Dla członka tak awanturniczej bandy zabijaków jak "Supernova" żadna posiadówa w barze, kantynie, klubie czy jakiejkolwiek innej mordowni nie powinna stanowić niezwykłego, ciekawego, intrygującego ani generalnie żadnego szczególnego doznania. Łatwiej byłoby wam chyba zliczyć wszystkich, których do spółki zabiliście przez te wszystkie lata, niż wszystkie jaskinie uciech, rozpusty, hazardu, kryjówki przemytników i im podobne, jakie odwiedziliście przed, po lub w trakcie roboty. Nie powinna, a jednak - bardziej nie chcąc, niż chcąc - musiałeś przyznać, że w tym konkretnym miejscu czujesz się nie swojo. Dormund Kaas chętnie gościło osoby trudniące się waszym "rzemiosłem", jednakże wy niezbyt chętnie korzystaliście z takiej gościny za sprawą różnych, świetnie rozumianych przez całą drużynę przyczyn. Tym razem jednak było inaczej.
Tym razem, o wiele bardziej czujny i skoncentrowany, niż życzyłbyś sobie tego podczas pobytu w pijalce, uczestniczyłeś w rozmowie, którą na zmianę prowadziliście z obecnym tu przedstawicielem Imperium. Można rzec, że więcej uwagi poświęcałeś obserwacji otoczenia, niż samym pogaduchom, którymi naprzemiennie zajmowali się pozostali twoi kumple, bo choć imperialna kantyna urządzona była z typową surową elegancją, schudna i uporządkowana, obecność tak wielu innych najemników i oficerów Imperium kazała zachowywać ci czujność. Podobnie jak ten irytujący pajac, stojący tuż za waszym rozmówcą, bez wątpienia pełniący rolę jego sithańskiego wykidajły.
- A dlaczego sądzicie, że Imperium miałoby wyrazić chęć korzystania z akurat waszych usług? - zapytał stary Sith, siedzący po drugiej stronie stołu, tonem nie pozostawiającym wątpliwości co do jego mniemanie o sobie, was, wam podobnym oraz parsekach dzielących jednych od drugich i wszystkich razem od niego.
- Ponieważ Imperium już to zrobiło, organizując cały ten idiotyczny casting! - stojący obok ciebie Raokh walnął pięścią w stół, wcinając się w słowo szykującej odpowiedź Mist. - Ilu jeszcze obesrańców zamierzacie przemaglować, żeby móc poudawać, ile to niby macie ofert, a to pewnie tylko po to, żeby maksymalnie zaniżyć stawkę?!
Cała drużyna z tobą włącznie, podobnie jak Sith i jego milczący ochroniarz, spojrzeli bez słowa na jaszczura. Nawet ty byłeś pod wrażeniem, bo choć wniosek był dość oczywisty, to Christori nieczęsto przejawiał zdolności do tak analitycznego myślenia. Zaczynałeś naprawdę żałować, że dałeś się przekonać do przylotu tutaj.
Tydzień temu, po skończonej robocie na Tatooine, trafiliście na imperialne ogłoszenie "specjalne", bez podanych szczegółów, z zastrzeżeniem, że zleceniodawca samodzielnie wybierze zleceniobiorcę po osobistym spotkaniu i omówieniu warunków ewentualnej "współpracy". Całe to pieprzenie sprowadzało się właśnie do tego - Imperium miało ważną, na pewno trudną robotę do wykonania i urządzało sobie konkurs na to, komu łaskawie zechce ją powierzyć. Z jednej strony nie było w tym nic dziwnego, skoro ichniejszy wywiad nie mógł załatwić tego sam, logiczne, że nie chcieli stawiać na pierwszych lepszych patałachów z blasterami, ściągającymi haracze z kantyn na Nar Shaada. Z drugiej zaś, było to również strasznie wkurwiające. Jak ognia unikaliście "rządowych" robót, zarówno dla Republiki jak i Imperium. Mimo to, mieliście w nich trochę doświadczeń. Z dwojga złego z republikanami współpracowało się nieporównanie lepiej, ale imperialni znacznie lepiej płacili.
- Spokojnie, Raokh, spokojnie. Dogadamy się. - przerwała niezręczną ciszę Mist, odgarniając ręką włosy i pozwalając im opaść falą na ramiona. Siedzący naprzeciw Sith mimowolnie odwrócił na nią wzrok. Dostrzegłeś jednak, że stojący za nim ochroniarz uśmiechnął się tylko na wpół pogardliwie. - Mój kolega ma rację. Przestańcie lecieć spotem reklamowym, bo nie mamy na to ani czasu, ani ochoty. Zgodziliście się z nami spotkać, bo najwyraźniej wiecie, jaką mamy reputację i jakie osiągnięcia. Gdybyście nie wiedzieli, bylibyście debilami, podobnie jak cały was wywiad, a z debilami współpracować nie chcemy. Jeśli nie odpowiadamy waszym wymogom, nie marnujcie naszego czasu, bo roboty i bez was naprawdę nam nie zabraknie. Do rzeczy, w tę albo we w tę.
