Sesja Jedi Mastera

[O Lordzie Xyronie wiesz tyle, że jest członkiem Rady Lordów, jednym z dwunastu bezpośrednich doradców Imperatora, a także generałem Imperialnej Inkwizycji - wystarczy? ]

- Mam pewien plan. - Rzucił po krótkiej chwili milczenia Felucjanin - Był co prawda zarezerwowany na wypadek samotnej walki, ale może się sprawdzić i w tych warunkach.
Łowca zdjął swój karabin z ramienia i podał ci go. Broń była na pierwszy rzut oka cięższa niż powinna, a przy bliższych oględzinach okazało się, że wystrzał z niej jest niemożliwy. Znając się na broni na tyle, na ile się znałeś, zauważyłeś że czegoś do niej napchano.
- Co o tym myślisz? - Spytał dość enigmatycznie.
- Myślisz, że rzucone tuż pod nogi ma szanse go kropnąć? - Łowca nieustannie rozglądał się dookoła, przez co przywodził na myśl płochliwego roślinożercę. Jednocześnie jeden z partyzantów wskazał ci kierunek nieco bardziej w prawo. Widziałeś oddalony o kilkaset metrów krater, zdecydowanie świeży, wybity po środku polany rozciągającej się między niewielkimi pagórkami.
-Myślę, że możesz spróbować, jednoznaczny frontalny atak mógłby być zbyt zuchwałym posunięciem biorąc pod uwagę fakt, że musimy go pojmać żywego. O ile żaden plan nie jest doskonały, to kilka wprowadzonych w życie naraz, ma szanse dość mocno go skołować, wyprowadzony z równowagi powinien być łatwiejszy do spacyfikowania, dlatego kiedy już znajdziemy obiekt, zaatakujemy sekwencyjnie- jeden po drugim, jednocześnie go flankując tak, by przez chwilę miał wrażenie, że jest nas jeszcze więcej. Nie spodziewam się mieć aż tak dobrego dnia, ale gdyby w takiej sytuacji spanikował to znacznie ułatwiło by nam rozbrojenie i aresztowanie. W tym momencie zwracam się do żołnierza republiki- A czy ty juz się zastanawiałeś nad swoją taktyką?
- Eee... - zaczął ten elokwentnie - To znaczyy... Liczyliśmy, że będzie nieprzytomny lub ranny, a poza tym było nas pięciu. Nie dostaliśmy rozkazu ująć go żywego za wszelką cenę....
Zbliżyliście się do krateru na tyle, by móc już dostrzec o, co się w nim znajdowało. A znajdowała się w nim, zgodnie z oczekiwaniami, cylindryczna kapsuła ratunkowa.
dobrze. -Zaczekajcie tutaj - Mówię i zsuwam się do krateru i z ręką na włączniku miecza zbliżam się do kapsuły, muszę sprawdzić gdzie jest wejście i zajrzeć do środka, rozejrzeć się po kapsule i spróbować znaleźć coś co mnie trochę naprowadzi, ślady krwi? jeżeli jest ranny to dobrze, może zostawił coś innego, bo po takim czasie raczej wątpię by siedział w środku i czytał gazetę.
Zgodnie z przypuszczeniami, nie natrafiłeś na gazetę ani Xyrona. Krew - brak. Innych zniszczeń także, najwyraźniej wyszedł w jednym kawałku. Korzystając z faktu, że wszystko było sprawne, odtworzyłeś nagranie z lotu. Kilkanaście sekund od wejścia do kapsuły po wylądowanie i wyjście. Nie zawierało nic szczególnego, poza jedną przydatną rzeczą - wyraźnym nagraniem twarzy lorda Xyrona. Bardzo krótkie, popielato czarne włosy, blada, przecinana zygzakami żył skóra i niezwykle charakterystyczne, niemal płonące żywym ogniem oczy.
