).

A pracownicy? 'Dewiza' jest prosta - zarób dużo a zapłać mało. Nie pracowałem w Empiku ale widzę u siebie, klientów (w okresie świątecznym zwłaszcza) sporo a na kasach trzy osoby a dwie w 'terenie'. I weź ogarnij we dwóch 100 osób.
Odpowiedz
W tym pierwszym linku gościu pisał, że "tradycyjne" produkty Empiku zostały zmarginalizowane przez dział "lifestyle" i przez to zaroiło się tam nagle od wszelkiego rodzaju sokowirówek, suszarek do sałaty itp. Ja też byłam ogromnie zdziwiona, kiedy po wejściu do empiku miałam wrażenie, że jestem w sklepie typu "wszystko po 5zł" albo plastycznym. Problem w tym, że tam wszystko było po 50zł W dodatku po podobno jakieś zwykle importy z Chin z marżą nawet do 800%.

Teraz książkę szybciej znajdziesz w sklepie internetowym, szukając przez googla niż na półce w Empiku Szczególnie jeżeli, jak ja, szuka się głównie niskonakładowych pozycji.
Odpowiedz
W sumie nigdy w Empiku książek nie kupowałem W Internecie mogę porównać sobie sceny, więc za w miarę sensowną kwotę można coś dobrego kupić. Wcześniej brałem z Matrasu, teraz wolę Bonito, gdzie mają fantastyczne promocje - ale to też rzadko, bo jednak podobnie jak Mortton lubię biblioteki Generalnie gdzieś czytałem, że Empik strasznie zdziera kasę z wydawnictw, więc gdyby upadł, to może rynek książek miałby się lepiej.
Odpowiedz
No tak, analogicznie do sprawy Litza - płyta kosztuje 50zł, a zespół dostanie z tego niecałe 10zł, więc nie rozumiem pisku pisarzy o to, że bez Empiku książki nie będą się sprzedawać. Przecież tańsza książka = więcej chętnych do kupienia. Tylko teraz nawet jak ktoś jest chętny do kupienia, pójdzie do takiego empiku, zobaczy cenę i stwierdzi, że woli ściągnąć e-booka.
Odpowiedz
Okey, zaznaczam, że nie pracuję lub nie pracowałem w tej sieci. Szczerze mówiąc jej nie lubię, a jak mam skądś zamówić książkę czy grę, to wybieram innych pośredników. Choćby wspomniane przez Krzysia Bonito.pl, które ma naprawdę spoko promocje i wybór zdecydowanie większy od tego molocha.

Tak sobie czytam ten link od Ati i sobie myślę... Czy ja wiem, że to takie oburzające i ten EMPiK takie najgorsze zło? Witamy w szarej rzeczywistości, gdzie ciągle trzeba walczyć o swoje, a na stanowiskach kierowniczych siedzą nie Ci kompetentni, a jednostki oderwane od świata, którym posadę załatwił ojciec/kumpel/kochanek. Problemem tego wpisu, jak i wielu innych jest fakt, że ludzie dają sobie tam zwyczajnie wejść na głowę i reagują na wszystko w zgodzie z zasadą milczącej zgody. Jedyne z czym się mogę zgodzić, to kwestia "nad-sprzedaży", która jest faktycznie bardzo słabym motywem i trudno winić w jakikolwiek sposób pracownika za to, że nie sprzedał "tego szajsu przy kasie" - klasyczne przegięcie pały w praktycznie każdej korporacyjnej sieci.

Akapit o wymuszeniu odpowiedzialności finansowej jest podparty bardzo zabawnym przykładem, ponieważ pełna wina leży po stronie kierownika sekcji. Jeżeli dostawca biletów jasno zaznacza, że zwrotu nie przyjmie to sprawa jest totalnie zamknięta, a klient może awanturować się absolutnie do woli i nic to tego kolesia nie powinno obchodzić (bo to nie jego wina, że konsument zawalił sprawę). Biblijne umywanie rąk. Ja bym na jego miejscu ze smutną i skruszoną miną doradził, żeby skontaktował się bezpośrednio z dystrybutorem danego widowiska w tej sprawie, a nawet jakbym zadzwonił w odruchu totalnego altruizmu (bo kogoś byłoby mi szkoda), to poprosiłbym centralę o jakiegoś "dupo-schrona" w postaci maila potwierdzającego lub czegoś w podobny sposób namacalnego. Jak się wszystko na gębę załatwia, to potem się cierpi. To nie jest jakaś technologia rakietowa, ale zwyczajna logika i doświadczenie życiowe.

