What he said
Wieloświat jako pole kontynuacji tego samego, ale zupełnie inaczej, ma nieograniczony potencjał, bo to w końcu nie tyle świat, co wszechświat gry. Każda dobra koncepcja fabularna rozgrywająca się na takiej scenie mogłaby dorównać opowieści o Bezimiennym.
Każda RÓWNIE dobra koncepcja fabularna...
...
..ha...ha...
W każdym razie, wyobraźmy sobie, że twórcy "Torchlight" nazwali swoją grę "Diablo: Torchlight", "Diablo 3: coś tam", "Diablo 2,5", "Diabolo" itd. Jaki wówczas odnieśliby sukces, zakładając, że sama gra byłaby dokładnie tym samym, czym jest dziś?
Prawdopodobnie taki sam "sukces", jaki odniosła "Arcania: a Gothic Tale". Przy dobrych wiatrach porównywalny z "Risenem". Tylko czy o którejkolwiek z tych gier, w którejkolwiek z tych rozmów, można powiedzieć cokolwiek, nie zaczynając do stwierdzeń, że to taki Gothic-nie Gothic i w sumie to szkoda, że nie był po prostu kolejną częścią sagi, dużo lepszą od poprzednich, ale to to to i tamto... blablabla, godzinny elaborat - dwadzieścia linijek tekstu później wreszcie cokolwiek o samej grze pt. "Risen" (czyt. - "NieGothic-a-PrawieJakGothic").
Co się tyczy nazywania "Tormentem" czegoś, co nie jest i nie może być "Tormentem", jest to bez wątpienia celny strzał w marketing, początkowy rozruch na rynku i zainteresowanie graczy. Rzecz w tym, że ów celny strzał odbija się rykoszetem w postaci chociażby takich komentarzy, jak nasze tutaj. Z czasem, z postępem prac i nasileniem kontrastu między wszystkim tym, czym był "Torment", a wszystkim tym, czym nowy "Nie-Torment" nie będzie, te komentarze zaostrzą się, niekiedy podpalą, ogólnie nasilając poczucie rozczarowania, niesmaku, może nawet oszukaństwa. Tak jak wtedy, gdy w taśmowo produkowanych remake'ach kultowych filmów nędzni aktorzy w nędznych scenariuszach silą się karykaturalnie na udawanie swoich o wiele większych poprzedników, twierdząc przy tym zarazem, że wcale im o to nie chodzi i generalnie tworzą coś zupełnie nowego.
"Tak, jesteśmy Tormentem! Interesujcie się nami, kupujcie, będziemy zajebiści, bo podpisujemy się pod nazwą i przyświeca nam ta idea przewodnia!"
"Ej, o co wam chodzi? Dajcie spokój wreszcie z tymi wszystkimi uwagami i porównaniami, to zupełnie inna gra, zupełnie nowy pomysł, nie możecie wiecznie oceniać nas przez pryzmat czegoś, co było naście lat temu, w dodatku w zupełnie innym settingu! My tylko chcieliśmy nawiązać do czegoś, tylko nie udało nam się kupić praw do marki, nie to miałem na myśli, panie pośle..."
Żeby nie było - kibicuję temu projektowi. Jeśli faktycznie jest to grupa ludzi szczerze wyznających ideę tamtych standardów, chcąca i potrafiąca odtworzyć ten niezrównany klimat, w ten sam sposób porwać mnie, wchłonąć i przetrawić moje emocje i duszę, to tylko zakrzyknę "WRESZCIE!"
Jeśli nie - cha im w de. Wizardzi mieli na tyle przyzwoitości, by nie nazywać "DA:O" "BG3", tylko ogłosić wszem i wobec, że właśnie na kontynuacji pewnego standardu, schematu, wrażenia im zależy, jednak będzie to robione w zupełnie innej oprawie. Moim zdaniem udało im się to nieźle. Jak udało się później, przy "DA2", to zupełnie inna rzecz. Tak samo, jak ciemnota polegająca na tworzeniu MMO w oparciu o jedno miasto, gdy ma się do dyspozycji cały niezagospodarowany świat (Faerun) oraz wszechświat, którego ten wielki świat jest tylko maciupcią częścią składową (Wieloświat).