Cytat
Przeniosłam temat do działu o grach, może kogoś zainspiruje do rozmowy.
To ja spróbuję zagaić
Ostatnimi czasy mam wrażenie, fandom cRPG się mocno spolaryzował w kwestii romansów. Z jednej strony, praktycznie zawsze gdy ktoś ogłasza, że robi nowego erpega, zaraz wyskakują ludzie pytający "a będą romanse?". Z drugiej, zapewne w reakcji na tych pierwszych, pojawiają się osoby (zarówno gracze, jak i twórcy), którzy deklarują, że romanse to chłam, że w rpg nie ma na nie miejsca itd. Są ludzie, dla których "dojrzała gra" = dużo erotyki, są tacy, dla których "dojrzała gra" = zero erotyki, bo to szczeniactwo i mentalna masturbacja.
"Prawda zawsze leży pośrodku" to bardzo głupie powiedzenie, bo prawda leży tam, gdzie leży i czasem jedna ze skrajnych opcji jest w pełni prawdziwa. Tym niemniej, w tym przypadku tak się składa, że faktycznie leży ona pośrodku. Z jednej strony, romans nie jest czymś, co musi się pojawiać w każdym cRPG, to jest jeden z możliwych wątków, tak samo, jak nie w każdym musi się pojawiać ratowanie świata czy polityczna intryga. Z drugiej strony, argumenty osób twierdzących, że w cRPG w ogóle nie ma miejsca na wątki miłosne. Przykładowo, niektórzy z nich mówią, że "to nierealistyczne, że świat jest zagrożony, moja drużyna przedziera się przez zastępy potworów i mroczne podziemia, co chwilę ryzykuje życiem i jeszcze znajduje czas i ochotę na romanse i że dwie postaci zakochują się w sobie, choć znają się tydzień". Spójrzmy na rzeczywistość, dajmy na to, na II Wojnę Światową. Ludzie kochali się w czasie okupacji, ludzie kochali się w czasie Powstania Warszawskiego i Powstania w Ghettcie (ba, jedną z typowych klisz jest "ślub powstańców"). Ludzie kochali się w obozach koncentracyjnych. Skoro nawet w tak skrajnie dramatycznych i nieludzkich warunkach ludzie się zakochiwali, budowali związki itd, to na serio nie widzę powodu, aby uznawać, że fantastyczna wojna z Władcą Ciemności czy plądrowanie podziemi stałaby na przeszkodzie. Co do "zakochiwania się w tydzień", to wbrew pozorom, właśnie dramatyczne okoliczności urealniają ten schemat. W czasach wojny ludzie są bardziej skorzy do szybkiego nawiązywania mniej lub bardziej przelotnych relacji intymnych. Silne emocje, postawa "dzisiaj żyjem, jutro gnijem, nie ma na co czekać, bo jutro może być za późno) oraz ogólne rozluźnienie konwenansów społecznych i moralnych sprzyjają rozbuchanemu erotyzmowi. Pojawiają się zarówno głębokie relacje na zasadzie "razem przeszliśmy przez piekło, jesteśmy sobie bliżsi niż ktokolwiek inny", jak i przelotne związki typu "frontowy romans żołnierza i pielęgniarki" służące głownie rozładowaniu emocji. Dlatego nawet te wyśmiewane przez wielu romanse działające na zasadzie "Znamy się dwa dni, rozmawialiśmy trzy razy, pójdźmy do łóżka, ok?" są jak najbardziej realistyczne.