[ Ilustracja ]
Świat wirował, muzyka napierdalała. Ściany, niczym ciała lasek z wczorajszej imprezy, gięły się we wszystkie strony w sprężystych pozycjach. Nie wiedziałeś nawet, czy góra jest górą, czy może już dołem. Bo w sumie, to gdzie tak naprawdę miałeś głowę? A dupę? Sumując wszystkie dane i dowody na totalną bezsensowność sytuacji, jakie nie wprost dawała ci rzeczywistość, mogłeś zaryzykować wniosek, że tak naprawdę nic nie jest tym, czym było dotąd.
Wcześniej.
Wczoraj.
Przed chwilą.
A może przed godziną? Ile to czasu minęło, kiedy ostatni raz połknąłeś pigułę?
Świat napierdalał, muzyka wirowała. Rozmazany kontur pełen barw i jęku scalił się w twoich oczach w postać półnagiej, zarzyganej laski, która podobnie jak ty i kilku innych "politechników" wyznaczała sobą położenie podłogi w tym mocno paranoidalnym wszechświecie. Zobaczyłeś własne ręce, wspierające się na wyjątkowo brzydkim dywanie, który drgał i warczał na ciebie, usiłując odlecieć ci spod tyłka. Pozostałe cztery dropy, których ktoś nie zdążył lub nie zdołał już zażyć, tańcowały radośnie, kręcąc salta lub jeżdżąc w kółko obok ciebie, podczas gdy w powietrzu unosiła się mieszanina pochrapywań, pijackiego mamrotania, vomitu we wszystkich jego przejawach i stanach skupienia oraz bezlitosnego w swej psychodeli rocka.
Dżizus... Studenckie życie to jednak magia. Czarna.
Tyle tylko, że słowo "magia" przez kilka ostatnich dni straciło i nabrało dla ciebie zupełnie nowych znaczeń. I wciąż nie byłeś jeszcze pewien, czy podobają ci się one bardziej, niż zjazd po LSD.
Świat wirował, muzyka napierdalała. Ściany, niczym ciała lasek z wczorajszej imprezy, gięły się we wszystkie strony w sprężystych pozycjach. Nie wiedziałeś nawet, czy góra jest górą, czy może już dołem. Bo w sumie, to gdzie tak naprawdę miałeś głowę? A dupę? Sumując wszystkie dane i dowody na totalną bezsensowność sytuacji, jakie nie wprost dawała ci rzeczywistość, mogłeś zaryzykować wniosek, że tak naprawdę nic nie jest tym, czym było dotąd.
Wcześniej.
Wczoraj.
Przed chwilą.
A może przed godziną? Ile to czasu minęło, kiedy ostatni raz połknąłeś pigułę?
Świat napierdalał, muzyka wirowała. Rozmazany kontur pełen barw i jęku scalił się w twoich oczach w postać półnagiej, zarzyganej laski, która podobnie jak ty i kilku innych "politechników" wyznaczała sobą położenie podłogi w tym mocno paranoidalnym wszechświecie. Zobaczyłeś własne ręce, wspierające się na wyjątkowo brzydkim dywanie, który drgał i warczał na ciebie, usiłując odlecieć ci spod tyłka. Pozostałe cztery dropy, których ktoś nie zdążył lub nie zdołał już zażyć, tańcowały radośnie, kręcąc salta lub jeżdżąc w kółko obok ciebie, podczas gdy w powietrzu unosiła się mieszanina pochrapywań, pijackiego mamrotania, vomitu we wszystkich jego przejawach i stanach skupienia oraz bezlitosnego w swej psychodeli rocka.
Dżizus... Studenckie życie to jednak magia. Czarna.
Tyle tylko, że słowo "magia" przez kilka ostatnich dni straciło i nabrało dla ciebie zupełnie nowych znaczeń. I wciąż nie byłeś jeszcze pewien, czy podobają ci się one bardziej, niż zjazd po LSD.