[Mad Max: Na drodze gniewu] Recenzja

Zapraszamy do zapoznania się z recenzją filmu "Mad Max: Na drodze gniewu"!

"Mój świat to ogień i krew" Wiktul: Już jakiś czas temu przestałem pałać nienawiścią do idei rebootów, remake'ów, prequeli i innych dziwadeł, służących do opakowywania chciwości producentów w sentyment do kultowych tytułów. Zastąpiło ją lekkie znudzenie i przyrodnicza ciekawość – czy nowy wytwór hollywoodzkiej odgrzewalni kotletów będzie porażką rozmiarów "Godzilli", flakami (z olejem) "Dredda" czy może solidnie wyremontowanym "Robocopem"? Do nowej przygody Szalonego Maxa siadałem bez obaw i nadziei, przekonany, że nikt już nie skrzywdzi mnie bardziej niż Ridley Scott w swym ostatnim "dziele".... Czytaj dalej!

Komentuj, dyskutuj, dziel się z innymi swoim zdaniem!

Odpowiedz
To trochę dziwne skojarzenie, ale ten film przypomina mi sesje narracyjne, które prowadziliśmy sobie z Jedi Masterem na Gadu, a które zwaliśmy "łorhamerami". Konwencja była całkowicie pulpowa, opowieść zaczynała się od tego, że bohater (tu następuje pewne odstepstwo od Maksa, nasz protagonista był nieciekawy i całkowicie przeciętny - np. hiena cmentarna, czy gość pełniący rolę stymulatora byków przed pobraniem nasienia w celach rozpłodowych) ląduje w jakiś przerąbanych sytuacjach i musi sobie z tym radzić, kończąc sesję już jako Heros (tak, pisany już przez duże H!). Jedi Mater rozwinął konwencję dodając do niej seksowne dziewczę pozbawione znacznej części ubioru wierzchniego... W każdym razie wciąż bylismy na etapie (C)onanowej pulpy. I patrząc na tej film, na Maksa lądującego w gównie, na ekspresowe wręcz zawiązanie akcji, oraz na główny motyw przewodni - przetrwaj za wszelką cenę, a przy tym zostań bohaterem - doszedłem do wniosku, że wow, to mogłaby być nasza sesja.
Odpowiedz
← Artykuły

[Mad Max: Na drodze gniewu] Recenzja - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...