Wilkołak [runda 14]
Koniec dnia pierwszego.
[Dodano po 2 godzinach]
Podsumowanie
Dzień 1:
Zlinczowani: Von Majden
Osądzeni przez Sędziego: brak
Uratowani przez Kaznodzieję: brak
Uratowani przez Doktora: brak
Zabici przez Wilkołaki: Tamc.
Zabici przez Czuwającego: brak
Nie głosowali i nie pasowali: Hrywi, Vitanee, Von Majden (podwójny głos)
___________________________
Od dziś nie można już pasować
___________________________
Aktualnie grający:
- Dalej...
- Eni
- Hrywi
- Ielenia
- Kota
- Magggus
-Tamc.
- Vitanee
-Von Majden
- Wiktul
___________________________
Choć biorąc pod uwagę mnogość zgromadzonej w brezentowych (albo i nie, jakoś to brezentu jednak nie przypominało) „ścianach”, szanse na to, że zdolność przemiany i głód krwi zyskały „osoby” z kreskówkowej dziesiątki, to jednak część towarzystwa uznała, że futrzaków jednak należy szukać w ich gronie. Czy mieli rację? Zaraz się okaże.
Kilka postaci niemalże dosłownie skoczyła sobie do gardeł, prowadząc wojnę na słowa. Och, gdyby tak można było je zmaterializować, naostrzyć, cisnąć nimi… zaraz, zaraz, ZARAZ! W końcu w „cyrku” panowały odmienne prawa niż w normalnym świecie. Zaś „wesoła gromadka” także nie należała do typowych przedstawicieli ziemskich gatunków. No i tym sposobem najróżniejsze – często niecenzuralne – słowa zaczęły śmigać w powietrzu, „odchudzając” przypadkowe ofiary o pęki włosów lub czubki uszu.
Nie wiadomo, jak ta wojna by się skończyła, gdyby nie błędny ruch Tasmańskiego Diabła. W mgnieniu oka został naszpikowany śmiercionośnymi wyrazami, które bezlitośnie odsłoniły futrzastą naturę Von Majdena.
Tymże sposobem pióra niewielkiego ptaszka zostały ocalone, w przeciwieństwie do tego, kto szykował się (o ironio) do obrony zaczytanego ćwierkolota. Wprawdzie o białym koniu i lśniącej zbroi można było jedynie pomarzyć, to zakokardkowany Sylwester mógłby być niezgorszym kandydatem na rycerza.
Ale… złośliwy los położył kres ewentualnej kandydaturze. Czarno-biały kocur został zdybany, gdy uganiał się za kłębkiem włóczki niewiadomego pochodzenia (kto o zdrowych zmysłach targałby włóczkę do TAKIEGO miejsca?) i bezlitośnie spacyfikowany. Widać nie cieszył się zbytnio łaską bogów, bowiem Tamc.owi nie będzie już dana możliwość ochrony niewinnych owieczek.
Cóż, zdaje się, że odpowiedź na retoryczne pytanie szkieleta brzmiała: cholernie wielkie.
Ofiary były po obu stronach. Na czyją przechyli się szala zwycięstwa…
___________________________
… w dniu drugim?
[Dodano po 2 godzinach]
Podsumowanie
Dzień 1:
Zlinczowani: Von Majden
Osądzeni przez Sędziego: brak
Uratowani przez Kaznodzieję: brak
Uratowani przez Doktora: brak
Zabici przez Wilkołaki: Tamc.
Zabici przez Czuwającego: brak
Nie głosowali i nie pasowali: Hrywi, Vitanee, Von Majden (podwójny głos)
___________________________
Od dziś nie można już pasować
___________________________
Aktualnie grający:
- Dalej...
- Eni
- Hrywi
- Ielenia
- Kota
- Magggus
-
- Vitanee
-
- Wiktul
___________________________
Choć biorąc pod uwagę mnogość zgromadzonej w brezentowych (albo i nie, jakoś to brezentu jednak nie przypominało) „ścianach”, szanse na to, że zdolność przemiany i głód krwi zyskały „osoby” z kreskówkowej dziesiątki, to jednak część towarzystwa uznała, że futrzaków jednak należy szukać w ich gronie. Czy mieli rację? Zaraz się okaże.
Kilka postaci niemalże dosłownie skoczyła sobie do gardeł, prowadząc wojnę na słowa. Och, gdyby tak można było je zmaterializować, naostrzyć, cisnąć nimi… zaraz, zaraz, ZARAZ! W końcu w „cyrku” panowały odmienne prawa niż w normalnym świecie. Zaś „wesoła gromadka” także nie należała do typowych przedstawicieli ziemskich gatunków. No i tym sposobem najróżniejsze – często niecenzuralne – słowa zaczęły śmigać w powietrzu, „odchudzając” przypadkowe ofiary o pęki włosów lub czubki uszu.
