Sesja Asterota - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

Wiktul,
Profesor roześmiał się serdecznie.
- I co? Są analogiczne? Czy tylko alogiczne? Nie żebym cię ograniczał, mój młody przyjacielu, ale zdaje mi się, że czas zająć się czymś bardziej pożytecznym. Na przykład określeniem swojej roli w nowo odkrytym świecie. Warto pochylić się nad tym problemem, bo na pewno lada chwila zjawią się tacy, którzy zrobią to za ciebie.
Usłyszałeś rozlegające się w przedpokoju pukanie do drzwi.
- O? Może właśnie o tym mówię?
Asterot,
Zmarszczył brwi. Ciężko zaprzeczyć, że nie łatwo myślało się w stanie upojenia alkoholowego i psychodelicznego odlotu po LSD. Kiedy Adam popatrzył do góry, nad głowę, wręcz zobaczył tęczowe (no może ciemniejsze kolory przeważały) spirale, pętle i ścieżki myśli, próbujące ułożyć się w jakąś sensowną całość. Nie szło im najlepiej.
- Ja po prostu staram się zrozumieć, to co się dzieje. Pierwszy raz doświadczyłem tego podczas analogicznej sytuacji. Logicznym wydaje się powtórzenie warunków eksperymentu w celu sprawdzenia czy wyniki będą analogiczne.
Wow, powiedziane nad wyraz trzeźwię.
Wiktul,
Twój rozmówca roześmiał się w słuchawce iście po profesorsku.
- Pojmowanie czego? Struktury chemicznej alkoholi, czy ich wpływ na strukturę twojej trzustki i wątroby? Rób tak dalej, a szybko skończysz jako jeden z tych smętnych niedokształtów, których wy nazywacie Opustoszałymi. Choć w rzeczy samej, podmiot zbiorowy nie tyczy się chyba jeszcze ciebie, Adamie, prawda? Jaki podmiot tyczy się ciebie zatem? Oczywiście nie mam na myśli chwili najbardziej obecnej, w której mógłbyś figurować w nagłówku jakiegoś artykułu jako "uczestnicy alkoholowej libacji".
Asterot,
Kilka, nieprzyzwoicie długich chwil zastanawiał się nad zasłyszanymi słowami, z trudem układając je sobie w głowie w sensowną całość, co nie było zadaniem wcale łatwym! Tak czy siak, ostatecznie smętnie pokiwał głową przytakując (czego osoba z którą rozmawiał przez telefon widzieć nie mogła...Chyba) i dopiero wtedy odpowiedział.
- Tak... Raczej tak, chyba tak... Tak.
Nagle Adam gwałtownie zmarszczył czoło, a brwi gniewnie ściągnęły się ku środkowi twarzy.
- Ale nie niszczę głowy! Ja tylko... Ułatwiam pojmowanie... Tak, właśnie tak.
Wiktul,
- Hello! I love you, won't you tell me your name? - zaśpiewał niezwykle fałszywie niski głos starszego mężczyzny, szybko jednak wracając do mniej kaleczącej uszy formy wypowiedzi.
- A gdzież to się podziewasz, mój drogi? Czyżbyś znowu dezelował swój młodzieńczy umysł celem uniknięcia dysonansu, spowodowanego nagłym i niezasłużonym olśnieniem, iż na tym świecie jest jeszcze coś ponad chlaniem, studiowaniem i ruchaniem?
Asterot,
W między czasie, podczas przerzucania folijek po chipsach sprawdził, czy nie pozostały jakieś jadalne resztki, które zdoła złapać, bo resztki po chipsach miały tendencję do szybkiego uciekania, tak na marginesie... Tak... Wracając do tematu zdołał dokopać się telefonu zanim odebrał, wpatrywał się w mrugający wyświetlacz z napisem przez nieprzyzwoicie długi czas, ciężko było ocenić co też mu chodzi po głowie, szczególnie teraz. Tak czy siak w końcu odebrał.
- Haaaaaaaaloooooo?
Wiktul,
Poszukiwania nie trwały długo. Musiałeś jedynie przedostać się przez poligon, pełen bomb biologicznych w różnym stanie rozbrojenia, a następnie przerzucić parę ton folijek po czipsach, rozmaitych części garderoby oraz czyjejś zagubionej bielizny. Zważywszy twój stan i nagromadzenie przeszkód, przebicie się przez nie wszystkie wymagało nieco wysiłku, lecz telefon wciąż dzwonił, co czyniło całą sytuację jeszcze bardziej upierdliwą.
Wreszcie dokopałeś się do hałasującego cholerstwa. Byłeś pewny, że teraz, po wyjęciu go spod sterty śmieci, świdrujący dzwonek pozabija wszystkich bardziej zmaltretowanych imprezowiczów, ale nic na to nie wskazywało. Mało tego, nikt nawet nie jęknął, okrywając się kocem, poduszką czy też kryjąc zbolały łeb w dłoniach.
Na wyświetlaczu świecił się opis przychodzącego połączenia: Profesor.
Asterot,
Chwilę stał, starając się ogarnąć sytuację, co ze względu na jego stan było po prostu niemożliwe, tak więc ostatecznie wzruszył ramionami, przyjmując całą... Sytuację, po prostu taką jaką jest. Ona jest i tyle.
Jedynym... Hmmm... Może słowo, niepasującym było nie do końca poprawne (bo czy coś może w ogóle nie pasować do takiej scenerii?), ale użyjmy go. Jedynym niepasującym elementem był dźwięk telefonu, który wyjątkowo zainteresował Adama, tak więc nasz bohater zakręcił wdzięczny i elegancki (nie pytajcie...) piruet po czym ruszył w przypadkowym (chyba) kierunku, na poszukiwanie źródła dźwięku.
Wiktul,
Kto wie...? Ja nie... - zdawał się śpiewać w twej głowie Kurt Cobain.

