Sesja krzyslewego

Nadchodzi nowy dzień...






- No i wtedy jej mówię. Słuchaj mała, jeśli chcesz zobaczyć konia, to możemy skoczyć do mnie. Mam sporego rumaka u siebie - Andrew opowiadał jedną ze swoich "znakomitych" i "prześmiesznych" anegdot.
Jechaliście do Waszyngtonu na comiesięczny meeting. Ty, Andrew, Emily. Nudne jak flaki z olejem rozprawy nad tym "jak dobrze dzierżyć wagę sprawiedliwości..."
Wybraliście się razem, dla urozmaicenia podróży, a także (głównie dla Andrew, który lubi ciąć koszty gdzie się tylko da) dla zaoszczędzenia paliwa.
W cdromie obracał się krążek Emilly. Jakaś płyta szweckiej kapeli.
- Bajecznie - Odparła Emilly po czym odwróciła się w stronę okna.
Prowadziłeś auto przez las, godzina była już późna i słońce powoli zaczęło zachodzić.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Lubił jeździć autem. Mieć kontrolę nad wszystkim. Może właśnie dlatego uparł się, że to on będzie kierował. Emily się nie sprzeciwiała, pamiętając jazdę Andrew. Jeździ jak szaleniec. Poprawka - za kierownicą jest szaleńcem.
Spojrzał przez okno na las - Tak, faktycznie było co podziwiać - stwierdził w myślach. Chociaż dla niego wszystko już dawno straciło kolor...
Prowadził dalej w milczeniu i ciszy, zagłuszaną jedynie przez muzykę Emily i przerywanymi komentarzami Andrew. Czyli ciszą nie można było tego nazwać.
Odpowiedz
- Emilly, pamiętasz tego kolesia z ostatniej imprezy? Ten łysowaty koleś z brodą - Powiedział Andrew obracając się do kobiety siedzącej na tylnym siedzeniu. - To dopiero był koleś. Mówił że jak wypije kilka głębszych, to jest w stanie rozliczyć zeznanie podatkowe w pięć minut. Dla mnie to nawet proste zadania wydają się mission impossible po kilku głębszych.
- Bez tych głębszych też nie dajesz rady - Odparła Emilly odprowadzając wzrokiem jakiegoś pieszego idącego poboczem. Sam też go zauważyłeś, rozmawiał przez telefon przyglądając się waszemu samochodowi.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Dobra riposta. Tak trzymać, Emily. Ale nie ma co się dziwić, skoro bierze się przykład z mistrza arogancji i perswazji. - spojrzał na nich. - Oczywiście mam namyśli mnie, jakby ktoś nie wiedział - uśmiechnął się w zwyczajny dla siebie sposób.

Mimo tragedii, jaka go dotknęła, uśmiechał się zaskakująco często. Może to był jego sposób na życie - traktowanie świata w lekceważący sposób, podchodzenie do niego z dystansem. Sprzyjało to rozprawom, które w większości wygrywał. Brał jednak jedynie te, w których był pewien przestępstwa oskarżonego. Przeglądał dowody, czasem nawet osobiście towarzyszył w śledztwach swoim znajomym z CBI (Centralne Biuro Śledcze), którzy ledwo znosili jego bezpardonowe zachowanie.
- Dosyć późna pora na spacer w tak odludnym miejscu - skomentował, spoglądając w lusterko na miniętego przechodnia. - Szczerze mówiąc, lubię takie klimaty. Las, zachód słońca, brakuje tylko jakiegoś budzącego grozę stwora. Wampira albo ghula. Albo wkurzającego adwokata, co nie przyjmuje do wiadomości, że jego klient znajduje się właśnie w szambie.
Odpowiedz
Jechaliście jeszcze kilka minut, gdy zauważyłeś jakiś ruch na jezdni przed wami.
Jakieś trzydzieści do czterdziestu metrów przed wami zauważyłeś człowieka stojącego na drodze machającego do was energicznie rękami. Na poboczu stał jakiś samochód przy którym majstrował kolejny człowiek.
- A ten co - Skomentował Andrew mrużąc oczy na widok mężczyzny.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Podjechał bliżej i powiedział do znajomych - W razie czego, mam w schowku broń. Tak na wszelki wypadek.
Od straty żony i córki, zawsze wozi w samochodzie ze sobą broń. Ostrożności nigdy za wiele.
Wyszedł z samochodu.
- Coś się stało? - zapytał tego, który machał.
Odpowiedz
- Dzięki wam że się zatrzymaliście - Powiedział człowiek ubrany w jeansy i brązową bluzę. Na twarzy miał kilkudniowy zarost, na głowie zaś kilkucentymetrowe, kręcone włosy.
- Tak, lepiej było cię rozjechać - szepnęła sarkastycznie Emily.
Czarnowłosy wskazał ręką na zaparkowany na poboczu samochód, po czym powiedział
- Akmulator nam coś nawalił. Zatrzymaliśmy się żeby się odświeżyć, a kiedy próbowaliśmy ruszyć, usłyszeliśmy nic innego jak same dławienie. - Człowiek wydał się zdesperowany, co jakiś czas spoglądał na swojego towarzysza majstrującego pod maską. - Było by bombowo gdybyście pomogli nam wziąć go na popych. Może wtedy załapie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Może. Twój kolega jest mechanikiem? Co tak wam się spieszy? Wydajesz się bardzo zdesperowany. - odpowiedział. Jakoś nie potrafił zaufać obcym, więc wpierw postanowił się dowiedzieć, jak się ma sytuacja. W końcu zawsze mogą zadzwonić po lawetę.
Odpowiedz
- A czy wy chcielibyście spędzić noc w aucie? Nie sądzę. - Powiedział mężczyzna rozkładając ręce. - Harry nie jest mechanikiem, ale trochę się tam zna. Widać niezbyt wystarczająco.
Dodał z sarkazmem w głosie.
- To jak pomożecie? Mała przysługa dla strudzonego wędrowca, po chrześcijańsku. - Złożył ręce do błagalnego gestu.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Nie. Znaczy się - nie, nie pomożemy i nie, nie jestem chrześcijaninem. - uśmiechnął się, a widząc ich błagalne spojrzenia zaraz odrzekł - Ok, ok. Pomożemy. Żartowałem tylko. - Zdjął garnitur, podwinął rękawy i podszedł do samochodu, jednak wpierw odwrócił się i rzucił do Emily oraz Andrew - Hej, a wam to specjalne zaproszenia trzeba wysyłać? Sorry, ale akurat ich przy sobie nie mam.
Odpowiedz
[Ilustracja]

