Środek – świetny, ale poziom rozmachu i emocji wcześniej przebił sufit i trudno było temu dorównać (udało się w jednej scenie i zakończeniu), zwłaszcza że akcja w kosmosie wydawała mi się mniej pociągająca od tej na Ziemi – a jednak w kosmosie spędziliśmy dużo czasu, jeśli chodzi o środkową części filmu.
Są zaskoczenia, jest wspomniany w recenzji fatalizm i humor w rozsądnych porcjach. Szkoda jednak, że część śmierci wyraźnie ma charakter tymczasowy. Wątpię, żeby konsekwencje wydarzeń były nieodwracalne. Szumne zapowiedzi wydają się w tej chwili pustymi obietnicami.
Szkoda pomagierów Thanosa. Na początku czuć, że to silni gracze, którzy są wyzwaniem i bez udziału swojego szalonego i przekonującego motywacjami szefa. Niestety, okazuje się, że mieli tylko zapełnić czas. Bez historii, bez odpowiedniego zamknięcia wątku... Strasznie zmarnowany potencjał.
Szkoda, że Star Lord w pewnym momencie zachował się jak prawdziwy głupek. Bezsprzecznie największy idiota filmu. TĘ akcję należało rozwiązać w inny sposób.
Ogólnie film boski. Niesamowite emocje i rozmach, choć nie obyło się bez słabszych momentów (QUINN!) i pewnych mankamentów (ostatecznie przeciętni pomagierzy Thanosa i wiele raczej tymczasowych śmierci). Dla mnie widowisko z najwyższej (i najdroższej) półki. 9/10