Niestety, Ridley Scott nie starzeje się jak dobre francuskie wino. Wygląda na to, że kapryśne bóstwa X muzy odwróciły się od niego dawno temu, a obecna dekada XXI wieku jest zdecydowanie najgorszym okresem w jego karierze. "Robin Hood" okazał się kinem absolutnie poniżej oczekiwań, "Prometeusz" przez wielu oddanych fanów "Obcego" traktowany jest jako czysta profanacja, natomiast "Exodus: Bogowie i królowie" to podręcznikowy przykład ekranowej mizerii.
class="lbox">Dlatego nie dziwi, że wszyscy kinomani nerwowo obgryzają paznokcie na wieść o rychłej kontynuacji klasyka wszech czasów, jakim niewątpliwie jest "Łowca Androidów". Jedyną szansą do poprawienia nastrojów jest tegoroczny "Marsjanin" na podstawie bestsellerowej książki Andy'ego Weira.
Promyczek nadziei czy gwóźdź do trumny artysty? Oceńcie sami, pierwszy zwiastun trafił właśnie do sieci.
[Opis dystrybutora] Straszliwa burza piaskowa sprawia, że marsjańska ekspedycja, w której skład wchodzi Mark Watney, musi ratować się ucieczką z Czerwonej Planety. Kiedy ciężko ranny Mark odzyskuje przytomność, stwierdza, że został na Marsie sam w zdewastowanym przez wichurę obozie, z minimalnymi zapasami powietrza i żywności, a na dodatek bez łączności z Ziemią. Co gorsza, zarówno pozostali członkowie ekspedycji, jak i sztab w Houston uważają go za martwego, nikt więc nie zorganizuje wyprawy ratunkowej; zresztą, nawet gdyby wyruszyli po niego niemal natychmiast, dotarliby na Marsa długo po tym, jak zabraknie mu powietrza, wody i żywności. Czyżby to był koniec? Nic z tego. Mark rozpoczyna heroiczną walkę o przetrwanie, w której równie ważną rolę co naukowa wiedza, zdolności techniczne i pomysłowość odgrywają niezłomna determinacja i umiejętność zachowania dystansu wobec siebie i świata, który nie zawsze gra fair…
Film trafi na ekrany polskich kin 27 listopada.
Przeczytaj także: Recenzja książki "Marsjanin" autorstwa Jezida.