Powodowany swoją dłuższą wypowiedzią na Shoutbox'ie i namowami (albo prześmiewkami, nie wiem ) Postanowiłem założyć temacik o życiu i o tym, jak je postrzegamy, co od niego oczekujemy i czy w ogóle warto.
Może ja zacznę, rozwijając tekst z SB:
No dobra czym jest dla mnie życie?
Na pewno coś, co nie trwa wiecznie i opiera się w granicach random(100)+1
No trzeba się urodzić, ok. To jak loteria. Nie mamy wpływu na to, czy będziemy kobietą, czy mężczyzną. Jaki będziemy mieli kolor skóry, oczy, dolegliwości i posturę. Rodziców także sobie nie wybieramy. Nie zawsze trafia się wedle oczekiwań, które stawiamy sobie, gdy dorastamy i gdy jest naturalnie na to za późno.
Po wylosowaniu numerka przychodzi nam dorastać, trując wszystkim naokoło jazgotem i falą pytań i zmuszając do chwalenia jakie piękne z nas dzieciątko. No trza się przygotować na przyjęcie wiedzy podstawowej. Idziemy do swej pierwszej szkoły. Tu kreują się charaktery, które towarzyszą nam do okresu "dojrzewania" (czyt. zmiana kilku poglądów i zauważenie jakie to życie jest ch***, niekoniecznie dojrzewania w dosłownym tego słowa znaczeniu, chyba, że o zmiany fizjonomiczne chodzi, które są rzeczą naturalną i kolejną loterią)
Dalsza styczność z nastolatkami w czasach gimnazjalnych, którzy ścierają się z burzą hormonów, która często może im zrobić wodę z mózgów. Zaczyna się wpajać więcej "nauk". W domu dowiaduje się o ukrytych tajemnicach rodziny, pierwsze bunty będące zdrową odpowiedzią na zderzenie z nieznaną dotąd rzeczywistością, którą stara się w taki, czy inny sposób zrozumieć.
Szkoła średnia. Jest wiele kierunków, więc ogólnikowo trza tu pisać. Skupiłbym się na LO. Pogoń za edukacją i fajnym wykształceniem, którym można się potem pochwalić ziewającym znajomym, którzy ledwo skończyli podstawówkę i jeżdżą nowym Ferrari (wyolbrzymione porównanie). Wpajanie wielu niepotrzebnych informacji, które w tej resztce naszego życia nie zdadzą się na nic. Chcemy się skupić na jednym kierunku i upatrzyliśmy sobie odpowiednie studia. Po cholerę zawracać sobie głowę rzeczami o których zapomnimy po roku, czy dwóch?
Ale edukacja to mała część nastoletniego życia. Dalsze stresy podstawiane niczym kłody pod nogi. Problemy prywatne...jedni mają ich więcej, inni mniej. Bardziej się przejmują lub nie przejmują wcale. Faktem jest, że często wiele mogą obrzydzić i zdystansować do pewnych aspektów życiowych. Imprezy to częsty sposób na oderwanie się od codzienności. Oczywiście są tysiące innych sposobów. Osobiście nigdy nie lubiłem hucznych zabaw i chlania do rana, co nie znaczy, że nie aprobuję tego i uważam to za coś złego (cholera...ja już jak moher trochę, nie?)
Dobra kończymy technika, licea, studia, wojsko, *** muje no i co teraz? Ja jestem zniszczony i zobojętniały. Chcę kasy i dachu nad głową. Jakąś satysfakcjonującą robotę i czas na twórczość. Kota albo psa. Spokoju...Stop! Już proszę o zbyt wiele. No ale dobra. Spoconymi ze zdenerwowania dłońmi trzymać się kurczowo banknotów. Tak tych cholernych kawałków śmierdzącego papieru, którym zawdzięczamy wiele, ale są powodem nieustającej wizji pustej i szarej egzystencji. Wszyscy gryzą się o pieniądze. Pieniądze to władza i tak dalej, robimy łańcuszek. No i chyba będę czekał, aż w końcu sczeznę. Rodzina? Cholera wie...wszystko się przesłodzone wtedy robi, ale pewnie okoliczności w przyszłości mnie zmuszą, albo zachęcą. Nie wiem.