Sprawa wypłaty. Tak, zgadzam się, że faktycznie to też kiepska sprawa, że za dodatkowe obowiązki się na płaci. Pytanie tylko, dlaczego Ci ludzie godzą się na awans, pomimo faktu, że w ogóle im się to nie kalkuluje? Hm... czyżby dlatego, iż to jest kolejny szczebelek w drabinie, a im wyżej, tym większe profity? Nie wiem, nie znam się, w EMPiKu nigdy nie pracowałem i nie zamierzam tego robić, ale staram się wszystko przeanalizować. Jakby nie patrzeć, jest to bardzo typowa praktyka korporacji (czy dobra, nie mnie osądzać), testująca rzetelność oraz zaangażowanie danego pracownika. Podam przykład pobliskiej kawiarni (znana sieć), z którymi współpracujemy i dość często przychodzi mi rozmawiać z jej pracownikami. Na pytanie, dlaczego ktoś godzi się na awans na kierownika zmiany, skoro obowiązków jest zdecydowanie więcej, natomiast pieniężnie jest podobnie? Bo tylko w taki sposób można piąć się w górę, a kolejnym szczeblem kariery jest stanowisko kierownika całej kawiarni (z czym wiąże się spora podwyżka pensji, benefity i większy prestiż). Stąd też - albo wybierasz wieczny żywot zwykłego szarego pracownika, albo zaciskasz zębiska i bierzesz na siebie dodatkowy ciężar obowiązków. Wybór należy do Ciebie i nikt nikogo nie przymusza.

Brak płacenia za nadgodziny? To zależy. Jeżeli wina leży po stronie pracownika, że zawalił daną robotę tudzież nie wyrobił się w czasie (sorry, ale każdy ma różne nastawienie - leniwych flegmatyków nie brakuje), to wydaję mi się, że pracodawca ma prawo wymagać, aby ten został i zrobił to, z czym przeciętny koleś spokojnie się wyrabia podczas zmiany. Jeżeli natomiast obowiązków jest tak dużo, że fizyczną niemożliwością jest, aby je wykonać podczas swojego dyżuru albo wina leży po stronie sieci, to przepraszam, ale... fuck it! Z mojej perspektywy, gdyby kierownik powiedział, że muszę zostać po godzinach, bo mamy jeszcze huk roboty (mnóstwo klientów/ktoś nie przyszedł do pracy/góra wpadała na genialny pomysł na kilka minut przed końcem zmiany), ale o dodatkowych pieniądzach mogę zapomnieć, to centralnie wyśmiałbym mu się w twarz i rzucił na pożegnanie "chyba śnisz". Żyjemy w wolnym kraju, kontraktowe niewolnictwo nie ma prawa bytu.

Co do bajzlu w zarządzaniu - sam się z tym często spotykam. Czasem mnie to bawi, czasem na to klnę, ale tego raczej nigdzie się nie uniknie Jak pojawia się taki absurd jak u nich z wytycznymi (mi też czasem potrafią osiem razy wysyłać kolejna aktualizację listy gości na ten sam event, nierzadko na kwadrans przed jego rozpoczęciem i mimo wszystko nadal zawiera ona braki), to każdą taką dokumentację zachowuję na zasadzie "dupo-schrona". Wtedy to nie ja mam problem, że kogoś nie wpuściłem, jest za dużo osób na sali lub musiałem zawracać gitarę kierownikowi, tylko koleś, który przekazywał i tworzył listę. Natomiast, gdy pojawia się nielogiczność z gatunku tych nierealnych (patrz, przykład z książkami), to robię tak, aby było dobrze. Ewentualnie staram się spokojnie i logicznie wytłumaczyć sprawę, że to nie przejdzie z danego powodu. Jeżeli ultra-inteligentny-i-nieomylny-dyrektor zarzuciłby mi, że spieprzyłem robotę, to powiedziałbym mu, że niech mi pokaże, że się da to zrobić. Zresztą, koleś opisał koniec sytuacji kompleksowo - ja bym raczej tarzał się ze śmiechu i z lubością patrzyłbym jak gość pali się ze wstydu niż przejął się groźbami jakiegoś gogusia w garniaku, doskonale wiedząc, że mam 1000% racji tutaj. Jej... ale oni są wrażliwi.

