Zapraszamy do zapoznania się z recenzją filmu "47 roninów"!
Najsłynniejsza japońska legenda o 47 roninach stanowiła niewątpliwie zbyt łakomy kąsek dla wyzbytych jakichkolwiek resztek oryginalności bogatych twórców z Hollywood. Co za tym idzie – prędzej czy później światło dzienne musiała ujrzeć odpowiednio "epicka", amerykańska adaptacja tej opowieści. Tym oto sposobem, zaledwie po około trzech latach od rozpoczęcia zdjęć i po wydaniu setek milionów dolarów, widzowie na całym świecie podziwiać mogą efekty ich pracy i zagłębić się w baśniowym świecie Japonii czasów szogunatu.... Czytaj dalej!
Komentuj, dyskutuj, dziel się z innymi swoim zdaniem!
Zgadzam się, historia świetna i potencjał niewykorzystany. Nie nadaje się do kina, ale na wieczór z browarem tak. Brakuje mi rozwinięcia tematu mieczy Tengu. To było ciekawsze niż uwalnianie Kaia z niewoli.
Czegoś mi w tym filmie zabrakło. Niby japońskie klimaty w połączeniu z fantasy powinny zachwycać, ale ewidentnie tego nie robią. Początkowo może tak, ale później robi się trochę nudno. Głównie chyba ze względu na postacie, które przez swoją płytkość, zwyczajnie widza nie obchodzą. Recenzja jest bardzo trafna - może "47 Roninów" nie jest totalnym gniotem, ale w stosunku do wysokich oczekiwań zawodzą.
Mi niczego nie zabrakło. Ba, było tam nawet parę rzeczy za dużo - np. Keanu Reeves i kobieta-smok;) Ta historia jest fajna sama w sobie, nie wiem czemu nawalili tam tyle tej fantastyki:(
Muszę przyznać, że historii 47 roninów przed seansem nie znałem. Niemniej jednak uważam, że jest to bardzo dobry film, którego nawet nie mogły zepsuć niektóre mankamenty (główny aktor czy kretyńsko wyglądający Tengu). Fajnie zagrany, sporo dzieje się na ekranie, gloryfikuje też cechy coraz rzadziej wspominane w dzisiejszym świecie, jak honor czy braterstwo. Zdecydowanie polecam!