Hmm...
Ja zasadniczo zaczęłam od gry w D&D bez magii (to znaczy... są potwory, mnichom działa uleczanie siebie, ale nie ma zaklęć itd.), w świecie autorskim naszej MG. Zresztą, gra toczy się już trzeci rok. I powiem Wam, co w takich Sesjach wymiata:
- moja koleżanka ma mnicha; leczenie się w ułamku sekundy, kiedy reszta musi to robić naturalnie, to niesamowita opcja, poza tym zadaje naprawdę mnóstwo obrażeń, a broni przecież nie używa,
- ja mam tropiciela (gramy w 3.0, ale ja wzięłam z 3.5 za pozwoleniem MG, bo to umożliwia rozsądniejsze bawienie się z łukiem); odpowiednio dobrane atuty i klasa prestiżowa leśnego strzelca (poziom 1) pozwala mi na ogólnym poziomie 9 wypuścić 6 strzał na rundę (poza tym samą postać bardzo lubię, ale zostanę jednak przy mechanice ),
- łotrzyki wymiatają.
W drugim D&Dku, pisanym z kolei, gram zaklinaczką i też gra mi się całkiem nieźle. Do tego marzy mi się gra bardem.
Ja zasadniczo zaczęłam od gry w D&D bez magii (to znaczy... są potwory, mnichom działa uleczanie siebie, ale nie ma zaklęć itd.), w świecie autorskim naszej MG. Zresztą, gra toczy się już trzeci rok. I powiem Wam, co w takich Sesjach wymiata:
- moja koleżanka ma mnicha; leczenie się w ułamku sekundy, kiedy reszta musi to robić naturalnie, to niesamowita opcja, poza tym zadaje naprawdę mnóstwo obrażeń, a broni przecież nie używa,
- ja mam tropiciela (gramy w 3.0, ale ja wzięłam z 3.5 za pozwoleniem MG, bo to umożliwia rozsądniejsze bawienie się z łukiem); odpowiednio dobrane atuty i klasa prestiżowa leśnego strzelca (poziom 1) pozwala mi na ogólnym poziomie 9 wypuścić 6 strzał na rundę (poza tym samą postać bardzo lubię, ale zostanę jednak przy mechanice ),
- łotrzyki wymiatają.
W drugim D&Dku, pisanym z kolei, gram zaklinaczką i też gra mi się całkiem nieźle. Do tego marzy mi się gra bardem.