Wyśmienicie, zatem będę musiał użyć całego mojego skila w tropieniu, wszystko czego nauczyłem się przez 10 lat wygnania. Z tego co się jeszcze orientuję wynika, że kapsuła nie mogła wylądować dalej jak 5 godzin temu- to jeszcze nie jest tak dawno by zostały stracone wszelkie tropy, odciski butów, udeptana trawa -Umiesz tropić najemniku? - Pytam. -Jeżeli poszedł od razu do bazy to będzie łatwiej, jeżeli w związku z faktem, że jego eskorta nie dotarła postanowił zrobić "suche pranie" to będzie gorzej... -Zastanawiam się na głos. Tak, Xyron fled across the forest, and the Jedi followed him.
Sarth'lac nie odpowiedział, tylko ruszył przed siebie, jakieś piętnaście metrów w lewo po stromiźnie krateru. - Szedł tędy - wskazał na miejsce, gdzie widniały ślady stóp odciśnięte w glinie i ziemi, wyrzuconych wokół przez upadającą kapsułę. Ślady wydawały się dość świeże, jakieś 2-3 godziny, postawione głęboko w ziemi, w dość regularnych odstępach. W dość oczywisty sposób prowadziły w stronę miasta.
okej, zatem skoro ślady są tak łatwe do zauważenia, rozumiem, że w tym względzie sie zgadzamy. Jeśli tak to nie ma ani chwili do stracenia, wyruszamy od razu, nie ma o czym gadać, -Ruszamy, wszyscy proszeni są o uruchomienie dodatkowej pary oczu na dupie.
Szliście ostrożnie, przez około pół godziny, po drodze odnotowując jeszcze odległe błyski powietrznych i gasnące echa lądowych walk. Cisza pomiędzy burzami rozpełzała się po powierzchni Balmorry. Już wcześniej waszym oczom ukazała się zwalista sylwetka miasta, które wraz ze zbliżaniem się do niego zaczęło przypominać złożoną z nieprzeliczonych elementów fabrykę. Znad szczytów tego rozłożystego mechanizmu niosły się obłoki pary i spalin, a im bliżej niego się znajdowaliście, tym więcej wokół was wyrastało śmieci, zepsutych części rozczłonkowanych maszyn i wtórnych surowców skazanych na los odpadów. Gdy od miasta dzieliły was jakieś dwa kilometry, na jego obrzeżach mogliście dostrzec migające sylwetki pojazdów, zjawiających się i niknących między zabudowaniami.
Pod jaka strefą wpływów jest ta Balmora wogóle? jeżeli dobrze pamiętam i jesteśmy na ziemi niczyjej to trzeba będzie sie wtopić w miasto zacząć żmudne poszukiwania które mogą zająć całe dni a nawet tygodnie, jeżeli imperium to o ile trzech to za mało na przewrót to zamach stanu wchodzi w grę, jeżeli republika to nie powiadamiamy nikogo i robimy ciche dochodzenie.
Ja to tak widzę.
[Jeśli na stronie głównej klikniesz sobie w opis planety, to zobaczysz, że w sumie najbardziej prawdziwa jest opcja nr 1 ]

Felucjanin lustrował uważnie widok przed wami, przekręcając śmiesznie głowę i gulgocząc coś pod nosem.
- To sporo utrudni. - Mruknął do ciebie po chwili - Całe tropienie diabli wzięli, a pośród tego zgiełku ukryłby się nawet kulawy Wookie w różowych goglach.
-A jednak nie jest aż tak źle. Należy wykorzystać fakt, że jesteśmy na ziemi niczyjej, co oznacza że wcale nie jest oczywiste że ma tutaj jakieś wtyczki. Dalej, nie można dać się zastraszyć tym monumentalnym panoramom miejskim- w tak obfitej metropoli wcale nie jest tak łatwo wejść i wyjść niezauważonym- szczególnie będąc Lordem, nasza zwierzyna musi się teraz przyczaić, zmieszać z otoczeniem- tyle że tak charyzmatycznej postaci jak Xyron może to wcale nie przyjść tak łatwo- tak się składa że zanim rozpocząłem trening Jedi, jako dzieciak pracowałem na zmywaku w jednej mordowni na Hutta i powiem Ci jedno- salowy który w weekendy wychodził na targ handlować częściami do statków powietrznych o przylocie każdej lepszej jednostki wiedział na góra 3 minuty od lądowania. Jeżeli Xyron szuka pilota który go z tąd zabierze, lub łączności aby porozumieć się z którymś z destroyerów na orbicie to "szczurze miasto" jest moim zdaniem miejscem w którym mamy szanse coś znaleźć.
