Moje opowiadanko napisane w przerwie na herbatke
Zgrzyt kamieni pod nogami. Tylko tyle dało się usłyszeć wokoło. Niska odziana w czerń postać skrada się ku szałasowi. Wzrasta napięcie. Teraz słychać ciche głosy obozowiczów.
Czarna postać wyciąga cicho sztylet. Błysk broni na szczęście nie zorientował wrogów.
Cel już wybrany. Jakiś przygarbiony i ospały strażnik. Jego powieki same się zamykają.
Sztylet wzniesiony ku górze, chwila ciszy i dźwięk wbijającego się metalu w ciało. [1k4 + 5.]
- Giń ścierwo (Co za lol ) – syknęła postać w czerni.
Ciało gładko osuwa się na ziemię. Ciemna postać przyłożyła ręce do ust, z których wydobyło się pohukiwanie. (Dobra teraz ciśniesz ty)
Z mroku wyszedł odziany w lśniącą zbroję krasnolud. Jego hełm lekko lśnił w świetle gwiazd. Czarna postać dała mu do zrozumienia że zaatakuje drani swymi szybkimi strzałami. (dobra ja ich naszpikuje a ty zaszarżujesz na nich)
Szybko lecz ostrożnie wyciągnęła łuk i strzałę.
Gdy pierwszy drani upadł na ziemię ze strzałą w oku pozostali nawet tego nie zauważyli.
Dopiero bojowy okrzyk krasnoluda wyrwał ich z zadumy.
Krasnolud z całą swoją krasnoludzką siłą wkroczył do obozu waląc drani po łbach.
Jeden z drani wyciągnął miecz i wymierzył cios [1k20 +1] lecz chybił o całe dwa metry. (Hahaha wali jakby był wczorajszy ).
Postać w czerni wskazała towarzyszowi następną ofiarę, która stała tuż obok krasnoluda.
Krasnolud, jako że był ogarnięty szałem bojowym, pocisł topór temu, który był za nim.[1k8 + 5]. Skończył z toporem w głowie.
Czarna postać nie mogła powstrzymać przypływu złości (Omg! Co za noob, i teraz ten tam mnie z flanki weźmie z tym tam ). Jak rwący potok wyrwały się przekleństwa łotrzyka. Lecz krasnolud nie dawał za wygraną. (O qurna, rzeczywiście. No ale spój na to z innej strony, przynajmniej mamy jednego mniej:)) W czasie walki z jednym usprawiedliwiał się krasnolud.
Po zabiciu, zdawało by się całej hordy drani, dwaj bohaterowie przeszukali denatów.
- Jakieś list (jakieś bazgroły) – Powiedział z przejęciem krasnolud przeszukując jednego drania
- Daj mi to czcigodny przyjacielu, ty i tak nie potrafisz czytać (daj to bo pobrudzisz) – Powiedział łotrzyk i wyszedł z cienia. Okazało się iż był to niski niziołek, ubrany w czarny płaszcz z kapturem.
W liście pisało:
20 cisowych desek
5 młotków
3 baryłki piwa
10 łokci materiału
2 worki mąki
500 sztuk złota długu.
- O nie! Coś my narobili (O kur#a!) – Powiedział niziołek i spojrzał na krasnoluda, ten zaś na zaparkowany w krzakach wóz z towarem.
- Chyba ubiliśmy kupców – Powiedział ze spokojem kompan – Ale spójrz na to z inne strony przynajmniej mamy piwo (Wypijmy za tych biedaków )
Nagle dał się słyszeć potężny głos, który jakby dochodził z każdej strony.
- Miejscowa straż dowie się o waszym postępku, zgnijecie w lochu (Hahahaha co za kolesie, ubili karawanę z towarami, jutro macie na karku klesi ze straży miejskiej )
Zgrzyt kamieni pod nogami. Tylko tyle dało się usłyszeć wokoło. Niska odziana w czerń postać skrada się ku szałasowi. Wzrasta napięcie. Teraz słychać ciche głosy obozowiczów.
Czarna postać wyciąga cicho sztylet. Błysk broni na szczęście nie zorientował wrogów.
Cel już wybrany. Jakiś przygarbiony i ospały strażnik. Jego powieki same się zamykają.
Sztylet wzniesiony ku górze, chwila ciszy i dźwięk wbijającego się metalu w ciało. [1k4 + 5.]
- Giń ścierwo (Co za lol ) – syknęła postać w czerni.
Ciało gładko osuwa się na ziemię. Ciemna postać przyłożyła ręce do ust, z których wydobyło się pohukiwanie. (Dobra teraz ciśniesz ty)
Z mroku wyszedł odziany w lśniącą zbroję krasnolud. Jego hełm lekko lśnił w świetle gwiazd. Czarna postać dała mu do zrozumienia że zaatakuje drani swymi szybkimi strzałami. (dobra ja ich naszpikuje a ty zaszarżujesz na nich)
Szybko lecz ostrożnie wyciągnęła łuk i strzałę.
Gdy pierwszy drani upadł na ziemię ze strzałą w oku pozostali nawet tego nie zauważyli.
Dopiero bojowy okrzyk krasnoluda wyrwał ich z zadumy.
Krasnolud z całą swoją krasnoludzką siłą wkroczył do obozu waląc drani po łbach.
Jeden z drani wyciągnął miecz i wymierzył cios [1k20 +1] lecz chybił o całe dwa metry. (Hahaha wali jakby był wczorajszy ).
Postać w czerni wskazała towarzyszowi następną ofiarę, która stała tuż obok krasnoluda.
Krasnolud, jako że był ogarnięty szałem bojowym, pocisł topór temu, który był za nim.[1k8 + 5]. Skończył z toporem w głowie.
Czarna postać nie mogła powstrzymać przypływu złości (Omg! Co za noob, i teraz ten tam mnie z flanki weźmie z tym tam ). Jak rwący potok wyrwały się przekleństwa łotrzyka. Lecz krasnolud nie dawał za wygraną. (O qurna, rzeczywiście. No ale spój na to z innej strony, przynajmniej mamy jednego mniej:)) W czasie walki z jednym usprawiedliwiał się krasnolud.
Po zabiciu, zdawało by się całej hordy drani, dwaj bohaterowie przeszukali denatów.
- Jakieś list (jakieś bazgroły) – Powiedział z przejęciem krasnolud przeszukując jednego drania
- Daj mi to czcigodny przyjacielu, ty i tak nie potrafisz czytać (daj to bo pobrudzisz) – Powiedział łotrzyk i wyszedł z cienia. Okazało się iż był to niski niziołek, ubrany w czarny płaszcz z kapturem.
W liście pisało:
20 cisowych desek
5 młotków
3 baryłki piwa
10 łokci materiału
2 worki mąki
500 sztuk złota długu.
- O nie! Coś my narobili (O kur#a!) – Powiedział niziołek i spojrzał na krasnoluda, ten zaś na zaparkowany w krzakach wóz z towarem.
- Chyba ubiliśmy kupców – Powiedział ze spokojem kompan – Ale spójrz na to z inne strony przynajmniej mamy piwo (Wypijmy za tych biedaków )
Nagle dał się słyszeć potężny głos, który jakby dochodził z każdej strony.
- Miejscowa straż dowie się o waszym postępku, zgnijecie w lochu (Hahahaha co za kolesie, ubili karawanę z towarami, jutro macie na karku klesi ze straży miejskiej )