No...przydałoby się podsumować, bo się rozpisałem. I tak strasznie koślawo to przedstawiłem. Jak Ktoś napisał "Pisanie nie jest przelewaniem myśli na papier". Pewnie jak to przeczytam drugi raz dojdę do wniosku, że nie o to mi chodziło i pominąłem najważniejsze sprawy, ale mniejsza To zarys bardzo ogólny. Co do edukacji to oczywiście, że jest potrzebna. Nie było by bez niej wielkich ludzi wynalazców. Przedstawiłem to z punktu widzenia ot, szarego chłopka jakim jestem. Dobra...co tam jeszcze. A, rzecz ważna! Gdy pisałem zauważyłem, że moje poglądy mogą podpasowywać pod poglądy mas. Otóż nie. Nie należę do żadnych organizacji, sekt, subkultur czy kółek plastycznych. Pisałem to z własnego punktu widzenia i nie chcę tym nikomu zaszkodzić, ni obrazić czyjejś osoby...to chyba tyle. Jakbym miał przedstawić cenione wartości w porządku chronologicznym...hmmm...dynamicznie się zmieniają, ale na chwilę obecną: Przyjaźń, Pieniądze, Kreatywność, Nauka, Miłość, srutututu...jeszcze trochę tutu...władza (władzy szczególnie nie cierpię, bo błaźni, ogłupia i oferuje jedynie szybką utratę w niedługim czasie. Wolę, by ktoś rządził i się z tym ścierał, niż żebym ja to robił)
A co tam jeszcze miałem...co do moich upodobań, czy poglądów to jak z muzyką - wszystko, co mi się spodoba. Może to być Gangsta rap, przez Death Gothic Metal, aż po Disco Polo. To takie porównanie
Zapraszam do wylewania swoich żali i poglądów na ten parszywy odcinek egzystencji. Wiele spraw nie poruszyłem
Tak, mam naryte do bani.
Może ja zacznę, rozwijając tekst z SB:
No dobra czym jest dla mnie życie?
Na pewno coś, co nie trwa wiecznie i opiera się w granicach random(100)+1
No trzeba się urodzić, ok. To jak loteria. Nie mamy wpływu na to, czy będziemy kobietą, czy mężczyzną. Jaki będziemy mieli kolor skóry, oczy, dolegliwości i posturę. Rodziców także sobie nie wybieramy. Nie zawsze trafia się wedle oczekiwań, które stawiamy sobie, gdy dorastamy i gdy jest naturalnie na to za późno.
Po wylosowaniu numerka przychodzi nam dorastać, trując wszystkim naokoło jazgotem i falą pytań i zmuszając do chwalenia jakie piękne z nas dzieciątko. No trza się przygotować na przyjęcie wiedzy podstawowej. Idziemy do swej pierwszej szkoły. Tu kreują się charaktery, które towarzyszą nam do okresu "dojrzewania" (czyt. zmiana kilku poglądów i zauważenie jakie to życie jest ch***, niekoniecznie dojrzewania w dosłownym tego słowa znaczeniu, chyba, że o zmiany fizjonomiczne chodzi, które są rzeczą naturalną i kolejną loterią)
Dalsza styczność z nastolatkami w czasach gimnazjalnych, którzy ścierają się z burzą hormonów, która często może im zrobić wodę z mózgów. Zaczyna się wpajać więcej "nauk". W domu dowiaduje się o ukrytych tajemnicach rodziny, pierwsze bunty będące zdrową odpowiedzią na zderzenie z nieznaną dotąd rzeczywistością, którą stara się w taki, czy inny sposób zrozumieć.