- Wypowiedź godna prawdziwego miejskiego łowcy. - rzucił obojętnym tonem Felucjanin - Widać też, że znasz Xyrona. Gdzie teraz? Do jakiejś speluny, albo podejrzanego lombardu?
-Heh, do najpodlejszej jak domniemam (uśmiech) warto na początek zapoznać się z podstawowym węzłem komunikacyjnym, co za tym idzie dowiedzieć się o newralgicznych punktach infrastruktury miasta- ratusz, główny dworzec- zwykły informator miejski jaki można spotkać na co drugim rogu powinien nam wystarczyć, jak znam życie mety i meliny same nam się ponawijają kiedy zaczepi nas pierwszy handlarz zapalniczek. Wystarczy dać się ponieść ścieżkom mocy- Dodaje łobuzersko puszczając do Sarth'laca oko i wyrusza niespiesznym krokiem w stronę wybujałej infrastruktury.
[ Ilustracja ]

Niespiesznie i nawet nie niepokojeni przez kogokolwiek, odprowadzeni jedynie wzrokiem kilku przechodniów i dziwnych, łażących w niewiadomym celu droidów, weszliście na obrzeża miasta. Widok, dźwięk a nawet zapach czystego industrializmu roztoczył się wokół was ze zdwojoną siłą. Niskie, kilkupiętrowe i do bólu pozbawione wyrazu budynki stały tutaj gęsto, tworząc krótkie, zazwyczaj ślepe alejki i labirynty, między którymi przemykały pojazdy, roboty i jacyś miejscowi. Za piątym z kolei zakrętem na rogu trzech uliczek pojawił się holograficzny ekran z oznaczeniem "i". Równocześnie z sąsiedniej bramy wyszedł wam na przeciw jakiś żul, który rozchylił poły płaszcza z wprawą ekshibicjonisty i ochrypłym głosem zapytał:
- Ej, szefie, może nowiutką napalmniczkę? - zaoferował towar, rozwieszony w girlandy metalowych pojemniczków dziwnej konstrukcji
xD. Okej, są rzeczy których się nie zapomina, kiedy po dziesięciu latach survivalu w dżungli wsiadłem na pokład wachadłowca imperium, potrzebowałem chwili aby odpalić wszystkie silniki, włączyć stateczniki i rozpracować stery oraz poziomice, to było kilka spojrzeń na zgoła nieznany mi pulpit by rozpoznać powszechne schematy przycisków i zegarów których nie widziałem przez szmat czasu, a które zobaczone na nowo mimo wszystko obsługiwałem odlatując z dagobah jakbym nie siedział w statku raptem dzień. I taki sam proces zaszedł kiedy musiałem odpowiedzieć drobnemu cwaniaczkowi z downtown- raz opanowane "rozmówki łacińskie" za czasów kiedy byłem małym smarkiem, teraz po juz ponad 20 latach przychodzą mi z łatwością.
- nie fajkam. - odpowiadam akcentując i intonując w sposób którego sam nie słyszałem od nie pamiętam kiedy, gdyby reszta mojej drużyny tylko mogła, stwierdziła by że jest to sposób mówienia jaki można usłyszeć w alabamie - ale powiedz mnie lepiey dzie znajde kiego łowce- tylko nie yakieoś twoyego koleszke - tutaj przysuwam twarz na centymetry do cuchnącej mordy złodzieja zapalniczek - szukam elyty tego miasta.
- Khe, khe. - zaczął konfidencjonalnie menel. - A to zależy, brachu, jak BARDZO potrzebna ci ta informacja... - oblizał się obleśnie po paskudnej gębie.
← Sesja SW
Wczytywanie...