Koniec dnia trzeciego.
[Dodano po 13 godzinach]
Podsumowanie
Dzień 3:
Zlinczowani: Hrywi
Osądzeni przez Sędziego: brak
Uratowani przez Kaznodzieję: brak
Uratowani przez Doktora: brak
Zabici przez Wilkołaki: Kota
Zabici przez Czuwającego: brak
Nie głosowali i nie pasowali: Hrywi (2), Vitanee (2), Von Majden, Eni (2), Kota
___________________________
Aktualnie grający:
-
Dalej…
-
ENI
-
Hrywi
-
Ielenia
-
Kota
-
Magggus
-
Tamc.
- Vitanee
-
Von Majden
-
WIKTUL
___________________________
Że ta cała farsa, zaczynająca się pochodem ulicami miasta i rozgrywająca się w cyrku, była świętem? Festiwalem ku czci jakichś zapomnianych bogów? A może celowym działaniem producentów, którzy doszli do wniosku, że aktorów trzeba się pozbyć i znaleźć nowych. Takich, co bez szemrania będą pracować i znosić swój los.
Bez szemrania.
W każdym bądź razie, atak na Speedy’ego – i to jednogłośny – był ostatnim błędem, jaki popełniła gromadka.
Hrywi został bezlitośnie rozsmarowany, naszpikowany kaktusami, pogrzebany pod stertą guzików, powykrzywiany za sprawą voodoo. Ciszy, jakiej zapadła po odkryciu tożsamości ofiary, nie da się opisać. Nawet widownia wstrzymała oddech. Tylko zgrzyt pracowicie obracających się w umysłach postaci można było usłyszeć. Zaś wnioski, do których dotarł każdy z osobna, były wręcz jednakowe.
To już koniec.
Wszyscy rozpierzchli się w popłochu, modląc się do bogów starych, nowych i tych wymyślonych, by jednak udało się ocalić własną skórę, zniknąć w tym milczącym, obserwującym tłumie. Na nic to.
Pierwsza poległa
Kota, osaczona przez dwie sylwetki. Że skrzydła miała, pofrunąć mogła? No pewnie. Ale wystrzelony przez Yosemitę kaktus skutecznie sprowadził Tweety na ziemię, gdzie skończyła jako przekąska dla
Eni, co definitywnie przypieczętowało los jej niewilkołaczych kompanów.
Wilkołaki się rozdzieliły, dochodząc do wniosku, że już nic im nie grozi i szkoda sobie zawracać głowę wspólnymi łowami. Ot, oszczędność czasu.
Wiktul zastał Porky’ego schowanego pod którąś z ławek. Przez dłuższą chwilę z rozbawieniem obserwował, jak
Magggus, trzęsąc się niezmiernie, zaklina samego siebie i próbuje przyjąć postać, która umożliwi mu przeciwstawienie się wilkołaczej sile lub… przyłączenie się do niej. Na próżno jednak.
-
Były sobie świnki trzy…. – zanucił kowboj, szpikując swą ofiarę kaktusami, by następnie odciągnąć martwe ciało
Incognito i przyrządzić je nad ogniskiem, rozpalonym z drewnianych ławek.
Skoro tak, to Marsjance pozostała do dyspozycji skunksica. Z troski o wrażliwość żołądków stwierdzę tylko, że starcie tych dwóch pań było gwałtowne i… cóż, śmierdzące. Niestety,
Vitanee uległa w końcu przeważającej sile przemienionej
Eni.
Z chwilą, gdy poległ ostatni „człowiek”, na arenie pojawił się dobrze już znany kościej. Szkielet-wodzirej. Elegant z laską, której szmaragd promieniował jak nigdy wcześniej. Rzecz jasna, wymachiwał nią w najlepsze, najpewniej hipnotyzując wszystkie – poza wilkołakami – istoty, co by nie przeszkadzały swoimi wiwatami czy inszymi reakcjami typu „JAAAA MIAŁEM BYĆ W TYM ROKUUUU LINATROOOOOPEM, DLACZEEEEEGO?!”
Ho, ho! Brawo, moi drodzy, brawo! Pokazaliście, żeście godni łaski bogów! Tak pięknej jatki jeszcze nigdy tu nie widziano! Teraz wam powiem, że macie wybór. Możecie wrócić do normalnego świata, by siać w nim śmierć, wybrać sobie ofiary spośród tu obecnych… Albo podążyć za mną. Co wybierzecie?
Stały, beznamiętny uśmiech czaszki sugerował, że najlepsza będzie ostatnia opcja. Ale czy na pewno?
___________________________________________________________________________
KONIEC
Było krótko, było szybko, było… krwawo. Jak zwykle. Dziękuję za rozgrywkę i gratuluję wilkołakom; możecie na swe konto dopisać kolejne, miażdżące zwycięstwo nad ludzkością
Oczywiście, zapraszam do komentowania tej rundy, rzucania sugestiami, etc. w tych miejscach:
http://forum.gexe.pl/...5509-wilkolak/
http://forum.gexe.pl/...wagi-sugestie/
oraz do zapisywania się na rundę 15:
http://forum.gexe.pl/...lkolak-zapisy/