Szkoła średnia. Jest wiele kierunków, więc ogólnikowo trza tu pisać. Skupiłbym się na LO. Pogoń za edukacją i fajnym wykształceniem, którym można się potem pochwalić ziewającym znajomym, którzy ledwo skończyli podstawówkę i jeżdżą nowym Ferrari (wyolbrzymione porównanie). Wpajanie wielu niepotrzebnych informacji, które w tej resztce naszego życia nie zdadzą się na nic. Chcemy się skupić na jednym kierunku i upatrzyliśmy sobie odpowiednie studia. Po cholerę zawracać sobie głowę rzeczami o których zapomnimy po roku, czy dwóch?
Ale edukacja to mała część nastoletniego życia. Dalsze stresy podstawiane niczym kłody pod nogi. Problemy prywatne...jedni mają ich więcej, inni mniej. Bardziej się przejmują lub nie przejmują wcale. Faktem jest, że często wiele mogą obrzydzić i zdystansować do pewnych aspektów życiowych. Imprezy to częsty sposób na oderwanie się od codzienności. Oczywiście są tysiące innych sposobów. Osobiście nigdy nie lubiłem hucznych zabaw i chlania do rana, co nie znaczy, że nie aprobuję tego i uważam to za coś złego (cholera...ja już jak moher trochę, nie?)
Dobra kończymy technika, licea, studia, wojsko, *** muje no i co teraz? Ja jestem zniszczony i zobojętniały. Chcę kasy i dachu nad głową. Jakąś satysfakcjonującą robotę i czas na twórczość. Kota albo psa. Spokoju...Stop! Już proszę o zbyt wiele. No ale dobra. Spoconymi ze zdenerwowania dłońmi trzymać się kurczowo banknotów. Tak tych cholernych kawałków śmierdzącego papieru, którym zawdzięczamy wiele, ale są powodem nieustającej wizji pustej i szarej egzystencji. Wszyscy gryzą się o pieniądze. Pieniądze to władza i tak dalej, robimy łańcuszek. No i chyba będę czekał, aż w końcu sczeznę. Rodzina? Cholera wie...wszystko się przesłodzone wtedy robi, ale pewnie okoliczności w przyszłości mnie zmuszą, albo zachęcą. Nie wiem.
No...przydałoby się podsumować, bo się rozpisałem. I tak strasznie koślawo to przedstawiłem. Jak Ktoś napisał "Pisanie nie jest przelewaniem myśli na papier". Pewnie jak to przeczytam drugi raz dojdę do wniosku, że nie o to mi chodziło i pominąłem najważniejsze sprawy, ale mniejsza To zarys bardzo ogólny. Co do edukacji to oczywiście, że jest potrzebna. Nie było by bez niej wielkich ludzi wynalazców. Przedstawiłem to z punktu widzenia ot, szarego chłopka jakim jestem. Dobra...co tam jeszcze. A, rzecz ważna! Gdy pisałem zauważyłem, że moje poglądy mogą podpasowywać pod poglądy mas. Otóż nie. Nie należę do żadnych organizacji, sekt, subkultur czy kółek plastycznych. Pisałem to z własnego punktu widzenia i nie chcę tym nikomu zaszkodzić, ni obrazić czyjejś osoby...to chyba tyle. Jakbym miał przedstawić cenione wartości w porządku chronologicznym...hmmm...dynamicznie się zmieniają, ale na chwilę obecną: Przyjaźń, Pieniądze, Kreatywność, Nauka, Miłość, srutututu...jeszcze trochę tutu...władza (władzy szczególnie nie cierpię, bo błaźni, ogłupia i oferuje jedynie szybką utratę w niedługim czasie. Wolę, by ktoś rządził i się z tym ścierał, niż żebym ja to robił)
A co tam jeszcze miałem...co do moich upodobań, czy poglądów to jak z muzyką - wszystko, co mi się spodoba. Może to być Gangsta rap, przez Death Gothic Metal, aż po Disco Polo. To takie porównanie
Zapraszam do wylewania swoich żali i poglądów na ten parszywy odcinek egzystencji. Wiele spraw nie poruszyłem
Tak, mam naryte do bani.