Waszym Czejenem, wami, twoim M41, podskakującym rytmicznie na ochraniaczach kolan, piętnastoma hełmami obijającymi się o ściany transportera, wraz z całym taktycznym osprzętem.
Jak zwykle, przy zrzucie w atmosferę.
Trzęsło. Jak skurwysyn.
- Connors, trzymaj kąt podejścia, bo lada moment rozlecimy się w drzazgi! - wrzasnęła Katrin, wasz pierwszy pilot, do drugiego pilota.
- Gdybym nie trzymał kąta podejścia, JUŻ rozlecielibyśmy się w drzazgi, więc proszę mi tu nie pierdolić, za przeproszeniem pani sierżant!
Coś zadudniło na prawej burcie, mniej więcej na wysokości twojej głowy i z wyraźnie odczuwalnym szarpnięciem oderwało się od kadłuba.
- Juuuż rozlecieliśmy się w drzazgi. Normalka. - mruknął sennie siedzący obok ciebie Brian "Żółty" Sommers, ledwie dziewiętnastoletni dzieciak i jeden z najdziwniejszych ludzi, jakich poznałeś. On jeden poza tobą zdawał się przysypiać i mieć centralnie w dupie to, czy dotrzecie do punktu zrzutu w jednym, czy w wielu kawałkach.
Trzęsło, trzeszczało, coś obijało się o kadłub. Ktoś gwizdał, ktoś chichotał nerwowo ze sto razy powtarzanych, sprośnych barakowych kawałów, nieśmiesznych nawet jak dla ciebie. Jedna sytuacja, różne reakcje na stres. Różni ludzie.
Twoi ludzie.
- Przeprowadzane w warunkach polowych badania nad neuroprzekaźnictwem żołnierzy piechoty w zagrożeniu bojem dowodzą, że im większy stres, tym większe możliwości jego redukcji za sprawą odpowiednio wygenerowanego poziomu optymizmu. - wyrecytował siedzący w zabezpieczającej obejmie naprzeciw ciebie Mark, który ze swą niezmiennie kamienną twarzą patrzył na pozostałych członków oddziału. Pogodny ton jego wypowiedzi absolutnie nie współgrał z totalnym brakiem mimiki jego twarzy. Androidy typu Mark IV, jakkolwiek bezawaryjne, inteligentne i niezwykle przydatne w kwestiach elektroniki, są dość starym modelem syntetyków, w których nikt nie zawracał sobie głowy takimi detalami jak mięśnie twarzy. Wysoka inteligencja pozwala im uczyć się werbalnego naśladownictwa emocji, ale w kontraście z gestami wygląda to zawsze komicznie.
- Zgadzam się ze wszystkimi jajogłowymi w tej sprawie...! - wycedził przez zęby mocujący się z wolantem Connor, jednocześnie nadludzkim wysiłkiem sięgając po coś, co włożył do którejś przegródki nad niezliczonymi kontrolkami. Turbulencje momentalnie zmieszały się z muzyką.
[ Ilustracja ]