class="lbox">
Naprawdę trudno zainteresować czytelnika kontynuacją opowieści, gdy pod koniec jej pierwszej części jednym zdaniem oznajmiamy, że wszystkie poczynania jej bohaterów to pic na wodę, fotomontaż i jedna wielka ściema. Denis Szabałow zdecydował się podjąć taki trud, gdy w ostatnich słowach "Prawa do użycia siły" zdemaskował (bez uprzedniego zarysowania jakiejkolwiek intrygi) jedną z najważniejszych postaci jako zdrajcę posyłającego wszystkich protagonistów na pewną śmierć. Osobiście nie przepadam za takimi "cliffhangerami", zbyt tanie to zagrywki jak na mój osobliwy gust, niemniej nie skreślam ich na starcie. Potężne "O nie!", które autor próbuje zainstalować w umyśle czytelnika podobnym zabiegiem, może przerodzić się w coś więcej niż tylko chwilową podnietę, niejako wymuszającą na odbiorcy kupienie kolejnej książki, rozwijającej zaskakujący wątek. Może, o ile pisarz zaprezentuje dzieło na wysokim poziomie, oferujące nie tylko sensowne postscriptum szokującej sceny, lecz także pełnowartościową kontynuację pierwotnej koncepcji.