Oboje zrobili miny z serii "For the love of god, why me".
Kiedy Andrew wychodził z auta, ze strony z której przyjechaliście nadjechał motocyklista. Zatrzymał się przy was po czym oparł się nogą o asfalt. Na głowie maił zamknięty kask który komponował się ze skórzanym ubraniem.
Rzuciłeś mu szybkie spojrzenie, przyglądając się nowemu osobnikowi, kiedy odwróciłeś głowę i z powrotem spojrzałeś na potrzebujących, czarnowłosy mierzył do ciebie z pistoletu. Obok niego stał "mechanik" z podobną bronią w ręce.
- Co do... - Zdążył powiedzieć Andrew.
- Wypierdalać z auta - Warknął już niezbyt miło czarnowłosy. - Ruchy panienko
Machnął kilka razy pistoletem by zachęcić was do działania.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Jest mały problem. Bo widzicie, ona ma tam broń. Zaś szyby są kuloodporne. Wiecie, prokuratorzy... - powiedział, uśmiechając się niewinnie. - Spójrzcie - wskazał im Emily, która cały czas siedziała w samochodzie. Gdy oni się odwrócili, Patrick uskoczył w bok, aby zejść z linii strzału i uderzył tego, który w niego celował, oszałamiając go na tyle, by udało się wyrwać mu broń, co powinno być takiej sytuacji dosyć łatwe. W tym czasie umiejętnie się nim zasłonił. Jeśli "mechanik" chciałby w niego strzelić, kula trafi w jego kumpla. - Andrew, bierz motocyklistę! - rzucił.
Wszystko zależało od kilku sekund. Mają przewagę - zaskoczenie. Jeśli Andrew rzuci się na motocyklistę, ten nie zdąży wyjąć broni, o ile ją ma. W tym zamieszaniu "mechanik" także nie może strzelić, bo może trafić w drugiego towarzysza. Zanim pomyśli, co zrobić, Patrick w tym czasie zdobędzie pistolet i go zastrzeli. Czasami uczęszczał na strzelnicę z Johnem, swoim przyjacielem policjantem, więc ma w tym jakieś doświadczenie.
Nie uwzględniona w tym planie została Emily, która mogła znacznie przeważyć szale wygranej. Mogła załatwić "mechanika", zanim Patrick cokolwiek zdąży mu zrobić.
Niby mogli oddać im samochód, kasę... Ale to kwestia honoru. A jemu nie chciało się wracać do domu, w środku nocy, na piechotę.
Odpowiedz
Podczas gdy kończyłeś swoje zdanie, motocyklista wyciągnął z paska broń celując nią w ciebie.
Skoczyłeś na bandziora próbując obezwładnić go i odebrać mu broń. Co co z początku wydawało się łatwe, wcale takie nie było. Czarnowłosy wnioskując pewnie z tonu twojego głosu, miał cię uważnie na oku. W chwili gdy się na niego rzuciłeś skierował w twoją stronę broń.
Padł strzał.
Poczułeś nagły ból w okolicy uda. Targnięty, zatoczyłeś się na bandziora. Ten szybko posłał ci cios lewą ręką, który posłał cię na ziemię.
- Bawisz się w pierdolonego bohatera idioto?! - Wykrzyknął ci w twarz czarnowłosy przykładając ci gnata do głowy. - Wypierdalać z tego samochodu albo rozwalę mu ta popierdoloną banię!
Kątem oka zobaczyłeś jak Emily i Andrew posłusznie wychodza z auta
- Spokojnie kolego. Nie będzie żadnych sztuczek, nie krzywdź naszego kumpla. - Powiedział uspakajającym tonem Andrew
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Dzisiaj totalnie mu nic nie wychodziło. Kurwa! Postrzelony nic nie zrobi. Posłusznie nie odzywał się, tylko zaciskał zęby - po części z bólu, jednak zdecydowanie bardziej z wściekłości. Niech spadają, bo niedługo będą mieli trupa na sumieniu.
Najbardziej bolało go jednak to, że dał dupy. Dosłownie. Gdyby nie jego "pomoc" to by się nie wydarzyło. Gdyby nie jego "duma", nie zostałby postrzelony.
Przyrzekł sobie, że później ich dorwie. CBI powinno zareagować na napad i strzelanie na swojego konsultanta. A potem wsadzi ich do paki. O ile przeżyje - przypomniał sobie, czując ból. Wyrwał mu się krzyk.
