Mike Laidlaw i jego ekipa dobrze odrobiła pracę domową, wyciągając właściwe wnioski z tsunami żalów, jakie wylali gracze. Mając w pamięci toporne napierdzielanie w jeden przycisk myszki oraz chaotyczność na polu bitwy znaną z "Dragon Age II", a widząc całkiem zmyślny i złożony system walki, jaki proponuje "Inkwizycja", czuję się jak w pączek w maśle, nie mogąc się wprost doczekać aż dorwę tytuł w swoje chciwe łapska.
W ogóle porównywanie nie ma tutaj żadnego sensu, bo to prawie tak, jakbyśmy zestawili soczysty nowojorski stek ze spalonym kotletem, który podają w rozpadającej wietnamskiej budzie. Sprawdźcie sami – BioWare przygotowało krótką, aczkolwiek konkretną prezentacje ukazującą dobrodziejstwa tego elementu gry.
Pierwszy rzut oka i analiza potyczek sprawia wrażenie czegoś przemyślanego, jak również intuicyjnego. Interfejs jest schludny i wyrazisty, łącząc w sobie taktyczne podejście z efektownymi sztuczkami. Powrót do korzeni z nutką innowacji – takie miksy można jedynie polubić.
Materiał pochodzi z wersji na konsole nowej generacji, więc trudno powiedzieć, jak będzie prezentować się ten aspekt rozgrywki na komputerach osobistych. Wydaję mi się jednak, że Kanadyjczycy i tutaj nie powinni pokpić sprawy.
Premiera – 21 listopada.