[ekhp1] Targ Cudów - Dany, Tokar

Kapitan spojrzał na Volrikera siedzącego na koniu.
- Ale ci się do tych elfic śpieszy. - wykrzywił twarz w grymasie - Uważaj byś się nie zakochał. Wizyty w naszym więzieniu są tylko raz na dwa tygodnie.

Przytroczyl sakwy do siodła. Jeszcze raz sprawdził wszystkie paski i wiązania. Poprawił rękawice i sprężystym skokiem wskoczył na konia. (Wbrew swojemu zaawansowanemu już wiekowi ciągle udawało mu się zachować witalność i hart ciała)

- Tokar wyprowadzaj tego swojego wałacha. Uświrgnąć tu można jak się tak stoi.
- Spokojnie szefie bo ci pikawa siadnie ! I po sypać tymi ukraińskimi (kraina na wschodzie, nasz sojusznik w walce ze złem, mają dziwną mowę) wyrazami ? Myśli pan, żem niższy stopniem to nie zrozumie ? Coś ma pan dziś cięty humorek z rana...
Po chwili dodaje.
- Mój koń jest już prawie gotowy do drogi !

Po krótkiej wizycie w stajni wracam do towarzyszy, gotowy do podróży .
- Dobra możemy ruszać...


Cytat

Słownik:
wałach - wytrzebiony ogier
wytrzebiony - wyciąć, usunąć gruczoły płciowe u zwierząt, głównie samców, przeznaczonych na tucz; wykastrować
Wypraszam sobie insynuuacje tego typu. Nie jadę po to, by zobaczyć elfki. Kocham moją dziewczynę i ona mi wystarczy. Jest to nasze zadanie, by tamte dopaść i to zrobimy. Możemy więc ruszać, panie dowódco? Jesteśmy już gotowi.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- A będe sobie mówił Tokar jak mi się podoba. Primo Ukrajina - powiedział przeciągając umyślnie "j" by zwrócić ci uwagę na błąd - to moja ojczyzna. A secundo to to, że jestem starszy stopniem i wolno mi mówić jak chcę.

Opatuliwszy się ciepło wyruszyliście w podróż. Najpierw przez dzielnicę rzemieślnicze gdzie wbrew mimo wczesnej pory już się uganiały tłumy ludzi w jakimś niepojętym pośpiechu. Sklepikarze is targaniarze wystawiali towary, kuśnierze ostrzyli noże, tragarze dźwigali swoje pakunki a kowale spod wewnętrznego muru rozpalali w piecach.

- Oto nasze miasto. Nie nadęci arystokraci, nie gryzipiórkowie, nie kolorowi magowie. Ale zwykli ludzie z krwi i kości dzierżący narzędzi i budujący naszą przyszłość. To oni uświetniają nasze miasto a nie wyfiukowani artyści. To oni je zbudowali, oni je obronią i oni je rozwiną. - mówił kapitan zapatrzony na mijane tłumy w jakiś dziwny sposób. Zdalilście sobie sprawę, ze tak naprawdę nie wiele wiecie o tym człowieku. Leciwy silny mężczyzna który wydawał się być w straży od zawsze musiał mieć przecież jakąś przyszłość.
Szepczę:
Ale się stary zamyślił. Pewnie mu się stare czasy przypomniały. Skąd on właściwie jest? Jesteśmy juz tutaj nawet długo, a on nam nic o sobie jeszcze nie powiedział.
Głośno:
Sir, skąd pan właściwie jest? Nigdy nam pan nie mówil o swojej przeszłości. Może byśmy się czegoś nauczyli? Dla elfów pzreszłość jest bardzo ważna, skłania do rozważań.
Omijam kupców koniem i szukam wzrokiem jakiegoś straganu, na którym sprzedawali by ładne lub ciekawe buty z klamrami.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Mówię pod nosem.
- Prędzej przekonasz mnie to pocałowania tyłka elfa niż dowiesz się o przeszłości staruszka. Nie lubi o sobie opowiadać. Zbyt tajemniczy jest. Ot co.
Z smutkiem pytam dowódcy.
- Daleko jeszcze ?
Choć jestem pewien, że odpowiedź będzię pozytywna.
- Daleko gdzie? Do rogatek niedługo dojedziemy a potem dobre pół dnia drogi nas czeka. Więc się lepiej przyzwyczaj do siodła i przestan jęczeć jak stary piernik. Młodszy ode mnie jesteś. Bierz przykład z Volrikera. Może trzeba kogoś dzisiaj lać... - zaczynacie powoli dojezdzać do bram miasta. Kapitan znowu wykręcił się od odpowiedzi...