Odpowiedz
- Dobra. L, pozbieraj od nich wszystko. Proszę ładnie oddać portfele, komórki i inne cenne przedmioty. Ale migiem, nie mamy czasu na pierdolenie się z wami. - Bandyta popędził gniewnie twoich przyjaciół, po czym zaczął przetrącać ci kieszenie. Po krótkiej chwili byliście biedniejsi o wszystko co mieliście przy sobie. Nie trudząc się z jakąkolwiek uprzejmością, bandziory pozostawiły was na poboczu, zabierając wszytko, w tym wasz wóz.
Gdy tylko dwa pojazdy i motor oddaliły się od was, Emily doskoczyła do ciebie.
- Jezu, wszystko w porządku? Gdzie cię trafili? Krwawisz - Ciągnęła swoją tyradę sprawdzając twoją ranę. - Muszę się temu przyjrzeć. Wyskakuj z gaci.
Jej ostatnie słowa nie były bynajmniej żartobliwe.
Czułeś pieczenie w lewym udzie. Ciepły płyn oblewał twoją nogę. Mimo tego nie sądziłeś by była to ciężka ranna. Ten skurwiel pewno tylko cię drasnął. Dobry opatrunek powinien zatrzymać krwawienie.
- Co za kurwie psy! - niemal wykrzyknął Andrew.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Lepiej bym tego nie ujął. Gdzie w okolicy mogą znajdować się jakieś zabudowania? - zapytał znajomych. - Bo nie liczę na to, że zostawili nam apteczkę z samochodu - powiedział, zaczynając się posłusznie rozbierać.
Odpowiedz
Andrew niewiele myśląc, ściągnął swoją koszulę. Oderwał jeden z rękawów robiąc z niego prowizoryczny bandaż. Podał go Emily, ta z prawdziwą zręczności owinęła twoją ranę.
- Jesteśmy gdzieś... chuj wie. Minęliśmy Richmont kilka godzin temu. - Powiedział Andrew z rezygnacją w głosie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Założył zdjęte wcześniej ubranie i orzekł - Czyli idziemy aż znajdziemy jakąś pomoc. Pójdziemy drogą, którą jechaliśmy czy naprzód do Waszyngtonu? Co wolicie? - wstał i sprawdził, czy może w miarę szybko się poruszać. Nie zamierza być piątym kołem u wozu. - Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że krótszą drogę przebędziemy z powrotem niż idąc dalej "nie wiadomo gdzie". A niedaleko stąd, jakieś kilka minut jazdy, widziałem jakiegoś przechodnia - Emily chyba też go zauważyła. Nie powinien daleko się oddalić, bo nie miał samochodu, ale za to miał komórkę, więc moglibyśmy zadzwonić po pomoc. Co o tym myślicie?
Odpowiedz
Zrobiłeś kilka niepewnych kroków. Na początku czułeś piekący ból,lecz po chwili zdusiłeś go w sobie i ruszyłeś w miarę równym krokiem.
- Też nie widzę sensu iść na łeb na szyje przed siebie. Skoro minęliśmy tam jakiegoś przechodnia z komórką, to trzeba się wrócić. Trzeba opatrzyć fachowo tą ranę, no i zgłosić ten cały incydent. - Powiedziała Emily zgadzając się z tobą.
Bez chwili włoki ruszyliście w powrotną drogę.
- Co to się kurwa dzieje, że w biały dzień, na środku drogi zostajesz obrabowany. Jak w jakimś westernie. - Odezwał się po jakimś czasie Andrew.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Co innego zostać obrabowanym, a co innego oskarżać kogoś o to, co? Ale z jednym jestem zmuszony się nie zgodzić - dzień wcale nie jest taki biały. Zapada wieczór - wskazał na ciemniejące niebo - Obyśmy nie musieli zostawać tutaj na noc - stwierdził niezbyt optymistycznie - Spać w krzakach i podcierać się liśćmi nie mam zamiaru. Już wolę iść do upadłego.
Patrick, jak każdy mieszczuch, nie był przygotowany na noc w lesie. Rozpalanie ogniska bez zapałek to czarna magia. W takim wypadku musiałby liczyć na przyjaciół bądź wiedzę z wielu przeczytanych książek przygodowych, które obok kryminałów i fantasy, należały do jego ulubionych gatunków.
Odpowiedz
← Sesja TWD

Sesja krzyslewego - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...