[Avengers: Wojna bez granic] Recenzja

Zapraszamy do zapoznania się z recenzją filmu "Avengers: Wojna bez granic"!

Szalony Tytan zmierza w kierunku Ziemi, aby zebrać wszystkie Kamienie Nieskończoności. Stawką w tej grze jest idealna równowaga w szeroko pojętym uniwersum, a co za tym idzie, pokój i dobrobyt, ale coś za coś! Na szali zostaje położona połowa życia we wszechświecie. Wielu uważa to za zbyt wygórowaną cenę, a poza tym są zdania, że dobry cel nie uświęca złych środków. Bohaterowie zbierają więc tyłki w troki. Mściciele podzieleni po Wojnie Domowej, zgrani jak szlagiery z lat 80. Strażnicy Galaktyki, Spider-Man z sąsiedztwa czy Thor, który jeszcze nie zdążył wylizać wszystkich ran po Ragnaroku – wszyscy wspólnie próbują powstrzymać Thanosa. Wakanda, czarodzieje z ich metafizyką, kosmiczne karły, renegaci, obce rasy...... Czytaj dalej!

Komentuj, dyskutuj, dziel się z innymi swoim zdaniem!

Odpowiedz
Epickość. To słowo najlepiej oddaje "Wojnę bez granic". Przez pierwszą godzinę byłem przekonany, że dam najwyższą z możliwych ocen. Efektowne starcia, różnorodność bohaterów oraz ich mocy, zdolności i charakterów, wyraźnie badassowi przeciwnicy na czele z Thanosem... Bracia Russo zaczęli bardzo, bardzo mocno.

Środek – świetny, ale poziom rozmachu i emocji wcześniej przebił sufit i trudno było temu dorównać (udało się w jednej scenie i zakończeniu), zwłaszcza że akcja w kosmosie wydawała mi się mniej pociągająca od tej na Ziemi – a jednak w kosmosie spędziliśmy dużo czasu, jeśli chodzi o środkową części filmu.

Są zaskoczenia, jest wspomniany w recenzji fatalizm i humor w rozsądnych porcjach. Szkoda jednak, że część śmierci wyraźnie ma charakter tymczasowy. Wątpię, żeby konsekwencje wydarzeń były nieodwracalne. Szumne zapowiedzi wydają się w tej chwili pustymi obietnicami.

Szkoda pomagierów Thanosa. Na początku czuć, że to silni gracze, którzy są wyzwaniem i bez udziału swojego szalonego i przekonującego motywacjami szefa. Niestety, okazuje się, że mieli tylko zapełnić czas. Bez historii, bez odpowiedniego zamknięcia wątku... Strasznie zmarnowany potencjał.

Szkoda, że Star Lord w pewnym momencie zachował się jak prawdziwy głupek. Bezsprzecznie największy idiota filmu. TĘ akcję należało rozwiązać w inny sposób.

Ogólnie film boski. Niesamowite emocje i rozmach, choć nie obyło się bez słabszych momentów (QUINN!) i pewnych mankamentów (ostatecznie przeciętni pomagierzy Thanosa i wiele raczej tymczasowych śmierci). Dla mnie widowisko z najwyższej (i najdroższej) półki. 9/10
Odpowiedz
← Artykuły

[Avengers: Wojna bez granic] Recenzja - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...