Teraz wydaje mi się to wręcz sztampowe, ale pierwszą książką fantastyczną, która zaszczepiła we mnie miłość do fantastyki na całe moje życie, był "Władca Pierścieni".

Pierwszą, która tę miłość rozpaliła do czerwoności, była "Krew Elfów", a pierwszą, która wniosła moje uczucia do fantastyki na zupełnie nowy poziom, była książka pt. "Gra o Tron".
Nie podaję autorów, bo podawać ich nie trzeba. W tej chwili zna ich już każdy (Tolkiena każdy znał chyba zawsze

), ale kiedy pierwszy raz czytałem te książki, film "Władca Pierścieni" jeszcze nie zrodził się w głowie Jacksona, CD Projekt Red nie był jeszcze w ogóle w planach (nie mówiąc o grze "Wiedźmin"), a "Pieśń Lodu i Ognia" składała się wtedy jeszcze tylko z pierwszej części i nikt nie przewidywał, że na jej podstawie powstanie kiedyś jeden z najpopularniejszych seriali świata.
Kiedy tak na to patrzę, aż nie chce się wierzyć, że fantastyka rozwinęła się tak niesamowicie.