Jakie wrażenia po obejrzeniu "Kung Fury"? Mnie film urzekł. Historia niezbyt interesująca w swoim szaleństwie, ale jak pięknie wyglądają te tła, jak świetnie brzmią suchary bohatera ("You like a father to me" mnie po prostu rozwalił ), a muzyka to istny majstersztyk - technopop, do tego jeszcze dziwne utwory przy nauce kung-fu przez nazistów. A Hakerman boski!
Film tak przepakowany testosteronem, że od samego oglądania rosną bice i włosy na klacie. Niestety był za krótki, pół godziny to dla mnie kpina. I trochę smutniejsze, amatorski film ma lepsze efekty specjalne niż wszystkie polskie filmy.
Bardzo dobry ale nie idealny (tak, wiem że jest amatorski). 30 minut to faktycznie strasznie krótko. Bardzo dużo scen "zużyli" na trailer i teledysk przez co w filmie już nie robiły takiego wrażenia. Wiedziałem, że fabuła będzie durna ale nie sadziłem że aż tak durna Muzyka to majstersztyk (synthwave, Krzysiu).
Szczerze mówiąc nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak się spodziewałam. Może wszystkie zachwyty mnie za bardzo nakręciły na ten film. Aleee uważam, że tutaj było wszystkiego za dużo. Bo nawet pewien kicz musi mieć jakiś pomysł, nie wiem jakiś sens, a tutaj wszystko było wrzucone chyba tylko dlatego, że "hohoh, śmialiśmy się z tego kilka lat temu. Śmiejmy się z tego teraz przez nostalgię!". Nie wiem. Za dużo tego, w dodatku wciśniętego "bo tak".
Poza tym widzę, że absurdalny kicz staje się modny i okropnie się tego obawiam.