- Na początek chcemy dowiedzieć się, co to za wymogi. - dołączyła do niej Albae - Wy nie wiecie, czy chcecie nas do tej roboty, my nie wiemy, czy w ogóle chcemy tę robotę. Dwieście tysięcy kredytów brzmi fajnie w ogłoszeniu, ale bez informacji jest gówno warte.
Sith przez chwilę spoważniał i wodził wzrokiem po waszych twarzach.
- Jak widzę tylko kobiety mają coś do powiedzenia w tym zespole... - zadrwił, ponownie spoglądając na Raokha. - Nie wiem, nie wiem...
Tym razem, o wiele bardziej czujny i skoncentrowany, niż życzyłbyś sobie tego podczas pobytu w pijalce, uczestniczyłeś w rozmowie, którą na zmianę prowadziliście z obecnym tu przedstawicielem Imperium. Można rzec, że więcej uwagi poświęcałeś obserwacji otoczenia, niż samym pogaduchom, którymi naprzemiennie zajmowali się pozostali twoi kumple, bo choć imperialna kantyna urządzona była z typową surową elegancją, schudna i uporządkowana, obecność tak wielu innych najemników i oficerów Imperium kazała zachowywać ci czujność. Podobnie jak ten irytujący pajac, stojący tuż za waszym rozmówcą, bez wątpienia pełniący rolę jego sithańskiego wykidajły.
- A dlaczego sądzicie, że Imperium miałoby wyrazić chęć korzystania z akurat waszych usług? - zapytał stary Sith, siedzący po drugiej stronie stołu, tonem nie pozostawiającym wątpliwości co do jego mniemanie o sobie, was, wam podobnym oraz parsekach dzielących jednych od drugich i wszystkich razem od niego.
- Ponieważ Imperium już to zrobiło, organizując cały ten idiotyczny casting! - stojący obok ciebie Raokh walnął pięścią w stół, wcinając się w słowo szykującej odpowiedź Mist. - Ilu jeszcze obesrańców zamierzacie przemaglować, żeby móc poudawać, ile to niby macie ofert, a to pewnie tylko po to, żeby maksymalnie zaniżyć stawkę?!
Cała drużyna z tobą włącznie, podobnie jak Sith i jego milczący ochroniarz, spojrzeli bez słowa na jaszczura. Nawet ty byłeś pod wrażeniem, bo choć wniosek był dość oczywisty, to Christori nieczęsto przejawiał zdolności do tak analitycznego myślenia. Zaczynałeś naprawdę żałować, że dałeś się przekonać do przylotu tutaj.
Tydzień temu, po skończonej robocie na Tatooine, trafiliście na imperialne ogłoszenie "specjalne", bez podanych szczegółów, z zastrzeżeniem, że zleceniodawca samodzielnie wybierze zleceniobiorcę po osobistym spotkaniu i omówieniu warunków ewentualnej "współpracy". Całe to pieprzenie sprowadzało się właśnie do tego - Imperium miało ważną, na pewno trudną robotę do wykonania i urządzało sobie konkurs na to, komu łaskawie zechce ją powierzyć. Z jednej strony nie było w tym nic dziwnego, skoro ichniejszy wywiad nie mógł załatwić tego sam, logiczne, że nie chcieli stawiać na pierwszych lepszych patałachów z blasterami, ściągającymi haracze z kantyn na Nar Shaada. Z drugiej zaś, było to również strasznie wkurwiające. Jak ognia unikaliście "rządowych" robót, zarówno dla Republiki jak i Imperium. Mimo to, mieliście w nich trochę doświadczeń. Z dwojga złego z republikanami współpracowało się nieporównanie lepiej, ale imperialni znacznie lepiej płacili.
- Spokojnie, Raokh, spokojnie. Dogadamy się. - przerwała niezręczną ciszę Mist, odgarniając ręką włosy i pozwalając im opaść falą na ramiona. Siedzący naprzeciw Sith mimowolnie odwrócił na nią wzrok. Dostrzegłeś jednak, że stojący za nim ochroniarz uśmiechnął się tylko na wpół pogardliwie. - Mój kolega ma rację. Przestańcie lecieć spotem reklamowym, bo nie mamy na to ani czasu, ani ochoty. Zgodziliście się z nami spotkać, bo najwyraźniej wiecie, jaką mamy reputację i jakie osiągnięcia. Gdybyście nie wiedzieli, bylibyście debilami, podobnie jak cały was wywiad, a z debilami współpracować nie chcemy. Jeśli nie odpowiadamy waszym wymogom, nie marnujcie naszego czasu, bo roboty i bez was naprawdę nam nie zabraknie. Do rzeczy, w tę albo we w tę.
- Na początek chcemy dowiedzieć się, co to za wymogi. - dołączyła do niej Albae - Wy nie wiecie, czy chcecie nas do tej roboty, my nie wiemy, czy w ogóle chcemy tę robotę. Dwieście tysięcy kredytów brzmi fajnie w ogłoszeniu, ale bez informacji jest gówno warte.
Sith przez chwilę spoważniał i wodził wzrokiem po waszych twarzach.
- Jak widzę tylko kobiety mają coś do powiedzenia w tym zespole... - zadrwił, ponownie spoglądając na Raokha. - Nie wiem, nie wiem...