Ciekawe, że koleś nie napisał o jednej rzeczy i jak dla mnie arcyważnej. Atmosferze w tej firmie. Akurat miałem znajomka, który pracował kiedyś w EMPiKu i mi trochę poopowiadał o tym. Zero jakiejkolwiek solidarności czy pomocy ze strony starszych kolegów, każdy jest tam każdemu wilkiem, cieszy się z porażek innych i panuje tam istny wyścig szczurów. Potem się Ci ludzie dziwią, że ich góra gnoi i wałuje, skoro sami nie są dla siebie lepsi, bo nie potrafią się zorganizować Dziel i rządź, do cholery. No, ale taki akapit nie pasowałbym do wpisu, bo byłaby samokrytyka i zrujnowałoby nieskazitelną czystość pracowników niższego szczebla - ojojoj.... rozumiem
Odpowiedz

Cytat

to poprosiłbym centralę o jakiegoś "dupo-schrona" w postaci maila potwierdzającego lub czegoś w podobny sposób namacalnego. Jak się wszystko na gębę załatwia, to potem się cierpi. To nie jest jakaś technologia rakietowa, ale zwyczajna logika i doświadczenie życiowe.


Wiesz, jak ja to czytałam pomyślałam podobnie. Na czymś takim potknąć mógłby się nowy pracownik, który może jeszcze nie znać realiów firmy, ale ktoś kto został już kierownikiem? Tak trochę średnio wypada. Takie rzeczy dzieją się nawet w kompetentnych firmach - wystarczy, że będzie się rozmawiać z inną osobą niż ta, która później sprawdza takie zwroty. Ale to nie zmienia faktu, że obciążanie pracownika za własne błędy jest zwykłym skur#$^&%stwem.

Cytat

dlaczego Ci ludzie godzą się na awans, pomimo faktu, że w ogóle im się to nie kalkuluje?


Mój znajomy zgodził się na awans, który na początku teoretycznie mu się nie kalkulował. Dopiero kiedy się wykazał na nowym stanowisku dostał podwyżkę i teraz co jakiś czas coś wyciąga jako dobry pracownik. Może oni tez myśleli, że po czasie im się to przekalkuluje?

I w ostatnim akapicie masz całkowitą rację - gdyby pracownicy byli wobec siebie solidarni to i najmądrzejszy dyrektor musiałby się ugiąć. To chyba trochę problem tego, że ludzie mają bardzo mało wiary w siebie i swoje możliwości. Dlatego boją się sprzeciwić - nie są pewni, czy szybko znajdą "jakąś" pracę, dlatego wolą przeboleć. Z drugiej strony znałam takiego co szukał idealnej pracy i przez pół roku się tyko zadłużał.
Odpowiedz
Tokar właściwie znakomicie ujął cały problem i zgadzam się z nim w stu procentach . Szczególnie fragmenty o tym, iż kierownik każe mi zostawać po godzinach albo o tym, że ludzie są niesolidarni, nie współpracują ze sobą i boją się przeciwstawić despotycznym przełożonym. Mam w tym doświadczenie (niewielkie, ale zawsze), które zebrałem podczas wakacyjnej pracy na magazynie w sklepie . Wielki postrach, kierownik regionalny, przychodził i obcinał ludziom premie, bo butelki stały krzywo, podczas gdy nie było odpowiedniej liczby zatrudnionych osób, aby ogarniać podstawowe sprawy, nie mówiąc nawet o takich trywialnościach. Tak samo towar - zdarzały się sytuację, kiedy o 14 przyjeżdżało na przykład dwadzieścia palet . I ludzie zostawali z pierwszej zmiany zostawali rozładowywać, chociaż oczywiście nie było mowy o żadnych pieniądzach na nadgodziny . Zero buntu, zero jakiegokolwiek poczucia własnej wartości... Dla mnie to było straszne, przekonać się w jak konformistycznym środowisku się obracam .