Volriker dostrzegasz szyld szewca.

Przy bramach jest coraz więcej ludzi. Tłumy chcą zarówno wejść jak i wyjść z miasta. Jednak rewizje w strażnicy sprawiają, że czekanie może się czasem przeciągnąć na długie godziny.
- Trzeba coś wymyślić, bo tracimy tylko zbędny czas ! Ma ktoś znajomości u strażników bramy ?
Patrze na kapitana.
- Z panem u boku powinni nas przepuścić bez kolejki ! Wystarczy powiedzieć, że gwardia wysłała nas w tajnej misji.. Jak uważacie ?
Przejeżdżam na koniu obok kolejki i dopycham się do strażników bramy.
Przepraszam, przepraszam, miejsce dla Gwardzistów Królewskich!
Dojeżdżam do strażników, przybieram poważną minę żołnierza z obowiązkami.
Oddział Gwardii Królewskiej wraz z dowódcą chce wyjechać natychmiast z miasta. Czekają nas ważne obowiązki, więc ruszaj się żołnierzu i zrób przejście, bo nam się bardzo spieszy.
Rozsadzam sie na koniu tak, by widać było wszystkie symbole Gwardii.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- No pewnie, że mają nas przepuścić! Z drogi psiawiaro! Volriker kopnij się się do tej strażnicy - kapitan wskazał ci basztę połączoną z brama - i powiedz strażnikom by rozpędzili tych ludzi na tyle by dało się przejechać. Ale żwawo bo jak tu utkniemy to do południa nie wyjedziemy.
Ludzie nawet smagani gęsto nahajem nie chcieli uznać ważności powodów gwardii królewskiej nad ważność własnych powodów....
Ruszać się, psiewiary! Miejsce, zrobić miejsce!
Zeskakuję konia, rzucam lejce Tokarowi i przepycham się do baszty.
Z drogi ludzie!
Dopycham się do baszty, wbiegam szybko po schodach i krzyczę do strażników.
Rozkaz dowódcy Gwardii: zrobić miejsce na przejazd oddziału! Ale ruchy!
Do siebie:
Ile to trzeba się nakrzyczeć, żeby cię posłuchano.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Gwardziści już bardziej zdawali sobie sprawę z tego kim jesteście. Szybko skrzyknęli paru ludzi i zaczęli torować wam drogę do bramy. Przejeżdzając przez klnący tłum spoglądający na was niechętnie zauważyliście strażników którzy kontrolowali wozy, sakwy i niezliczone inne pakunki szukając różnych towarów do oclenia lub skonfiskowania. Tu i ówdzie wybuchały co chwila sprzeczki (ILE MAM ZAPŁACIĆ?! albo NIE WIEDZIAŁEM, ŻE TO JEST AŻ TAK GROŹNE!). Już po paru minutach jednak wydostaliście się z otaczającego was tłoku i jechaliście po szerokim moście zwodzonym w kierunku okalających miasto pól.

- Poszło lepiej niż sądziłem. Jak widać większosć ludu idzie południowo-wschodnią bramą. - powiedział kapitan na wpół do siebie. - Trzeba sie zastanowić jak będziemy działać na targu. To cholerstwo jest wielkości miałego miasta więc znalezienie dwóch elfic moze być ambitnym zadaniem....
Proponowałbym iść na początek w miejsce, gdzie handlują elfy. Czy one są handlarkami czy tylko kupują? Bo gdyby były handlarkami to można popatrzeć po obszarach zajmowanych przez elfy i produktach dla nich typowych. Jeżeli jednak tylko kupują, to trzeba przejść się po straganach z towarami interesującymi elfów. A przynajmniej elfice. Wiem co mnie by interesowało, ale nie wiem do końca, co kobietę mojej rasy. Jednak zawsze warto popróbować.
Zatem zacznijmy od biżuterii, perfum, zobaczmy ubrania. Ale mogą też oglądać broń. Jest duzo możliowści. Coś o nich wiemy?

