Temat rozwija sie pieknie. Nie gorzej, niz inne na forum. Niesie ze soba rowniez ciekawe (kto wie, moze nawet czasami ciekawsze) tresci. Dzieki niemu wszyscy sie rozwijamy i uczymy sluchac innych. Tej ostatniej umiejetnosci bardzo ostatnio brakuje niektorym decydentom... Stad wspomniany przez sir Hawkwooda biblijny "placz i zgrzytanie zebow" przy jego narodzinach (narodzinach tematu, nie Hawkwooda). Byly one dlugie i bolesne, ale udalo sie.
Wracajac do glownego nurtu dysputy - poprawnosci politycznej - to nalezy chyba stwierdzic, ze mamy jasnosc odnosnie prezentowanych stanowisk. Wydaja sie one byc zasadniczo zbiezne, ale inaczej rozlozone zostaly w kazdym z nich akcenta. Pozwole sobie zatem podjac polemike z niektorymi pogladami, gdyz wciaz zywe we mnie jest przekonanie, iz "diabel tkwi w szczegolach".
Cytat
Czyż świat nie byłby mniej barwny i ciekawszy bez różnorodności i odmienności? Ludzie są niepowtarzalni i tego nic nie zmieni.
Sir Hawkwoodzie, wydaje mi sie, ze te dwa zdania przecza sobie wzajemnie. To wlasnie niepowtarzalnosc istoty ludzkiej, kazdej z osobna, jest zrodlem roznorodnosci. Czy swiat bylby bez mniej ciekawy? Nie bylby tym samym "kosmosem" z pewnoscia. Zwazywszy zas, ze swiat w ktorym zyjemy, jest najlepszym z mozliwych - nie sadze, aby mozna go bylo w jakikolwiek sposob (niestety) poprawic.
Administracyjna ingerencja w wymienione przez Ciebie kwestie istotnie bylaby niebezpieczna. Tyle tylko, ze w moim przekonaniu nie grozi nam ona jeszcze. Jak bowiem mozna ustawowo wplywac na "...preferencje seksualne, plec, kolor skory..."? Pozwole sobie zacytowac wypowiedz pani docent T. Dukiet-Nagorskiej, ktora wywarla wielki wplyw na rozumienie przeze mnie otaczajacej rzeczywistosci: "Prawo jest jednym z najbardziej topornych instrumentow inzynierii spolecznej...". Oczywiscie jest wielu, ktorzy uwazaja, ze przepisy prawa sa recepta na kazde zlo. To jest wlasnie niezrozumienie znaczenia legislacji.
Co do "Love Parade" to musze przyznac, ze chyle czola - ja nie wytrzymalbym nawet 12 minut, tak wiec pod tym wzgledem jestem znacznie mniej tolerancyjny od Ciebie.
Co nie znaczy, ze mam tym samym cokolwiek przeciwko takim imprezom o takim charakterze. Kazdy ma prawo do wolnego wyboru.
Musze sie rowniez zgodzic w kwestii parytetow plciowych. Niewiele maja one wspolnego ze sprawiedliwoscia, aczkolwiek bycmoze niektorzy zdziwiliby sie, jak roznie mozna sprawiedliwosc rozumiec i definiowac. Sa raczej przejawem forsowania doraznych (co nie znaczy, ze nieslusznych) interesow feministek, ktore przy uzyciu prostych (prostackich) rozwiazan staraja sie "wyprostowac" rzeczywistosc. Natomiast slyszalem onegdaj w "Trojce" (PR 3) rozmowe dotyczaca uprawnien kobiet w prawie pracy, w tym i na temat poruszony przez Ciebie Hawkwoodzie (w dziale "Kobiety") - urlopow macierzynskich. Otoz przysluguja one obecnie zarowno mezczyznie i kobiecie. W prawodawstwie skandynawskim uczyniono jednak krok dalej. Urlopy macierzynskie obojga rodzicow sa obowiazkowe. Ze to niesluszne? Ze to administracyjne wplywanie na zycie prywatne? Ograniczanie praw mezczyzn? Otoz nie - to po prostu wytracenie z reki pracodawcy nieoficjalnego (bo niedozwolonego) argumentu przeciwko zatrudnianiu kobiet - "A co jak pojdzie Pani na macierzynski?". Nie ma tego problemu - bez wzgledu na plec pracownika, pracodawca musi sie liczyc z taka sytuacja. To moim zdaniem przyklad dosc przemyslanej regulacji, ktora wspiera rownouprawnienie, jednoczesnie nikogo nie krzywdzac.
Przeszkadza Ci "popieranie postaw akceptujacych"? Alez to rodzaj wychowania. "Takie beda Rzeczpospolite, jakie ich mlodziezy chowanie...". Niebezpieczne jest nie promowanie, popieranie, lecz zmuszanie - choc przyznam, ze czesto zdarzaja sie zakusy na zatercie granic pomiedzy tymi dwoma zakresami.
Pozwole sobie poza tym zwrocic uwage, ze ksztaltowanie pewnych postaw moze byc (choc pewnie wydaje sie to teraz niepojete) kiedys pozyteczne, albo nawet konieczne. Powolam sie w tym miejscu na francuski komiks "La guerre éternelle" ("Wieczna Wojna"), kiedy to w dalekiej przyszlosci problem przeludnienia Ziemi jest najpowazniejszym zagrozeniem dla istnienia gatunku. Przeciwdziala sie temu w rozny sposob - miedzy innymi przez ksztaltowanie postaw homoseksualnych, jako nie grozacych powstaniem potomstwa.
To oczywiscie fantazja. Wiemy obecnie, ze orientacja seksualna nie mozna dowolnie manipulowac. Natura nie da sie oszukac. Mozna jedynie wzbudzac to co w czlowieku tkwie gleboko, moze czasem nie do konca uswiadomione. To jednak przyklad na to, ze spoleczne normy sa tylko wytworem cywilizacji w ktorej zyjemy. Powinnismy zatem brac z nich tylko to, co pozwoli nam rozwijac sie nadal. Zreszta tak robimy - ciagle ewoluujemy, czy tego chcemy czy nie...
Zatem i "polityczna poprawnosc" jest jakas odnoga ewolucyjna. Sadzac jednak po tym jak sie rozwija, to raczej "slepe ogniwo". Z drugiej jednak strony, czlowiekowi rozumnemu bez klow zebow i futra, zaden kosmiczny zoolog wielkich szans tez by nie dawal.
Cytat
Za największy problem uważam osobiści wieczny problem z asymilacją tych ludzi w danym państwie i kulturze jaka w nim przeważa. Mało budujące jest tworzenie się "państw w państwach", "miast w miastach", odrębnych dzielnic, gdzie mało kto zna język urzędowy kraju, w którym mieszka...
Calkowicie sie zgadzam. Trudno polemizowac z tym argumentem. Mozna tylko probowac szukac sposobow na przeciwdzialanie tworzeniu sie takich gett. Miedzy innymi przez zwalczanie przyczyn ich powstawanie - a sa nimi m.in. ksenofobia, a wiec brak "umilowania do obcego".
Koncze ten przydlugi wywod - wybaczcie bledy i niescislosci. Chetnie uzupelnie, ale niekoniecznie teraz (jest 23:51).
Pozdrawiam i dobranoc...