Zły? Być może
Dobry? A czemu?
Nie tak wiele znów pychy we mnie
Dajcie żyć po swojemu, grzesznemu, a i świętym żyć będzie przyjemniej!


Odpowiedz
No niestety z buntami jest tak, że ktoś musi je zacząć .
Urwę ci leb i zrobie sobie z niego pacynkę! - Powiedzial błagającym głosem Jacek Mistrz Broni.
Dalej do ich gardel wyrznac ich! - Pokojowo oznajmiła Dalejdoich Mniszka.

Dzie syngatrura daleja? No wziol i znik (...tradycyjnie wziął i znikł...), muwie wam to zprawka szatanskih mocuw.
Odpowiedz
Spisek pisarzy - ciekawy artykuł, polecam przeczytać. Tu też jest to, o czym mówiłem - że upadek Empiku może okazać się korzystny, bo ten nieźle ciągnie kasę od wydawnictw za postawienie książki na półce do sprzedaży. W ogóle autor dość krytycznie podszedł do tematu i świetnie rozpracował wypowiedzi tamtych pisarzy, którzy wieszczą upadek rynku książki.
Odpowiedz

Cytat

Ot, choćby taki drobiazg: Empik bierze sobie co najmniej 50% z ceny okładkowej. Płacisz za książkę 40 złotych, tylko 20 trafia do wydawnictwa, z czego jakieś 4 złote idzie do autora.
Czemu mnie to nie dziwi. Ale tak generalnie tutaj jest mniej więcej to co napisałam na samym początku.
Odpowiedz
http://spisekpisarzy....u-ksiazek.html Kolejna lektura na temat Empiku. Oczy mi się coraz większe robią, a jeszcze nie skończyłam czytać...
Odpowiedz
Ooo... Momentami nie ogarniałem tekstu, ale trudno nie zrozumieć ostatecznego wniosku. Takich machlojek ze strony Empiku się nie spodziewałem.
Odpowiedz
Ja pracowałam krótko w Empiku i niestety sporo tych rzeczy to prawda. Wypłata jest fatalna, a premie często żałosne i kompletnie nie motywujące do lepszego działania. Bardzo mnie denerwowało to oferowanie właśnie tych produktów "umbrellowych" tj. osławiona pani fitness czy inne kompletnie nikomu niepotrzebne badziewia. Najbardziej zbulwersował mnie nowo wprowadzony system. Nawet jeśli udało nam się wyrobić dzienny limit (od którego już należy się dodatkowa premia dzienna), to dostawałam ją w odpowiedniej sumie tylko wtedy, jeśli oczywiście sprzedałam ukochaną umbrellę. I ta cudowna lista z imionami na tablicy wywieszana każdego dnia - komu się nie udało sprzedać tych produktów. Całkowita żenada i nastawienie na zysk. I te naciski by je sprzedawać..

Nie powiem, bo dzięki Empikowi zdobyłam jakieś doświadczenie i poznałam tam fajnych pasjonatów, którzy naprawdę kochają książki, gry, filmy czy muzykę. Ale jeśli całe te szefostwo nie zmieni nastawienia, to mam nadzieję, że dopadnie ich jakąś głęboka rewolucja. Nie wierze niestety, że Empik upadnie. Po prostu zwiększą jeszcze bardziej ilość
produktów made in china.
"Ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie."
Odpowiedz
Pamiętam, że kiedyś Empik kojarzył mi się pozytywnie - od wielu lat już tam nie chodzę i nie wiem, dlaczego ktokolwiek miałby tam kupować książki. W erze tanich księgarni internetowych, to jest czysta głupota. Książki za 50 zł w Empiku można kupić za 30 zł w Inernecie, często ze śmiesznie niską ceną dostawy do Paczkomatów albo kiosków Ruchu. Matras dostarcza książki do swoich salonów za darmo.

Ludzie muszą przestać karmić Empik kasą.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Odpowiedz
← Inne

Empik ostatnią ostoją kultury? - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...