Poszukam przy okazji straganu z butami z klamrami.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Hmm... według mnie jeżeli ten targ jest wielkości małego miasta, to musi mieć swojego burmistrza lub kogoś kto nim zarządza. Do tego jest tam też straż. Można odnaleźć tego burmistrza i zapytać się, który ze sprzedawców mógłby nabyć coś pokroju naszego artefaktu i do tego tak "gorący" towar. Zna miasto jak własną kieszeń, a błądzenie po takim wielkim targowisku nie ma sensu. Do tego (o ile odpowiednio się z nim pogada) można go przekonać, żeby pomogła nam w poszukiwaniach miejscowa straż.
- Eh cholera... Cały garnizon by się przydał zeby to załatwić jak trzeba. Bez rozmowy ze straża tam na miejscu to się napewno nie obejdzie. Ale coż, się zobaczy. - myślał na głos dowódca.
- Chłopcy wiecie co - powiedział popędzajac konia - zastanawia mnie jedno. Po jaką cholere komuś to pióro? Co to? Nie ma już czego kraść? Zrobił to ktoś kto miał łeb na karku. Tyle tropów wiodących w różne strony świadczy tylko o tym, że komuś zależy na tym byśmy go nie znaleźli.
- W ogóle czemu ten artefakt jest tak ważny dla naszego króla ? Ma jakieś specjalne właściwości ? Może daję nadludzką siłę lub ogromną wiedzę magiczną ? Mało o nim wiem prócz paru legend opowiedzianych przez pijaków przebywających w spelunie "u Pijanego Gnoma"...
Artefakty zazwyczaj mają właściwości magiczne. I pewnie to je chcą wykorzystać elfki. Sprzedanie takiego przedmiotu nie będzie łatwe. Coś takiego kupią tylko przedstawiciele jakichś większych szajek. Chyba rzeczywiście najlepszym pomysłem będzie zwrócenie się o pomoc do miejscowej straży. Oni najlepiej wiedzą, kto pociąga za sznurki.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- A tam właności magiczne. Mi tam nic nie wiadomo o żadnych właściwościach magicznych Pióra. Nie żeby mnie tam jakieś takie pierdoły interesowały ale z tego co wiem to piórko było kluczem i to nie byle jakim bo do prywatnego skarbczyka króla. Dlatego to wszystko jest jakąś paranoją. Skarbczyka bez klucza nie da się otworzyć. A tu ktoś ucieka z miasta właśnie z jedynym kluczem. No, i król jest wkurzony bo się do czapki swojej nie może dostać więc za bardzo się nie moze przed podwładnymi pokazywać.
Tak sobie myślę: Jeżeli jedynym przeznaczeniem tego Pióra jest bycie kluczem do skarbczyka króla, to jedynym celem złodziei jest okraść go, a więc wrócą. Skarbczyka ukraść nie można, więc jedyne co pozostaje, to wrócić po jego zawartość. Można by poczekać na nich u celu. Jednak coś mi się nie podoba. Ze stolicy zostały rozesłane grupy Gwardzistów. Może złodzieje chcą, by było mniej straży i by zamek opustoszał z nadmiaru Straży. Trochę to zawiłe. Jednak zawsze można poszukać ich tutaj, może uda się ich przydybać.
Jaka ładna pogoda, mam nadzieję, że nie zmieni się nagle, gdy dojedziemy na miejsce. Wiaterek, szelest traw, miło tutaj.
Cicho koniku.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Ty Volriker, a skąd wiesz, że złodzieje nie opróżnili już skarbca ? Skoro to jedyny klucz, nasze złodziejaszki po kradzieży owego przedmiotu, chronionego przez naszą, jakże czujną straż mogły otworzyć, ogołocić ze wszystkiego, a następnie zamknąć skarbiec. I nikt by się nie dowiedział. To by było nawet bardziej logiczne, bo skok był na pewno planowany od długich miesięcy i raczej nie wierzę, że nic nie wiedzieli o znaczeniu naszego pióra. To nie amatorzy ! Trzeba ścigąć, nie mędrkować.. Ot co !
← [ekhp] Sesja 1
Wczytywanie...