Poszło o nowy wygląd króliczki Loli, a konkretnie… że jest mało seksowna?
Przynajmniej taki zarzut stawiają fani pierwszej części cyklu. Według nich metamorfoza bohaterki jest aż nazbyt widoczna i bez potrzeby kłania się współczesnym trendom. Uważają, że tak głęboka zmiana sprawiła, że postać straciła swój urok. Podkreślają, że to tak, jakby bycie atrakcyjnym było obecnie grzechem.
Negatywnych opinii było na tyle dużo, że sami twórcy kontynuacji postanowili się do nich odnieść. Twierdzą, że zmiana wyglądu u Loli miała zaprezentować jej rolę na boisku i wartość dla zespołu, a nie skupiać się na jej seksapilu.
Potwierdza to sam reżyser “Kosmiczny Mecz: Nowe dziedzictwo”, Malcolm D. Lee. Stwierdził on, że przed zabraniem się do prac nad filmem porządnie odgrzał sobie oryginalny “Kosmiczny Mecz” z 1999 roku i był okropnie zaskoczony tym jak “bardzo seksualnie” przedstawiono jedyną kobietę w zespole. Zdecydowano się więc na zmiany, które miały “odzwierciedlić autentyczność silnych, utalentowanych kobiet”. Według niego jej wygląd jest mało ważny – ważne jest to, jak istotnym zawodnikiem jest dla zespołu.
Zgadzacie się? Poniżej łapcie kilka fotek z filmu:
Fabuła ma kręcić się wokół mistrza basketu, LeBrona Jamesa, który razem z synem utknął w enigmatycznym świecie wypełnionym bohaterami i krainami wyciągniętymi wprost ze światów Warnera. Uniwersum te rządzone jest twardą ręką przez zbuntowaną, potężną siłę w osobie AI G (Don Cheadle). Z pomocą Królika Bugsa, koszykarz musi jeszcze raz zebrać całą drużynę Zwariowanych Melodii, rozrzuconych lub uwięzionych we wspomnianych krainach, aby uratować syna i wrócić do domu. James rzuci rękawicę tyranowi i zaproponuje mu pojedynek koszykarski – jego zespół złożony z fantastycznych bohaterów kontra zdigitalizowane super-wersje największych gwiazd NBA i WNBA.
Premiera 16 lipca – zarówno w kinach, jak i na HBO Max.