Nie wiadomo, jak ta wojna by się skończyła, gdyby nie błędny ruch Tasmańskiego Diabła. W mgnieniu oka został naszpikowany śmiercionośnymi wyrazami, które bezlitośnie odsłoniły futrzastą naturę Von Majdena.
Tymże sposobem pióra niewielkiego ptaszka zostały ocalone, w przeciwieństwie do tego, kto szykował się (o ironio) do obrony zaczytanego ćwierkolota. Wprawdzie o białym koniu i lśniącej zbroi można było jedynie pomarzyć, to zakokardkowany Sylwester mógłby być niezgorszym kandydatem na rycerza.
Ale… złośliwy los położył kres ewentualnej kandydaturze. Czarno-biały kocur został zdybany, gdy uganiał się za kłębkiem włóczki niewiadomego pochodzenia (kto o zdrowych zmysłach targałby włóczkę do TAKIEGO miejsca?) i bezlitośnie spacyfikowany. Widać nie cieszył się zbytnio łaską bogów, bowiem Tamc.owi nie będzie już dana możliwość ochrony niewinnych owieczek.
Cóż, zdaje się, że odpowiedź na retoryczne pytanie szkieleta brzmiała: cholernie wielkie.
Ofiary były po obu stronach. Na czyją przechyli się szala zwycięstwa…
___________________________
… w dniu drugim?
Jessteście podli! Rodzi się pytanie o Kotę i Magggusa, są rodzeństwem, czy może kłakami, albo Magggus jest Wyrocznią, a Kota kimś dobrym...
El el Elmer ty przestań ło ło łowić kłóliki bo chyba za dużo ra ra razy dostałeś po głowie od Baksa i i i ci bije.
Tak w pie pie pierwszej rundzie diabeł tasmański wilkołak rzu rzu rzuca podejrzenie na Tweetiego wilkołaka żeby Porky wilkołak mógł go za za zabić i zdobyć za za zaufanie. To ma se se sens. Ba ba bardziej podejrzany jesteś ty a a atakując kogoś zupełnie niewinnego. Wy wy wytłumacz się.
Tak w pie pie pierwszej rundzie diabeł tasmański wilkołak rzu rzu rzuca podejrzenie na Tweetiego wilkołaka żeby Porky wilkołak mógł go za za zabić i zdobyć za za zaufanie. To ma se se sens. Ba ba bardziej podejrzany jesteś ty a a atakując kogoś zupełnie niewinnego. Wy wy wytłumacz się.
- A cóż to za dziwna głupia wnerwiająca upierdliwa bezsensowna maniera z tym całym jąkaniem?! - ogniście rude wąsy małego cowboya nastroszyły się tak jak i brwi. - Zaraz sobie potańczymy, oj tak - zakręcił rewolwerami - , ale najpierw pomyślmy, co te przebrzydłe, długouche, futrzaste... No, co się wczoraj stało. Kolega jąkała ma mimo wszystko trochę racji. Dziwne tylko, że wszyscy się tak od razu oskarżają i celują jeden w drugiego. Ten na tamtą. Potem, jak nie trafił, znowu na tamtą i tego. A że wilkołak, a że wyrocznia, a że siostra, a że ciotka... Co to ma być? "W samo południe", panie Dalej?
Daleju, mój drogi, dlaczego głosowałeś na Kotę? Daj dobre argumenty, przekonaj nas, że nie jesteś kłakiem i Twój głos był pewny, lub... giń, dowodząc swej niewinności - aksamitnym głosem rzekł Speedy Gonzales. W miedzy czasie sombrero, które nosił, zsunęło się i całkowicie go przykryło. Jednak wciąż nie był pewien swej decyzji... Wahał się między Dalejem, a Wiktulem.
Lola klasnęła w dłonie widząc na horyzoncie Speedyego. Futerko w serduszka zaczerwieniło się bardziej.
-Wreszcie w tym towarzystwie pojawił się ktoś z głową! - nad uszami króliczycy pojawiły się latające, pękające serduszka. Podbiegła do Speedyego, ratując go przez za dużym sombrerem. - A więc kogo mój drogi dzisiaj typujesz? - zamrugała pospiesznie rzęsami
-Wreszcie w tym towarzystwie pojawił się ktoś z głową! - nad uszami króliczycy pojawiły się latające, pękające serduszka. Podbiegła do Speedyego, ratując go przez za dużym sombrerem. - A więc kogo mój drogi dzisiaj typujesz? - zamrugała pospiesznie rzęsami
Jessteś podły Hyrwi wilkołaku, korzystasz z sytuacji, dwa trupy jednej nocy to jest to, no nie?