A może wie ten na na kanapie? Choć właśnie zarzyguje się na wieloryba, trudno będzie go spytać...

Wstałeś. Sam nie wiesz jak. Wiesz natomiast, że nie był to najlepszy pomysł. Raz, że podłoga miała wyraźnie coś przeciwko i próbowała strząsnąć cię z siebie, jakbyś był robakiem na nogawce. Dwa, że teraz mogłeś objąć rozregulowanym wzrokiem ogrom poimprezowego pobojowiska, prezentującego się tyleż koszmarnie, co absurdalnie.

W wieży coś strzeliło, przełączyło się, Morrison zamilkł, ustępując miejsca czemuś znacznie... innemu.

[ Ilustracja ]

Rozejrzałeś się nieprzytomnie.
Przed i pod tobą - kłębowiska kończyn, zespolonych w pijackim bezładzie, polepionych swoistą mieszaniną płynów ustrojowych i alkoholowych.
Nad tobą - gęsty, niemal namacalny obłok wyziewów wszystkich otworów pustych już butelek, wciąż pełnych ciał, niczym metafizyczny zapis wydarzeń minionej nocy.
Za tobą - łazienka. Sądząc po odgłosach, ktoś właśnie pływa w zlewie lub wypływa z kibla. Do wanny aż strach zajrzeć.
Do tego wszystkiego gdzieś tutaj, niezwykle irytującym "oldschoolowym" dzwonkiem, dzwonił właśnie telefon.
Asterot,
Przez te kilka godzin, a może minut, a może dni? Kto to może wiedzieć... Tak czy siak, przez ten cały czas widział, czuł i doświadczał zjawisk, emocji i bodźców tak różnych od tego co życie przynosiło mu do tej pory, że... Brakowało mu słów żeby to wszystko opisać. Od tej jednej chwili jakiś czas temu, kiedy spróbował "kwasu" (lubił stare nazwy), świat zmienił się diametralnie, niektórzy powiedzieliby, że o 180 stopni, dla niego to było za mało, zmieniał się o 450, 720, 10000, ba, ciągle się zmieniał z każdym kolejnym dniem. Kiedy nie brał LSD świat go wręcz atakował nowymi doznaniami, widział rzeczy których nie dostrzegła do tej pory... Kiedy brał "hostię" z LSD świat stawał się prostszy do zrozumienia, bardziej sensowny, logiczny, lecz dodatkowo towarzyszyły temu takie wieczory jak ten. Może powinien się ogarnąć, wziąć za siebie? A może lepiej utonąć w morzu kolorów i światów? Kto wie, kto wie...
Wiktul,
[ Ilustracja ]

Świat wirował, muzyka napierdalała. Ściany, niczym ciała lasek z wczorajszej imprezy, gięły się we wszystkie strony w sprężystych pozycjach. Nie wiedziałeś nawet, czy góra jest górą, czy może już dołem. Bo w sumie, to gdzie tak naprawdę miałeś głowę? A dupę? Sumując wszystkie dane i dowody na totalną bezsensowność sytuacji, jakie nie wprost dawała ci rzeczywistość, mogłeś zaryzykować wniosek, że tak naprawdę nic nie jest tym, czym było dotąd.
Wcześniej.
Wczoraj.
Przed chwilą.
A może przed godziną? Ile to czasu minęło, kiedy ostatni raz połknąłeś pigułę?

Świat napierdalał, muzyka wirowała. Rozmazany kontur pełen barw i jęku scalił się w twoich oczach w postać półnagiej, zarzyganej laski, która podobnie jak ty i kilku innych "politechników" wyznaczała sobą położenie podłogi w tym mocno paranoidalnym wszechświecie. Zobaczyłeś własne ręce, wspierające się na wyjątkowo brzydkim dywanie, który drgał i warczał na ciebie, usiłując odlecieć ci spod tyłka. Pozostałe cztery dropy, których ktoś nie zdążył lub nie zdołał już zażyć, tańcowały radośnie, kręcąc salta lub jeżdżąc w kółko obok ciebie, podczas gdy w powietrzu unosiła się mieszanina pochrapywań, pijackiego mamrotania, vomitu we wszystkich jego przejawach i stanach skupienia oraz bezlitosnego w swej psychodeli rocka.

Dżizus... Studenckie życie to jednak magia. Czarna.

Tyle tylko, że słowo "magia" przez kilka ostatnich dni straciło i nabrało dla ciebie zupełnie nowych znaczeń. I wciąż nie byłeś jeszcze pewien, czy podobają ci się one bardziej, niż zjazd po LSD.
Wczytywanie...