Złotousty
Ilość postów: 9877
Klasa: Bard
Dziś skończyłem ostatni odcinek "Penny Dreadful" i na ten moment uważam, że jest to najlepsza premiera roku. Już od pierwszego odcinka wiedziałem, że to jest to, na co tak długo czekałem: klimatyczny serial z gatunku fantastyki, coś pomiędzy horrorem a fantasy z ciekawie zarysowanymi, tajemniczymi postaciami oraz świetnymi, trzymającymi w napięciu dialogami, dodatkowo osadzony w mrocznym, mglistym Londynie. W pełni zgadzam się z Lionelem, że twórcom udało się zachować znakomity balans pomiędzy akcją a poruszaniem filozoficznych i psychologicznych tematów. Ręce same składają się do oklasków. Tylko że mnie serial zauroczył właśnie od pierwszej chwili, może nieco marudziłem na dopowiadanie do historii kolejnych wątków zamiast pójścia akcji naprzód, to jednak z czasem dostałem i to drugie, więc jestem w pełni ukontentowany.
Jeśli chodzi o aktorstwo - prawda, że Eva Green jest wyraźnie najlepsza, aczkolwiek sądzę, że tutaj każdy z występujących pokazał niebywałą klasę. Nawet Hartnett, który dobrze wpisał się w rolę samotnego byłego żołnierza walczącego za czasów służby z Indianami. Co prawda, jego rola może nie zachwycała tak jak Green, ale ta w końcu miała do odegrania bardzo trudne sceny między innymi opętań. Także sądzę, że niewiele można mu zarzucić, za to pochwalić trzeba casting, bo aktorzy ewidentnie pasują do granych przez siebie postaci.
"Penny Dreadful" dałbym 9/10. Każdy wielbiciel fantastyki powinien obejrzeć ten serial, naprawdę warto. Wątki są zróżnicowane przez połączenie różnych dzieł w jeden smakowity kąsek. Do tego historia potrafi wzruszyć, wciągnąć, a nawet zaskoczyć (nie tyle wydarzeniami, co relacjami między bohaterami). Z niecierpliwością czekam na drugi sezon.
Matuzalem
Ilość postów: 9483
Klasa: Wampir
Co do obsady, to ewidentnie twórcy większą uwagę poświęcają Green, bo to jednak ważniejsza postać niż ta grana przez Hartnetta. Może w drugim sezonie poświęcą mu więcej uwagi i będzie mógł się wykazać, bo na to się zapowiada, po tym co zapewnił nam finałowy odcinek. A tak w pierwszym sezonie jego postać była dla mnie dość miałka i nawet irytująca czasami.
Liczę też, że w kolejnym sezonie pojawi się więcej odniesień do klasycznej literatury grozy, bo na prawdę brakuje mi kilku kluczowych postaci. Ale jak już powiedział krzyslewy, jak dotychczas była to jedyna premiera tego półrocza, która była warta oglądania. Liczę, że druga będzie należała do "Dominion" lub "The Strain".
Matuzalem
Ilość postów: 9483
Klasa: Wampir
No wiem, ale może się rozkręci... A jak nie, to zjadę w kolejnej recenzji dla FwK.
Złotousty
Ilość postów: 9877
Klasa: Bard
Na "The Strain" też bardzo liczę, choć miałem nadzieję, że z dobrej strony pokaże się także nowa produkcja HBO, "Pozostawieni". Na razie jednak pilot okazał się rozczarowujący i zapowiada oklepany dramat. Ale z fantastycznych premier jest sporo tytułów: "Flash", "Gotham" czy "Extant". Na pewno będzie, co oglądać, a na ten moment, odchodząc od naszej tematyki, pozytywnym zaskoczeniem jest "Tyrant". Choć oglądałem tylko pilot, to zachwyciła mnie toksyczność rodziny bohatera i zamierzam oglądać serial dalej.
Matuzalem
Ilość postów: 9483
Klasa: Wampir
Ostatnio coś dużo sławnych imion pojawia się w serialach, więc od takich z zasady odchodzę, bo czuję, że nie będzie to dobre. Dlatego porzuciłem :Pozostawionych" czy "Extant". A poza tym wolę, gdy jednak w serialach występują nieznane twarze, zwłaszcza tych fantastycznych.
Tancerz ostrzy
Ilość postów: 5259
Klasa: Zabójca
Szczerze mówiąc to nic mi nie urwał. Najciekawsze wątki - Proteusa i prof Van Helsinga (bo stary Van Helsing w filmie i serialu nigdy nie dostaje należnej mu z książkowych kart roli) - ukręcono w zarodku, a misz masz starych powieści i postaci grozy przypomina bandę z Ligi Niezwykłych Gentlemanów - z podobnym, niestety efektem.
Najbardziej to ciągnie ten serial aktorstwo i te nazwiska wypisywane na froncie - wspaniały Dalton, którego gorejąca pasja pozbawiła rodziny, targany mglistą (w ostatnim odcinku już bardziej absurdalną - wolałem kiedy jego tożsamość pozostawała sferą domysłów) przeszłością Hartnett, no i Eva Green, która mimo wszystko lepiej wypadała w roli kusicielki Morgany (Camelot, ktokolwiek?) niż opętanej Vanessy.
Mimo, że nic nie urwał, ogląda się go przyjemnie. Czego chcieć więcej?